„Wróbel w getcie” – Kristy Cambron (recenzja przedpremierowa)

Read More
wróbel w getcie

Kristy Cambron, Wróbel w getcie, Wydawnictwo Znak 2021.
Recenzja przedpremierowa
Seria: „Ukryte arcydzieło” – tom II

Mniej więcej rok temu, także dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak, miałam okazję czytać powieść „Motyl i skrzypce”, tej samej Autorki. Do dziś pamiętam rozterki, jakie odczuwałam, pisząc recenzję. Z jednej strony chciałam Was zachęcić do lektury tej książki, z drugiej zaś… No właśnie. Nie byłam pewna, czy temat Auschwitz był potraktowany przez Kristy Cambron z należytym szacunkiem. Mimo to z radością przyjęłam propozycję przeczytania i napisania kilku słów o „Wróblu w getcie”. Tym razem nie mam wątpliwości, co napisać – książka, w moim odczuciu oczywiście, jest po prostu lepsza od poprzedniczki.

Zacznijmy od odpowiedzi na pytanie, które coraz częściej pojawia się w sieci: tak, chcąc przeczytać „Wróbla w getcie”, warto sięgnąć wcześniej po „Motyla i skrzypce”. Pozwoli to na lepsze zrozumienie wątków współczesnych. Dlaczego piszę współczesnych? Ponieważ i tym razem Kristy Cambron zabiera czytelnika w rozgrywające się na dwóch przestrzeniach czasowych literackie podróże – zarówno do Kalifornii, londyńskich uliczek i Paryża XXI wieku; jak i do Londynu i Pragi podczas II wojny światowej.

Gdy Kaja Makovsky dowiaduje się, że niemiecki terror dociera do Pragi, opuszcza Wielką Brytanię, żeby ratować swoją żydowską rodzinę. Kiedy jest już u celu, ucieczka okazuje się niemożliwa, a piekło wojny staje się jej bolesną codziennością. Kobieta trafia do getta w Terezinie, gdzie poznaje dziewczynkę, która niespodziewanie odmieni jej życie.
Kilkadziesiąt lat później Sera James i William Hanoverowie, bohaterowie „Motyla i skrzypiec”, w trakcie bajkowego ślubu zostają brutalnie rozdzieleni – mężczyzna zostaje oskarżony o przestępstwo, którego nie popełnił, a teraz grozi mu dziesięć lat więzienia. Sera postanawia zrobić wszystko, aby uratować swojego męża i ich wspólną przyszłość.
Losy dwóch kobiet, które dzielą dziesiątki lat, zostaną niespodziewanie połączone historią tajemniczej dziewczynki ocalonej z Holokaustu.

„Wróbel w getcie” to nie jest powieść wojenna, nie tylko ze względu na towarzyszący wątek współczesny. Choć Autorka, jak sama pisze, inspirowała się prawdziwymi wydarzeniami, książki nie można traktować jako źródła wiedzy historycznej. To przede wszystkim romans, którego akcja, częściowo, rozgrywa się na tle tragicznych wydarzeń i w miejscach, które do dziś pamiętają ludzką krew, łzy i śmierć. Motywy wojenne na kartach tej książki to przede wszystkim ukłon w stronę małych artystów, którzy trafili do przejściowego obozu koncentracyjnego w Terezinie. Fikcyjne losy Kai, którą poznajmy na praskim dworcu, by potem towarzyszyć jej w stawianiu pierwszych dziennikarskich kroków w londyńskiej prasie, to pretekst do przedstawienia zaledwie wycinku dziecięcych losów podczas Holokaustu. Obrazki, rysunki, wierszyki – „Wróbelki”, kilku- i kilkunastoletni więźniowie, na różne sposoby zostawiały po sobie ślad w niemieckich obozach zagłady.

Jeśli czasem czytujecie moje recenzje, to wiecie, że uwielbiam narracje dwutorowe – mieszanie przeszłości i teraźniejszości, stopniowe zazębianie się miejsc, bohaterów, wydarzeń… Co, oprócz wspomnianej dziewczynki uratowanej przed zagładą, łączy bohaterki? Ucieczka, chęć ocalenia bliskich i pragnienie miłości. Zarówno Kaja, jak i Sera podejmują decyzje kierowane miłością. Decydują się na dalekie podróże po to, by ocalić tych, których kochają. Kaja chroni rodziców, Sera walczy o swojego męża. Nieświadomie, po kilkudziesięciu latach, ich drogi krzyżują się na ulicach Londynu i Paryża za sprawą rodzinnych tajemnic. Właśnie ze względu na to warto poznać „Motyla…”.

