„Port nad zatoką” – Magdalena Majcher (#MamaDropsaCzyta)

Read More
port nad zatoką majcher

Magdalena Majcher, Port nad zatoką, Wydawnictwo Pascal 2020.

Magdalena Majcher to młoda Autorka kilkunastu książek należąca do grona najpoczytniejszych w Polsce. Nie boi się poruszać w nich trudnych tematów.

Nie umiem i nie lubię lekko, cóż począć? Nie zrezygnuję z trudnych tematów, mogę jedynie podać je w lekki sposób, aby czytelnik nie czuł się przytłoczony – wyznała w jednym z wywiadów.

Porusza bardzo ważne i trudne problemy społeczne, zdrowotne. Zmierzyła się także z tematyką II wojny światowej. Ponad miesiąc temu miała miejsce premiera wakacyjnej niespodzianki dla czytelników – powieści „Port nad zatoką”. To „najlżejsza” z książek idealnie nadająca się do lektury na plaży przy szumie fal, krzyku mew, a tych, którzy mogą jedynie pomarzyć w tym roku o wyjeździe nad morze, niewątpliwie ukoi tęsknotę i przeniesie prosto do Helu. Uwielbiam podróżować literacko latem. Zapraszam więc do lektury recenzji nadmorskiej książki idealnej na wakacje.

„Port nad zatoką” to wzruszająca opowieść o szukaniu własnej drogi przez życie. On – lekarz, ścisłowiec, pragmatyk. I ona – po trosze artystka, po trosze filolożka, zakotwiczona w świecie kultury i sztuki. Bohaterką powieści jest Adrianna Kolska, która pracuje jako kostiumografka w teatrze i filmie oraz jako nauczyciel łaciny na uniwersytecie. Bardzo kocha swoją pracę. Po 20 latach małżeństwa rozstała się z mężem, ale po roku separacji dała mu druga szansę na powrót do domu i do siebie. Poznajemy ich w chwili, gdy kryzys został zażegnany, małżonkowie przeżywają drugą młodość, cieszą się sobą i każdą wspólnie spędzoną chwilą. Ada wyniosła ważną lekcję z rozstania z mężem. Mają jednak problem z dorosłą córką Malwiną, której nie wyjawili ważnej tajemnicy. Niestety idylla nie trwa długo, a los brutalnie odbiera kobiecie to, co podarował. Bohaterka zostaje sama, czuje, że musi zostawić dawne życie, aby oswoić ból, przeżyć żałobę, uporać się z lękiem, depresją, samotnością i nauczyć się żyć z wszechogarniającą tęsknotą. Siostra zabrała Adę po sezonie nad morze do Helu. Była to jakże trafna decyzja, bowiem nic jej już nie trzymało w Katowicach a nad morzem z czasem wszystkie problemy odeszły w niebyt. Dom – bliskich – przecież nosiła w sercu. Spontanicznie podjęła decyzję o zakupie podupadającego domu. Szybko zapuściła w Helu korzenie i nie wyobrażała sobie innego miejsca dla siebie na ziemi, mimo znalezienia się w „otchłani rozpaczy” udało się jej znaleźć odrobinę szczęścia. Zaprzyjaźniła się z małżeństwem z sąsiedztwa i starym rybakiem. Zaczęła pracować. Zaopiekowała się też bezdomnym pieskiem, który jakby czekał na nią, by pomóc jej na nowo żyć. Tak niewiele jej było potrzeba! Trochę słońca, bliskość morza, świeże powietrze, szum fal… Wielkim przeżyciem było dla Ady spotkanie z córką i długie rozmowy podczas spacerów z psem. Czy udało się im naprawić relacje? Czy z czasem w sercu Ady znalazło się miejsce dla jakiegoś mężczyzny? Czy w życiu prawdziwie kocha się tylko raz? A może jednak więcej niż raz?

Zakończenie powieści początkowo mnie zaskoczyło, ale po pewnych przemyśleniach doszłam do wniosku, że nie mogło być inaczej. To był celowy zabieg Autorki, żeby wzbudzić w czytelniku pewne refleksje. Moim zdaniem to tylko pozornie lekka powieść obyczajowa o miłości, przyjaźni, o relacjach interpersonalnych do poczytania na plaży, na balkonie, na łące. Porusza bowiem trudne tematy związane z kruchością życia, przeżyciem żałoby, procesem bliznowacenia. Autorka przybliża też nam problemy rodziców adopcyjnych: kiedy najlepiej poinformować dziecko o adopcji. Urzekły mnie w powieści opisy nadmorskiej przyrody. Magdalena Majcher namalowała słowem piękne obrazki morza, trasę spacerową Ady, oddziałując na wszystkie nasze zmysły i wyzwalając multum emocji i uczuć.

Woda w zatoce była płytka i ciepła, a kąpiel w niej – bezpieczna. Morze natomiast zazwyczaj sprawiało wrażenie poirytowanego, wdzierało się agresywnie na ląd, a lodowata woda nie zachęcała do kąpieli. Ale właśnie tę druga plażę, od strony Bałtyku, Adrianna lubiła najbardziej. Tutaj czas płynął inaczej, a huk wody dziwnie Adę uspokajał. Wreszcie – na tej plaży zazwyczaj była sama. […] Przystanęły, aby nacieszyć oczy morskim krajobrazem. Świecące wysoko słońce, bezchmurne niebo, szeroka piaszczysta plaża, delikatne podmuchy wiatru – czego chcieć więcej?

Zachwycałam się razem z Adą i towarzyszyłam jej w codziennych spacerach z Łajzą, słuchając jej refleksji, wspomnień, monologów, przyjmując do serca jej drogowskazy życiowe. Morze pomogło jej uporać się z nadmiarem negatywnych emocji, a z bólem i tęsknotą na pewno pomoże czas i rzucenie sie w wir codziennych zajęć.(…) nigdy nie trać czasu, który mogłabyś spędzać z osobą, którą kochasz, bo potem może się okazać, że wam go zabrakło. I mnie żal, i trudno się pogodzić z galopującym czasem. Należy celebrować każdą chwilę, cieszyć się z drobnych gestów, w których kryje sie przecież miłość.

Autorka uświadomiła nam, że miłość, przyjaźń, rodzina są w życiu najważniejszymi wartościami. Jakże łatwo je podeptać, zniszczyć. Świetnie wykreowała portret psychologiczny bohaterki szukającej właściwej drogi przez życie. Powieść czyta się lekko, jest napisana pięknym językiem. Opisy przyrody, przeżyć wewnętrznych bohaterów absolutnie mnie nie nużyły, lecz wywoływały różnorodne uczucia i emocje. Adrianna stała się moją ulubioną bohaterką i będę się starać, aby jej zasadę wprowadzić w swoją codzienność, bo nie zawsze mi to wychodzi: że nade wszystko trzeba cieszyć się życiem i każdym kolejnym dniem, bardziej doceniać to, co mam. Jestem przekonana po lekturze tej powieści, że to właśnie ona – „najlżejsza”- przygotowała mnie do sięgnięcia po te trudniejsze, typowe dla Magdaleny Majcher, które mam na czytniku i na półce.

Polecam lekturę powieści „Port nad zatoką” na wakacyjny, urlopowy czas. Niech stanie się przyczynkiem do refleksji o życiu, o ważnych wartościach i pomoże odnaleźć drogę do bezpiecznego portu – domu w najpiękniejszym miejscu na świecie.

Bardzo dziękuję Wydawnictwu Pascal za egzemplarz powieści do recenzji.