„Kalendarz adwentowy” – Jolanta Kosowska&Marta Jednochowska (#MamaDropsaCzyta)

Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska, Kalendarz adwentowy, Wydawnictwo Novae Res 2024.

Jolanta Kosowska stała się „lekarką mojej duszy” od pierwszego spotkania z jej powieściami. Od kilku lat rozpoczynam Adwent z jej książkami.

„Bożonarodzeniowa księga szczęścia”, „Cicha noc”, „Kalendarz adwentowy” napisany w duecie z córką Martą to najpiękniejsze zimowo-świąteczne opowieści, które otulają czytelników ciepłem, serdecznością, troską, uważnością, miłością. Wskazują, co jest najważniejsze w życiu, karmią nadzieją, uczą marzyć, dostrzegać małe cuda codzienności. Zabierają nas często w cudowną podroż literacką. Są napisane sercem i ociekają pięknymi emocjami, wartościami jak świąteczne pierniczki lukrem.

„Kalendarz adwentowy” to już druga pełna emocji, poruszeń serca i ciepła książka znakomitego Duetu Matki i Córki. Składa się z 25 rozdziałów – pierwszy wprowadza nas w problematykę powieści a 24 rozdziały, opatrzone datą, po jednym do czytania na każdy dzień adwentu 2024 roku. Lektura wymaga ogromnej dyscypliny, ja pod koniec przeczytałam trzy rozdziały naraz. Autorki zabrały czytelników do domu dziecka przy ulicy Zimowej, w którym mieszka dwanaścioro podopiecznych . Placówka boryka się z problemami finansowymi. Zatroskane opiekunki pragną, aby dzieci otrzymały prezenty pod choinkę. Jedna z nich zakupiła dwanaście kalendarzy adwentowych. Mimo ich starań wychowankowie odczuwają głód miłości rodzicielskiej i prawdziwego domu. Niektórzy z nich nie mają szans z uwagi na nieuregulowaną sytuację prawną. W szkole czują się niedowartościowane, narażone na uszczypliwe uwagi, krytykę innych. Dzieci bywają okrutne w dokuczaniu, upokarzaniu innych. A one mają swoje pasje, zainteresowania i marzenia, tylko brakuje im odwagi i nadziei, by gonić za nimi i je spełniać. Dlatego też cieszą się, że każdy dzień Adwentu zaczną od otwarcia okienka z czekoladką. W ten sposób będą celebrować okres zbliżania się do świąt. A to wyjątkowe święta Bożego Narodzenia. Ich wyjątkowość polega na tym, że dzieją się cuda i spełniają się marzenia. Opiekunki wpadły na pomysł, aby zorganizować jarmark bożonarodzeniowy, by pozyskać finanse na prezenty gwiazdkowe i na święta. Dzieci włączają się chętnie w wir przygotowań.

Magia zadziała się już w pierwszy dzień adwentu, kiedy to zamiast czekoladki jedna z wychowanek znalazła miły liścik z informacją, gdzie ukrywa się prezent dla niej. Już niedługo święta, a święta to czas cudów. Niech otuli Cię magia zbliżających się świąt. Prezent to spełnione jej marzenie. I tak codziennie każdy wychowanek znajdował upragniony, niesamowity prezent, który był spełnieniem jego marzeń lub był wręcz niezbędny do rozwoju talentu, pasji, zdolności. Kim był darczyńca? Czy to ktoś z opiekunów? Niewątpliwie to ktoś, kto znał na wylot marzenia, pragnienia podopiecznych i pragnął widzieć ich radość i szczęście w tym szczególnym czasie, ale i w przyszłości. Jeden z chłopców wcielił się w rolę detektywa, by odkryć tożsamość darczyńcy.

– Ten ktoś zna mnie najlepiej na świecie – krzyczała podekscytowana dziewczynka. – Zna moje najskrytsze marzenia. Trzyma za mnie i za moją twórczość kciuki! Jest jak anioł! Jak dobry duch! Szkoda, ze nie mogę mu podziękować.

