„Wszystko, czego nie mówimy” – Katarzyna Targosz (#MamaDropsaCzyta)

Read More
wszystko czego nie mówimy

Katarzyna Targosz, Wszystko, czego nie mówimy, Wydawnictwo Clara Iter 2024.

#MamaDropsaCzyta

Współpraca reklamowa z Wydawcą.

16 września miała miejsce premiera najnowszej powieści Katarzyny Targosz „Wszystko, czego nie mówimy”. Jak sama Autorka mówi, jest to książka wyjątkowa, inna pod wieloma względami od wcześniej wydanych. I tak jest w istocie, to niesamowita, niepokojąca i nieoczywista powieść. To thriller psychologiczny z elementami powieści obyczajowej, pełen tajemnic, sekretów, podejrzeń, kłamstw, które nadają ton fabule. Gatunek służy wzmocnieniu przekazu powieści, która jest przestrogą. Ach, co to były za emocje, spotęgowane dodatkowo przez zaskakujące zwroty akcji. Zwykle nie sięgam po thrillery, ale znając wcześniejsze powieści Autorki, miałam świadomość, że na pewno chodzi w niej o mocny i ważny przekaz, który ilustrują słowa jednej z bohaterek:  (…) trwanie w błędach coraz bardziej nas pogrąża, ukrywanie prawdy staje się ogromnym ciężarem, kłamstwo rozrasta się jak trujący bluszcz, a wszystko, czego nie mówimy, powoli nas niszczy i prowadzi nas do zguby. To pierwsza powieść opublikowana w nowym wydawnictwie Clara Iter, czyli Jasna Ścieżka, ponieważ Autorka wyznała, że „(…) chcę kroczyć swoją jasną, spokojną, cichą ścieżką, po której idzie się niespiesznie i ma się czas na rozmyślania”. 

Pragnę się podzielić moimi wrażeniami po lekturze, emocje się wyciszyły i nadszedł czas na głębsze refleksje i przemyślenia. Trudno mi wciąż uwierzyć w to, że Anioł z Tatr, Kobieta o anielskim usposobieniu mogła popełnić tę powieść, która wciąga w wir wydarzeń i wywołuje tyle skrajnych emocji aż  do pozostawienia, odłożenia na kilka godzin. Nie byłam w stanie pochłaniać tej grubaski, musiałam łapać oddech. 

Powieść rozpoczyna opis burzy groźnej, wyjątkowej burzy z piorunami, który można odczytać jako zapowiedź groźnych w skutkach wydarzeń w życiu bohaterów, wiodących jakże ustabilizowane, wygodne, chwilami aż nudne, bo idealne życie. I nie trzeba długo czekać, aż ono się rozpadnie jak domek z kart. A wszystko z powodu zagadkowych wiadomości od nieznanego nadawcy: Znam twoją mroczną tajemnicę. Ta lakoniczna wiadomość zburzyła najpierw spokojne i poukładane życie Karoliny, idealnej żony, szczęśliwej matki, właścicielki dobrze prosperującego sklepu z antykami, następnie wprowadziła dużo niepokoju do życia jej męża Damiana, znanego lekarza, potem syna Tymka i jego koleżanki Niki oraz wspaniałych  przyjaciół Laury i Roberta – u nich znikające maile. Po niej pojawiły się następne. Karolina zaczęła się zastanawiać, o którą tajemnicę może komuś chodzić, przecież odcięła się od przeszłości, spaliła za sobą wszystkie mosty. A jednak przeszłość powróciła w najmniej spodziewanym momencie. Natomiast Damian nie miał żadnego wstydliwego sekretu. W domu pojawiła się napięta atmosfera, podły nastrój, małomówność, rozkojarzenie, nerwowość. Zmieniło się też zachowanie ich wesołych przyjaciół, byli przygaszeni, jacyś nieswoi, przejawiali jakiś niepojęty dystans w relacjach. Laura zachowywała lojalność wobec Karoliny, a Robert, niesamowicie prawy człowiek, uwierzył, że w tych mrocznych wiadomościach kryla się prawda. Pędy nasturcji, ulubione kwiatów Karoliny, skojarzyły się jej ze „złowrogimi mackami dziwacznych stworzeń” i przestała je lubić. A przecież jeszcze nie tak dawno mówili sobie o wszystkim i wspólnie szukali rozwiązania. Teraz byli sami z problemami. 

– Tak, przecież mówimy sobie wszystko – dodała Karolina i natychmiast zesztywniała, porażona fałszem, jaki nagle niosły w sobie te słowa. 

– No właśnie – zgodził się mąż. – Mówimy sobie wszystko i dzięki temu jesteśmy taką zgodną i zżytą rodziną.

A Tymek zastanawiał się, ile w ich słowach jest prawdy i ile we „wszystkim, co mówimy” jest tego, czego „nie mówimy”.

Każda zatajana prawda odbijała się na wzajemnych relacjach bohaterów. Stali się straszliwie samotni. Czy tak naprawdę nikt nie mógł im pomóc? Jak długo jeszcze będą żyć w sieci kłamstw budowanej latami? Co stanie się z ich miłością? Co ich tak naprawdę połączyło? Skrywali przed sobą tajemnice, zbudowali miedzy sobą mur, który raczej nie pozwolił im całkowicie się sobie oddać. A przecież, jak przeczytała w książce Karolina, seks jest antytezą śmierci, radosną celebracją życia, zaprzeczeniem grobu. Zatem ich małżeństwo było bardziej oparte na wzajemnych korzyściach, jakie z niego czerpali. Zbliżenia zaspokajały li tylko instynktowne potrzeby. Laura też nie mogła się przełamać, by szczerze porozmawiać z Karoliną o mailach. Czy one zawierały kłamstwa, czy treść wiadomości była prawdą? Kim tak naprawdę była jej przyjaciółka? Jak z nią rozmawiać? Tajemnicze, dziwaczne wiadomości zachwiały życiem Laury i Roberta, który ciągle czuł nadchodzące zagrożenie. Pragnął być dobrym człowiekiem, dobrym mężem, dobrym weterynarzem i dobrym ojcem. To ostatnie pragnienie wciąż było niespełnione.

Emocje podczas lektury rosły z rozdziału na rozdział. Czułam się pionkiem w grze podobnie jak bohaterowie i czekałam na ruch mistrza planszy, który ułożył zasady gry i konsekwentnie dążył do celu. Zaczęłam się i ja zastanawiać, czy w zakamarkach mojej duszy kryje się jakaś tajemnica. Nurtowało mnie pytanie, kim jest tajemniczy prześladowca, nadawca tych mrocznych wiadomości? Jakimi pobudkami się kieruje? Czy jest owładnięty ogromną chęcią zemsty? Czy w ogóle jest możliwe wydostanie się z misternej pułapki, którą mistrz manipulacji zastawił na bohaterów? Dokąd ta gra ich zaprowadzi? Ileż złości we mnie on wyzwalał! 

Wśród bohaterów pojawiła się jasna postać Niki. Nie była zwyczajną nastolatką. Tymek był nią nie tylko zauroczony. Ona niosła w sobie jakiś szczególny dar, jakieś światło dobro i piękno, bez których życie nie miało jakiegokolwiek sensu. Była latarnią morską, a on zbłąkanym statkiem. Była jedyną księgą, z jakiej on mógł czerpać mądrość, jedyną pociechą, z jakiej on mógł nabierać pokrzepienia, jedyną lampą, jaka mogła rozświetlić mroki jego światła. Po prostu była jedyną.

Obserwując, jak zmienia się stosunek prześladowcy do dziewczyny, uosobienia dobra, prawdomówności, pięknej wewnętrznie istoty, zapragnęłam poznać jego historię życia. On ją podziwiał. To nie tylko pragnienie zemsty nim kierowało. 

Był mistrzem marionetek, choć może to stwierdzenie nie było do końca sprawiedliwe wobec tych wszystkich ludzi. Marionetki robią tylko to, co każe im lalkarz, a tymczasem oni sami z zapałem nakręcali koła zębate jego niszczycielskiej machiny. Był rozgrywającym w karcianej rozgrywce, a oni byli graczami, którzy wkładali mu w dłonie same asy.

