„Mgły Toskanii” – Natasza Socha (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Natasza Socha, Mgły Toskanii, Wydawnictwo Edipresse 2018.
Recenzja z cyklu #MamaDropsaCzyta
 
Tytuł najnowszej książki Nataszy Sochy od pierwszych zapowiedzi zaintrygował mnie, bowiem od razu dopatrzyłam się metaforycznego znaczenia. Jeszcze pytanie zamieszczone pod tytułem: „Czy można kochać dwóch mężczyzn jednocześnie?” zmotywowało do sięgnięcia po książkę. Marząc o podróżach, muszę wciąż zaspokajać ich głód podróżami literackimi. Przed laty czytałam całą serię książek Marleny de Blasi, m.in. „Tysiąc dni w Toskanii”, gdzie autorka maluje i oddaje słowem piękno krajobrazów, zapachów, smaków i kolorów Toskanii. Dzięki ich lekturze mogłam zapomnieć o problemach zdrowotnych i podróżować po słonecznej Italii. Z książką Nataszy Sochy postanowiłam udać się ponownie w podróż literacką do malowniczej Toskanii.
 
„Człowiek w człowieku, dwoistość uczuć”
 
Bohaterką książki jest Lena , tak naprawdę Helena Magdalena, Nebia, co po włosku oznacza mgłę. Helena było jej imieniem właściwym, imię Magdalena otrzymała po swojej nienarodzonej siostrze bliźniaczce, którą wchłonęła na początku ciąży. Lena odnosiła wrażenie, że towarzyszy jej dualizm emocjonalny, bardzo dziwny stan. Bohaterkę poznajemy w chwili dwudziestych dziewiątych urodzin, gdy pracuje jako konserwator dzieł sztuki. Jest w udanym związku z Igorem – fotografem. Łączą ich wspólne zainteresowania, empatia, doskonale się uzupełniają. W dniu urodzin Lena dostaje od kochających rodziców niezwykły prezent-blaszane pudełko bez pokrywki, symbol otwarcia na nowe doznania, które miała zapełniać magicznymi momentami, życiowymi doświadczeniami i próbować zapachu słońca w innej części świata. Akurat nadarza się ku temu okazja, bowiem Lena otrzymuje zlecenie międzynarodowe na rekonstrukcję pewnego fresku z szesnastego wieku w kościele Santa Caterina w Sienie, w Toskanii….
 
Z każdym dniem bohaterka coraz lepiej czuje się w malowniczej części Włoch. Sprawcą takiego stanu jest Maksymilian a właściwie Ian Stawski, starszy mężczyzna i przystojny rzeźbiarz, do którego numer telefonu podał jej Igor(!), na wypadek gdyby potrzebowała pomocy kogoś, kto mówi po polsku. Toskania staje się dla dziewczyny najpiękniejszym miejscem na ziemi. Nie chce i nie potrafi oderwać oczu od kolorów, nasycić się zapachami, przestać zachwycać się kolejnym dniem. W dodatku łapie się na tym, że Ian nie jest jej obojętny a tęsknota za Igorem maleje z każdą chwilą… I Ian szybko uświadamia sobie, że rodaczka nie jest mu obojętną. Dziewczyna przypomina mu bowiem Zuzannę – żonę… Jaką decyzję podejmie Lena? Z którym mężczyzną zdecyduje się iść przez życie? Odpowiedzi na te pytania można odnaleźć w powieści.
 
Pisarka poruszyła wiele ważnych problemów. Mnie zafascynowało to, jak Toskania – piękne widoki, obrazy, feeria kolorów, smaki, zapachy mogą wpłynąć na zmysły człowieka, na ogromną metamorfozę. Jak pomaga rozsmakować się w świecie, oczyścić się z toksyn, oddychać pełną piersią, wypełnić się spokojem, szczęściem i miłością.
 
Ojciec i syn. Co ich łączy, a co dzieli?
 
Ważnym wątkiem w powieści jest układ między ojcem i synem, który chciał być tylko dzieckiem matki. Przez lata wyrywali ją sobie z rąk i jeden próbował udowodnić drugiemu, że ma do niej większe prawo. Jaką rolę w tym  wszystkim odegrała Lena ? Dokąd zaprowadził bohaterów paradoks złych wyborów i nieograniczonej wolności?
 
Powieść niewątpliwie urzeka pięknym językiem obfitującym w metafory, epitety, porównania i oddziałującym na nasze wszystkie zmysły. Bardzo się cieszę z kolejnej podróży po Toskanii. Wydawało mi się, że jestem obok bohaterów i chłonę otaczający cudny świat też wszystkimi zmysłami. Obrazy żyją, dźwięczą, urzekają kolorami, kuszą zapachami. Ian i mnie objaśnia , jak chłonąć,  smakować świat.
 
Dlaczego „Mgły Toskanii”?
 
Zaintrygował mnie tytuł powieści. Mgła kojarzy mi się z brakiem widoczności, z wilgocią, zimnem, z brzydką jesienią. W powieści mgła jest metaforą. Nazwisko Leny po włosku oznacza właśnie mgłę. Opisy pojawiają się kilkakrotnie.
 

 Słońce już muskało pagórki i pola, a swoimi promieniami malowało widok, od którego zapierało dech w piersiach. A ona leżała jak pierzyna albo raczej unosiła się delikatnie, odkrywając powoli to, co skryła pod swoim ciepłem. nigdy wcześniej nie widziałam tak zjawiskowej i baśniowej mgły. Puszystej, miękkiej, leniwej. Roztapiała się powoli, jakby do końca chciała pokazywać swoją biała sukienkę, a potem wreszcie odsłonić zieleń, we wszystkich jej odcieniach(…) ta mgła była zdecydowanie inna od tej, w której ja sama od jakiegoś czasu błądzę.

 

Mgła oznacza mocno ograniczoną widoczność. Powstaje nie tylko tam, gdzie jest wilgoć, ale również wskutek temperatury, ruchu powietrza i wirujących w nim zabrudzeń. To nie jest tylko zwykłe zjawisko atmosferyczne, to coś bardziej skomplikowanego. Przy bezwietrznych warunkach jej warstwa może mieć kilkadziesiąt centymetrów grubości i przypomina mleko, przez które niewiele widać. Ale kiedy zawieje silniejszy wiatr, grubość tego mleka wynosi nawet kilkaset metrów. 

 

Lena błądziła w takiej mgle. Rozległej, nieprzepuszczalnej, na swój sposób pięknej, ale i mylącej.  

 
Bardzo dziękuję Autorce za tę cudowną, poetycką, chwilami filozoficzną podróż literacką do urzekającej Toskanii. Mogłam, podobnie jak Lena, nabrać w garść cudnego życia w Sienie. Pozostawię zakładki w książce, aby zimą, której nie lubię, raczyć się urokliwymi obrazami, które teraz będę przechowywać w sercu.
 
Wydawnictwo dziękuję za egzemplarz do recenzji!