„Siła kobiet” – Barbara Wysoczańska (recenzja przedpremierowa)

Read More
sila kobiet

Rzeszów, 21.02.2022 r.

Kobieto!

Na początku mojego listu pragnę Cię serdecznie pozdrowić i wyrazić nadzieję, że pozostajesz w dobrym zdrowiu.

No dobra, konwenanse za nami. A przecież Ty nie chcesz żyć z nimi w zgodzie. Znaczy, nie ze wszystkimi, nie zawsze. Ty chcesz żyć w zgodzie ze sobą, swoimi zasadami, swoimi marzeniami i pragnieniami. Ty nie chcesz świata, którego pragną mężczyźni. Nie chcesz świata, w którym to los pana jest najważniejszy. Ty jesteś panią swojego losu. Kreatorką zdarzeń. Architektką przyszłości. Bo przecież drzemie w Tobie ogromna siła. Siła kobiety, która potrafi pokonać trwające setki lat układy i podziały.

Wiesz, poznałam kogoś. Kobietę. A właściwie trzy kobiety. Gdzie? W dwudziestoleciu międzywojennym. Skąd miałam bilet? Od Barbary Wysoczańskiej. To Ona była moją przewodniczką. Czułą, uważną, a jednocześnie cichą. Zabrała mnie w podróż w czasie. Do Francji, do Warszawy, do Konstancina i w kilka innych miejsc. Nie oceniała, nie piętnowała, nie chwaliła, nie przytakiwała. Delikatnie uchylała drzwi do kobiecego świata. Bezszelestnie odsuwała kotarę, a na scenie życia były już one. Trzy kobiety, które połączył jeden mężczyzna. Poseł o nieskazitelnej opinii, ulubiony syn, społeczny autorytet. Polityk zastrzelony w zamachu. Potwór zamknięty w ciele człowieka.

Rozalia była żoną tego mężczyzny. Jego ofiarą. On był jej mężem. Jej katem. Paradoksalnie jego tragiczna śmierć okazała się dla niej szansą. Na nowe życie. Na odkrycie samej siebie. Na naukę życia nie w piekle, a w zgodzie z własnymi zasadami i przekonaniami.

Zuzanna była kochanką tego mężczyzny. Jego ofiarą. On był jej mężem. Jej katem. I ojcem jej dziecka. Chorego dziecka, dla którego była gotowa na wszystko.

Ada była siostrą tego mężczyzny. Jego ofiarą, a właściwie ofiarą zasad i fałszywej nieposzlakowanej opinii. Paradoksalnie jego tragiczna śmierć okazała się dla niej szansą. Na nowe życie. Z dala od konserwatywnej matki i prowincji. Na rozpoczęcie wymarzonych studiów i odkrycie uśpionej kobiecości oraz tożsamości.

Mam wrażenie, Kochana Kobieto, że mimo wszystko uśmiechasz się pod nosem. Przecież bohaterki, przepraszam – aktorki sceny kobiecości, które Ci opisałam, są tak podobne. Tak, są. Wszystkie trzy przeżyły piekło. Ale każda z nich była w jego innym kręgu. Wszystkie trzy stały się ofiarami jednego mężczyzny. Ale każda nosi inne brzemię i rany – czy to na ciele, czy to na duszy. Wszystkie trzy wymykają się spod definicji narzuconych przez społeczeństwo. Wszystkie trzy postępują inaczej, niż chcieliby tego mężczyźni. Wszystkie trzy postępują inaczej, niż wymagają od nich tego inni. Wszystkie trzy stawiają kroki w nowym życiu pod czujnym, troskliwym spojrzeniem innej kobiety. Wszystkie trzy postępują tak, jak podpowiada im serce.

Wiesz, Kobieto, dziś pewne rzeczy, możliwości, wydają się nam oczywiste. Być może, tak jak ja, ukończyłaś studia. Być może pracujesz na stanowisku kierowniczym, Twoimi podwładnymi są mężczyźni. To nikogo nie dziwi. A wtedy, 100 lat temu, dziwiło. Budziło wręcz sprzeciw, bunt, opór. Przedwojenna Polska to nie tylko złoty czas odbudowy państwa podzielonego na trzy części. To także ciemny czas dla kobiet. Mur uprzedzeń i momentami brutalny konserwatyzm sprawiły, że kobiety były zmuszone walczyć niemal o wszystko. I o równy dostęp do edukacji, i o równe poważanie w biznesie. I o prawo wyborcze, i o prawo wyboru w podstawowych decyzjach codzienności. Zwycięstwo w tych walkach zawdzięczają swojej determinacji, odwadze i… miłości. Bo przecież kobieta kocha – nie tylko mężczyznę. Bo przecież kobieta kocha – nie tylko w relacji partnerskiej. Bo przecież kobieta kocha samą siebie, by z tego źródła czerpać siłę.

