„Jak ja jej nie kochałem” – Marlena Semczyszyn (#MamaDropsaCzyta)

Read More
jak ja jej nie kochałem

Marlena Semczyszyn, Jak ja jej nie kochałem, Wydawnictwa Videograf, 2021.
#MamaDropsaCzyta

Moja współpraca z Wydawnictwami Videograf rozpoczęła się od lektury jakże udanego debiutu Marleny Semczyszyn „Jak ja jej nie kochałem”. Urzekła mnie i poruszyła moje serce od pierwszych stron ta prosta, ale niezwykła historia o pięknej i trudnej miłości, która nie powinna się zdarzyć. Przyszła nagle, niespodziewanie – Krótka chwila, moment i wszystko się zmieniło. Ona zgubiła, on znalazł… więcej niż kiedykolwiek mógł sobie wyobrazić . Zguba, czyli rękawiczki w kolorze bordo, lekko wyświechtane, ale to prezent od ukochanej babuni, połączyła dwoje bohaterów z różnych światów. Zapraszam do lektury mojej opinii.

Na początku powieści pojawił się on, czyli Smutny a właściwie Bartek, prawie sześćdziesięcioletni facet o nienagannej prezencji, o czarnych jak smoła oczach, w których wciąż było widać iskry. W oczekiwaniu na kogoś bohater opowiedział nam swoją historię, w której było pełno biedy. To ona niejako zmusiła go do kradzieży, a szkoła zawodowa ukształtowała  jako Smutnego i złodzieja. Poznaliśmy jego rodzinę, zasady w niej panujące               – szczególną więź z matką-aniołem oraz bardzo trudne relacje z ojcem i bratem, którymi postanowił się zaopiekować, zgodnie z daną obietnicą. Bliższy był mu szef niż własny ojciec oraz chłopcy z jego drużyny. Z czasem stał się bogatym złodziejem, zbyt pewnym siebie samotnikiem (z powodu niechęci do ludzi), oczytanym draniem, bezpardonowym intelektualistą. Oczekiwał na kogoś, kto go totalnie zaskoczy, zmieni, a nawet zburzy ten jego świat. Intrygujący przypadek, bordowe rękawiczki, które znalazł Bartek w kawiarni, diametralnie odmieniły życie bohaterów.

Właściwie to zostawiła je ona, czyli Gośka, zwyczajna dziewczyna obdarowana wesołym usposobieniem, wiejska dusza, krucha i silna, stworzona dla muzyki. Bohaterkę wychowywała niesamowicie mądra kobieta, babcia Bronia, która skradła moje serce, gdy poznałam jej historię życia. Pomagał jej w gospodarstwie Romek, który odegrał ogromną rolę w życiu bohaterów. A na Bronię wciąż patrzył ukradkiem, z ukrycia i zawsze z miłością. Talent muzyczny odkryła w bohaterce nauczycielka, pani Agnieszka. Masz już nigdy nie być sama, masz zawsze w duecie występować. Ty i on – fortepian. Przepowiedziała Gosi, że w przyszłości będzie uszczęśliwiać ludzi swoim graniem. Po kim odziedziczyła niezwykły talent? Kim byli rodzice bohaterki? Skąd się wzięło w ubogim domu wiejskim pianino?  Gosia również opowiedziała w kolejnych rozdziałach historię swojego życia podobnie jak i Smutny. Dużo w niej tajemnic, niedopowiedzeń, które powoli się wyjaśnią, ujrzą światło dzienne. Powiem tylko, że bohaterka wybrała studia muzyczne, prof. Molicki (brzmi znajomo, prawda? ;)) był zafascynowany jej zdolnościami muzycznymi, przypominała mu bowiem kogoś spośród grona studentów.

Losy bohaterów obfitujące w różnorodne zdarzenia skojarzyły mi się z sonatą i jej zasadniczymi częściami – allegro, adagio, rondo, wariacje czy scherzo. Do melodii zdarzeń swoje nuty dopisali ci, którzy ich kochali i nienawidzili. Czy Gosia wypełniła swoją anielską misję? Czy Smutnemu udało się wreszcie rozjaśnić swoją twarz szczerym uśmiechem? Tego się dowiecie, sięgając po książkę. Jej niewątpliwym walorem jest język – skomponowany jak najpiękniejsza melodia. Pełen humoru, ironii, ale i przyprawiający czytelnika o łzy wzruszenia i drżenie serca.

– Jak ja cię nie kochałem. […] – Nie kochałem cię po troszku, normalnie, z rozmysłem. Nie kochałem cię też jak gówniarz, z siłą rozpędu, co może więcej zniszczyć niż dać. Nie kochałem tylko twojego ciała, albo twojego umysłu. Nie kochałem po ludzku. Bo ty nie jesteś człowiekiem.

„Jak ja cię nie kochałem” to powieść ze świetnie wykreowanymi bohaterami. Ich poruszające i wywołujące całą gamę emocji historie poznajemy z perspektywy Gosi i Smutnego. Dzięki narracji pierwszoosobowej możemy bardziej wniknąć do ich wnętrz, by poznać  myśli i uczucia. Bardzo się cieszę, że debiutancka książka Marleny Semczyszyn trafiła w moje ręce i na półkę do naszej domowej biblioteczki. Póki co mam ją pod ręką, żeby do niej wracać. Jej melodia będzie długo brzmiała w moim sercu jak słynna sonata.