Katarzyna Targosz, Wszystko, czego nie mówimy, Wydawnictwo Clara Iter 2024.
#MamaDropsaCzyta
Współpraca reklamowa z Wydawcą.
16 września miała miejsce premiera najnowszej powieści Katarzyny Targosz „Wszystko, czego nie mówimy”. Jak sama Autorka mówi, jest to książka wyjątkowa, inna pod wieloma względami od wcześniej wydanych. I tak jest w istocie, to niesamowita, niepokojąca i nieoczywista powieść. To thriller psychologiczny z elementami powieści obyczajowej, pełen tajemnic, sekretów, podejrzeń, kłamstw, które nadają ton fabule. Gatunek służy wzmocnieniu przekazu powieści, która jest przestrogą. Ach, co to były za emocje, spotęgowane dodatkowo przez zaskakujące zwroty akcji. Zwykle nie sięgam po thrillery, ale znając wcześniejsze powieści Autorki, miałam świadomość, że na pewno chodzi w niej o mocny i ważny przekaz, który ilustrują słowa jednej z bohaterek: (…) trwanie w błędach coraz bardziej nas pogrąża, ukrywanie prawdy staje się ogromnym ciężarem, kłamstwo rozrasta się jak trujący bluszcz, a wszystko, czego nie mówimy, powoli nas niszczy i prowadzi nas do zguby. To pierwsza powieść opublikowana w nowym wydawnictwie Clara Iter, czyli Jasna Ścieżka, ponieważ Autorka wyznała, że „(…) chcę kroczyć swoją jasną, spokojną, cichą ścieżką, po której idzie się niespiesznie i ma się czas na rozmyślania”.
Pragnę się podzielić moimi wrażeniami po lekturze, emocje się wyciszyły i nadszedł czas na głębsze refleksje i przemyślenia. Trudno mi wciąż uwierzyć w to, że Anioł z Tatr, Kobieta o anielskim usposobieniu mogła popełnić tę powieść, która wciąga w wir wydarzeń i wywołuje tyle skrajnych emocji aż do pozostawienia, odłożenia na kilka godzin. Nie byłam w stanie pochłaniać tej grubaski, musiałam łapać oddech.
Powieść rozpoczyna opis burzy groźnej, wyjątkowej burzy z piorunami, który można odczytać jako zapowiedź groźnych w skutkach wydarzeń w życiu bohaterów, wiodących jakże ustabilizowane, wygodne, chwilami aż nudne, bo idealne życie. I nie trzeba długo czekać, aż ono się rozpadnie jak domek z kart. A wszystko z powodu zagadkowych wiadomości od nieznanego nadawcy: Znam twoją mroczną tajemnicę. Ta lakoniczna wiadomość zburzyła najpierw spokojne i poukładane życie Karoliny, idealnej żony, szczęśliwej matki, właścicielki dobrze prosperującego sklepu z antykami, następnie wprowadziła dużo niepokoju do życia jej męża Damiana, znanego lekarza, potem syna Tymka i jego koleżanki Niki oraz wspaniałych przyjaciół Laury i Roberta – u nich znikające maile. Po niej pojawiły się następne. Karolina zaczęła się zastanawiać, o którą tajemnicę może komuś chodzić, przecież odcięła się od przeszłości, spaliła za sobą wszystkie mosty. A jednak przeszłość powróciła w najmniej spodziewanym momencie. Natomiast Damian nie miał żadnego wstydliwego sekretu. W domu pojawiła się napięta atmosfera, podły nastrój, małomówność, rozkojarzenie, nerwowość. Zmieniło się też zachowanie ich wesołych przyjaciół, byli przygaszeni, jacyś nieswoi, przejawiali jakiś niepojęty dystans w relacjach. Laura zachowywała lojalność wobec Karoliny, a Robert, niesamowicie prawy człowiek, uwierzył, że w tych mrocznych wiadomościach kryla się prawda. Pędy nasturcji, ulubione kwiatów Karoliny, skojarzyły się jej ze „złowrogimi mackami dziwacznych stworzeń” i przestała je lubić. A przecież jeszcze nie tak dawno mówili sobie o wszystkim i wspólnie szukali rozwiązania. Teraz byli sami z problemami.
– Tak, przecież mówimy sobie wszystko – dodała Karolina i natychmiast zesztywniała, porażona fałszem, jaki nagle niosły w sobie te słowa.
– No właśnie – zgodził się mąż. – Mówimy sobie wszystko i dzięki temu jesteśmy taką zgodną i zżytą rodziną.
A Tymek zastanawiał się, ile w ich słowach jest prawdy i ile we „wszystkim, co mówimy” jest tego, czego „nie mówimy”.
Każda zatajana prawda odbijała się na wzajemnych relacjach bohaterów. Stali się straszliwie samotni. Czy tak naprawdę nikt nie mógł im pomóc? Jak długo jeszcze będą żyć w sieci kłamstw budowanej latami? Co stanie się z ich miłością? Co ich tak naprawdę połączyło? Skrywali przed sobą tajemnice, zbudowali miedzy sobą mur, który raczej nie pozwolił im całkowicie się sobie oddać. A przecież, jak przeczytała w książce Karolina, seks jest antytezą śmierci, radosną celebracją życia, zaprzeczeniem grobu. Zatem ich małżeństwo było bardziej oparte na wzajemnych korzyściach, jakie z niego czerpali. Zbliżenia zaspokajały li tylko instynktowne potrzeby. Laura też nie mogła się przełamać, by szczerze porozmawiać z Karoliną o mailach. Czy one zawierały kłamstwa, czy treść wiadomości była prawdą? Kim tak naprawdę była jej przyjaciółka? Jak z nią rozmawiać? Tajemnicze, dziwaczne wiadomości zachwiały życiem Laury i Roberta, który ciągle czuł nadchodzące zagrożenie. Pragnął być dobrym człowiekiem, dobrym mężem, dobrym weterynarzem i dobrym ojcem. To ostatnie pragnienie wciąż było niespełnione.
