Malwina Ferenz, Życie pełne barw, Wydawnictwo Czwarta Strona.
#MamaDropsaCzyta
„Ludzie potrzebują dobrych opowieści. Ja im je daję”.Malwina Ferenz – Rzemieślnik słowa
Pragnę się podzielić wrażeniami z lektury wygranej przeze mnie książki Malwiny Ferenz Życie pełne barw w konkursie na blogu u Nienaczytanej. To trzecia z kolei powieść Autorki, z pewnością sięgnę po wcześniejsze. Dzięki tej książce podczas majówki mogłam pospacerować po Wrocławiu, w którym byłam przed laty. Urzekł mnie szczególnie rynek miasta. Malwina Ferenz rozpoczyna powieść od jego metaforycznego opisu. Rynek to bijące dość intensywnym rytmem serce miasta, które „tłucze się szaleńczo w piersi, okoliczne kamienice drżą, bombardowane deszczem decybeli, ich mieszkańcy klną, na czym świat stoi, ale jakoś tak zawsze wszystko wraca do normy” (jak to po imprezach muzycznych), od serca odchodzą arterie, a w nich krążą ludzie, przemieszczający się do różnych części miejskiego organizmu i z różną prędkością. Wrocław przypomina „wielkie cielsko rozłożone na równinie i pocięte na kawałki przez pięć rzek”. Ulica Ruska znajduje się tuż przy sercu, a na jej tyłach można znaleźć przejście na typowe, zaniedbane podwórko starych kamienic i właśnie tam znajduje się Neon Cafe, czyli połączenie pubu z kawiarenką, czekające na ludzi przez cały dzień, można tu dobrze zjeść i napić.
Wnętrze kawiarni bardzo przytulne, dyskretne, za barem czeka na gości sympatyczny i uśmiechnięty barman, który już przy pierwszym spotkaniu sprawia wrażenie, że się go skądś zna a on już wie, co zamówimy, więc wystarczy tylko zaczekać. Co ciekawe, trafiają tu tylko ci ludzie, którzy mają tu trafić. Tak więc nie ma tłumów, nie trzeba zamawiać stolika, mimo że wszystkie drogi prowadzą do Rynku. Barman sprawia wrażenie, jakby doskonale znał swoich klientów.
Powieść jest zbudowana z ośmiu rozdziałów, z których pierwszy wprowadza nas w atmosferę miasta, następnych pięć jest związanych z opowieściami ludzi, którzy nieprzypadkowo trafiają do kawiarni, szósty – to opis pulsującego miasta popołudniem i nocą. Ósmy rozdział poświęcony jest niezwykłemu barmanowi i jego zniknięciu oraz opisowi ciszy nocnej nad miastem, jedynie ochroniarz Edmund nie śpi, bo ma nocną zmianę.
Do Neon Cafe trafiło przypadkiem pięcioro ludzi, aby w klimatycznej kawiarni opowiedzieć barmanowi frapującą historię swojego życia, które nie było idealne, ale dzięki temu prawdziwe, pełne barw, przez to zdumiewające. Ścieżka życia każdego bohatera nie jest prosta, jasna, usłana płatkami róż, często bywa kręta, pełna ostrych zakrętów i to daje siłę do walki z przeciwnościami losu. Nie można kupić recepty na udane życie, każde doświadczenie jest po coś, nic się nie zdarza przypadkiem. „Życie to jedna wielka niespodzianka”. Na każdego klienta czekało jego ulubione danie, to, na co miał ochotę w danej chwili, za czym tęsknił. I najważniejszy ktoś, czyli, wspomniany już wcześniej, cierpliwy, potrafiący słuchać, pełen empatii barman, dysponujący czasem. Atmosfera tego miejsca skłaniała do długich rozmów. Co to byli za niezwykli goście, przypadkiem tu trafiający, ale w istocie wybrani przez kogoś!