Z czystym sercem polecam Ci powieść „Siła kobiet”. To coś więcej niż lektura. To uczta. To kolejna w ostatnim czasie książka nieodkładalna. „Siła kobiet” ma siłę. Niech Cię nie zwiedzie anielska uroda Autorki, Przewodniczki, o której wspominałam. Ona nie ma litości. Bierze jeńców. Zaczytanych jeńców. Momentami miałam ochotę wejść cała w tę powieść. Zamknąć się między stronami i jeszcze głębiej zanurzyć w świat przedstawiony. Ta historia żyje. Pachnie. Oddycha. Pulsuje w niej krew. A właściwie litery układające się w niezapomnianą historię. O kobietach takich jak Ty czy ja. Bo przecież, czy mimo upływu lat, wciąż nie podejmujemy walki? Nie tylko z mężczyznami, na nich świat się nie kończy, ale z własnymi lękami, ograniczeniami, poczuciem niskiej wartości?

Wierzę, że siła kobiety drzemie w każdej z nas. Wierzę, że siła kobiety potrafi być jak plaster na blizny – na ciele i na duszy. Siła kobiety, która potrafi pokonać trwające lata układy i podziały. Między nami kobietami. W sercu każdej z nas.

Z wyrazami szacunku
Drops Książkowy

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Filia

„Narzeczona nazisty” – Barbara Wysoczańska (recenzja przedpremierowa)

Read More
narzeczona nazisty

Barbara Wysoczańska, Narzeczona nazisty, Wydawnictwo Filia 2021.
Premiera: 30 czerwca

Historia wielkiej wojny z wielką miłością w tle. Historia wielkiej miłości z wielką wojną w tle. Historia wojny o miłość.

Perełka. Zjawiskowa. Porażająca. Historia, która powinna zostać sfilmowana. Debiut roku. Wytrawne pióro dojrzewającego pisarza. Mogłabym tak w nieskończoność, a i tak żadne słowa nie oddadzą mojego zachwytu.  „Narzeczona nazisty” to książka, która stała się moim numerem 1 w kategorii powieści fabularno-historycznych.

Kilka lat temu II wojna światowa weszła na „salony literatury popularnej”. Okrągłe rocznice, społeczne inicjatywy pogłębiały zainteresowanie historią Polski – stąd też popularność gatunku, który określam mianem powieści fabularno-historycznych. Przyznam, że z chęcią sięgałam po tego typu książki – w końcu także naukowe (z punktu widzenia języka) badania nad „Czasem honoru” zobowiązują. W pewnym momencie, szczerze pisząc, poczułam przesyt. Wydaje się, że wątki skupione wokół wielkiej wojny z perspektywy Polaków zostały już przedstawione na wszelkie możliwe sposoby – i na ekranie, i na stronicach książek. Jednak nie. Swoim debiutem Barbara Wysoczańska udowadnia, że II wojna światowa ma tyle odcieni szarości, ile ludzi było w środku jej piekła. Bo nic nie jest tylko czarne lub białe. Bo nikt nie jest tylko dobry lub tylko zły. I ludzie, i świat są malowani różnymi odcieniami szarości. Szarości, która w czasie wojennej zawieruchy, splamiona jest krwią i mokra od łez.

Nie chcę zdradzić z treści nic więcej, niż jest potrzebne do zachęcenia Was do lektury, więc pozwólcie, że wykorzystam opis wydawcy:

Czym była miłość w obliczu gigantycznej nienawiści, śmierci i poniżenia? Czy miała prawo się z niej cieszyć, podczas gdy tylu straciło życie?
Jest koniec sierpnia 1938 roku.
Polka Hania Wolińska, na co dzień studentka germanistyki, jest damą do towarzystwa zamożnej niemieckiej hrabiny. Poznaje wnuka swojej pracodawczyni, hrabiego Johanna von Richter. W młodych rodzi się wzajemna fascynacja. W rodzinnej posiadłości von Richterów w Monachium, Polka naocznie styka się z hitlerowskim fanatyzmem, który ogarnia całe Niemcy.
Na tle rosnącego w siłę nazizmu i niechybnej wojny w Europie, Hania i Johann zakochują się w sobie. Dziewczyna wkracza na niemieckie salony jako narzeczona hrabiego i poznaje najwyższych rangą przywódców III Rzeszy. Równocześnie zostaje zwerbowana przez polskie władze do przekazywania tajnych planów Hitlera dotyczących Polski i Europy…

