„Kurs na miłość” – Roma J. Fiszer (#MamaDropsaCzyta)

Read More
kurs na miłość

Roma J. Fiszer, Kurs na miłość, Wydawnictwo Edipresse 2020.
#MamaDropsaCzyta

26 lutego 2020 roku miała miejsce premiera ósmej powieści Romy J. Fiszer  „Kurs na miłość”. Pisarka, poznanianka, ale Kaszubka z wyboru, zaprosiła mnie wraz z bohaterami w ich rejs życia, obierając kurs na miłość, piękną przyjaźń i inne wartości tak potrzebne człowiekowi do tworzenia i pielęgnowania więzi międzyludzkich.

Więc popłyńmy raz jeszcze
W tę dal siną bez końca,
Aby użyć swobody,
Wiatru, morza i słońca.

Bohaterowie, czyli Wojciech Borowy, żeglarz, muzyk, pochodzący z Gochów Kaszub a od szesnastu lat mieszkający w Gdyni (jego obsesja ma na imię WOLNOŚĆ) i Joanna Trepka, dziennikarka, blogerka, żeglarka z zamiłowania, z Podhala, znad Jeziora Czorsztyńskiego – „Morza Pienin” dźwigają niezły bagaż doświadczeń życiowych i oboje są po nieudanych związkach. Wpadli na siebie przypadkiem w gdyńskiej marinie i od razu poczuli „gęsią skórkę”. Postanowili więc spotkać się za rok na Święto Morza w samo południe w knajpce. Wspólna kawa stała się wówczas pretekstem do odbycia półrocznego rejsu. Joanna marzyła, by popłynąć gdziekolwiek, aby oderwać się od lądu i zapomnieć o przykrych sprawach. Do tego rejsu namówił Wojtka Bartek, stary przyjaciel z jego Gochów, analityk mediów społecznościowych, właściciel wziętego portalu muzycznego. Mieli wypłynąć jachtem „Scorpio” do Lizbony, tam wysadzić pasażerów i zabrać przyjaciół, by popłynąć rekreacyjnie na Morze Śródziemne i przepływać wzdłuż całego włoskiego buta. Niestety, życie pokrzyżowało im plany, ponieważ Joanna musiała wracać do domu – wypadek ojca. Od Wojtka dostała mapę, kartkę z planem rejsu, by w wolnej chwili między pobytami w szpitalu śledzić, chłonąć wręcz nazwy portów, daty, długości przelotów. Porozumiewali się drogą majlową. Tęsknili za sobą, ale Joanna nie chciała skorzystać z zaproszenia na jacht. Aż tu nagle…los się do nich uśmiechnął i Wojtek pojawił się w domu Joanny. Udało się mu namówić dziewczynę na miesięczny rejs. To doskonała okazja na bliższe poznanie, odkrywanie siebie, swoich pasji, zwiedzanie portów, o których Joanna mogła pomarzyć: Palermo, Mesyna, Milazzo, Vibo Marina, Capri, Sorento, Positano, rejs wokół Wysp Syrenich, Ostia,  stary Rzym – Forum Romanum, Palatyn, Kapitol, Koloseum, Montalto di Castro, Castello dell’Abbadia – etruskie pozostałości zamek i most, Elba – śladami Napoleona, tour dżipem wokół całej wyspy, Marina di Campo – cudowne miejsce, istny raj. To był rejs życia Joanny. Oprócz podziwiania cudów natury i zabytków włoskich miast przyjaciele pełnili również obowiązki na jachcie. Każde zwiedzanie było poprzedzone przygotowaniem się z różnych źródeł, a potem fotografowanie, następnie   w kajucie montowanie filmów ilustrowanych nastrojową muzyką  Wojtka (ku jego niezadowoleniu!). Filmiki zamieszczone na blogu Asi  wzbudzały wielkie zainteresowanie wśród odbiorców. Proporcjonalnie wzrosła też ilość słuchaczy kompozycji Wojtka na kanale muzycznym. Zwiedzaniu towarzyszyła bohaterom cała feeria uczuć i emocji: zachwyt, podziw nad cudami natury, paletą barw urokliwych krajobrazów podziwianych z jachtu, oczarowanie, euforia. Upojne dni i jeszcze bardziej upojne, gorące, miłosne noce bohaterów  tak pięknie opisane przez Autorkę. Twarda góralka, jak o sobie mówiła Joanna,  zdobyła się na pewien gest, któremu się mocno dziwiłam. Nie podobało mi się jej zagranie na nerwach Wojtka i przyjaciół. Nieoczekiwany zwrot akcji, nieoczekiwane zdarzenia, zmiana relacji – czeka na Czytelnika sporo wrażeń i emocji. Czy w końcu bohaterowie dadzą sobie szansę, czy pochopnie zejdą z drogi miłości? O tym dowiecie się, sięgając po książkę.