Pierwsza zajrzała tu Eufrozyna Mrozińska, mająca już 90 lat, trudniąca się handlem czosnkiem i innymi warzywami z ekologicznego ogródka, aby dorobić do rachunków. W 1946 roku wróciła z mamą z Kazachstanu na Ziemie Odzyskane, a następnie pojechała do Wrocławia dla mężczyzny z fotografii, sprzedawcy zegarów. Szalona decyzja dziewczyny, wielka i szalona miłość, mimo że życie ich nie oszczędziło! Nigdy nie żałowała swojego wyboru. Barman poczęstował kobietę czekoladowym ciastkiem i kawą, na drogę dał drożdżówkę. Jej opowieści przysłuchiwał się policjant Krzysztof Boryna, przywiedziony tu przez czarnego kota, tak bardzo podobnego do jego kotki. Barman przygotował mu pyszną, ulubioną kanapkę i colę. Z głośników sączył się „dżezik”. Opowiadał o swojej pracy, o żonie Annie, którą bardzo kochał i był z nią szczęśliwy, ale los pozbawił ich siebie nawzajem, o Komendzie – kocie patrolowym, który wypełnił pustkę w domu i odmienił życie właściciela. Jaki los spotkał dziwnego kota? Do kawiarni wstąpił też Adam Potocki, którego zwabił tu ktoś potwornie fałszujący na gitarze elektrycznej. Z zamiłowania był muzykiem. Zamiast „Tosia” zobaczył bar i wszedł. Dostał czekoladę i kruche paluszki bez soli. Dlaczego Adam, „menadżer działu IT w banku o bardzo stabilnej pozycji rynkowej”, prowadził teraz proste życie według prostych zasad i niewielkich oczekiwań? A jego dom i rodzina? Jaką skrywa tajemnicę ten uliczny grajek? Co jest niteczką łączącą go z dawnym życiem? Przed pożegnaniem barman poprosił go, aby dokończył, co zaczął. „ Czasami trzeba po prostu rozliczyć się z opowieści ”. Barman odebrał tajemniczy telefon od Kogoś, kogo zapewnił, że wszystko będzie tak, jak ma być. W swoim fachu , jak często podkreślał, był przecież profesjonalistą. Do kawiarni wstąpił też przyszły ojciec świętujący w samotności, motorniczy MPK Zenek Kociewniak. Szukał jubilera a trafił na Neon Cafe. Barman zaserwował mu szczawiową z jajkiem, ulubioną zupę jak u mamy, i żołądkową białą. Opowiedział mu wszystko o swojej żonie Irminie. A niesamowita to historia. I na koniec pojawiła się Elena, Ukrainka ze Stryja, od 10 lat w Polsce, która przyjechała tu do pracy, by pomóc dzieciom. Barman zaskoczył ją, podając watruszki i kwas chlebowy do popicia. Kobieta ma poważny problem, stoi bowiem przed podjęciem bardzo trudnej decyzji życiowej. Ale ponieważ czuła się dobrze w tym dziwnym miejscu tylko dla wybrańców, postanowiła zrzucić ciężar z serca i o tym opowiedzieć profesjonaliście. Jaką rolę w jej życiu odegrał Edmund, poznany we Wrocławiu? I mimo że spotkania z bohaterami odbywają się według tego samego schematu, to nie ma mowy o nudzie, bowiem pisarka zastosowała indywidualizację języka, dzięki której obraz życia i portrety bohaterów przemawiają do wyobraźni czytelnika i zapadają w pamięć. W dzisiejszym zagonionym świecie nie ma czasu na takie długie opowieści, sączący się czas. A tu barman nikogo nie popędza. I klienci wychodzą szczęśliwi, rozliczając się z opowieści. Wybrzmiewają one do końca. Coś niesamowitego!
Dzięki powieści poznałam pięć niesamowitych, zdumiewających, ciekawych opowieści o wszystkich barwach życia, które skłaniają do refleksji. Wywołują też całą gamę uczuć. Wydobyły z mojego serca skrywaną tam opowieść o moim życiu, które również ma wiele barw, nie jest proste, nie jest idealne, ale prawdziwe. Bohaterowie też są autentyczni, to postacie z krwi i kości, które żyją gdzieś obok nas. I tak jak my przeżywają chwile szczęścia, chwile złe, problemy, ale z każdej sytuacji znajdują wyjście. Powieść ma wydźwięk optymistyczny, daje nadzieję, że zawsze po ostrym zakręcie nasze życie może znowu wkroczyć na prostą drogę. I jeszcze na koniec dodam, że Wrocław jest tu też bohaterem, pisarka opisuje miasto w iście poetycki sposób i jego życie w zależności od pory dnia ma też wiele barw i odcieni. Zakończenie powieści jest mocno zaskakujące, po prostu magia. A niezwykły barman, co się z nim stało po całym dniu pracy? To anioł nie człowiek. „Kolejny dzień w mieście świateł i nadziei na lepsze jutro przeszedł do historii. może to lepsze jutro zaczęło się właśnie teraz, kto wie. (…) – No to dobranoc, Wrocławiu, słodkich snów.” Księżyc, „który w całej swojej okrąglej okazałości rozpanoszył się nad miastem”, pozostał na warcie aż do wschodu słońca.
Zachęcam gorąco do sięgnięcia po tę niezwykłą opowieść o życiu pełnym barw i ich różnych odcieni. Zapewne i w Was wywoła wiele emocji i refleksji. A ja czekam na następną część powieści.