„I ślubuję ci…” – Magdalena Chrzanowska (#MamaDropsaCzyta)

Read More
i ślubuję ci chrzanowska

Magdalena Chrzanowska, I ślubuję ci…, Wydawnictwo Replika 2020.
#MamaDropsaCzyta

Magdalena Chrzanowska, nauczycielka historii w liceum na Podlasiu, matka, miłośniczka spacerów bez względu na pogodę, jej pasją są książki, uprawa roślin doniczkowych, interesuje się medycyną naturalną i ziołolecznictwem. Ponieważ nie znosi nudy i bezczynności, postanowiła zająć się pisaniem książek na emeryturze. 17 listopada 2020 r. miała miejsce premiera jej pierwszej powieści „I ślubuję ci…”. Poznajemy w niej losy dojrzałej kobiety Jolanty Kryczuk, która z miasta przeniosła się na wieś do domu teściów, by być żoną, matką i synową. Debiut Autorki uważam za niezwykle udany, chociaż historia bohaterki może się wydawać młodym czytelniczkom dość… niecodzienną. Jednak bywało, że kobieta dawniej była traktowana przedmiotowo. Czy tylko dawniej? Zapraszam serdecznie do lektury mojej opinii.

„A gdy się zejdą, raz i drugi, kobieta z przeszłością, mężczyzna po przejściach…”

Spotkanie po latach i rozmowy o życiu Autorki z koleżanką z lat młodości, mieszkającej na wsi, stały się inspiracją do powstania tej powieści. Jakkolwiek bohaterowie są fikcyjnymi postaciami, to jako mieszkanka małego miasteczka i mająca rodzinę na wsi z przykrością muszę stwierdzić, że historia Jolanty nie jest odosobniona i dzisiaj też możemy znaleźć podobne. Obowiązuje tradycyjny podział ról ze względu na płeć – kobieta do garów, sprzątania, prania, wychowywania dzieci a mężczyzna od zarabiania pieniędzy. Chłopcy bawią sie samochodzikami, w wojnę a dziewczynki wcielają się w rolę mamy, opiekując się lalkami. W rodzinach wielopokoleniowych ten stereotyp był i jest nagminny.

Jolanta miała bardzo trudne, wręcz koszmarne dzieciństwo z uwagi na ojca alkoholika, pamiętała tylko kłótnie, awantury. Zazdrościła innym trzeźwego ojca. Przez całe życie strach był jej nieodłącznym towarzyszem. Dlatego też pragnęła, aby w przyszłości mieć dobrego męża i dobrego ojca dla swoich dzieci. Gdy jej studencka „wielka miłość” odpłynął do innej, postanowiła kierować się rozsądkiem. Została więc żoną Adama, ale bez motyli w brzuchu, matką dwojga dzieci. Chciała być też dobrą synową, bowiem teściowie niechętnie przyjęli żonę jedynaka z miasta bez majątku. Ale wesele musiało być, bo co ludzie by powiedzieli. Z czasem miłość gdzieś też uleciała, mąż stał się nieczuły zarówno dla Joli jak i dla dzieci, teściowie byli wręcz wrogo nastawieni. Jej dobra wola i szczere chęci nie wystarczyły. A gdy Adam został wójtem, woda sodowa mu uderzyła do głowy. Jola wycofana żyła w cieniu męża, pogodzona ze swoim losem i nigdy się nie buntowała. Od świtu do nocy dzień jej dzień był wypełniony ciężką pracą w gospodarstwie i w domu. Marzenia, pragnienia legły w gruzach. A przecież marzyła o pracy pedagoga w szkole (ciąża uniemożliwiła napisanie pracy magisterskiej), pragnęła też zwiedzać świat – szczególnie fascynowała ją Francja i zamki nad Loarą, będące świadkami wielu niesamowitych historii. Mąż mógł ukończyć studia, różne kury, szkolenia, bo był mężczyzną a ona musiała zajmować się domem. Jej zajęcia wyznaczały pory roku. Aż do owej nocy, kiedy to przez przypadek usłyszała jedną, a potem drugą rozmowę męża, której nie powinna usłyszeć. Te tajemnice wywróciły jej życie do góry nogami. Zapoczątkowały lawinę zaskakujących zdarzeń. Postanowiła poznać prawdziwe oblicze męża, podłego, bezwzględnego i wyrachowanego egoisty. Dorosłe dzieci były świadome ich krzywdy a w szczególności mamy. Jak wyrwać się z Bohomiłowa? Dokąd wyjechać? Nie miała pracy, pieniędzy, żadnej szansy. Czy w wieku czterdziestu pięciu lat warto zaczynać nowe życie? Szereg pytań, na które nie od razu znajdowała odpowiedź. Ale była pewna jednego, że czas najwyższy zatrzasnąć za sobą drzwi z napisem „przeszłość”. Jolanta dzięki cennym radom i pomocy przyjaciółki i życzliwych jej ludzi odbiła się od dna. Jakie kroki podjęła, by „pogrzebać duchy przeszłości” ? Tego dowiecie sie już podczas lektury powieści.

