„Bądź moim marzeniem” – Monika Michalik (recenzja przedpremierowa!)

Read More
 

 

Monika Michalik, Bądź moim marzeniem, Wydawnictwo Znak 2019.
 
Do lata, do lata z książką będę szła – aż chce się śpiewać na widok okładki! Faktycznie, ilustracja sugeruje, że debiut Moniki Michalik to romantyczna historia z urlopem i ciepłym morzem w tle. To tylko pozory. Autorka daje nam potężną dawkę emocji. Bo główna bohaterka toczy walkę nie tylko o miłość i powrót do równowagi po nagłym rozstaniu z wieloletnim partnerem. Przede wszystkim walczy o życie z nierównym wrogiem – białaczką.
 
„Kiedy byłem tu pierwszy raz, to właśnie ta różnorodność barw mnie urzekła. Rano morze jest szare, prawie niewidoczne, zalewa się z bladym niebem. Później, około południa, kiedy spojrzysz w lewo, odnosisz wrażenie, że woda tam jest bardziej turkusowa. Po południu, kiedy słońce zaczyna przesuwać się na zachód, to po prawej stronie morze ma intensywnie szmaragdowy kolor, a gdy wejdziesz do wody, to widzisz, że jest ona jasną, turkusowozielona. A jeszcze później, kiedy słońce jest już całkiem nisko, woda jest mocno niebieska, niczym chabry na łące. […] To trochę jak flirt. Słońce cały czas obserwuje morskie fale, podziwia je, dotyka ich promieniami, a morze przebiera się w coraz to nowe suknie, chcąc się przypodobać”.
 
Ten cytat – opis krajobrazu greckiej wyspy, mnie zachwycił. Chyba nigdy nie zaserwowano mojej wyobraźni tak plastycznego opisu morza, który można odkrywać wszystkimi zmysłami – przede wszystkim wzroku. Po takim wstępie spodziewałam się więcej elementów turystycznych – opisów plaży, greckich przysmaków czy lokalnych zabytków. Owszem, dostałam to, ale w niewielkim procencie. Bo Monika Michalik kompletnie mnie zaskoczyła. Tak jak życie zaskoczyło Natalię. Tak jak życie zaskakuje każdego z nas.
 
Tuż przed wylotem na wymarzone, wyczekane wakacje, Natalia rozstaje się z chłopakiem – Tomek odchodzi do innej. Kobieta, pracownica biura podróży, postanawia nie rezygnować z pobytu na Korfu i samotnie rusza do Grecji. Tam przykuwa uwagę przystojnego recepcjonisty, Michała. Na malowniczej wyspie spędzają każdą wolną chwilę. Po powrocie Natalii do Polski wierzą, że utrzymają kontakt. Los ma inne plany…
 
Złe samopoczucie bohaterki ma swoją poważną przyczynę. Białaczka. Jej życie zmienia się o 180 stopni. Walczyła o miłość, rozpoczyna walkę o życie. Z jakim skutkiem? Z którym z mężczyzn u boku? Wiecie, że nie zdradzam zakończeń.
 
Monika Michalik zabrała mnie w przepiękną literacką podróż do Grecji. Zachęciła do wizyty na wyspie i odkrywania południowej części naszego kontynentu. Ale bardziej jestem jej wdzięczna za to, co wydarzyło się po powrocie bohaterki z urlopu. Autorka, tak jak Natalia, walczyła z białaczką. Własne doświadczenia przelała na papier. Ta świadomość sprawia, że historię przeżywa się jeszcze mocniej, jeszcze głębiej.
 
Natalia nie trafia do Leśnej Góry czy innego szpitala idealnego. Dziewczyna, pacjentka państwowych placówek, najpierw z niecierpliwością oczekuje diagnozy. Jest przenoszona z oddziału na oddział, z sali do sali. W końcu zapada decyzja o wyniszczającej chemii. Czytelnik towarzyszy Natalii przez ten cały czas – od pierwszej wizyty lekarskiej, po ostatnią dawkę specyfiku wyniszczającego organizm. Autorka nie szczędzi wstrząsających opisów: złego samopoczucia po chemioterapii, problemów z prawidłowym wkuciem czy, dla mnie najbardziej wstrząsającej sceny – ścinania i golenia włosów. Dodam, że Natalii pomagała mama… Nie sposób było nie uronić łzy. Autorka w przejmujący sposób oddała niezwykłą więź, jaka łączy matkę i dziecko w tak trudnych chwilach… Podczas lektury wielokrotnie wstrzymywałam oddech, w napięciu oczekując efektów leczenia. Obcierałam łzy smutku, ale i wzruszenia. Choroba bowiem nie niszczy pięknej relacji matki i córki, przyjaźni Natalii z Ewą czy miłości, która pokonuje kilometry i przeciwności losu.
 
Pozwólcie, że teraz zwrócę się bezpośrednio do Autorki. Pani Moniko! Dziękuję Pani za tę powieść. Za to, że razem z Natalią mogłam przebyć tą arcytrudną drogę. Za to, że mogłam towarzyszyć jej w najgorszych momentach życia. Chwilach zwątpienia, rozpaczy, niewyobrażalnego strachu. Pani te wszystkie emocje przelała na papier, czytelnik mógł współodczuwać z bohaterką. Próbować pojąć, co czują osoby dotknięte białaczką, dla których czas jest sprzymierzeńcem lub wrogiem…
 
Po rajskim wręcz wstępie, którego akcja rozgrywa się na malowniczej wyspie, zabrała Pani czytelnika w sam środek piekła. Piekła, które każdego dnia wydarza się tuż obok… Białaczka, inne nowotwory – to codzienność współczesnego świata. Wszyscy znamy albo znaliśmy, niestety, kogoś dotkniętego chorobą. Opisując proces leczenia, nie owija Pani w bawełnę. Myślę, że nie po to, by kogoś straszyć: „Zobacz, co będzie, jak zachorujesz!”. Nie, nikt nikomu źle nie życzy. Tu chodzi chyba bardziej o to, byśmy nauczyli się doceniać najmniejszy drobiazg. Pielęgnować wdzięczność za to, co wydaje nam się oczywiste. Radować się z małych rzeczy.
 
Bądź moim marzeniem ma, w moim odczuciu, jeszcze jedno bardzo ważne przesłanie – nie bójmy oddawać się krwi! Mnie samej transfuzja uratowała życie. Jako wcześniak ważący kilogram, potrzebowałam pomocy. Otrzymałam ją. Wielokrotnie otrzymywała ją także bohaterka polecanej przeze mnie książki. W miarę możliwości zdrowotnych warto więc rozważyć oddawanie krwi a także zapisanie się do bazy dawców szpiku.
 
Raj w Grecji i piekło oddziału hematologii. Zapierające dech w piersiach opisy śródziemnomorskiej przyrody i druzgocące relacje z izolatki. Bądź moim marzeniem nie jest kolejną cukierkową obyczajówką. To ważny debiut, ważna opowieść. Nie dziwię się, że to Monika Michalik wygrała konkurs „Jak zostać ulubioną pisarką Polek?”. Myślę, że tą książką zasłuży na ten tytuł w wielu indywidualnych rankingach.
 
Nie bójcie się lektury tej książki. Natalia szybko zostanie Waszą dobrą znajomą, a przecież bliskim towarzyszy się nie tylko w zdrowiu, ale i w chorobie. Przeczytajcie. Zachwyćcie się piórem debiutantki. A później nie przestawajcie się zachwycać życiem.
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!