Asy, czyli ich skrywane tajemnice posłużyły mistrzowi jako pretekst do tego, aby wszyscy skonfrontowali się z prawdą. Motyw zemsty stał się tu tylko pretekstem. Zło rodziło zło, zemsta manipulatora zrodziła w pewnym bohaterze chęć zemsty na nim. To nie od niego się wszystko zaczęło. Całe zło zaczęło się od potwornego czynu innego bohatera, który nie mógł zbudować dobrej, szczęśliwej rodziny na jego zatajeniu. To jak budowanie na piasku – wcześniej czy później się rozwali. Karolina – jego as w rękawie. Jego królowa w szachowej partii, która nie miała jeszcze pojęcia, jak wielką rolę przyjdzie jej odegrać.

I tu lepiej skończyć, żeby za dużo nie wyjawić i nie odebrać Wam emocji podczas lektury tej jakże trudnej i wymagającej uważności powieści, która ma w sobie ogromną moc – oddziałuje na czytelnika swoim przekazem. Katarzyna Targosz przestrzega nas  przed tym, do czego może zaprowadzić człowieka zło. Kto sieje wiatr, musi udźwignąć plon burzy. Ale czy zdoła?!

Zakończę ważnym cytatem, nad którym warto się pochylić.

– Każde zjawisko ma swoją przyczynę – zauważył Kryspin, przybierając nagle bardzo poważny wyraz twarzy.- I swoje konsekwencje.

– Ale mamy przecież rozum i wolną wolę, aby świadomie dokonywać wyborów! Gdyby iść za twoim tokiem myślenia, to dla każdego, nawet najgorszego czynu można by znaleźć jakieś usprawiedliwienie.

– Nie. Nie usprawiedliwienie, ale przyczynę. Nic nie dzieje się bez przyczyny. I wszyscy mamy swoje powody, dla których coś robimy, ale nie zawsze mamy usprawiedliwienie dla swoich działań. Zresztą, niestety, nigdy nie ma usprawiedliwienia dla zła.

(…) – Prawda zawsze jest jedynym słusznym wyborem. To wszystko tutaj… To jest takie złe, takie przykre…Tylko prawda może nas z tego oczyścić.

– bo każdy zły uczynek sprawia, ze świat staje się gorszy. Ale zawsze mamy wybór. Choćbyśmy nie wiem, jak głęboko spadali w przepaść, w każdej chwili możemy się zatrzymać. Nie musimy wciąż ulegać złu.

Finał powieści i zakończenie sprawiły, że przez ponad tydzień nie mogłam dojść do siebie, uspokoić, wyciszyć emocji. Drugą część jeszcze raz przeczytam, ale za jakiś czas. Jestem pełna podziwu dla Autorki, że tak trzymającą w napięciu trudną powieść cechuje ogromna staranność językowa. Jest napisana pięknym, emocjonalnym, obrazowym językiem. Chylę czoła przed jej talentem. I powtórzę za patronką powieści Grażyną Stando z Alei Marzeń i Słów, że powieść: „Wyzwala wszelkie możliwe emocje, zabiera na Mount Everest przeżyć!”.

„Zapach ziół” – Maja Drozd

Read More
zapach ziół 3d

Maja Drozd, Zapach ziół, Wydawnictwo KSD Małgorzata Drozdowską 2024.

Współpraca reklamowa z Autorką – książka wydana w ramach selfpublishingu.

„Książki są bogatsze niż życie”. 

Z czym kojarzy się Wam jesień? Dla mnie to kolorowe liście, słońce nieśmiało wyglądajcie zza chmur. To dłuższe wieczory, kocyk, herbata, książka. I zapach – świeczek, aromatycznych naparów i jabłkowych wypieków. 

Jesień teraz będzie mi się kojarzyć także z „Zapachem ziół”. Z roślinami zbieranymi na łąkach i polach. Z leczniczymi mieszkankami. Z zapachem miłości – także tej zakazanej, zapachem przyjaźni, zapachem kobiecości. I wreszcie z zapachem wytrwałości i staranności, bez którego nie ma mowy o samodzielnym wydawaniu książek.

Ale po kolei. „Zapach ziół” to powieść o młodym małżeństwie. Akcja rozpoczyna się w 1900 roku. Ewa i Tadeusz zajmują się majątkiem dziadków mężczyzny. On osiadł na Zalesiu w strachu przed carskimi represjami. Ona przeprowadziła się z rodzinnego Grodna i na zawsze pożegnała marzenia o studiach medycznych. 

Ich całym światem staje się ziemski folwark. Problemy mieszkańców – ich problemami. Ewa, korzystając z wiedzy nabytej pod okiem ojca, znakomitego medyka, pomaga chorym i niedołężnym. Jednocześnie walczy ze stereotypem wiejskiej szeptuchy i kobiety, która aspiruje do męskiej profesji – bycia lekarzem. Gdyby urodziła się w innych czasach… Gdyby urodziła się mężczyzną… Gdyby…

Ewa walczy ze stereotypami. Na jej przykładzie Maja Drozd maluje obraz XX-wiecznej kobiety, której zadaniem, według społeczeństwa, było uczestniczenie w spotkaniach towarzyskich i prowadzenie domu. Marzenia, aspiracje zawodowe – to nie miało znaczenia dla świata. Tadeusz natomiast walczy o wolną Polskę. Na jego postaci natomiast Autorka prezentuje postawę patriotyczną u schyłku zaborów. Jego niezachwiana wiara w odzyskanie niepodległości i działalność konspiracyjna wydają się być pozornie ważniejsze od rodziny. Czy tylko pozornie? 

Kreując postać Tadeusza, Maja Drozd stawia przed czytelnikiem trudne pytanie: która z miłości jest ważniejsza – do żony czy do ojczyzny? Nie daje gotowej odpowiedzi. Nie wartościuje. Nie krytykuje, nie gloryfikuje. Po cichu towarzyszy bohaterom w ich ziemskiej codzienności i przełomowych dla epoki wydarzeniach jednocześnie.

Jeszcze jednym ważnym dla powieści i postaci wątkiem jest przyjaźń. Anton zna Tadeusza jeszcze z czasów dzieciństwa. Pojawia się w Zalesiu jako opiekun lasów hrabiego i duch gospodarza dworu. Z czasem nić sympatii zaczyna go łączyć i z panią domu. Do czego gotowy jest prawdziwy przyjaciel? Ta relacja zostanie wystawiona na niejedną próbę. 

Tyle o zapachach ukrytych w wątkach i treści. „Zapach ziół” pachnie też miłością i szacunkiem do słowa. Pisarka do Szuflady – takim pseudonimem posługuje się Maja – staranie wybiera z języka najlepsze plony i karmi nimi czytelniczą duszę. Zbiera to, co najlepsze. Maluje krajobrazy zapadłej wsi, zabiera w dalekie podróże po terenach Rosji i zaprasza na towarzyskie bale. Gościmy w wiejskich chatach i zakątkach folwarku. Opisy tych wszystkich miejsc rozbudzają wyobraźnię. Czuć zapach, smak i dotyk drugiego człowieka.

Książka, podobnie jak dwie poprzednie powieści Mai, została wydana przez Autorkę. Pisarka wyjęła ze swojej szuflady teksty, a następnie sama zadbała o dobór specjalistów z zakresu redakcji, korekty czy projektu okładki. Szukała osoby odpowiedzialnej za skład i odpowiedniej drukarni. Do tego jeszcze kanały dystrybucji i promocja. Podziwiam Maję za jej determinację i cierpliwość. 

„Zapach ziół” to historia o miłościach, o przyjaźni i o sytuacji kobiet u progu XX wieku. To wielkie wydarzenia epoki i małe cuda codzienności, które zmieniają dotychczasowy świat.

„Zapach ziół” Mai Drozd – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Osoby sięgające po powieści z silną postacią kobiecą
  • Czytelniczki powieści, których akcja rozgrywa się na początku XX wieku
  • Domowe „szeptuchy” 

„Opiekunka marzeń” – Agnieszka Krawczyk

Read More
opiekunka marzeń 3d

Agnieszka Krawczyk, Opiekunka marzeń, Wydawnictwo Literackie 2024.

Współpraca reklamowa z wydawcą.