„Wróbel w getcie” to książka, którą czyta się szybko i z ogromnym zaciekawieniem. Podobnie jak „Motyl i skrzypce” to propozycja dla tych, którzy boją się brutalnych opisów wojny i Holokaustu. Autorka skupia się w powieści przede wszystkim na losach  Kai i jej kilkuletniej podopiecznej. Ukazuje także różne twarze niemieckich oficerów – przecież nie każdy z nich niósł strach i śmierć… Nawet tam, za drutami i murami obozu, nie wszystko było czarno-białe.

Mam wrażenie, że Kristy Cambron na kartach „Wróbla…” zostawiła jeszcze więcej serca niż na stronicach poprzedniej powieści. Tym razem nie czułam, by któryś z wątków – zarówno ten dotyczący Sery i jej męża, jak i wojenny, był traktowany po macoszemu. Tym razem nie mam pretensji o to, że zestawiła ze sobą wydarzenia z XX i XXI wieku. Wreszcie, nie czuję, by wątek Holokaustu został tutaj pozbawiony swoistego sacrum.

Pamiętajcie jednak, że „Wróbel w getcie” to nie tylko wydarzenia rozgrywające się na tle koszmaru II wojny światowej. To także towarzyszące bohaterom z Kalifornii miłosne rozterki i problemy, także z prawem. To poznawanie rodziny, tajemnic i zapomnianych ścieżek. „Wróbel w getcie” to przede wszystkim historia o miłości i nadziei, której nigdy nie może zabraknąć. Nawet w największym mroku.

TO KSIĄŻKA DLA CIEBIE, JEŚLI:
  • Lubisz powieści z wątkiem historycznym.
  • Lubisz książki, w których narracja prowadzona jest dwutorowo (w przeszłości i współcześnie).
  • W książkach o miłości cenisz coś więcej niż relacje damsko-męskie.
NIE SIĘGAJ PO TĘ POWIEŚĆ, JEŚLI:
  • W książkach z wątkiem II wojny światowej nie lubisz elementów romansu.
  • Chcąc czytać o Holokauście, wybierasz tylko literaturę faktu.
  • Uważasz, że Zagłada Żydów to sacrum, które nie powinno się znaleźć w literaturze obyczajowej.

„Motyl i skrzypce” – Kristy Cambron

Read More
motyl i skrzypce

Kristy Cambron, Motyl i skrzypce, Wydawnictwo Znak 2020.

Po kilku pierwszych rozdziałach, byłam pewna, co napiszę w recenzji. Po kilku kolejnych zmieniłam zdanie o 180 stopni. Teraz, kiedy jestem już po lekturze całości, właściwie nie wiem, co mam napisać. Bez wątpienia Motyl i skrzypce to książka, którą część z Was pokocha całym sercem, a część nie pozostawi suchej nitki, a pozostali… Tak jak ja, będą stali na rozdrożu.

Kiedy najbliższa osoba skazuje cię na śmierć w Auschwitz. Dramatyczna historia o sile kobiet i miłości.
Adele von Bron, utalentowana skrzypaczka, poświęciła wszystko, żeby ratować ostatnich wiedeńskich Żydów. Kiedy na polecenie własnego ojca, wysokiego rangą generała Trzeciej Rzeszy, trafiła do obozu w Auschwitz, jej piękny świat legł w gruzach. Przerażającą codziennością stały się głód, strach i cierpienie. Kilkadziesiąt lat późnej Sera James, właścicielka galerii sztuki na Manhattanie, angażuje się w poszukiwania portretu młodej skrzypaczki, który pierwszy raz ujrzała, będąc jeszcze dzieckiem. Podczas próby odnalezienia zaginionego arcydzieła los stawia na jej drodze Williama Hanovera, którego dziadek może być kluczem do rozwiązania zagadki dziewczyny z obrazu.
„Motyl i skrzypce” to poruszająca opowieść o odkrywaniu piękna w najstraszniejszych miejscach: mrocznych zakątkach Auschwitz i zakamarkach poranionych serc. To również historia o tym, jak nie stracić wiary w Boga nawet w samym środku piekła.

Nie chcę Wam streszczać fabuły ani jakoś obszernie charakteryzować bohaterek. To, co najważniejsze, przeczytacie w powyższym opisie wydawcy i przede wszystkim w książce. Pozwólcie, że od razu przejdę do refleksji nad powieścią.

Głupio to zabrzmi, ale mam wrażenie, że obecnie w literaturze występuje zjawisko, które określam „moda na Auschwitz”. Niemal w każdym miesiącu kolejni pisarze proponują nam kolejne tytuły – bardziej lub mniej – oparte na faktach. Po okresie, w którym wydawano wspomnienia ocalałych czy publikacje opracowane na temat dokumentów czy zdjęć, przyszedł moment, w którym po tematy związane z obozem koncentracyjnym sięgnąć może właściwie każdy i, co bardzo boli, mieszać go z różnymi gatunkami.