Wydawnictwo Filia

Ta miłość nie miała prawa być odwzajemniona. Ta miłość nie miała prawa zostać pobłogosławiona. Ta miłość przedzielona jest przecież granicą. Tę miłość dzieli pochodzenie, wiara.  Miłosne westchnienia ogłusza krzyk Hitlera, lament jego ofiar. Serce wypełnione miłością plami krew. Zarumienione od miłosnych uniesień policzki moczą łzy. A jednak ta miłość się zdarzyła. Niczym gwałtowny wicher wtargnęła do serc Hani i Johanna. Nie dało się zamknąć drzwi, nie udało się uciec pożądaniem i głębokimi uczuciami. Zresztą… Czy oni chcieli uciekać? Czy to świat oczekiwał, że uciekną…?

Czy był żołnierzem? Nie! Był zbolałym wrakiem dawnego młodziana, który naiwnie myślał, że świat stoi przed nim otworem. […] Kim był teraz? Potworem? Przecież nigdy w tę wojnę nie wierzył.

Jak już wspomniałam, w powieści „Narzeczona nazisty” nikt i nic nie jest czarno-białe. Nie każdy Niemiec jest zbrodniarzem. Nie każdy Niemiec ślepo wierzył w wizje Hitlera. Nie każdy Polak walczył w podziemiu. Nie każdy dzielnie znosił tortury, by nie wydać kolegów. Barbara Wysoczańska rysuje różne portrety – bo przecież różni są ludzie. Wnika w ludzkie umysły i dusze. Nie ocenia, nie potępia, nie chwali. Po prostu pisze. Niesie czytelnika przez historię, której nie da się smakować. Tę powieść się pożera. Apetyt rośnie z każdą stroną.

Z rozważnego czytelnika, z takiego, który chce sobie dawkować radość z literackiego spotkania, przemieniłam się w zachłanną bestię, dla której nie istniał limit czasu, dla której traciło znaczenie to, co wokół. Ta książka ogromnie mnie poruszyła i wzruszyła. Przeniosła w inny wymiar. Rozdarła serce na kawałeczki, by je posklejać i od nowa – rozdzierać, kleić, rozdzierać… Nie znała umiaru. Do końca, do samiutkiego końca targała moją duszą, by pozostawić ją w poczuciu spełnienia, zachwytu i wrażenia, że stała się częścią czegoś absolutnie wyjątkowego.

Wciąż nie mogę uwierzyć, że „Narzeczona nazisty” to debiut. Nie wierzę, że to pierwsza książka autorki, która ujrzała światło dzienne. Pierwsza książka, która otulona klimatyczną i wymowną okładką, zachwyca dojrzałością języka. Szacunkiem i starannym doborem słów. Tam nie ma przesady. I dialogi, i narracja prowadzone są w sposób niemal doskonały. Obrazy – i te przepełnione miłością, i te przepełnione wojennym okrucieństwem, przesuwają się jak film, zostawiając trwały ślad pod powiekami czytelnika.

Miasto żyło, odradzało się jak feniks z popiołów. […] Warszawiacy cieszyli się, kiedy choć jeden dom został odbudowany, kiedy choć jedna ulica przestawała  straszyć ruinami po dawnych bombardowaniach, po upadku powstania. Mieszkańcy stolicy uparcie chcieli żyć i budować swoje miasto na nowo.

Opisy są szczególnie ważne we fragmentach poświęconym miastom. Monachium i Warszawa jak dwa przeciwległe bieguny. Miasto wojny i miasto pokoju, które zostanie zburzone. Miasto skupione na wielkich balach i miasto przygotowujące się do obrony. Stolica nazizmu i stolica, która powoli podnosi się ze zgliszcz. Miasto pozornych zwycięzców i miasto poległych. Miasto dumne ze zwycięstwa i miasto rozpaczające wśród swojej samotności i bezbronności.

Napisać, że polecam, to za mało, ale cóż więcej mogę? „Narzeczona nazisty” to coś absolutnie zachwycającego. Książka, której nie da się odłożyć. Książka, która zostaje w sercu na zawsze. Wiecie, mam taką refleksję, że właśnie dla takich powieści warto pasjonować się literaturą. Debiut Barbary Wysoczańskiej to gwarancja doskonałej uczty, po której czytelnicze kubki smakowe na zawsze zostaną wybredne.

Pani Barbaro, dziękuję za zaproszenie do stołu zastawionego literami i emocjami. Nie muszę życzyć powodzenia, bo powodzenie sobie sama Pani zapewniła. Trzymam kciuki za ekranizację tej historii. Bo ona musi trafić do szerszego grona. Po prostu musi.