Kiedy zobaczyłam w mediach społecznościowych zapowiedź tej powieści, pomyślałam: „Przecież Agnieszka Krawczyk jest moją opiekunką marzeń! Moich marzeń”. Kiedy w mojej głowie pojawiło się marzenie, by wydać powieść obyczajową, zwróciłam się do Agnieszki. Moja śmiałość miała swoje źródło w naszej relacji. Od lat łączy nas grupa literacka Czary Codzienności – kącik czytelników Agnieszki Krawczyk. Miejsce na Facebooku, które wspólnie administrujemy, do którego serdecznie zapraszamy!

Wysłałam Agnieszce fragmenty mojej prozy. Ostatecznie nakładem Wydawnictwa Dragon ukazała się inna historia, ale ta część tekstu się w niej znalazła. Opis powitania morza… Później Agnieszka wspierała mnie na etapie przeróżnych formalności. Odwiedziła mnie także na Targach Książki w Krakowie, co wywołało w moim sercu ogromne wzruszenie. I wdzięczność, że jest w moim życiu taka Opiekunka Marzeń… 

A kim jest bohaterka powieści Agnieszki o takim samym tytule?

Tak, ludzie są jak rośliny, a relacje – jak ogrodnictwo. Świat to wielki ogród, czasami wyglądający na zachwaszczony i nieurodzajny ugór, wypaloną słońcem pustynię, a czasem na rajską oazę, pełną śpiewu ptaków i wszelkiego innego życia.

Mika prowadzi firmę ogrodniczą. Im bardziej poznaje ludzi, tym bardziej wydaje się kochać rośliny. Pielęgnacja kwiatów czy aranżacja przydomowych oranżerii to nie tylko sadzenie, podlewanie czy przycinanie zbyt długich pędów. To podążanie za głosem natury, słuchanie potrzeb kwiatów oraz drzew. Przy okazji Mika poznaje potrzeby właścicieli ogrodów. A właściwie potrzeby i tajemnice, które głęboko skrywają. Tęsknota za bliskimi, brak akceptacji przez rówieśników, małżeńskie rozterki… Mika angażuje się nie tylko w podlewanie gleby. Jej troska zaczyna obejmować także właścicieli kwiatów. Tak jak usuwa chwasty z ogrodów, tak stara się wyrzucić chwasty z ich serc. Co, jeśli ktoś tego nie chce i zamyka się na pomoc w pielęgnacji dobra, wdzięczności i uważności?

Mika, podobnie jak jej klienci, skrywa w sercu tajemnicę. Przykrywa ją skorupą, a właściwie przysypuje korą, angażując się w pracę i życie obcych ludzi. Los jednak się o nią upomina i stawia na jej drodze dwóch mężczyzn. Który okaże się chwastem, a z którym ma szansę na kwitnącą przyszłość?

Agnieszka Krawczyk kolekcjonuje wydania „Tajemniczego ogrodu”, to jedna z jej ulubionych książek. Miłość do tego utworu i miłość do roślin widać na każdej stronie powieści „Opiekunka marzeń”. Autorka bierze czytelnika za rękę i wprowadza go do starannie zaaranżowanego ogrodu słów. Zwraca uwagę na siłę miłości, która przezwycięży każdą suszę. Pokazuje negatywny wpływ obojętności, która prowadzi do usychania serca i duszy. Przyjaźń niczym deszcz obmywa i daje szansę na nowe otwarcie. 

Metafory i porównania nawiązujące do roślin i ogrodu znajdziemy nie tylko w treści rozdziałów, ale i w ich tytułach. Każda z trzydziestu części ma swój tytuł, zapowiadający przebieg zdarzeń. Praca z roślinami, ucieczka przed przeszłością, przyjaźń i rodząca się miłość – ciekawych wątków w powieści nie brakuje! Agnieszka Krawczyk staranną polszczyzną, z poetyckimi akcentami, projektuje ogród życia głównej bohaterki, jej klientów i przyjaciół. A także wrogów. Lektura była przyjemnością dla serca i oka kolekcjonującego językowe okazy.

„Opiekunka marzeń” czeka na kolejnych podopiecznych, by pomóc im znaleźć ścieżkę do spełnienia pragnień. Jesteście gotowi na wspólną podróż?

„Opiekunka marzeń” Agnieszki Krawczyk – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Wielbicielki pióra Autorki
  • Ogrodnicy i amatorzy ogrodnictwa
  • Miłośnicy „Tajemniczego ogrodu”

„Łapacz snów” – Karolina Filuś (patronat Mamy Dropsa)

Read More
łapacz snów

Karolina Filuś, Łapacz snów, Wydawnictwo BookEnd 2024. 

Patronat medialny Mamy Dropsa

Patronat medialny – współpraca reklamowa z Wydawcą

Czy znana jest Wam twórczość Karoliny Filuś? Jeśli nie, to pragnę Was zachęcić do przeczytania jej najnowszej powieści „Łapacz znów”, którą miałam przyjemność objąć patronatem medialnym. Ach, co to były za emocje podczas lektury! Książka od pierwszych stron wciągnęła mnie w wir wydarzeń. Zapraszam na garść refleksji. 

Jest to bardzo życiowa historia o Weronice i Przemku, dzięki której uwierzycie w miłość i przeznaczenie. Weronika pochodzi z bogatej rodziny prawników, ale nie poszła w ich ślady. Nie posłuchała też rodziców i nie wyszła za mąż za wskazanego jej Antoniego. Od pierwszego wejrzenia zakochała się w Łukaszu, więc opuściła dom rodzinny, by związać się z ukochanym. Rodzice się odcięli od jedynaczki. Niestety, w kilka miesięcy po ślubie ukochany mąż umarł, zrozpaczona Weronika została sama, tonąc w żalu, żałobie, długach i wspomnieniach. Praca, dom, lokalna biblioteka, książki, cmentarz  to był jej cały świat. I tak od dwóch lat. Karolina Filuś pokazała, jak kruche jest życie człowieka. Szczęście prysnęło jak bańka mydlana a pozostał bezgraniczny smutek, żal, rozpacz, okrutna samotność. Świat się zawalił.

Konstancja, przyjaciółka Weroniki postanowiła za wszelką cenę jej pomóc. Wpadła na pomysł, aby poprosić o pomoc przystojnego Przemka z Agencji Złamanych Serc. Całkiem przypadkiem (a może i nie) pojawił się Przemek na ulicy przed Weroniką. Czuł ogromna potrzebę pomocy dziewczynie, bo sam doświadczył boleśnie w życiu straty narzeczonej. Co z tego wynikło?

Miała być tylko dodatkowym zajęciem po godzinach, a ja miałem tylko sprawić, żeby otworzyła się na ludzi, zrzuciła pancerz i zaczęła żyć.

Byłam szczęśliwa. Nie sadziłam, ze to jeszcze możliwe, ale przy Przemku wszystko nabierało sensu, z nim czułam, że mogę góry przenosić, nie musiałam wstydzić się swoich słabości i obawiać się, ze ucieknie z krzykiem. Był facetem idealnym i miałam nadzieję, że Łukasz gdziekolwiek teraz jest, cieszy się razem ze mną.

Życie często zaskakuje nas swoim scenariuszem, którego nigdy nie chcielibyśmy poznać. Pojawił się w życiu bohaterów ten trzeci –  bezwzględny i zaborczy Antek, kandydat rodziców do roli męża ich jedynaczki a tak naprawdę dupek, toksyczny facet, który uzurpował sobie prawo do posiadania Weroniki jak rzeczy. I nie przebierając w środkach, bezwzględnie dążył do celu. 

W powieści mamy trzech narratorów – Weronikę, Przemka i Antka. Każda z postaci przedstawia wydarzenia ze swojego punktu widzenia. Dzięki temu możemy lepiej poznać myśli, uczucia, motywacje, które kierują bohaterami. A czytelnik daje się wciągnąć w wir wydarzeń już od pierwszej strony. Autorka wykreowała ciekawe portrety psychologiczne bohaterów. Emocje aż kipią, zaskakujące zwroty wydarzeń jeszcze je potęgują. Weronika tyle trudnych przeżyć doświadczyła w swoim życiu – odtrącenie przez rodziców, śmierć ukochanego męża, manipulacje ze strony Antka, opętanego chorą, toksyczną wręcz obsesyjną miłością. To wprost niewyobrażalne, do jakich czynów i intryg popchnęła tego nachalnego typa. Jak on mnie denerwował! Ofiarowany przez Przemka łapacz snów nie odgonił złego człowieka od niej. 