Bardzo lubię czytać powieści Romy J. Fiszer, ponieważ dzięki nim zakochałam się w Szwajcarii Kaszubskiej, którą tak pokochała Autorka. Jej opisy malowane sercem i słowem dają mi tyle pozytywnych emocji, potrafią oderwać od szarej rzeczywistości. Tym razem Autorka zafundowała mi cudny rejs po Morzu Śródziemnym i zwiedzanie włoskich miast i miasteczek wzdłuż wybrzeża, urokliwe knajpki, w których można odpocząć przy dobrym jedzeniu, kawie. A wszystko opisane tak plastycznym językiem, oddziałującym na wszystkie zmysły, że przed oczyma przesuwały mi się obrazy filmowe, jakbym oglądała z bohaterami filmy nakręcone przez Asię. Bez trudu weszłam w świat przedstawiony, by z ciekawie wykreowanymi bohaterami przeżywać kolejne przygody. Uwielbiam Bałtyk, Trójmiasto. Na początku powieści zwiedziłam też Gdynię i poznałam jej historię, gdy Wojtek spacerował z Joanną, na początku ich znajomości. Trafiłam również do miejsc bardzo bliskich bohaterom – do domu Wojtka, czyli na Kaszuby i Joasi, czyli w Nowych Maniowach. Jak już wspomniałam na początku, jest to niezwykła powieść o miłości i jej odmianach. Obserwujemy, jak zmieniają się relacje i jak rodzi się miłość między bohaterami po nieudanych związkach. To powieść o rodzinie, o wspaniałej relacji ojca i córki.

Góral z zasadami z XIX wieku, uparty konserwatywny jak cholera, wciąż tkwiący w Starych Maniowach. Uważał, że w sprawie jej życia wszystko wie najlepiej, i chociaż ją to bolało, była pewna, ze robił to z miłości. Aż do niedawna. Przemyślał sobie pewnie sobie wiele po moim wyjeździe, wiedział, że wrócę. Czekał na okazję, żeby mi zakomunikować swoja decyzję.

Ojciec dojrzał i uznał, że Joanna ma prawo do samodzielnego decydowania o swoim losie. Wspaniałe są też relacje wzajemne rodziców z dziećmi już dorosłymi w obu rodzinach. To powieść o pięknej przyjaźni Bartka, Szczepana i  Wojtka oraz między Joanną a Antoniną, która narodziła się podczas rejsu.

Czy wiesz, Aśka, że od parunastu lat z nikim mi się tak dobrze nie rozmawiało?(…) – mam wrażenie, Tosiu, ze my nadajemy na tych samych częstotliwościach. – Człowiek czasami potrzebuje porozmawiać z kimś od serca. Powiedzieć, o czym rozmyśla, co go gnębi, poradzić się. – Masz rację i myślę, że jestem w stanie ci zaufać.

Tosia powierzyła Asi osobistą tajemnicę, której nie wyjawiła Bartkowi, jej najukochańszemu mężczyźnie. Przyjaciele na Elbie poznali Claudię i Marca, historię ich miłości. Pewne wydarzenia sprawiły, że zawiązała się przyjaźń na całe życie. Powieść czyta się szybko, jest napisana lekkim językiem i pięknym językiem. Dostarcza nam wielu wrażeń i emocji: wzruszamy się, denerwujemy, cieszymy, jesteśmy pełni zachwytu, euforii, strachu, ale i mamy wiele okazji do śmiechu. Podziwiam pisarkę za znajomość słownictwa związanego z jachtem, żeglarstwem, dzięki niemu powieść zyskała na autentyczności.

Jest to powieść, po którą możemy sięgnąć w ten szczególny czas, by znaleźć ukojenie, którego tak bardzo potrzebujemy. Ahoj, przygodo! Obieramy kurs na miłość!

Dziękuję z całego serca Wydawnictwu Edipresse Książki za egzemplarz do recenzji.

