„Gwóźdź do trumny” – Agata Bizuk (patronat Mamy Dropsa)

Read More
gwozdz-do-trumny-potomkowie-tom-3-duze-litery-b-iext165865607

Agata Bizuk, Gwóźdź do trumny, Wydawnictwo Bookend 2024.

III tom sagi „Potomkowie” 

#patronatMamyDropsa

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawcą.

Agata Bizuk już od lat należy do grona moich ulubionych Autorek. Dała się poznać jako niesamowicie wnikliwa obserwatorka ludzkich zachowań. Inspiruje ją życie, sytuacje, których jest świadkiem czy zasłyszane rozmowy. Uruchamia wówczas zmysł obserwacyjny, następnie  dobudowuje historię i dopiero  zamieszcza ją w książce, okraszając osobliwym poczuciem humoru. Ważne jest jeszcze dla Agaty zakończenie – ma wyrywać czytelnika z kapci. 

„Gwóźdź do trumny” to ostatni tom sagi o relacjach wielopokoleniowych „Potomkowie”. Tytuł brzmi koszmarnie, ale nie martwcie się, Ingrid, głowa rodziny Kręciszów, nigdzie się nie wybiera. Jeszcze długo nie, jakkolwiek skończy niebawem     76 lat. Czyli to ona będzie wbijać gwoździe tym, którzy uczestniczą w batalii o willę Wandzia w Szczawnie. Uzurpatorów nie brakowało. Ingrid uknuła plan, jak ma przechytrzyć rozochoconych potomków. Przede wszystkim nie ulegać ich presji. 

Moim zdaniem Ingrid jako matka dobrze wychowała swoje dzieci, nie wtrącała się w ich dorosłe życie, nie oceniała. Ale gdy zaistniała taka potrzeba, udzielała pomocy. Jej dom był dla nich wówczas bezpieczną przystanią, jakkolwiek tymczasową. I tak schronienie znalazł w nim Janusz, który stracił dosłownie wszystko i sięgnął dna. Życie potrafi dać w kość. Dla Ingrid najistotniejsze było, ażeby odbudował relacje z dziećmi i z żoną.  A z kolei żona poleciła mu, by przekonał matkę, by oddała dom wnukom. Najważniejsi w życiu są ludzie, nie pieniądze – tego uczyła swoje dzieci Ingrid. Następnie z powodów rodzinnych do brata dołączył Robert, któremu wydawało się, że willa powinna znaleźć się w jego rękach. Nie mógł się dogadać z żoną. Ale Ingrid szybko uświadomiła synom, że maja się wziąć w garść, bo „tu nie przechowalnia zagubionych dusz tylko porządny dom”. Nie tak ich wychowała. Skoro podejmują złe decyzje, muszą się zmierzyć z ich konsekwencjami. Kochała swoje dzieci, ale nie zawsze je lubiła.

Paulina z kolei dostała po rozwodzie dom, który kupiła z Pawłem. Próbuje od nowa zacząć żyć. Na jej drodze pojawił się Maciej, aktor. Musieli zmierzyć się z hejtem i z szantażem mściwego byłego męża. Czy uda się im w końcu być razem? 

Kosz Marek spełniał właśnie marzenie o swoim prywatnym gabinecie, co spotkało się z aprobatą żony Dagmary. Tym samym pokazał jej, że warto czasem postawić wszystko na jedną kartę, na co  brakowało jej odwagi. Dagmara zrozumiała, ze spełnianie marzeń nie jest wcale takie złe. A jego relacje z teściową się poprawiły od czasu choroby, bo „ważny jest zawsze człowiek, a nie to, co posiada i czym może podzielić się z innymi”.

Na szczęście Ingrid nie musiała już o niczym takim myśleć. Emerytura ma swoje zalety, bo emerytkom już nie tylko wszystko wolno i wszystko wypada, ale przede wszystkim jest im… wszystko jedno. Emerytki bowiem codziennie mają swoją niedzielę, sobotę, a nawet wolny poniedziałek. I mogą robić, co tylko im się żywnie podoba.