Karolina Filuś tak pięknie opisała narodziny miłości między Weroniką a Przemkiem a wraz z nią pojawiała się nadzieja na lepsze jutro. Miłość dała im ogromną siłę do tego, aby otworzyć się na coś nowego mimo problemów i trosk -jak to w życiu. Weronika była pewna, że to Łukasz zesłał jej Przemka, to nie był przypadek. To nie wisiorek okazał się łapaczem snów, to Przemek nim się okazał. Pragnęła go zatrzymać na zawsze, aby już nigdy nie spotykały ją koszmary na jawie. Tytuł powieści ma drugie dno.

Po stracie Zuzy myślałem, że nikogo nie będę w stanie już pokochać tak bardzo jak ją, ale Weronika, ta pogrążona w żałobie i smutku kobieta, delikatna i pełna empatii, dzień po dniu wdzierała się do mojego serca. To nie było wielkie bum. Ona wchodziła po cichutku, codziennie zajmując jakąś część mojego umysłu, aż dotarła do miejsca, w którym trudno byłoby mi sobie wyobrazić świat bez niej.

Autorka poruszyła w powieści wiele ważnych  problemów jak trudne relacje rodzinne. Wspomniałam już o odrzuceniu Weroniki przez rodziców, bo nie kroczyła drogą przez nich wytyczoną. Nie pomogli, nie wsparli w przeżywaniu żałoby. Poznajemy też ucznia i jego siostrzyczkę z patologicznego domu alkoholika. Jest to także powieść o sile przyjaźni. Autorka uświadamia nam, że nigdy nie wiadomo, co los dla nas szykuje, dlatego też należy wprost mówić o swoich uczuciach tu i teraz, Ni bójmy się, bo drugiej szansy możemy już nie otrzymać.

Polecam z całego serca tę pełną emocji opowieść o stracie bliskiej osoby, o trwaniu w żałobie, o poszukiwaniu siebie, o tęsknocie, o różnych obliczach miłości a szczególnie tej pięknej, która daje siłę do odrodzenia się na nowo i prowadzi do zwycięstwa nad złem i do pełni szczęścia. 

„Ogień” – Daria Kaszubowska

Read More
Ogien-z-barwieniem

Daria Kaszubowska, Ogień, Wydawnictwo Flow 2024. 

Ależ to była lektura pełna ognia. Ta książka płonie od emocji, płonie od ludzkich uczuć, płonie, bo zabiera bohaterów i czytelnika do piekła. Mam wrażenie, że to najtrudniejsza i zarazem najbardziej emocjonalna część Sagi Kaszubskiej. Każdym tomem Daria Kaszubowska podnosi sobie poprzeczkę coraz wyżej. Jako czytelnik i recenzentka z radością obserwuję jej literacki rozwój i wyruszam w kolejne podróże po Kaszubach. 

„Ogień” płonie emocjami. II wojna światowa dobiegła do końca. Niemcy, niepogodzeni z porażką, uciekają z frontu. Część Polaków i Kaszubów ma nadzieję, że to koniec koszmaru wojny. Dla wielu to dopiero początek tego koszmaru… Sowieci nie przypominają ludzi, wyzwolicieli. Zamieniają życie bohaterów w piekło. Rabują ich z resztek majątku. Obdzierają z godności. Resztek godności. 

Czy w takim świecie jest miejsce na miłość? Daria Kaszubowska udowadnia, że tak. Miłość przetrwa wojenną zawieruchę. Dopóki jest tęsknota za głosem, dotknięciem dłoni, obecnością. Dopóki jest nadzieja. Dopóki jest rodzina.

To właśnie rodzina jest fundamentem, trzonem całej „Sagi kaszubskiej”. Ród Stoltmanów zostaje dotknięty wojennym dramatem. Tragedia dotyczy zarówno starszych, jak i młodszych pokoleń. Z ogromną ciekawością śledziłam losy właśnie tych najmłodszych bohaterów, którzy w poprzednich tomach dosłownie stawiali pierwsze kroki. W „Ogniu” stawiają pierwsze kroki w wojennej rzeczywistości. Walcząc z okupantem. Albo nim będąc…

Daria Kaszubowska trzyma czytelnika w ogromnym napięciu. Stawia kolejne pytania, nie udzielając odpowiedzi na te, które już padły. Na przykładzie wielopokoleniowej rodziny opisuje dramatyczne decyzje, jakie przyszło podejmować Polakom, Kaszubom, Ślązakom podczas wojny. Decyzji, które wymagały stanięcia po różnych stronach frontu.

Autorka, jako ambasadorka Kaszub sięga po pędzel, by malować spowite mgłą wojennej zawieruchy pejzaże. By oddawać klimat codzienności w kaszubskich chatach i niemieckich miastach. By przenosić czytelnika do śląskich piwnic i wreszcie do niemieckich obozów koncentracyjnych. 

Dość szybko „Ogień” został uznany przeze mnie za najbardziej emocjonalny tom sagi ze względu na scenę przedstawiającą śmierć dziecka w obozie. Śmierć dziecka na oczach matki. Jej rozdzierający krzyk słyszałam w uszach. Przymykałam powieki, by nie patrzeć na martwą i bezbronną twarzyczkę. Po policzkach spływały łzy. Drżałam, bo poczucie bezradności było nie do zniesienia. Choć matka i dziecko to postaci fikcyjne, doskonale mam przecież świadomość, że takich matek i dzieci było wiele. Zbyt wiele. 

Musimy robić wszystko, by historia się nie powtórzyła. Pokój nie jest dany raz na zawsze. Powieść, ze względu na wątki społeczno-historyczne, może więc być przestrogą. Dla całych rodzin. Takich jak Stoltmanowie. 

Dario, niezmiennie dziękuję za Twoje lekcje kaszubskiej historii i kultury. 

„Ogień” Darii Kaszubowskiej – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Czytelnicy poprzednich części „Sagi Kaszubskiej” 
  • Osoby interesujące się Kaszubami 
  • Miłośnicy powieści z historią w tle oraz sag rodzinnych 

„Do grobowej deski” – Agata Bizuk (patronat Mamy Dropsa)

Read More
do grobowej deski - okładka

Agata Bizuk, Do grobowej deski, Wydawnictwo BookEnd 2024.

II część cyklu „Potomkowie” 

#PatronatMamyDropsa

współpraca reklamowa z Wydawcą

Miesiąc temu miała miejsce premiera wyczekiwanej przez Czytelników powieści „Do grobowej deski”, drugiego tomu cyklu „Potomkowie” Agaty Bizuk. Pisarka zaprasza nas do willi Wandzia w malowniczym Szczawnie-Zdroju, gdzie odbył się nie tak dawno I Zlot Przyjaciół Ingrid Kręcisz. Jego uczestnicy spacerowali śladami bohaterów. Zwariowana staruszka skradła bowiem serca czytelników. 

Zapraszam na garść refleksji po lekturze. Powszechnie wiadomo, że z rodziną najlepiej się wychodzi na zdjęciu. Na co dzień rodzina Kręciszów żyje niejako osobno. Ingrid jako matka generalnie nie wtrącała się w życie dorosłych już dzieci, często natomiast gasiła rodzinne pożary i wspierała, gdy sytuacja tego wymagała. Dzieci miały swoje rodziny, swoje problemy, zwykle na co dzień żyły oddzielnie, ale gdy się coś działo, wszyscy trzymali się razem jak jedna drużyna. A kłopoty wręcz mnożyły się w zawrotnym tempie. Co zatem słychać u bohaterów tej zwariowanej, ale lubianej rodzinki? Ukazując jej życie, autorka pochyliła się nad ważnymi problemami.