„Jutro zaczyna się dziś” – Roma J. Fiszer (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Roma Fiszer, Jutro zaczyna się dziś, Wydawnictwo Edipresse 2019.
#MamaDropsaCzyta
 
17 lipca miała miejsce premiera siódmej powieści Romy J. Fiszer „Jutro zaczyna się dziś”. „(…)prawdziwą bohaterką, a właściwie spiritus movens książki, jest prześliczna Silvia Perez Cruz i jej cudowna piosenka „Maniana”. Daję wam, oprócz książki, tę piosenkę w prezencie” – powiedziała Pisarka w zapowiedziach książki. Ten utwór wybrała również Paulina, najmłodsza bohaterka powieści. Zatem przy dźwiękach  niezwykłej piosenki, która towarzyszyła Pisarce podczas powstawania powieści, podzielę się moją opinią o książce.
 
„Słowa i czyny ranią, lecz zawsze można zawrócić ku prawdziwej miłości…”. Bohaterem powieści jest rodzina, która przeżywa kryzys. Ksawery, mąż i ojciec, w pewnym momencie swojego życia przestaje widzieć cokolwiek dookoła siebie poza pracą. Nie dostrzega cierpienia swojej żony , która jest rozgoryczona zlekceważeniem jej marzeń i tęsknot. A przecież miało być tak pięknie! Połączyła ich wspólna pasja muzyczna. Ksawery założył na studiach kapelę, do której po roku dołączyła „młodziutka wokalistka o niespotykanie głębokiej, nieco zachrypniętej barwie głosu – była to piękna szatynka Sonia, o twarzy cherubina. wówczas jeszcze licealistka”. To ona wymyśliła nazwę zespołu Wanilia, bo uwielbiała ten zapach. Ksawery dla niej komponował piosenki, zespół zdobywał popularność. W połowie studiów dołączył do kapeli Roman, który zajął się także i promocją zespołu, co przysporzyło koncertów, wyjazdów i rzecz jasna pieniędzy. Największym sukcesem była pierwsza nagroda na festiwalu w Opolu za nastrojową piosenkę „Wanilia” – tekst napisała Sonia a muzykę Ksawery. Byli szczęśliwi, zakochani, Aż tu nagle… ciąża i koniec kariery muzycznej. Po ślubie Ksawery zmienił branżę i zajął się rozwojem nowej firmy, która produkowała torby foliowe. Sonia  zajmowała się dzieckiem i domem, marząc i tęskniąc do śpiewania. Po latach nadarzyła się ku temu okazja, ponieważ Roman namówił Sonię na półroczny kontrakt w klubie na Wyspach Kanaryjskich, gdzie miałaby możliwość poćwiczyć głos i od nowa oswoić się z występami na scenie. Okazało się, że Sonia w tajemnicy przed mężem do tego wyjazdu się przygotowywała. Mimo złości i protestów męża Sonia wyjechała. I nagle Ksawery musiał się sprawdzić w roli ojca – zaopiekować się córką Pauliną. Nie mógł liczyć na pomoc rodziców, bowiem przed nimi podróż życia po świecie, wyjazd starannie od lat zaplanowany i niczego nie dało się już zmienić. Ksawery miał się także zająć działką rodziców nad Jeziorem Mausz – malowniczym miejscem letniskowym. Po raz pierwszy złapał się na tym, że prace nad uruchomieniem działki sprawiły mu ogromną frajdę.  Uświadomił sobie także, że w pogoni za biznesem wiele spraw życiowych zaniedbał – spotkania z rodzicami, przyjazd na działkę, pomoc rodzicom w gospodarowaniu,  spędzanie czasu z żoną i córką, która była już nastolatką. Ucieszyłam się, że akcja powieści przeniosła się nad Jezioro Mausz – ukochane przez Pisarkę, która przez całe lato może się cieszyć cudnymi widokami, przyrodą, ładować akumulatory i wspaniale odpoczywać. Akcja powieści dzieje się tu nieśpiesznie, niekiedy leniwie, dużo pięknych opisów okolicy malowanych słowami, które uruchamiają wyobraźnię. Wydawało mi się, że i ja jestem tam z Ksawerym i Paulą, spotykam i poznaję ich dawnych znajomych, chodzę na wycieczki, pływam łódką po jeziorze i gospodaruję na działce zgodnie z planami mamy zapisanymi w zeszycie przez syna. Wzruszające są relacje ojca z córką, ich budowanie od nowa, poznawanie się, rozmowy. Z każdym dniem stają się sobie coraz bardziej bliscy. Akcja powieści przenosi się także na Wyspy Kanaryjskie, Sonia zdobywa tam sławę, knuje pewne plany pod namową Romana. Po zakończeniu roku szkolnego dołącza do matki Paulina. Ale wakacje córki są bardzo krótkie, zdążyła jedynie nacieszyć oczy cudownymi widokami, które skradły jej serce i … poprosiła ojca z płaczem w głosie , żeby jej umożliwił powrót do domu. I tak się stało! Dlaczego Paulina podjęła decyzję o rychłym powrocie do ojca? Oboje odkrywali Mausz i okolice na nowo, córka wprost chłonęła cudne okoliczności przyrody, które tak plastycznie opisuje słowami pisarka. Prace na letnisku umilały im wycieczki po okolicy i podziwianie „nadzwyczajnych piękności”,  próby śpiewu i nauka gry na gitarze oraz spotkania z odpoczywającymi lub mieszkającymi ludźmi, których Ksawery dawno nie widział. Córka okazała się bardziej dorosła od ojca. Uczył się jej i żałował straconych lat. Oboje przechodzili ogromną przemianę. Przypadkowo ojciec odkrył ogromny talent Pauliny do śpiewu, o czym nie miał do tej pory pojęcia. Najbardziej wzruszył mnie jeden z wieczorów, na którym Paulina zaśpiewała po hiszpańsku dla przyjaciół przy ognisku piosenkę Manana Silvii Perez Cruz, którą odkryła i była jej zagorzałą fanką. Młoda artystka zrobiła to genialnie, słuchacze byli oczarowani jej występem. Ojciec uświadomił sobie, jak wielki talent muzyczny, zdolności interpretacyjne, doskonały zmysł aranżatorski odkryła przed nim córka. Ich piękne dni zakłócały wieści od Soni. Aż wreszcie przeżyty „kaszubski Armagedon” dał mu nadzieję, że lepsze jutro może się zacząć jeszcze dziś. „Bolesny cierń można wyciągnąć także z serca”. Jakie ważne decyzje życiowe podjął Ksawery? Z jaką reakcją Pauli i Soni się one spotkały? Kto dzięki nim wyciągnął prawdziwą nauczkę i lekcję życia?
 