Przyznam szczerze, że do niedawna książki, w których choć marginalnie pojawiał się wątek obozów koncentracyjnych, omijałam szerokim łukiem. Po prostu się ich bałam. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego „ludzie ludziom zgotowali ten los”. Nigdy. Dlatego stroniłam od książek poruszających tę tematykę – bałam się obrazów, które będą pojawiać się w mojej głowie. To nie tak, że uciekam od historii, wręcz przeciwnie. Interesuję się okresem II wojny światowej, jednak to, co działo się w Auschwitz… Nie jestem w stanie udźwignąć ciężaru okrucieństwa, obdarcia z godności, śmierci, która nie miała sensu… W obozach koncentracyjnych zginęły miliony. Muszę jednak napisać, że czytając Motyl i skrzypce, tego ciężaru nie czułam…

Kristy Cambron dość umiejętnie omija fakty, które były codziennością dla więźniów obozu – masowe egzekucje, głód, paraliżujący strach. W książce skupia się przede wszystkim na losach członków orkiestry. To, co dzieje się poza ich barakiem, pozostaje tłem. Czytając, miałam wrażenie, że Adele i jej koleżanki nie do końca znalazły się w środku tego piekła. Raczej w przedsionku. Fakt ten jest zapewne zaletą dla osób, które lubią sięgać po literaturę z wątkami wojennymi, jednak boją się brutalnych opisów.

To, co mi się w tej książce nie podobało, to zestawienie wątków. Narracja prowadzona jest dwutorowo. Fabuła dotyczy zarówno wydarzeń z Auschwitz w okresie II wojny światowej, jak i losów właścicielki nowojorskiej galerii sztuki w czasach współczesnych. Właśnie ten drugi wątek nie do końca mi pasował. Myślę, że autorka powinna się skupić na jednym, a nie mieszać dwa. Albo czytamy o losach skrzypaczki Adele uwięzionej w obozie od początku do końca, albo Sera – zakochana w swoim „tymczasowym pracodawcy” kobieta, wysłuchuje opowieści o losie członkiń orkiestry przy okazji wizyty w Paryżu. Myślę, że przy dobrym researchu i wsparciu historyków Kristy Cambron doskonale by sobie poradziła z napisaniem powieści tylko o Adele. O jej życiu w Austrii, miłości do muzyki i Vladimira, o wywózce do Auschwitz i konieczności gry w obozowej orkiestrze… Żadnych wątków współczesnych i historii rodem ze współczesnych amerykańskich komedii romantycznych! Uważam, że dzięki temu książka byłaby jeszcze bardziej wartościowa, a zdania czytelniczek nie byłyby aż tak podzielone.

motyl i skrzypce

Pamiętajmy jednak, że Motyl i skrzypce to nie literatura faktu. To fabuła z elementami historii, a jej celem jest nie tyle nauka, co zachęcenie czytelnika do poszerzenia wiedzy i sięgnięcia po bardziej fachowe publikacje. W tym przypadku Autorka się spisała – zaciekawiona, jeszcze w trakcie lektury, poszukiwałam informacji o obozowej orkiestrze oraz o dziełach sztuki, które znaleziono po wyzwoleniu Auschwitz.

Poruszająca historia? Tak! Były łzy? Tak! Powieść o sile kobiet? Tak. Miłość w Auschwitz? Nie do końca. Mam wrażenie, że obóz koncentracyjny jest tu tylko tłem, niestety. Wiem, że życie toczy się dalej, mam świadomość, że żyjemy w innych czasach. Ale po co zestawiać przeszłość i teraźniejszość w taki sposób? Naprawdę można było to napisać inaczej. Złośliwi mogą teraz mruczeć pod nosem: „Jak jesteś taka mądra, to sama napisz”. Nie. Nie śmiem dotykać się tematu Auschwitz. To dla mnie sacrum, które, oczywiście nie we wszystkich wydanych w Polsce książkach, powoli zaczyna być ze swojej świętości obdzierane…

Kto powinien przeczytać książkę „Motyl i skrzypce”?

Podsumowując: czy polecam powieść Motyl i skrzypce? Tak, jeśli nie lubicie dominacji wątku historycznego w książce; jeśli lektura, mimo nawiązań do tragicznych wydarzeń, ma przebiegać lekko; jeśli lubicie mieszanki historii XX wieku i współczesnego romansu; jeśli brakuje Wam w powieściach wątków religijnych i opisu relacji człowieka i Boga. O tym, dlaczego jestem na „nie”, chyba dość wyraźnie napisałam powyżej. Pozostając na rozdrożu, zachęcam Was do dyskusji – jeśli jesteście już po lekturze książki, chętnie przeczytam Wasze refleksje.