Paulina z dziećmi zamieszkała u matki, przed nią rozwód z mężem. Mogła liczyć tylko na siebie odseparowana  przez Pawła od znajomych. Samotne macierzyństwo dawało się jej we znaki. Próbowała uciec od szarej, przygnębiającej rzeczywistości i od toksycznej relacji do świata wirtualnego. Czy się jej udało zostać influencerką ? Ingrid jak pies obrończy broniła córki przed Pawłem, który podniósł na nią rękę. Czy los się do niej w końcu uśmiechnie?

Janusz zostawił żonę i dzieci, zamieszkał z kochanką, ale nie otrzymał od niej, jego zdaniem, należytego wsparcia. Zawróciła mu w głowie Kate, sekretarka z firmy i miała w tym swój cel – realizowała krok po kroku sprytny plan, zakpiła z szefa świetnie prosperującej firmy i… zniknęła. Janusz został wykorzystany finansowo, okradziony, oszukany, wyśmiany… Gdzie znalazł schronienie? Rzecz jasna u matki, bo Janusz był zawsze jej synem. Postawiła jednak twarde warunki kolejnemu rozbitkowi życiowemu. Jakkolwiek Ingrid nie miała w zwyczaju oceniać żadnego ze swoich dzieci. Ale gdy któreś z nich przekroczyło pewne granice, potrafiła nie przebierać w słowach, nazywając Janusza „synem wiatru i kurzawy”, czyli „zwykłym tumanem”

Matka też była taką stałą, której mógł się chwycić, kiedy wszystko szło nie tak i kiedy zawiódł wszystkich, na których mu kiedykolwiek zależało.[…] – kocham cię, mamo. I dziękuję, że jesteś.

Co słychać u Roberta, Bożeny i ich córki Matyldy? Relacje między małżonkami zaczęły się rozłazić. Bozia, zawsze sama, uciekła więc w internety. Nie ogarniała córki, która wciąż przysparzała im problemów. A tak naprawdę Matylda potrzebowała otoczenia uwagą, miłością, rodzicielską troską. Potrzebowała pomocy, bo „podły los wiecznie ją kopał i tylko ją, nawet gdy była bez winy”. Było z nią coraz lepiej, a jej matka myślała, że to efekt nowej terapii. Bożena odzyskała nadzieję, a doprowadziło ją to prawie do bankructwa męża, dla którego pieniądze były chlubą i dumą. Kto uratował skórę Bozi? Oczywiście Ingrid pozbyła się reszty swoich oszczędności. Ba! Nawet zaciągnęła kredyt na ten cel. W związku z tym odłożyła swój pogrzeb, musi uzupełnić fundusz, pozbyć się długów, ponieważ nie może obarczyć dzieci i rodziny kosztami.

Doktor Kosz Marek, zięć Ingrid, w pracy mądry, rzetelny, kompetentny, zawsze czujny a w domu czul się jak stary kapeć, bez ambicji i satysfakcji. Marzył o prywatnym gabinecie. Najlepiej do tego się nadawała willa teściowej. Gdy Ingrid znalazła się w szpitalu, to Marek pospieszył z pomocą, podczas gdy synowie wypięli się  na matkę. Przestał się dziwić, że matka nie ufała dzieciom, „pasożytom dojącym biedną kobietę”. To on z żoną i córkami opiekowali się babcią, która absolutnie nie przywykła do takiej atencji. W końcu szczęście się do niego uśmiechnęło i spełnił swoje marzenie. Ale o tym dowiecie się z lektury.

Pisarka wyolbrzymiając pewne problemy, kłopoty bohaterów zmusza niejako czytelnika do refleksji nad życiem, przestrzega przed pewnymi antypostawami i wskazuje, co naprawdę jest w życiu ważne. Pokazuje, że nie ma idealnych ludzi, nie ma też idealnej rodziny. Każdy ma wady, zalety, słabości, wzloty i upadki. Ale gdy trzeba, należy się zjednoczyć i nieść pomoc, wspierać się nawzajem. W rodzinie tkwi bowiem ogromna siła. W powieści nie brakuje całego wachlarza emocji, aura bohaterów udziela się i czytelnikowi – od śmiechu przez irytację aż po złość. Ciśnienie skacze w górę! Ale gdy pisarka snuje opowieść o szalonej Ingrid i Jadwidze, przyjaciółce do grobowej deski, która rozwinęła skrzydła na całego, ciśnienie spada i śmiejemy się do rozpuku. A śmiech to zdrowie!

Ingrid skradła zapewne niejedno czytelnicze serce. Chciałabym być tak jak ona, ale brakuje mi odwagi. Bądź jak Ingrid! Czyli bądź hardą, rezolutną, dziarską czerpiącą garściami z życia seniorką. Rób to, co chcesz, a nie to, co wypada. Agata Bizuk odczarowała starość – temat tabu, bardzo niewdzięczny i świetnie się jej to udało. Obie seniorki lubią spędzać czas ze sobą przy nalewce, w kawiarni na tańcach, szokują wręcz swoimi pomysłami. Zazdrościłam im energii życiowej. 

Ktokolwiek powiedział, że życie po siedemdziesiątce chyli się ku zachodowi, był po prostu zwykłym tumanem. W tym wieku życie  dopiero na dobre zaczyna się rozkręcać, czego najlepszym dowodem była Jadwiga. Kiedy słyszała hasło „wtorek”, na samą myśl dostawała gęsiej skórki z podniecenia i ekscytacji. Bo właśnie we wtorki w Cafe Astor działy się rzeczy, które fizjologom się nie śniły. Filozofom może i owszem, ale do filozofii Jadwidze było wybitnie daleko.

Jadwiga miała swój plan na życie i denerwowała ją Ingrid matkowaniem. A tak naprawdę, w głębi serca jej zazdrościła. Jadwiga szła przez życie przebojem, nie oglądając się za siebie i nawet rozpychając się łokciami. Stała się idolką „starszej młodzieży” w okolicy. I to było piękne. Miłość nie pyta o wiek.

Polecam Wam tę znakomitą powieść o zwariowanej rodzinie Kręciszów, o relacjach międzypokoleniowych, o najfajniejszej seniorce i jej dozgonnej przyjaciółce, która wcale nie jest od Ingrid gorsza. Lektura dostarczy Wam lawinę emocji, skłoni do refleksji, do myślenia i znakomicie odstresuje. Rewelacyjnie wykreowana plejada postaci, komizm sytuacji, języka – świetnie skrojone dialogi, można się zdrowo pośmiać, czasem to śmiech przez łzy, a czasem śmiech z domieszką ironii. Ostrze satyry wymierzone w … ludzką głupotę i zachłanność, zazdrość i zawiść, oszustwo, intryganctwo. 

Bawcie się dobrze podczas lektury. A ja już niecierpliwie wyglądam trzeciego tomu.

„Dziewczyna w mundurze” – Agata Sawicka (patronat Mamy Dropsa)

Read More
Dziewczyna w mundurze agata sawicka

Agata Sawicka Dziewczyna w mundurze, Wydawnictwo Dragon 2024. 

Patronat medialny Mamy Dropsa

Współpraca reklamowa z Wydawcą 

Agata Sawicka podarowała Czytelnikom siódmą powieść napisaną sercem „Dziewczyna w mundurze”. Pomysł napisania powieści wojskowej zrodził się już dawno, ale musiał dojrzeć w sercu Pisarki a iskierka pojawiła się dopiero rok temu. Jest to zupełnie inna powieść, bo zainspirowana służbą w wojsku Autorki. Tam poznała swojego męża. Dzisiaj to już tylko wspomnienie, przeżycia zostały w pewnym sensie utrwalone od zapomnienia w powieści. Opisana historia jest jednak fikcją literacką, mimo że wojskowy świat jest wciąż bliski Autorce.

„Dziewczyna w mundurze” to opowieść o dwóch kobietach z różnych epok, z rożnych światów, które oprócz więzów krwi łączy jedna decyzja  – założyć mundur. 