Dzięki lekturze wcześniejszych powieści Romy J. Fiszer zakochałam się w Szwajcarii Kaszubskiej, cudownych widokach, które tak pięknie maluje słowami pisarka. Bez trudu można je sobie wyobrazić i odbierać różnymi zmysłami. W tej powieści zauroczyłam się wycieczkami łodzią po Dużym Mauszu w kierunku Małego Mausza, opłynięcie Wyspy Miłości, kąpiel w Zatoce Uklejek; zwiedzanie zamku w Bytowie, obu mirachowskich parków Miniatur i Gigantów, wycieczki na Wdzydze Kiszewskie, skansen Józefa Chmielowskiego, muzeum „Chata Kaszubska” w Brusach–Jagliach, wycieczka do Węsior, Kościerzyny i Kartuz. Owe  „nadzwyczajne piękności”, jak nazwała Paulina,  odegrały, oprócz muzyki, terapeutyczną rolę w życiu ojca i córki. Poruszający w powieści jest opis burzy, nawałnicy, kataklizmu, jakiego na Kaszubach nigdy nie było. Straty, jakie poniosły lasy podczas Armagedonu, były takie, że miną co najmniej dwa pokolenia, ażeby się mogły jakoś odrodzić! W powieści na uwagę zasługują świetnie skonstruowani bohaterowie, pozytywni i negatywni, i fabuła – dużo się dzieje w życiu bohaterów, stąd przeżywają tak wiele różnorodnych emocji, które się udzielają i czytelnikowi. Z tych doświadczeń wyciągnęli lekcję, co tak naprawdę w życiu jest najważniejsze. A ważne są: dom w sensie dosłownym i w przenośni, rodzina, relacje międzyludzkie, proste gesty przyjaźni, wdzięczności, pomoc, wybaczenie, pasje, zainteresowania, marzenia, czas na relaks, obcowanie z naturą. A pogubionym małżonkom może bardzo dużo pomóc rozmowa, spokojna rozmowa. Nie można też lekceważyć marzeń, zainteresowań. Dzięki pracy nad ich rozwojem , spełnieniem człowiek naprawdę może być szczęśliwy i dawać szczęście innym. Wartka akcja powieści, mimo cudownych opisów, rozgrywa się w Gdyni, nad Jeziorem Mausz i okolicach,  na Gran Canarii, w Londynie, gdzie dwa dni spędzili na wycieczce Ksawery z Pauliną. Zapraszam do lektury iście wakacyjnej książki, dzięki której poznamy historię pewnej rodziny, zwiedzimy wiele cudownych miejsc i uświadomimy sobie, co tak naprawdę ważne jest w naszym życiu.
 