Akcja powieści „I ślubuję ci…” jest osadzona na Podlasiu, wśród pięknych okoliczności przyrody, której opisy budzą zachwyt. Bug jako rzeka pokazywał moc, ale i uczył pokory wobec sił natury. Podziw budziły także dwory i pałace, pełniące rolę pensjonatów pełnych atrakcji dla turystów. Poznajemy zajęcia, zwyczaje, potrawy regionalne oraz tradycyjne, stereotypowe poglądy na małżeństwo czy też wychowanie dzieci. Jak żyjąc na wsi w tradycyjnej katolickiej rodzinie, dla której rodzina jest świętością, skoki w bok męża można uważać za coś normalnego, tkwiącego w męskiej naturze. Mało tego, winna jest żona,  skoro mąż musiał szukać u innej tego, „co mu się od żony jak psu kość należy”. Seks to jeden z obowiązków małżeńskich. Irytująca jest taka mentalność. Jola musiała wejść w rolę przykładnej żony, czyli robota harującego od świtu do nocy, „nie wpieprzać się” do spraw męża, cicho siedzieć, nie psuć opinii, ani słowa skargi do nikogo. Ileż emocji, jaka trudna droga od miłości aż po zobojętnienie! Podczas lektury te emocje udzielają się czytelnikowi, ponieważ historię małżeństwa bohaterów poznajemy z perspektywy Joli i Adama.

Bohaterowie „I ślubuję ci…” są świetnie wykreowani, tacy prawdziwi z krwi i kości. Historia Joli od pierwszych stron powieści bardzo mnie wciągnęła. Chwilami bohaterka wręcz irytowała, że pozwoliła się tak traktować mężowi i teściom. Koszmarne dzieciństwo, traumatyczne przeżycia spowodowały u niej głód ojca, męskiego wsparcia. Wydawało się jej, że bez mężczyzny u boku niczego nie osiągnie w życiu. Dopiero przyjaciółka jej uświadomiła, że jest w błędzie. Życie jest zbyt piękne, żeby użalać się nad sobą.

Autorka poruszyła w powieści, jak ważną rolę w życiu człowieka odgrywają właściwe relacje międzyludzkie, wsparcie w rodzinie, szczerość, uczciwość, szacunek, miłość oraz przyjaźń. Ważne są też marzenia nadające życiu sens i blask. Czy bohaterka je odnajdzie i zobaczy świat w całej palecie barw? Czy dostrzeże jego uroki?

Powieść „I ślubuję ci…” czyta się bardzo szybko, fabuła wciąga nas od pierwszej strony. Akcja toczy się wartko, jej nagłe zwroty nas zaskakują, wzmagają tempo.  Na uwagę zasługują też walory językowe powieści – styl lekki, język pełen emocji, uczuć, nacechowany też chwilami gwarą, liryczne opisy przyrody, świetne dialogi.

Polecam bardzo interesujący debiut Magdaleny Chrzanowskiej na długie jesienne wieczory. Bardzo się cieszę, że ukaże się kontynuacja powieści, ponieważ ciekawi mnie, jak potoczą sie dalsze losy Jolanty Kryczuk.

Wydawnictwu Replika bardzo dziękuję za egzemplarz do recenzji.