Sonia Dąbrowska jest bardzo wrażliwą i nieśmiałą dziewczyną o poetyckiej duszy, która pracuje w przedszkolu i podejmuje nagle decyzję o wstąpieniu do wojska. Pragnie w ten sposób oddać hołd swojej prababci, która też była żołnierzem podczas drugiej wojny światowej, walczyła w powstaniu warszawskim, przeżyła piekło na ziemi, dożyła późnej starości. Sonia dopiero po śmierci babci poznała jej historię. Chciała udowodnić sobie, że też potrafi. Dwutygodniowe szkolenie, przysięga wojskowa i dziewczyna stała się pełnoprawnym żołnierzem. Czy to był łatwy dla niej i jej koleżanek czas? Niezupełnie, za duży mundur, zbyt ciężki plecak z ekwipunkiem żołnierskim, pierwsze strzelanie – nieudolne. Sonia stała się pośmiewiskiem kolegów, musiała się uporać z szyderą, ze stereotypowym postrzeganiem dziewczyn w mundurze. Pasmo porażek sprawiło, że chciała odejść do cywila. Miała jednak swoich cichych opiekunów wśród kolegów, którzy ją wspierali, dodawali otuchy, że z czasem nabrała dystansu. Fotografia prababci dodawała jej animuszu. Przecież wstąpiła do wojska dla niej. Każdy człowiek ma wpadki i niepowodzenia. Człowiek uczy się przez całe życie. Dzięki porucznikowi Alkowi, który walczył o każdego żołnierza, udało się jej nabrać dystansu i przekonania, że silę i odwagę nie zawsze mierzy się sprawnością mięśni. Tu każdy odkrył swoje mocne i słabe strony oraz przekonał się, że liczy się praca w zespole. Jednak mimo wszystko wato było zrealizować szalony pomysł o wstąpieniu do wojska. Samozaparcie i odwaga uczyniły Sonię wartościowym żołnierzem. Porucznik Alek szybko wypełnił serce dziewczyny, czuła się przy nim szczęśliwa. Chociaż nie dawał jej spokoju dylemat kobiety żołnierza – służba na pierwszym miejscu a kobieta na drugim i to ciągłe czekanie, tęsknota tak trudna do zniesienia… Jak z tym żyć?

Miłość i drugi człowiek są zdecydowanie najcenniejszymi darami, jakie można otrzymać od losu.

Ich miłością i szczęściem cieszy się odwiedzany przez żołnierzy pan Long, staruszek. Long to jego pseudonim z czasów wojny, kiedy służył w Wielkiej Brytanii.  Sonia traktowała go jak dziadka a on ją jak wnuczkę. Kogoś mu przypominała. Młodzi poznali jego historię, miłość do Warszawy, którą musiał opuścić raz na zawsze, stracił rodzinę podczas wojny. A wyjechał ze stolicy z powodu dziewczyny, w której się zakochał. Pokazał im fotografię kobiety w za dużym mundurze i z powstańczą opaską na ramieniu. Serce Soni zamarło, bo zobaczyła na nim …

Agacie Sawickiej doskonale udało się poprowadzić powieść tak, że pokazała wojsko od strony zwykłej dziewczyny, jej uczuć, przeżyć, dylematów natury moralnej. Wojsko to takie specyficzne środowisko, które bardzo łączy ludzi. Pokazuje prawdziwych ludzi, bez masek i to w najtrudniejszych sytuacjach. Wątek Soni wywołuje wiele emocji, przełamuje stereotypy, napawa siłą, determinacją i nadzieją. Pomaga też uwierzyć we własne siły. 

Luiza Grodzieńska, bohaterka wątku historycznego, jest prababcią Soni. To jej fotografia towarzyszy dziewczynie w wojsku, dodając otuchy i animuszu. Latem 1938 roku miała siedemnaście lat. Była piękną dziewczyną, jedynaczką zamieszkującą z rodzicami we dworze w Wisznowej nad Bugiem, na Kresach. Otrzymała staranne wychowanie i wykształcenie, pragnęła poznać świat i ruszyć własną drogą, by spełniać marzenia. Rodzice nauczyli ją szacunku do każdego człowieka, pokazali na własnym przykładzie, że trzeba się dzielić dobrami z biedniejszymi, potrzebującymi. Ufundowali we wsi dwie kapliczki – katolicką i prawosławną, przyczynili się do wybudowania szkoły, w której posadę miał objąć nauczyciel. I tak oto pojawił się we dworze Feliks Małkowski. Luiza utonęła w jego niebieskich oczach. One miały jeszcze piękniejszy odcień niż wody ukochanego Bugu. Życie obojga nabrało nowych barw, narodziła się i rozkwitła miłość… 

Rodzina Sawickich pochodziła właśnie z Kresów. Ukochany dziadek Józef zaszczepił w Agacie pasję poznawania rodzinnych historii i zaciekawił tą tematyką, rozbudził miłość do krainy przodków, a tym samym zainspirował do utrwalenia od zapomnienia w powieściach.

I nastał piękny wrzesień 1939 roku, wybuch wojny zburzył spokój, radość, szczęście, wszelkie plany wzięły w łeb. Przecież za dwa tygodnie miał si odbyć ich ślub, suknia ślubna już wisiała w szafie na wieszaku…Wojna zabiła marzenia. Młodzi ludzie uwikłani w historię musieli zderzyć się z brutalną rzeczywistością pełną okrucieństwa i nienawiści. Dlaczego człowiek człowiekowi zgotował tak los?

Noc była piękna. Na niebie migotały gwiazdy, a księżyc o pięknym kształcie wyłaniał się spomiędzy obłoków, oświetlając je swoją bladą poświatą. Gdyby nie okropny ból, który nieustannie przypominał jej o tym, co się wydarzyło, mogłaby pomyśleć, że jest na wieczornym spacerze. Mogłaby wówczas odetchnąć głęboko rześkim pachnącym lasem i wilgotną łąką powietrzem. Mogłaby zachwycić się ciemnym tajemniczym nurtem Bugu. A później mogłaby spokojnie wrócić do dworu. Do czekających na nią matki, ojca i Feliksa. Mogłaby, gdyby wszystko było jak dawniej, ale to niemożliwe… Wojna pozbawiła ją najbliższych, zadrwiła z jej planów i marzeń, a sowieccy żołnierze okryli ją wieczną hańbą i cierpieniem.

Luiza skoro ocalała, postanowiła dotrzeć do Warszawy, do matki Feliksa, u której znalazła schronienie i pociechę. Dzięki niej wróciła do życia, wciąż rozpamiętując w sercu to, co ją spotkało. Niewyobrażalny ból przepełniał serce dziewczyny. Dzięki namowie Olgierda dołączyła do konspiracji, by walczyć z okupantem. Rozpoczęła nowe życie, dojrzała w mroku niespodziewaną iskierkę światła. Polubiła ryzyko, świetnie strzelała. Olgierd ją chronił, wspierał, udzielał wskazówek. Stal się jej mentorem, wybawcą, przyjacielem, powiernikiem. Był zawsze obok. Jakże kruche stało się ich życie! Jakże niepewna stała się ich przyszłość! Stanowili bardzo zgrany zespół, uczestnicząc w akcjach sabotażowych czy dywersyjnych. Luiza przeżywała dylemat natury moralnej związanej z zabijaniem człowieka. 

Luiza pokręciła głową. – Ten osąd nie powinien należeć do nas – wyszeptała. – Tylko Bóg powinien dawać i odbierać ludziom życie. Olgierd schował ręce do kieszeni i wbił wzrok gdzieś w dal, w rozciągającą się po horyzont Warszawę. – W idealnym świecie tak właśnie powinno być, ale my w takim nie żyjemy. Robimy tylko to, co wydaje nam się słuszne. Dokonujemy wyborów na podstawie naszych przekonań. Próbujemy ze wszystkich sił odzyskać życie, które zostało nam skradzione. Dla jednych będziemy morderca mi, a dla innych bohaterami… Ale ważne jest tylko to, kim jesteśmy dla samych siebie…

Agata Sawicka pochyla się również nad wątkiem powstania warszawskiego. Stolica jest jedną z bohaterek powieści. Dzięki pełnym emocji opisom Autorka zabiera czytelnika w sam środek piekła 1944 roku. Dziewczyna w mundurze jest niczym dziewczyna z granatem z piosenki z „Czasu honoru”. Agata Sawicka pochyla się również nad wątkiem powstania warszawskiego. Stolica jest jedną z bohaterek powieści. Dzięki pełnym emocji opisom Autorka zabiera czytelnika w sam środek piekła 1944 roku. Słowo powstanie ma w powieści dwa oblicza. Jedno to walka – powstanie warszawskie. I znowu pojawia się tu dylemat moralny – czy warto było podjąć te walkę?