Lubiły spędzać czas ze sobą przy naleweczce wiśniowej, jeszcze z przepisu babci. Jadwiga snuła opowieści o nowych znajomościach, klubie seniora. Gdy Ingrid miała gips na nodze, przyjaciółka odkrywała na nowo świat. A ponadto już chyba najwyższy czas pomyśleć nad swoją przyszłością. Uknuły chytry plan, który udało się krok po kroku zrealizować. Dobre plany i jeszcze lepsze decyzje zawsze powodowały w Ingrid poprawę nastroju. Dla dzieci Ingrid był to istny wybuch bomby. Siedemdziesiąte szóste urodziny Ingrid zapamiętają na całe życie.

Ostatni tom ma charakter bardziej refleksyjny. Jest też przestrogą przed obrzydliwym hejtem, który życie człowieka może zamienić w istne piekło, zniszczyć szczęście. Ostrzega również przed oszustwem na wnuczka, zgubną metodą wyłudzenia łatwych pieniędzy. Sztuczna inteligencja potrafi zdziałać cuda. Trzeba być czujnym. Pokazuje również, do czego może doprowadzić nadużywanie alkoholu

„Starość to się jednak Panu Bogu nie udała” – świętej pamięci mamusia Ingrid miała rację. Bohaterce, matce czworga dzieci i kilkorga wnucząt dokuczała samotność, dolegliwości związane z wiekiem. Miała przyjaciółkę, ale Jadwiga, wolny ptak nie miała rodziny i nie zawsze rozumiała rodzinne problemy. Synowie przebywający w domu matki nie rozmawiali z nią, starali się bowiem nie przeszkadzać. Zachowywali się jak lokatorzy. A przecież relacja matki z synem jest wyjątkowa. Wiem o tym z własnego doświadczenia. Jedynie wnuczki od Dagmary i Marka doskonale rozumiały babcię. Sposobem na samotność był Internet. Kochała swój laptop, lubiła przeglądać portale plotkarskie. Czasami lubiła podglądać cudze życie na różnych portalach społecznościowych. Fajnie było zajrzeć przez wirtualną firankę do ich domów i podejrzeć, co mają w szafie, w kuchni, a przede wszystkim w głowie. A z tym akurat bywało różnie.

 Agata Bizuk próbuje odczarować starość. Zapewne wiele z Was po lekturze zapragnie mieć taką starość jak Ingrid – korzystać z życia pełnymi garściami, nie użalać się nad sobą, wyjść z domu na fajfy, do klubu seniora Wigor, do kawiarni. Być wśród ludzi! Dobrze przeżyć życie! Spędzić miło czas na rozmowach, potańczyć, pośpiewać, nieść pomoc potrzebującym w domu opieki. Jak żyć, to na całego!

„Gwóźdź do trumny” to komedia z dreszczykiem, który wywołał u mnie tytuł. Niepotrzebnie drżałam o Ingrid. Obecny tu komizm rozładowuje trudne problemy, sytuacje bohaterów. Fenomenalnie wykreowane postacie i ich historie, świetne dialogi, obecność humoru zabarwionego czarnym kolorem, szczyptą ironii i sarkazmu. Śmiejemy się do łez i wyciągamy z tego naukę dla siebie. Atutem powieści jest lekki styl i pełen emocji, obrazowy język powieści. Smutno mi się będzie rozstać z bohaterami sagi. Zżyłam się z nimi. A może jest nadzieja na ponowne spotkanie? Chciałabym się dowiedzieć, jak żyją Ingrid i Jadwiga, dwie damy.

Polecam z całego serca sagę rodzinną „Potomkowie” na długie, jesienne wieczory. 

„Do grobowej deski” – Agata Bizuk (patronat Mamy Dropsa)

Read More
do grobowej deski - okładka

Agata Bizuk, Do grobowej deski, Wydawnictwo BookEnd 2024.