Dzięki tej powieści poznajemy historie dwanaściorga wychowanków domu dziecka. Są w różnym wieku, ale bez względu na to mają marzenia, są utalentowane, tylko potrzebują wsparcia, akceptacji, stabilizacji i nadziei, że uda im się w życiu cos osiągnąć. To nie są historie wyssane z palca. Jolanta Kosowska jako lekarka przechowuje w swoim sercu historie pacjentów, by je ocalić od zapomnienia w swoich powieściach. Autorka przez dziesięć lat sprawowała opiekę medyczną w jednym z domów dziecka. Ktoś z rodziny przez wiele lat pracował jako opiekun i jego opowieści o dzieciach zainspirowały autorki do napisania powieści. To są takie same dzieci jak inne, które mają dom i są otoczone miłością. A często są traktowane inaczej, odtrącane przez rówieśników. A przecież wystarczy im pomóc, wesprzeć, dotrzeć do ich serca, wlać wiarę w siebie, ułatwić skok w dorosłość. W domu dziecka przy ulicy Zimowej wychowankowie znaleźli to, czego im brakowało w domu rodzinnym – ciepło, serdeczność, życzliwość, wsparcie, przyjaźń, która je przemieniała na lepsze i pomagała uporać się z demonami przeszłości.

W powieści poznajemy też bliżej opiekunki i ich problemy. Pisarki poruszyły tu ważny problem, że nie zawsze możemy rozgryźć drugą osobę obok nas. Ktoś, kto jest dobrym, empatycznym, przyjaznym człowiekiem, może mieć kłopoty z wyrażaniem swoich uczuć i emocji. I jest to uzasadnione jego przeżyciami i bolesnymi doświadczeniami. Nie należy pochopnie oceniać drugiego człowieka.

Najbardziej zapadł mi w serce Maurycy, który czuł się jak bogacz, bo miał za co i komu dziękować : za „NASZ dom”, za granie utalentowanego Karola na gitarze, za herbatę z sokiem malinowym podczas choroby pani Grażynie, Za radosny uśmiech Marcelinki, za krokusy na łące panu Andrzejowi. Cudowny zwyczaj dziękowania z Saksonii uzmysłowił chłopcu, jak wiele ma, chociaż pozornie nie miał niczego. Maurycy pokazuje nam, ze wiele małych rzeczy które składają się na naszą codzienność nie doceniamy i nie dostrzegamy. A one urastają często do rangi małych cudów, okraszając szczyptą magii naszą codzienność, czyniąc nas bogaczami.

„Kalendarz adwentowy” to niesamowita, napisana sercem powieść, która pokazuje niesamowite życie wychowanków w niesamowitym domu. Wiele rodzin powinno się uczyć od bohaterów miłości, budowania właściwych relacji, odkrywania pasji, dostrzegania talentu, pogoni za marzeniami. Dzięki panującej aurze wychowankowie stawali się zupełnie nowymi ludźmi, których cechowała odwaga w stawianiu celów, planów i marzeń.

Myślę, że nie tylko święta i okres okołoświąteczny, ale każdy zwyczajny dzień może się stać przyczynkiem do podróży w głąb siebie, do rozmowy z kimś bliskim, by zdać sobie sprawę z tego, że możemy cieszyć się nawet z drobiazgów. Warto marzyć i gonić swoje marzenia, aby móc osiągnąć wszystko. Jednak z Bożym Narodzeniem wszystko rozpoczyna się niejako od nowa.

„Spotkamy się we śnie” – Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska

Read More
spotkamy się we śnie - 3d

Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska, Spotkamy się we śnie, Wydawnictwo Novae Res 2023.

Współpraca reklamowa z Wydawcą.

Co łączy Panie ze zdjęcia?

Więzy krwi i książka.

Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska, czyli matka i córka.

Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska, czyli dwie miłośniczki zwierząt.

Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska, czyli dwie czujne obserwatorki rzeczywistości.

Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska, czyli dwie czujne przewodniczki po krainie snu.

„Spotkamy się w snie” to pierwsza powieść, w której spotkałam się z pojęciem snu świadomego. To pierwsza powieść, w której tak bardzo mieszały się rzeczywistość i kraina snu. Mieszały, a jednocześnie wzajemnie uzupełniały. I to piękniej niż można to sobie wyobrazić… I przyprawiając o lęk mocniej niż można to sobie wyobrazić.