Zawsze warto jest walczyć o to, w co się wierzy.

Drugie oblicze słowa powstanie to powstanie miasta z kolan. Powstanie Warszawy z  morza ruin, z jednego wielkiego cmentarzyska. Agata Sawicka pokazuje codzienność warszawian po zakończeniu wojny, chowanie zmarłych znalezionych w gruzach, szukanie poległych, zostawianie wiadomości na kikutach ocalałych ścian. Na gruzach, na szczątkach tych, co walczyli za cenę własnego życia budowali teraźniejszość. Kiedy na resztkach barykad stawiali fundamenty nowej codzienności. 

„Dziewczyna w mundurze” to nie tylko opowieść o kobietach, które w różnych czasach i okolicznościach po tytułowy mundur sięgnęły. Nie tylko historia miłosna, która pokazuje, jak ważnym fundamentem dla ludzkiego istnienia, jest obecność drugiego człowieka. To przede wszystkim – jak zapowiada motto książki (fragment piosenki Sanah) – opowieść o nadziei. Nadziei, że uda się ocalić życie w wojennym piekle i życie w czasach współczesnych zagrożone wojną jak nigdy dotąd. Przecież ostatnia umiera nadzieja…

(…) nic nie jest w stanie człowieka złamać, bo jego nieśmiertelna dusza zawsze się odrodzi.

„Niezapominajka” – Ewelina Klimko (patronat medialny Dropsa)

Read More
niezapominajka 3d

Ewelina Klimko, Niezapominajka, Wydawnictwo Dragon 2024.

Współpraca reklamowa z Wydawcą – patronat medialny Dropsa Książkowego

Kobiecość. Kobieta. Jej prawa i pozycja społeczna zmieniały się na przestrzeni lat. Od wieków jednak niezmienna pozostaje mieszanka delikatności i siły, jaką każda z nas nosi w sercu. Subtelności i odwagi do przemiany swoich czasów albo po prostu swojej codzienności. Kobieta może być dla drugiej kobiety wsparciem, przystanią, kotwicą. Może też być wrogiem, katem – zarówno fizycznym, jak duchowym. Może podać rękę, by pomóc wstać i może zabić – słowem, wyborem, czynem. Nie bez przyczyny piszę o kobiecości. „Niezapominajka” to druga powieść Eweliny Klimko, tegorocznej debiutantki. Kompletnie inna od „Czerwonego pamiętnika”. Łączy w sobie trzy przestrzenie czasowe, które spaja symboliczna niezapominajka. Towarzyszy trzem kobietom, żyjącym w kompletnie różnych czasach. Średniowiecze, II wojna światowa i współczesność. Lata, które dzieli niemal wszystko. A w książce Eweliny Klimko łączy je o wiele więcej niż się czytelnikowi wydaje…

Autorka bardzo boi się spoilerowania treści w opiniach. To zrozumiałe – połączenie trzech epok, trzech wyrazistych postaci kobiecych, wymagało wprowadzenia naprawdę wielu zwrotów akcji. Tajemnice, począwszy od listu ukrytego w średniowiecznej świątyni, przez wspomnienia ocalałej z wojny Zosi, po Matyldę, która szuka odpowiedzi na życiowe pytania w magii, skrywa każdy rozdział. Nie będę więc pisać konkretów, przedstawiać poszczególnych postaci. Poznacie je, sięgając po książkę. Czego możecie się spodziewać?

„Niezapominajka” to opowieść o kobietach i ich pragnieniu miłości. O sile, jaką niesie ze sobą to uczucie. O magii codzienności, którą skrywają nie ukryte w lesie kręgi, a spotkania, ulotne chwile, obecność drugiego człowieka. To historia, którą kreśli pióro zanurzone w atramencie emocji. Czuć, czuć, że emocje towarzyszyły Autorce podczas pracy nad tekstem. Wojenne wspomnienia czy średniowieczne opowieści wywołują dreszcze. Oczy stają się niebezpiecznie wilgotne, a palce coraz szybciej chcą przewracać kolejne strony. Bo ona, bo on, bo… Muszę przyznać, że mam ogromny niedosyt, zwłaszcza w kontekście zakończenia. Liczę, że Autorka zdecyduje się kiedyś na ukazanie losów Matyldy w osobnej książce. 

Tytułowa niezapominajka jest tym, co łączy bohaterki. Symbolem siły i delikatności jednocześnie. Subtelności i odwagi, która w różnych czasach ma różną definicję. Niezapominajka to symbol pamięci – o tym, co było. O historii kraju, o historii przodków, zwłaszcza w linii kobiecej. Niektóre wybory rzutują na kolejne pokolenia – przez to o pewnych decyzjach nie da się zapomnieć. A o niektórych nie można zapomnieć. Jak o tożsamości. Jak o tym, kogo widzi się w lustrze…

Dzięki „Niezapominajce” i Ty, droga Czytelniczko, spojrzysz w lustro inaczej. I w serce spojrzysz inaczej. Jesteś gotowa na to, by usłyszeć, co ma Ci do powiedzenia?

„Niezapominajka” Eweliny Klimko – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Czytelniczki „Czerwonego pamiętnika”
  • Miłośnicy mieszania miejsca i czasu akcji w powieściach
  • Osoby sięgające po literaturę z motywem II wojny światowej 

Live na Facebooku z Eweliną Klimko – zapraszam do obejrzenia!

Maria Paszyńska o „Dziewczynach ze Słowaka” – wywiad

Maria Paszyńska swoją powieścią oddała hołd walczącym warszawiankom. Dała wyraz swojemu patriotyzmowi. Miłości do ojczyzny, którą nazywają Polska. Miłości do ojczyzny, którą nazywają Warszawa. Wreszcie miłości do ojczyzny, którą nazywają liceum im. Juliusza Słowackiego. 

Jak przebiegały prace nad książką? Która z bohaterek jest najbliższa Autorce? Zapraszam do lektury wywiadu z Marią Paszyńską!

Kim są tytułowe dziewczyny ze Słowaka? 

Całkiem zwyczajnymi dziewczynami w różnym wieku, które w chwili próby wykazały się niecodzienną odwagą, determinacją, ofiarnością i męstwem. „ Tyle wiemy o sobie,  ile nas sprawdzono”. Dziewczęta okazały się jednostkami sprawczymi, a jednocześnie nie pozbawionymi wątpliwości, żyjącymi według zasady „bój się i działaj”. Są bohaterkami w pełnym znaczeniu tego słowa. Reprezentantkami całego pokolenia dzielnych walecznych Polek. Dziewczynami takimi jak my…

„Ta historia zbyt długo czekała na opowiedzenie”. A jak długo dojrzewała w Tobie, by wydać tak piękny, literacki owoc?

Sam proces twórczy zajął mi około roku. Początki tej powieści sięgają grudnia 2022 roku. Uczestniczyłam wówczas w obchodach setnej rocznicy nadania mojej szkole imienia Juliusza Słowackiego. Pani Dyrektor, Agata Dowgird, wygłosiła wówczas bardzo poruszające przemówienie, które zakończyła wyrażając nadzieję, że ktoś kiedyś napisze kobiecą wersję „Kamieni na Szaniec” i opowie o bohaterskich dziewczynach z liceum im. Juliusza Słowackiego w Warszawie. Nasze spojrzenia się spotkały i wiedziałam już co musi się stać. 

Jak wyglądała praca nad powieścią? Skąd czerpałaś materiały? Co było najtrudniejsze? 

Zadanie miałam o wiele łatwiejsze niż zwykle, gdyż katorżniczą pracę nad zgromadzeniem materiałów dotyczących dziewczyn wykonała pani wicedyrektor Tatiana Szott wraz z zespołem. Od lat gromadzili i porządkowali biogramy absolwentek i pracowników liceum, a ja mogłam garściami czerpać z ich wiedzy. Dodatkowo udostępniono mi dawne kroniki szkolne, pamiętniki dziewcząt, gazetki szkolne, zdjęcia. Mi pozostało jedynie przeczytać i przeanalizować ten materiał źródłowy. Najtrudniejsze natomiast było dokonanie wyboru dziewcząt, których losy opiszę dokładniej. Wierz mi, historii wartych opowiedzenia było przynajmniej kilkadziesiąt. Bardzo bardzo trudno było mi dokonać wyboru. Jest on zatem całkowicie subiektywny i ktoś inny mógłby wybrać całkiem inaczej. Wybrałam jednak te opowieści, które najmocniej mnie poruszyły.