II część cyklu „Potomkowie” 

#PatronatMamyDropsa

współpraca reklamowa z Wydawcą

Miesiąc temu miała miejsce premiera wyczekiwanej przez Czytelników powieści „Do grobowej deski”, drugiego tomu cyklu „Potomkowie” Agaty Bizuk. Pisarka zaprasza nas do willi Wandzia w malowniczym Szczawnie-Zdroju, gdzie odbył się nie tak dawno I Zlot Przyjaciół Ingrid Kręcisz. Jego uczestnicy spacerowali śladami bohaterów. Zwariowana staruszka skradła bowiem serca czytelników. 

Zapraszam na garść refleksji po lekturze. Powszechnie wiadomo, że z rodziną najlepiej się wychodzi na zdjęciu. Na co dzień rodzina Kręciszów żyje niejako osobno. Ingrid jako matka generalnie nie wtrącała się w życie dorosłych już dzieci, często natomiast gasiła rodzinne pożary i wspierała, gdy sytuacja tego wymagała. Dzieci miały swoje rodziny, swoje problemy, zwykle na co dzień żyły oddzielnie, ale gdy się coś działo, wszyscy trzymali się razem jak jedna drużyna. A kłopoty wręcz mnożyły się w zawrotnym tempie. Co zatem słychać u bohaterów tej zwariowanej, ale lubianej rodzinki? Ukazując jej życie, autorka pochyliła się nad ważnymi problemami.

Paulina z dziećmi zamieszkała u matki, przed nią rozwód z mężem. Mogła liczyć tylko na siebie odseparowana  przez Pawła od znajomych. Samotne macierzyństwo dawało się jej we znaki. Próbowała uciec od szarej, przygnębiającej rzeczywistości i od toksycznej relacji do świata wirtualnego. Czy się jej udało zostać influencerką ? Ingrid jak pies obrończy broniła córki przed Pawłem, który podniósł na nią rękę. Czy los się do niej w końcu uśmiechnie?

Janusz zostawił żonę i dzieci, zamieszkał z kochanką, ale nie otrzymał od niej, jego zdaniem, należytego wsparcia. Zawróciła mu w głowie Kate, sekretarka z firmy i miała w tym swój cel – realizowała krok po kroku sprytny plan, zakpiła z szefa świetnie prosperującej firmy i… zniknęła. Janusz został wykorzystany finansowo, okradziony, oszukany, wyśmiany… Gdzie znalazł schronienie? Rzecz jasna u matki, bo Janusz był zawsze jej synem. Postawiła jednak twarde warunki kolejnemu rozbitkowi życiowemu. Jakkolwiek Ingrid nie miała w zwyczaju oceniać żadnego ze swoich dzieci. Ale gdy któreś z nich przekroczyło pewne granice, potrafiła nie przebierać w słowach, nazywając Janusza „synem wiatru i kurzawy”, czyli „zwykłym tumanem”

Matka też była taką stałą, której mógł się chwycić, kiedy wszystko szło nie tak i kiedy zawiódł wszystkich, na których mu kiedykolwiek zależało.[…] – kocham cię, mamo. I dziękuję, że jesteś.

Co słychać u Roberta, Bożeny i ich córki Matyldy? Relacje między małżonkami zaczęły się rozłazić. Bozia, zawsze sama, uciekła więc w internety. Nie ogarniała córki, która wciąż przysparzała im problemów. A tak naprawdę Matylda potrzebowała otoczenia uwagą, miłością, rodzicielską troską. Potrzebowała pomocy, bo „podły los wiecznie ją kopał i tylko ją, nawet gdy była bez winy”. Było z nią coraz lepiej, a jej matka myślała, że to efekt nowej terapii. Bożena odzyskała nadzieję, a doprowadziło ją to prawie do bankructwa męża, dla którego pieniądze były chlubą i dumą. Kto uratował skórę Bozi? Oczywiście Ingrid pozbyła się reszty swoich oszczędności. Ba! Nawet zaciągnęła kredyt na ten cel. W związku z tym odłożyła swój pogrzeb, musi uzupełnić fundusz, pozbyć się długów, ponieważ nie może obarczyć dzieci i rodziny kosztami.