Oliwia to młoda pisarka powieści romantycznych. Jest przykładem osoby, która pisaniu poświęciła wszystko. To nie hobby, lecz jej praca. Niestety, brak sukcesów literackich, problemy w relacjach z mamą i partnerem sprawiają, że rośnie jej niezadowolenie. Ucieka w krainę snu, eksperymentując ze świadomym śnieniem. Fantastyczne, niemal baśniowe sny i tajemniczy mężczyzna Miron sprawiają, że odczuwa ulgę i ekscytację jednocześnie. Z czasem rzeczywistość i wyobraźnia mieszają się w bardzo niebezpieczny dla niej i dla jej związku sposób, a chęć kontrolowania snu zaczyna graniczyć z obsesją…

Ależ to była uczta! Książkę w większości pochłonęłam dzięki audiobookowi na platformie Legimi. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie – świat snu i jawy poznajemy z perspektywy Oliwii. W książce papierowej fragmenty snów pisane są czcionką pochyłą, rzeczywistość natomiast standardową.

Niezależnie od tego, którą z partii czytałam/słuchałam, byłam zafascynowana tą historią. Chłonęłam ją wszystkimi zmysłami. Najbardziej wzrokiem, zwłaszcza elementy fantastyczne uruchamiały najbardziej uśpione elementy wyobraźni. Z czasem tęskniłam do nich – tak jak Oliwia…

Ta książka to nie tylko spotkania we śnie. To także relacje budowane w rzeczywistości – przyjaźń, miłość, relacja z matką. Ta ostatnia jest szczególna w życiu każdego z nas. I szczególna także dla Oliwii. Niestety, ma poczucie niezrozumienia i niedocenienia. Matka uważa bowiem, że pisanie to hobby, a nie sposób na życie, źródło zarobku i zawodowej satysfakcji. Krytykuje wybór córki, porównując ją do starszego brata.

Jako książkoholiczka i początkująca autorka cieszę się, że Jolanta Kosowska i Marta Jednachowska właśnie taki zawód wybrały dla głównej bohaterki. Pokazały, z jakimi dylematami mierzy się młody pisarz, jaką drogę musi przejść, by zaistnieć w świadomości czytelników i ile radości przynosi dzielenie się pasją.

– To nie jest tak, jak myślisz – przerwałam jej. – Masz spaczony obraz mojej pracy – dodałam. – Zresztą jak wielu ludzi… Wydaje ci się, że pisanie książek to ciepły kocyk, laptop na kolanach, cicha muzyka w tle i herbata z pomarańczą. Niewiele wiesz o pracy nad tekstem, redakcjach, korektach… To nie jest tak, że siada się do komputera i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki powstaje książka. To setki godzin pracy…

– Wiem – przerwała mi.

– Nie wiesz – ucięłam krótko. – Czarek uważa, że to hobby.

– Ja tak nie myślę – broniła się Magda.

– U mnie najpierw pojawia się pomysł na fabułę, potem bohaterowie i miejsce akcji. Ta fabuła cały czas jest ze mną. Towarzyszy mi na spacerze, jest ze mną w kinie, kładzie się ze mną spać i wstaje ze mną rano. Siedzi ze mną przy porannej kawie i w trakcie spaceru z psem. Bohaterowie stają się moimi znajomymi, czasami przyjaciółmi. W wyobraźni powstaje scena za sceną, dialog za dialogiem, zwroty akcji, katastrofy. Jestem każdym z bohaterów z osobna. Myślę i czuję jak oni. Żeby oni mieli uczucia i emocje, to ja najpierw muszę je przeżyć. Pisząc książkę, czasem płonę od tych emocji.

„Spotkamy się we śnie” to opowieść o potędze ludzkiego umysłu, potędze ludzkiej wyobraźni i chęci ucieczki do innego świata, jeśli ten realny nas zawodzi, nie spełnia oczekiwań na różnych, ważnych dla nas płaszczyznach. To opowieść o sile prawdziwej miłości i przyjaźni, której nie niszczy uczucie do tego samego mężczyzny. To opowieść o kochaniu zwierząt. To opowieść o pasji pisania. To opowieść matki i córki, które swoje światy połączyły w jedno. Dla Oliwii. Dla nas.