Wydawnictwu Edipresse Książki dziękuję za egzemplarz do recenzji!
 
 

„Chata nad jeziorem” – Roma J. Fiszer (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Roma J. Fiszer, Chata nad jeziorem, Wydawnictwo Edipresse 2019.
#MamaDropsaCzyta
 
Polubiłam twórczość Romy J. Fiszer i czekam niecierpliwie na każdą nową książkę. Urzekła mnie w nich sceneria przepięknej kaszubskiej krainy lasów i jezior, na tle której dzieją się niezwykle interesujące ludzkie historie. Nigdy nie byłam na Kaszubach, dlatego chłonę malownicze opisy i czuję się podczas lektury tak, jakbym tam była z bohaterami.
 
Pochłonęłam wręcz najnowszą powieść Pisarki Chata nad jeziorem. Już sama okładka zachęca do sięgnięcia po książkę. Z jej opisu  dowiadujemy się, że „w chacie nad jeziorem leczą się serca, kiełkuje miłość, talenty sięgają wyżyn, a skłóceni poznają, że nie mogą bez siebie żyć”.
 
Bohaterką powieści jest trzydziestoletnia malarka Vanessa Redzikowska, ciemna szatynka o nienagannej figurze, która prawie uciekła sprzed ołtarza, mimo że kochała swojego wybranka od lat i sama się sobie dziwiła z podjęcia takiej decyzji. Na to wydarzenie bowiem czekali jej rodzice i zaprzyjaźnieni od lat rodzice Andrzeja. Niedoszły pan młody był rówieśnikiem Vanessy, mieszkał w sąsiednim bloku a znali się od czasów szkoły podstawowej. Wydawało się, że są dla siebie stworzeni: ona- prawdziwie artystyczna dusza, cudownie malowała, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, jej prace bardzo szybko znikały, stawała się sławna i on – zakochany w morzu, o zainteresowaniach technicznych, miłośnik powieści marynistycznych, absolwent politechniki. Dlaczego zatem doszło do zerwania ślubu? O tym w powieści. Vanessa załamana i skłócona z rodzicami, przeniosła się do swojego mieszkania gdyńskiego, do samotni na Pustkach Cisowskich. Po trzech miesiącach doszła do równowagi a pomogła jej w tym muzyka, piosenki ulubionego włoskiego artysty Andrei Bocellego. „Chce mi się żyć!!!” – nuciła i szkicowała na nowo. Wróciła do świata, włączając komputer…
 
Na  randkowym czacie poznała Emilię z Krakowa i rzeźbiarza Samotnego Gbura z Kaszub, którzy okazali się z czasem przyjaciółmi. Vanessa wiele im zawdzięczała. I tak z serii nieszczęśliwych zdarzeń narodziło się wiele dobra. Dzięki Samotnemu Gburowi bohaterka poznała i zakochała się w Kaszubach. Zaczęła więcej malować, bo mogła sprzedawać swoje obrazy. Zaczęła w pełni żyć. Samotny Gbur okazał się Ryśkiem a właściwie Pawłem, starszym kolegą z liceum plastycznego w Orłowie. Mieszkał od pięciu lat w starej chacie ukrytej w głębokim lesie nad jeziorem. Dom i jego otoczenie – istne plenery malarskie – zafascynowały Vanessę.
 

„Jestem w samym centrum tego nieprawdopodobnego piękna, jakie stanowi łańcuch wzgórz morenowych z położonymi w rynnach morenowych pomiędzy nimi wieloma jeziorami. Ależ ja mam szczęście”.