Doktor Kosz Marek, zięć Ingrid, w pracy mądry, rzetelny, kompetentny, zawsze czujny a w domu czul się jak stary kapeć, bez ambicji i satysfakcji. Marzył o prywatnym gabinecie. Najlepiej do tego się nadawała willa teściowej. Gdy Ingrid znalazła się w szpitalu, to Marek pospieszył z pomocą, podczas gdy synowie wypięli się  na matkę. Przestał się dziwić, że matka nie ufała dzieciom, „pasożytom dojącym biedną kobietę”. To on z żoną i córkami opiekowali się babcią, która absolutnie nie przywykła do takiej atencji. W końcu szczęście się do niego uśmiechnęło i spełnił swoje marzenie. Ale o tym dowiecie się z lektury.

Pisarka wyolbrzymiając pewne problemy, kłopoty bohaterów zmusza niejako czytelnika do refleksji nad życiem, przestrzega przed pewnymi antypostawami i wskazuje, co naprawdę jest w życiu ważne. Pokazuje, że nie ma idealnych ludzi, nie ma też idealnej rodziny. Każdy ma wady, zalety, słabości, wzloty i upadki. Ale gdy trzeba, należy się zjednoczyć i nieść pomoc, wspierać się nawzajem. W rodzinie tkwi bowiem ogromna siła. W powieści nie brakuje całego wachlarza emocji, aura bohaterów udziela się i czytelnikowi – od śmiechu przez irytację aż po złość. Ciśnienie skacze w górę! Ale gdy pisarka snuje opowieść o szalonej Ingrid i Jadwidze, przyjaciółce do grobowej deski, która rozwinęła skrzydła na całego, ciśnienie spada i śmiejemy się do rozpuku. A śmiech to zdrowie!

Ingrid skradła zapewne niejedno czytelnicze serce. Chciałabym być tak jak ona, ale brakuje mi odwagi. Bądź jak Ingrid! Czyli bądź hardą, rezolutną, dziarską czerpiącą garściami z życia seniorką. Rób to, co chcesz, a nie to, co wypada. Agata Bizuk odczarowała starość – temat tabu, bardzo niewdzięczny i świetnie się jej to udało. Obie seniorki lubią spędzać czas ze sobą przy nalewce, w kawiarni na tańcach, szokują wręcz swoimi pomysłami. Zazdrościłam im energii życiowej. 

Ktokolwiek powiedział, że życie po siedemdziesiątce chyli się ku zachodowi, był po prostu zwykłym tumanem. W tym wieku życie  dopiero na dobre zaczyna się rozkręcać, czego najlepszym dowodem była Jadwiga. Kiedy słyszała hasło „wtorek”, na samą myśl dostawała gęsiej skórki z podniecenia i ekscytacji. Bo właśnie we wtorki w Cafe Astor działy się rzeczy, które fizjologom się nie śniły. Filozofom może i owszem, ale do filozofii Jadwidze było wybitnie daleko.

Jadwiga miała swój plan na życie i denerwowała ją Ingrid matkowaniem. A tak naprawdę, w głębi serca jej zazdrościła. Jadwiga szła przez życie przebojem, nie oglądając się za siebie i nawet rozpychając się łokciami. Stała się idolką „starszej młodzieży” w okolicy. I to było piękne. Miłość nie pyta o wiek.

Polecam Wam tę znakomitą powieść o zwariowanej rodzinie Kręciszów, o relacjach międzypokoleniowych, o najfajniejszej seniorce i jej dozgonnej przyjaciółce, która wcale nie jest od Ingrid gorsza. Lektura dostarczy Wam lawinę emocji, skłoni do refleksji, do myślenia i znakomicie odstresuje. Rewelacyjnie wykreowana plejada postaci, komizm sytuacji, języka – świetnie skrojone dialogi, można się zdrowo pośmiać, czasem to śmiech przez łzy, a czasem śmiech z domieszką ironii. Ostrze satyry wymierzone w … ludzką głupotę i zachłanność, zazdrość i zawiść, oszustwo, intryganctwo. 

Bawcie się dobrze podczas lektury. A ja już niecierpliwie wyglądam trzeciego tomu.