„Zakochani rozbitkowie” – Julie Johnson

Read More
 

 

Julie Johnson, Zakochani rozbitkowie, Wydawnictwo Kobiece 2019.
 
4 lipca to idealna data na publikację tej recenzji. To dzień, w którym główna bohaterka powieści, Violet, obchodzi urodziny. Te opisane w książce są wyjątkowe. Wystawne przyjęcie? Niespodzianki? Nie. Dziewczyna cudem ocalała z katastrofy lotniczej i urodziny spędza na bezludnej wyspie. No, nie do końca bezludnej. Towarzyszy jej przystojny fotograf. Dwoje rozbitków – także życiowych, jest zdanych tylko na siebie. Będzie romans czy tragedia? A może jedno i drugie…?
 

Zawsze uważałam, że ocean jest piękny. Zachwycałam się tym, jak nieustannie całuje brzeg, niczym najbardziej wytrwały kochanek. Podziwiałam dźwięki, jakie wydaje, muskając piaszczyste wydmy i skały. Dla mnie był doskonałym miejscem do pływania nago w letnie noce i zanurzania się po kostki w ciepłej, płytkiej wodzie, a jego brzeg nadawał się idealnie na długie spacery o zachodzie słońca. Potężny, owszem, ale powściągliwy. Powolnie niszcząca siła, pełna wdzięku nawet w swoim zniszczeniu.

 
To miały być wakacje życia. Opieka nad kilkuletnią córeczką bajecznie bogatych przedsiębiorców na rajskiej wyspie. Szansa na zarobek i zwiedzenie świata. Wystarczyła burza, by plany nastoletniej Violet, dosłownie, legły w gruzach. Z katastrofy prywatnego samolotu ocalała ona, wspomniany fotograf i steward. Cała trójka, cudem, dopływa na łodzi ratunkowej do bezludnej wyspy. Stan członka załogi nie jest jednak najlepszy – nieprzytomny, walczy z gorączką, a rana nogi nie wygląda najlepiej. Konieczna jest amputacja. Opieka nad ciężko rannym człowiekiem, z dala od jakiejkolwiek cywilizacji i bez widoków na ratunek, przebiega na granicy szaleństwa. W dodatku relacje Violet i Becka, utytułowanego fotografa, nie są najlepsze. Pierwsze spotkanie na lotnisku nie pozostawiło dobrego wrażenia, którego nie zatarła nawet tragedia. By przetrwać, by pomóc przetrwać Ianowi, muszą połączyć siły. 
 
Rozkapryszona nastolatka i trzydziestoletni buc? Takie pozory sprawiają główni bohaterowie. To tylko maski. Oboje przeszli wiele i musieli przetrwać niejedną życiową katastrofę. Poranieni, na skutek tragedii i niewłaściwych wyborów, na wyspie, z dala od wszystkiego i wszystkich, rozbite dusze i serca składają na nowo. Przechodzą prawdziwe emocjonalne i uczuciowe katharsis.
 
Uwagę czytelnika przykuwa nie tylko treść książki. Wydawnictwo Kobiece dba o wizualny aspekt swoich powieści. Mamy więc klimatyczną, idealnie oddającą fabułę okładkę, ilustracje przy początkach każdego z rozdziału i czcionkę wpływającą na tempo czytania. I historia, i grafika – iście wakacyjne!
 
Zakochani rozbitkowie to powieść idealna na plażę lub do przydomowego ogródka. Na jeden, góra dwa wieczory. Ja zaczęłam czytać po niedzielnym śniadaniu, skończyłam przed obiadem. Książkę czyta się szybko. Wpływ ma nie tylko czcionka, ale i narracja pierwszosobowa. Historia opowiadana jest z perspektywy Violet. Styl? Moim zdaniem typowy dla wakacyjnego romansu – dużo dialogów, niedługie opisy. Warto jednak podkreślić, że poruszają one wyobraźnię czytelnika – podczas lektury czuć piach pod stopami, po palcach cieknie mleko kokosowe, a  przed oczami rozpościera się zachodzące nad oceanem słońce. 
 
Powieść Julie Johnson to letnia historia na letnie dni. Trochę łez, trochę namiętności, miłość, tęsknota i perypetie. Przyjemne „czytadło”, gdy chce się odpocząć od kryminałów lub literatury obyczajowej podejmującej trudne i skomplikowane wątki.  

Książkę można wygrać w konkursie na blogowym Facebooku, zapraszam!
 
Wydawnictwu dziękuję serdecznie za egzemplarz do recenzji!