Natalia Przeździk, Imię dla Róży, 2024 Wydawnictwo eSPe.
Opowieści z Wiary
#MamaDropsaCzyta
Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawcą.
„Imię dla Róży” to opowieść o losach Irenki, jej męża Andrzeja i ich dzieci. Bohaterkę poznajemy w powieści „Zapach soli i wiatru”, która opowiada m.in. o sile kobiecej przyjaźni Julii i Irenki oraz Agnes i Marii. Obie powieści można jednak czytać osobno. Myślę, że po nie sięgniecie, ponieważ są nieodkładalne. W tej powieści czytelnik także odnajdzie kawałek nieba w zwariowanej, nieidealnej, ale prawdziwej rodzince i nauczy się dostrzegać małe cuda w zwyczajnej codzienności. Zapraszam na garść refleksji po lekturze.
Jest to powieść adresowana do kobiet, matek, żon, przyjaciółek, aby dodać im siły i nadziei w sytuacjach, gdy sobie, ich zdaniem, nie radzą, potrzebują wsparcia, bo są słabe. Irenka to kobieta silna, typ chłopczycy, harda, pyskata, o hałaśliwym sposobie bycia, nosi glany, lubi pić piwo, tańczyć z mężem, spędzać czas z czterema synami, odwiedzać chorego ojca, z którym stworzyła piękne i wzruszające relacje. Ojciec stal się dla córki skałą, na której budowała swój świat. Jak ważne jest powtarzanie swoim dzieciom, że są dla nas ważne. Jedynie mąż Andrzej dostrzegał w Irenie to, czego nie widzieli inni. Wraz z upływem lat miłość małżonków wzrastała, zamiast kurczyć się i zniknąć w prozaicznej codzienności. Irenka nie znosiła bezczynności. Prowadziła sklep hydrauliczny „Nasze kolanka”, w którym ładowała baterie, odpoczywając od rodziny. Ewka i Zosia jej w tym pomagały. Ewa zaadaptowała jedno z pomieszczeń na kawiarenkę, w której klienci mogą się napić kawy: „Czarne kolanko”, czyli espresso, „Biała uszczelka”, czyli latte, „Syfon”, czyli cappuccino, czarnej i zielonej herbaty – „Mocna rurka” i „Sen hydraulika” oraz gorącej czekolady „Klucz do szczęścia”. Miejsce to stało się kultowym i odwiedzanym przez studentów.
Irenkę poznajemy w chwili, gdy dowiaduje się od ginekologa, że urodzi piąte dziecko – dziewczynkę. Mała królewna dołączy do czterech braci. I tu pojawił się problem – czy ona – typ chłopczycy da radę być mamą małej królewny? Odpowiadał jej męski sposób postrzegania świata. Całą rodzinę czekały zmiany. Bracia i tata czekali na radosną wiadomość o płci dziecka. Jedynie teściowa Agata, na co dzień pogubiona w świecie własnych emocji i iluzji, przyjęła tę radosną wiadomość z histerią. Ach, to jej stereotypowe myślenie!
– To dziewczynka! Wrzask, jaki się rozległ w mieszkaniu, był tak wielki, ze na efekty nie trzeba było czekać. Po chwili usłyszeli znajome stukanie z dołu – to sąsiadka weszła na stół w kuchni i uderzała miotłą o sufit, obwieszczając wszem i wobec, że ma nieszczęście mieszkać pod zgrają nieokrzesanych jaskiniowców.
Oczekiwanie na dziecko nie było dla małżonków sprawą łatwą, bowiem istniało podejrzenie choroby. A zdania lekarzy różne. Podczas wizyt lekarskich czytelnik był świadkiem wielu szpitalnych dialogów matki z bezdusznymi ginekologami. Jednak rodzice nie tracili nadziei i wierzyli, że z pomocą Bożą wszystko zakończy się szczęśliwie. To jemu bezgranicznie zaufali i zawierzyli córeczkę. Zatem opis prozaicznej codzienności rodziny stał się niezwykły, pełen całej palety emocji i uczuć. Bohaterowie nigdy nie stracili wiary i nadziei, że ich miłość da im siłę do walki z przeciwnościami losu. Ogromna siła i moc tkwią w wierzącej i mocno ufającej Bogu rodzinie. Pisarka wykreowała cudny, ale jakże prawdziwy obraz matki wielodzietnej, która zawsze była otwarta na wiele wyzwań, kreatywna, pełna wiedzy z życia każdego dziecka a nie z lektury poradników. To one ja ubogacały! Mąż Andrzej opiekował się nimi jak… św. Józef.
Moja córeczka być może urodzi się chora… – wyjaśniła cicho Irka, a widząc przerażenie na twarzy dziewczyny, dodała: – To nie takie straszne. Jakakolwiek by się urodziła, będziemy kochać ją tak samo. Po prostu samo to czekanie i niepewność są męczące. Masz rację , potem będzie łatwiej. […] Od tego jest rodzina, żeby kochać tego, kto przychodzi. – nie boisz się trudności? Naprawdę? Wiesz, mówi się,że to piekło…- Dziewczyna była tak wstrząśnięta, ze bez pytania o zgodę przeszła na „ty”. – Piekło jest wtedy, kiedy przestajesz kochać. Nie kiedy kochasz kogoś, kto cierpi.