 
Z Pawłem bardzo szybko znaleźli wspólny język, bowiem okazało się, że nie był on zwykłym wytwórcą kuferków, rzeźbił świątki, duszę miał artystyczną, romantyczną, marzycielską, dostrzegał piękno przyrody i tak ładnie o niej opowiadał. Potrafił też być realistą. W odlotowej chacie rybackiej bohaterka fantastycznie się czuła, malowała, cudowna natura była dla niej natchnieniem. Poznajemy historię Pawła, przysłuchujemy się interesującym rozmowom bohaterów o życiu, o planach artystycznych. Obserwujemy, jak cieszą się sobą, napawają się swoją obecnością, żal im było rozstawać się. Vanessa wracała do Gdyni i już tęskniła. Tak rodziła się między nimi przyjaźń a z drugiej strony bohaterka zaprzyjaźniła się też z Emilią z Krakowa. Poznajemy też niezwykle ciekawych sąsiadów Pawła, jeden z nich opowiada o świątkach, które są na Kaszubach przedmiotem wyjątkowej czci i opieki, o Kaszubskim Olimpie i bogach. Wzgórza Szymbarskie, Tarnowa Góra, Biskupia Góra, Chochowatka, Zielona Góra, Dziewicza Góra, Złota Góra, Zamkowa Góra, każde wzgórze ma swoją legendę, szeroka panorama roztaczająca się na jeziora są tak pięknie i sugestywnie namalowane przez Pisarkę słowami, że bez trudu je sobie wyobrażamy i udziela się nam zachwyt nad pięknem Kaszub.
 
Roma J. Fiszer zapewniła mi swoją powieścią relaks, wspaniały odpoczynek, podróż literacką  nie tylko na Kaszuby, ale i do Portofino, a następnie do Krakowa. Zauroczyli mnie bohaterowie. Towarzyszyłam ich rozmowom, raczyłam się pysznym jedzeniem, winem, muzyką…
 
Jak zakończy się  ta pełna niespodziewanych zwrotów historia Vanessy i Pawła? Czy w odlotowej chacie nad jeziorem dokona się kolejny cud? Chata nad jeziorem mimo niespodziewanych zwrotów akcji to lekka książka, świetnie się ją czyta. Historia przyjaźni a następnie miłości  bohaterów bardzo mnie poruszyła a szczególnie urzekła sceneria, pięknie malowane słowami przez pisarkę Kaszuby. Bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani, tacy prawdziwi, pozytywni, mają marzenia, pasje, które spełniają i rozwijają,  ale i stąpają twardo po ziemi, pokonując przeszkody i trudności. Zachęcam gorąco do sięgnięcia po niesamowicie klimatyczną książkę. Czeka Was feeria emocji i uczuć w przecudnych okolicznościach przyrody.
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz!
             

„Listy sprzed lat” – Roma J. Fiszer (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Roma Fiszer, Listy sprzed lat, Wydawnictwo Edipresse 2018.
#MamaDropsaCzyta
 
Roma J. Fiszer – poznanianka, ale Kaszubka z wyboru, jest autorką serii książek, których akcja dzieje się na ukochanych Kaszubach. To niezwykłe i pełne emocji powieści opowiadające o życiu trzech kobiet: Anny, Kasi i Elizy a także ukazujące piękno Kaszub, zwyczaje ludzi. Można je potraktować jako przewodnik po Kaszubach. Miejscami najbliższymi sercu pisarki są Parchowo i Jezioro Mausz oraz Gdynia.
 
Najnowsza powieść Listy sprzed lat to pierwszy tom sagi „Szczęście niejedno ma imię”. To pokrzepiająca historia, która przywraca wiarę w przyjaźń i w to, że wszystko w życiu jest możliwe. Bohaterkami są Iwona  i Ewa, które poznały się 20 lat temu podczas studiów magisterskich i zaprzyjaźniły, połączyły je wspólne zainteresowania muzyką i fotografią. Ale podczas studiów doktoranckich, w tym półrocznego pobytu w Sztokholmie, coś się zmieniło, coś tąpnęło. Zbyt wiele zaczęło je różnić.
 
