Agata Bizuk, Skóra na niedźwiedziu, Bookend Wydawnictwo 2024.
Patronat Mamy Dropsa
Seria Potomkowie
Tekst powstał w ramach współpracy z Wydawcą.
Od dawna jestem fanką twórczości Agaty Bizuk, patronowałam z ogromną radością jej kilku książkom. Ich lektura dostarcza mi zawsze wielu emocji, skłania do refleksji, do pochylenia się nad ważnymi tematami. Nawet w pozornie lekkich historiach Agata przemyca poważne treści.
Najnowsza powieść „Skóra na niedźwiedziu”, którą miałam ogromna przyjemność objąć patronatem medialnym, powstała dzięki pasji Autorki, jaką jest miłość do budynków, do domów. Dzięki temu mogła wprowadzić bohaterkę Ingrid do domu z prawdziwą duszą, do przedwojennej willi w Szczawnie Zdroju. Bohaterka z kolei zawdzięcza swoje imię Ingrid Renowskiej, babci Macieja Piedy. Dzięki opowieściom przyjaciela stała się prawdziwą inspiracją. Zapraszam na garść refleksji po lekturze.
Na czele licznej rodziny Kręciszów stroi Ingrid, charyzmatyczna seniorka rodu, którą pokochałam od pierwszego rozdziału. „Miała ósmy krzyżyk na karku, no ale co z tego? We własnej głowie czuła się na co najmniej trzydzieści lat mniej. Albo nawet czterdzieści, dla równego rachunku”. Od czterdziestu lat, mimo częstych wzajemnych animozji, przyjaźniła się z Jadwigą, ryczącą siedemdziesięciolatką, która po śmierci ukochanego męża stała się ogromnym wsparciem dla Ingrid. Jak już wspomniałam wcześniej, do Ingrid należała przedwojenna willa „Wandzia” w Szczawnie Zdroju, łakomy kąsek a właściwie cenny spadek dla dzieci. Miał trafne przeczucie Henryk, zapisując swoją część willi w testamencie żonie, aby ją zabezpieczyć na starość i ochronić przed dziećmi- sępami wyciągającymi ręce po spadek. Kochał je, ale im nie ufał. Janusz, Dagmara, Robert i Paulina będą o nią rywalizować. Relacje między nimi pozostawiają wiele do życzenia. Nie wszyscy za sobą przepadają, ale łączy ich chęć przejęcia willi „Wandzia”. Każdy z nich jest inny, każdy z nich ma to i owo na sumieniu. Ich obraz to jakby przekrój społeczeństwa w jednej rodzinie. Ich perypetie i kłopoty wciągają czytelnika coraz bardziej. Autorka uwielbia malować słowem ich barwne osobowości i portrety psychologiczne. Czy Henryk Kręcisz miał rację? Czy jego przeczucie się sprawdziło? Tego dowiecie się z lektury.
Seniorka rodu wymiata, mimo wieku ma się świetnie, absolutnie nie przypomina typowej staruszki. Jej cięty jak brzytwa język, celne riposty, posługiwanie się gwarą śląską podczas irytacji – to cenne atuty pełnej życia, błysku w oku bohaterki. Do życia swoich dzieci się nie wtrącała. Uważała, że każdy powinien być panem własnego losu. Miała już prawo, aby myśleć tylko o sobie i żyć swoim życiem a nawet tkwić w strefie komfortu. Mam przeczucie, że Ingrid jednak z niej kiedyś wyjdzie. Gdy zaistniała potrzeba, potrafiła świetnie ogarnąć całą rodzinę z jej kłopotami, ale na swoich zasadach. Skoro stała się bohaterką bajki o demencji, potrafiła to sprytnie wykorzystać. Co z tego wyniknie?
Uwielbiała wnuki, kochała je mocno, miała z nimi doskonały kontakt, znajdowała z nimi wspólny język, dopiero jak osiągnęły odpowiedni wiek. Wyjątkiem była Matylda, najbardziej rozpuszczony bachor, jedynaczka, którą jedynie tolerowała. Wnuki wnosiły wiele radości do starego i pustego domu. Dzięki pomocy wnuczki Klary Ingrid przepadła w internecie, portale internetowe, media społecznościowe to strzał w dziesiątkę. Dużo czasu spędzała w sieci razem ze swoją przyjaciółką. Wirtualna rzeczywistość stała się niejako ich codziennością. Założyły sobie nawet konta na Tinderze, aby się świetnie bawić. Stało się to źródłem wielu sytuacji komicznych. Będzie się działo…
Zabarwiona humorem z domieszką ironii i sarkazmu a niekiedy celowo przejaskrawiona opowieść o rodzinie Kręciszów (nazwisko charakterystyczne) stała się pretekstem dla Autorki do poruszenia ważnych tematów i problemów: zdrada w małżeństwie, przemoc ekonomiczna, chciwość i pazerność, błędne mniemanie o sobie – to nie piękno zewnętrzne świadczy o naszej wartości, błędy wychowawcze rodziców, brak miłości, bliskości, czasu na rozmowy z bliskimi, doskwierająca samotność. Agata Bizuk pokazała też, jak niesłuszne oskarżenie może zniszczyć człowieka i zrobić z niego ofiarę hejtu.
Słowa mają wielką moc, bez względu na to, ile jest w nich prawdy. Słowami można zrobić nie tylko mnóstwo dobrego, ale przede wszystkim bardzo dużo złego. A złe wiadomości rozchodzą się zdecydowanie szybciej niż te dobre.
Lektura tej słodko-gorzkiej historii wywołała we mnie całą gamę różnorodnych emocji. Czyta się szybko, akcja płynie wartko a jej zaskakujące zwroty wzmagają ciekawość, co dalej. Atutami powieści są fenomenalna fabuła, świetnie wykreowani, autentyczni bohaterowie, ich ciekawe portrety psychologiczne, lekki styl i emocjonalny język, elementy gwary śląskiej, obecność komizmu postaci, sytuacyjnego i językowego wywoła wybuchy śmiechu do łez. Książka zapewni świetny relaks przy kubku pysznej herbaty czy kieliszku domowej nalewki.
Gorąco polecam Wam tę wielowymiarową powieść, a ja już czekam niecierpliwie na kolejny tom. naprawdę warto poznać te zakręconą rodzinę Kręciszów.