To także powieść o sile przyjaźni między kobietami. Odkąd Julia wyjechała z Krakowa na Kaszuby, Irena bardzo za nią tęskniła i odczuwała brak na co dzień aż znalazła inną mamę, która wiedziała, jak trudno jest czasem pogodzić pracę ze wszystkimi domowymi obowiązkami i wychowaniem dzieci. Lilka łapała wszystko w lot, jak to mama. Nie miało znaczenia, ze ma zupełnie inny gust, podczas zakupów w odzieżowym wzoruj się na lalce Barbie, a zamiast gromady rozbrykanych chłopców wychowuje dwie dziewczynki w tiulowych spódniczkach marzące o księciu z bajki. Irenka miała też wsparcie w Zosi i Ewce.
Powieść należy do cyklu Opowieści z wiary, dlatego też wątek wiary, relacje z Bogiem są tak ważne dla Ireny i jej rodziny. Czytelnik uczestniczy z bohaterami w przygotowaniach do Świąt Zmartwychwstania, począwszy od Wielkiego Tygodnia. Z Bożą pomocą wszystko jest możliwe, przecież po doświadczeniu krzyża przychodzi zawsze radość zmartwychwstania. A wiara czyni cuda.
– Chrystus zmartwychwstał – powiedziała z radością i położyła dłonie na brzuchu. Córeczka, która do tej pory trwała w bezruchu, na te słowa wykonała w jej wnętrzu szalony taniec. […] Cokolwiek miało nadejść, musiało być dobre. Nawet, jeśli trudne, na pewno prowadziło do czegoś pięknego.
W powieści rozczulały mnie opisy wspólnych spacerów, zwłaszcza po Dębnikach, zabawy rodziców z dziećmi, ich rozmowy, wspólna modlitwa, okazywanie sobie wzajemnie miłości, radości, uśmiechów z bycia razem. Wzruszała mnie do łez modlitwa Irenki – bardzo lubiła różaniec, który traktowała jak rozmowę z Maryją czy rozmowy, westchnięcia do św. Jana Pawła, którego ślady można odnaleźć właśnie na Dębnikach.
– Ulica Różana… – Irenka odczytała nazwę na tablicy i się ucieszyła. Jaka piękna kwiatowa nazwa! W dodatku tak pasująca do jej niedawnego apetytu na wszystko, co pachniało różami… – to tutaj biegał młody Wojtyła na spotkanie u Jana Tyranowskiego – przypomniała sobie. Nazwę ulicy znała z książek opisujących życie świętego papieża, ale nigdy nie miała okazji jej odwiedzić. […]
– Karolu, nie wiem, czy mnie słyszysz, ale mam nadzieję, że tak… Proszę pomódl się za nami u Miriam o dobre rozwiązanie i zdrowie dla mojej córeczki… – szepnęła tknięta nagłą myślą Irka. Lubiła takie spontaniczne modlitwy o wiele bardziej niż gotowe formułki…
– Różana… Róża! Mam imię dla dziewczynki! […] Róża będzie jej na imię!
Jakże szczęśliwi świętowali przez wiele wspólnych wieczorów narodziny księżniczki Róży, małej istotki, która w ich życiu narobiła tyle zamieszania.
Przeżycia, emocje Irenki wywołały we mnie fale wspomnień. Jestem mamą skrajnej Wcześniaczki, Wojowniczki, bo walczącej o normalność do dziś już od ponad trzydziestu lat. Wiara bardzo nam pomogła, nigdy nie straciłam nadziei, że Dziecko będzie żyło, bo ono było dla mnie wielkim Darem, Cudem. Mimo lęku, obaw, bo to było tęczowe Dziecko. Dzisiaj jest szczęśliwą mężatką, goniącą za marzeniami, mocno wierzącą Kobietą.
I jeszcze na koniec zostawię Wam cytat ze spaceru Irenki z Różą:
– Cześć, Karol – powiedziała wesoło, widząc żółty dom przy ulicy tynieckiej. Nie liczyła na odpowiedź, dlatego ze zdziwieniem popatrzyła na śnieżnobiałego gołębia, który pojawił się nie wiadomo skąd i kilka razy okrążył jej głowę, by odlecieć gdzieś w dal. – Życie z Panem Bogiem nigdy nie jest nudne – skwitowała i skierowała się w stronę mostu Dębnickiego.
Polecam Wam z całego serca tę idealną lekturę o nieidealnej bohaterce na wakacyjny czas, skłaniający nas do refleksji nad życiem. Życie z Irenką, kobietą, która stoczyła zwycięską bitwę nie mieczem, ale ostrym językiem a jej tarczą był różaniec i rozważania wypływające prosto z matczynego serca, to pasmo niespodzianek. Z całego serca dziękuję Pisarce za cudowną, wartościową i jakże życiową powieść.