Iwona poznała Ewę jak zły szeląg. Obie znalazły się w szponach nienawiści. Razem jednak pracowały i codziennie się spotykały na południowej kawie w gabinecie Ewy. To był rytuał, z którego Iwona nie chciała zrezygnować. Zdaniem Ewy to Iwonie w życiu się dobrze ułożyło, miała dobrego męża Zygmunta i syna Patryka, bardzo dobrze zarabiali, zazdrościła jej wręcz kochających rodziców, z którymi często spędzała  czas nad Mauszem na ich działce – wspólne kąpiele, opalanie, pogaduchy, grillowanie, śpiewy przy wtórze gitary. A tak naprawdę to Zygmunt tylko był przy swojej żonie od kilkunastu lat, ponieważ kilka razy zawiódł boleśnie jej zaufanie. Z kolei Iwona też nie była święta, bo w Sztokholmie zakochała się w Arthurze, który przez rok pisał do niej listy na poste restante. Znajomość została przerwana z powodu ciąży Iwony. Ojcem dziecka był jednak Zygmunt. Czas nie pozwolił zapomnieć o wielkiej miłości. Jakie tajemnice skrywały listy sprzed lat?
 
Ewa z kolei miała tylko męża, który większość czasu wypełniał pracą, wyjazdami służbowymi, o dziecku mogła tylko pomarzyć. Bogactwo, podróże, zabawy nie dały jej szczęścia. Przez przypadek, podczas ostrej wymiany zdań, Iwona dowiedziała się o chorobie nowotworowej Ewy. To było wstrząsem dla obydwu kobiet. I na prośbę Ewy postanowiły zamieszkać razem aż do końca. Stało się to doskonałą okazją do rozmów, wszelakich  wyjaśnień.
 
Jakiż to wstrząs muszą przejść ludzie, żeby wejść wreszcie na właściwe tory.
 
Dwadzieścia siedem lat bardzo burzliwej kobiecej znajomości. Zawód w przyjaźni sprawił, że trudno odzyskać wzajemne zaufanie. Było więc o czy rozmawiać. Każdy wspólny dzień spędzały na wspomnieniach ze studiów, długich opowieściach ich wspólnej bądź osobnej historii przy muzyce z tamtych lat. Iwona przeczytała fragmenty tajemniczych listów sprzed lat i opowiedziała o ich nadawcy, o którym w skrytości serca tylko marzyła. Iwona starała się wynajdywać interesujące tematy rozmów, ażeby odciągnąć Ewę od rozmyślania o chorobie i o nieuchronnym końcu. Zorganizowała  też kaszubską wycieczkę.
 
Czytając powieść, czułam  się tak, jakbym siedziała obok przyjaciółek i przeżywała te same emocje: od śmiechu, poprzez wzruszenie a nawet łzy. Krok po kroku odradzała się między kobietami przyjaźń – to najpiękniejsze uczucie, jakie może połączyć dwie osoby. Urzekła mnie też wycieczka kaszubska, Iwona świetnie wypadła w roli przewodniczki, opowiadając bardzo ciekawe historie zabytków, o dawnych mieszkańcach Kaszub, ich walce z germanizacją, która często przybierała bardzo ostre formy. Razem z jej uczestnikami napawałam się cudnymi, zapierającymi dech w piersiach widokami i chłonęłam barwne opowieści o regionie przy muzyce sprzed lat. Droga Kaszubska wzdłuż wielu jezior prowadziła bowiem przez najbardziej malownicze tereny regionu – istne cuda kaszubskiej przyrody.
 
Niezwykle wzruszył mnie moment, w którym Ewa dzieli się z przyjaciółką swoim testamentem, tylko do jej wiadomości oraz pożegnanie przyjaciółek. Po szczegóły odsyłam do powieści. Prawdziwa przyjaźń między bohaterkami została wystawiona na wiele prób, zawód w przyjaźni sprawił, że trudno było im odbudować wzajemne zaufanie. Czy się udało?
 
Listy sprzed lat to piękna, pełna emocji opowieść o prawdziwej przyjaźni  o miłości, o szczęściu , o które warto walczyć w życiu. Na miłość i szczęście nigdy nie jest za późno. Mamy do tego absolutnie prawo. Powieść świetnie się czyta dzięki lekkiemu językowi. Namalowana przez Pisarkę słowami tak pięknie Szwajcaria Kaszubska sprawiła, że będę marzyć o wyprawie. A marzenia się spełniają. Póki co bardzo dziękuję za literacką podróż na Kaszuby i niezwykle wzruszającą opowieść o sile przyjaźni, miłości i nadziei.     
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!