Emocje podczas lektury rosły z rozdziału na rozdział. Czułam się pionkiem w grze podobnie jak bohaterowie i czekałam na ruch mistrza planszy, który ułożył zasady gry i konsekwentnie dążył do celu. Zaczęłam się i ja zastanawiać, czy w zakamarkach mojej duszy kryje się jakaś tajemnica. Nurtowało mnie pytanie, kim jest tajemniczy prześladowca, nadawca tych mrocznych wiadomości? Jakimi pobudkami się kieruje? Czy jest owładnięty ogromną chęcią zemsty? Czy w ogóle jest możliwe wydostanie się z misternej pułapki, którą mistrz manipulacji zastawił na bohaterów? Dokąd ta gra ich zaprowadzi? Ileż złości we mnie on wyzwalał!
Wśród bohaterów pojawiła się jasna postać Niki. Nie była zwyczajną nastolatką. Tymek był nią nie tylko zauroczony. Ona niosła w sobie jakiś szczególny dar, jakieś światło dobro i piękno, bez których życie nie miało jakiegokolwiek sensu. Była latarnią morską, a on zbłąkanym statkiem. Była jedyną księgą, z jakiej on mógł czerpać mądrość, jedyną pociechą, z jakiej on mógł nabierać pokrzepienia, jedyną lampą, jaka mogła rozświetlić mroki jego światła. Po prostu była jedyną.
Obserwując, jak zmienia się stosunek prześladowcy do dziewczyny, uosobienia dobra, prawdomówności, pięknej wewnętrznie istoty, zapragnęłam poznać jego historię życia. On ją podziwiał. To nie tylko pragnienie zemsty nim kierowało.
Był mistrzem marionetek, choć może to stwierdzenie nie było do końca sprawiedliwe wobec tych wszystkich ludzi. Marionetki robią tylko to, co każe im lalkarz, a tymczasem oni sami z zapałem nakręcali koła zębate jego niszczycielskiej machiny. Był rozgrywającym w karcianej rozgrywce, a oni byli graczami, którzy wkładali mu w dłonie same asy.
Asy, czyli ich skrywane tajemnice posłużyły mistrzowi jako pretekst do tego, aby wszyscy skonfrontowali się z prawdą. Motyw zemsty stał się tu tylko pretekstem. Zło rodziło zło, zemsta manipulatora zrodziła w pewnym bohaterze chęć zemsty na nim. To nie od niego się wszystko zaczęło. Całe zło zaczęło się od potwornego czynu innego bohatera, który nie mógł zbudować dobrej, szczęśliwej rodziny na jego zatajeniu. To jak budowanie na piasku – wcześniej czy później się rozwali. Karolina – jego as w rękawie. Jego królowa w szachowej partii, która nie miała jeszcze pojęcia, jak wielką rolę przyjdzie jej odegrać.
I tu lepiej skończyć, żeby za dużo nie wyjawić i nie odebrać Wam emocji podczas lektury tej jakże trudnej i wymagającej uważności powieści, która ma w sobie ogromną moc – oddziałuje na czytelnika swoim przekazem. Katarzyna Targosz przestrzega nas przed tym, do czego może zaprowadzić człowieka zło. Kto sieje wiatr, musi udźwignąć plon burzy. Ale czy zdoła?!
Zakończę ważnym cytatem, nad którym warto się pochylić.
– Każde zjawisko ma swoją przyczynę – zauważył Kryspin, przybierając nagle bardzo poważny wyraz twarzy.- I swoje konsekwencje.
– Ale mamy przecież rozum i wolną wolę, aby świadomie dokonywać wyborów! Gdyby iść za twoim tokiem myślenia, to dla każdego, nawet najgorszego czynu można by znaleźć jakieś usprawiedliwienie.
– Nie. Nie usprawiedliwienie, ale przyczynę. Nic nie dzieje się bez przyczyny. I wszyscy mamy swoje powody, dla których coś robimy, ale nie zawsze mamy usprawiedliwienie dla swoich działań. Zresztą, niestety, nigdy nie ma usprawiedliwienia dla zła.
(…) – Prawda zawsze jest jedynym słusznym wyborem. To wszystko tutaj… To jest takie złe, takie przykre…Tylko prawda może nas z tego oczyścić.
– bo każdy zły uczynek sprawia, ze świat staje się gorszy. Ale zawsze mamy wybór. Choćbyśmy nie wiem, jak głęboko spadali w przepaść, w każdej chwili możemy się zatrzymać. Nie musimy wciąż ulegać złu.
Finał powieści i zakończenie sprawiły, że przez ponad tydzień nie mogłam dojść do siebie, uspokoić, wyciszyć emocji. Drugą część jeszcze raz przeczytam, ale za jakiś czas. Jestem pełna podziwu dla Autorki, że tak trzymającą w napięciu trudną powieść cechuje ogromna staranność językowa. Jest napisana pięknym, emocjonalnym, obrazowym językiem. Chylę czoła przed jej talentem. I powtórzę za patronką powieści Grażyną Stando z Alei Marzeń i Słów, że powieść: „Wyzwala wszelkie możliwe emocje, zabiera na Mount Everest przeżyć!”.