Która z bohaterek książki jest Ci najbliższa? 

W każdej z nich odnajduję jakiś fragment siebie, ale najwięcej tych zgodnych puzzli mam zdecydowanie z Ewką Matuszewską. 

Ewka Matuszewska ps. „Mewa” była osobą niezwykle zdeterminowaną. Wyznaczała sobie jasne cele i je realizowała. Zawsze wiedziała czego chce. Po maturze zamiast od razu podjąć studia na wymarzonej medycynie, za zgodą rodziców wyjechała całkiem sama do Londynu. Dziś gap year nie jest dla nas czymś egzotycznym, lecz przed wojną był traktowany jako coś zupełnie niezrozumiałego. Przyjaciółki matki Ewki roztaczały przed nią straszne wizje przyszłego losu jej córki. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Ewka była osobą odpowiedzialną, głęboko mądrą i zdyscyplinowaną wewnętrznie. Tak jak ja kochała góry i koszykówkę. Uprawiała też  wioślarstwo. 

Mam wrażenie, że całe jej życie, tysiące małych codziennych wyborów doprowadziły ją do tego ostatecznego, który podjęła  26 września 1944. Miała wtedy zaledwie dwadzieścia pięć lat…

Gdy Maria Paszyńska słyszy słowo „patriotyzm”, myśli…

To skomplikowane pytanie. Słyszę ukryte w tym słowie znaczenie definicyjne, czyli miłość do Ojczyzny. Tyle, że określenie czym ona dokładnie jest, jak się wyraża, nie jest już takie proste. Wpaja się nam wizję miłości jako czegoś przede wszystkim wzruszającego, uskrzydlającego, wzbudzającego emocje, a ja jestem pozytywistką. Dla mnie miłość przejawia się w czynach. W codziennej pracy, budowaniu, dbaniu, zdobywaniu wiedzy, wybieraniu tego co słuszne, choć niekoniecznie wygodne, rezygnowaniu z siebie dla jakiegoś większego dobra. 

Czy ta książka jest dla Ciebie wyrazem miłości do Małej Ojczyzny, czyli Warszawy?

Każda książka, w której akcja toczy się w moim mieście jest dla mnie szczególna. Jako adopcyjne dziecko Warszawy jestem z nią mocno związana i gdy tylko mam możliwość staram się odkrywać przed innymi jej piękno, barwne i dramatyczne losyu. „Dziewczyny ze Słowaka” są jednak przede wszystkim hołdem złożonym miejscu, które przez cztery wspaniałe lata było moim drugim domem(nie ma w tym krztyny przesady!). Kochałam moje liceum i jestem szalenie wdzięczna, że dane mi było opowiedzieć fragment historii tej szkoły. Bo jak śpiewał Kaczmarski „…to w końcu jedno i to samo drzewo”. Bardzo mocno czułam tę międzypokoleniową łączność w trakcie pracy nad tą książką. Miałam wrażenie jakbym opowiadała historię kogoś bardzo bliskiego, mimo iż nigdy nie udało mi się go poznać. Jakbym opowiadała dzieje zmarłej przed moimi narodzinami babki czy ciotki. Niezwykłe doświadczenie!

Dziękuję za rozmowę!

Przeczytaj recenzję powieści „Dziewczyny ze Słowaka”

„Teraz będziemy szczęśliwi” – Małgorzata Lis

Read More
teraz będziemy szczęśliwi 3d

Małgorzata Lis, Teraz będziemy szczęśliwi, Wydawnictwo Emocje 2024.

Współpraca reklamowa z Wydawcą – patronat medialny Dropsa

Teraz będziemy szczęśliwi – cudowna obietnica, prawda? Gwarancja poczucia bezpieczeństwa i spełnienia. Wzajemnego wsparcia. Obecności. Cudowna obietnica, do realizowania której potrzeba dwojga. Jak zawsze do tanga zwanego życiem…

Czy świadomie podjęłam się patronatu medialnego nad powieścią, w której główna bohaterka, delikatnie mówiąc, nie budzi mojej sympatii? Tak. Czy świadomie polecam Wam książkę, w której główna postać momentami doprowadzała mnie do złości, a pod jej adresem kierowałam dość nieprzychylne komentarze? Tak. Świadomie polecam Wam historię z życia wziętą. O kobiecie współczesnej, momentami do bólu współczesnej, która odpowiedzi na dręczące ją pytania o wartości i przyszłość znajduje w przeszłości. I w smaku prawdziwej miłości.  

Dom przy Kwiatowej 18, w którym zamieszkała Magda, kryje w swoich zakamarkach historię. Historię, która na naszych oczach zmienia bohaterkę. Magda przechodzi przemianę. Jako przyjaciółka, obywatelka, partnerka. Jako kobieta. Jest źródłem nadziei i motywacją do zmiany, by życiowy kompas przestał wskazywać tylko to, co przyjemne i wygodne, a skierował na drogę dobra, zrozumienia i wskazywał drugiego człowieka.

Historia domu przy Kwiatowej ściśle wiąże się z II wojną światową i losami Żydów. Jak bumerang powraca pytanie o to, dlaczego ludzie ludziom zgotowali ten los. Ale po kolei. W „Sekrecie starych fotografii” – poprzedniej części cyklu – Magda postanowiła rzucić wszystko i wyprowadzić się do  Żarek, małego jurajskiego miasteczka z bogatą, choć bolesną historią. Niespodziewanie odkrywa pamiętnik dawnej właścicielki domu i kilka pamiątek. 

Czytając kolejne zapiski w dzienniku, odkrywa prawdę o Irce, jej rodzinie i wrogach. Odkrywa też prawdę o samej sobie, choć egoizm, dążenie do przyjemności ciągle podszeptują jej niezbyt dobre rady. Pamiątki po Irenie – kobiecie, która podczas II wojny światowej ratowała Żydów, zbliżają Magdę i historyka Mariusza. 

Ich relacja pozwala dojść do głosu „boskiemu akcentowi”, charakterystycznemu twórczości Autorki. Małgorzata Lis nie nawraca jednak Magdy na siłę. Pokazuje jej, przez postać Mariusza, sąsiadów czy księdza Szymona, alternatywę dla dotychczasowego życia. Na przykładzie Sprawiedliwych – ratujących Żydów, pokazuje, czym naprawdę jest miłosierdzie i miłość do bliźniego – jak do siebie samego. 

W książce spotkamy kilku narratorów. W I osobie o świecie przedstawionym opowiada Magda. Narrator trzecioosobowy dochodzi do głosu w rozdziałach, których akcja rozgrywa się podczas II wojny światowej. Całość przeplatana jest zapiskami z pamiętnika Irenki. Rozdziały opatrzone są tytułami, a wojenne fragmenty poprzedza data.

Blaszane pudełko skrywające sekrety sprzed lat. Serce, które je otwiera, szuka rytmu prawdziwej miłości. I obietnica, że teraz będziemy szczęśliwi. Gdzie i kiedy stanie się to teraz? Małgorzata Lis ponownie zaprasza nas do domu przy Kwiatowej, krzyżując ścieżki dwóch kobiet z dwóch światów – współczesnego i wojennego. 

Tak jak w okładkowej rekomendacji, tak i teraz zapraszam Was na ulicę Kwiatową, do dwóch światów, do dwóch kobiecych serc. Tak odległych ze względu na upływający czas. Tak różnych ze względu na okoliczności życia. Tak podobnych ze względu na tęsknotę za miłością. Prawdziwą miłością. 

Recenzję poprzedniego tomu cyklu przeczytacie tutaj:

Wywiad z Autorką:

„Teraz będziemy szczęśliwi” Małgorzaty Lis – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Czytelnicy „Sekretu starych fotografii”
  • Osoby sięgające po „Boskie książki” Autorki
  • Miłośnicy powieści obyczajowych z wątkiem historycznym