„Utkane z miłości” – zapowiedź

Read More
Utkane z milosci_okladka 3d

Tekst powstał we współpracy z Wydawcą.

Jutro rozpocznie się kalendarzowa jesień – pora kompletować biblioteczkę na długie wieczory.

Wydawnictwo Literackie przychodzi więc z propozycją pełnej miłości antologii…

Janusz L. Wiśniewski

Katarzyna Grochola

Agnieszka Krawczyk

Natasza Socha

Magdalena Kordel

Wspólnymi piórami stworzyli „Utkane z miłości.5 opowieści na dobry wieczór”.

Premiera 11 października – można już zamawiać!

Na długie jesienne wieczory.

By czule o siebie zadbać.

Gdy potrzeba nadziei i przypomnienia, że świat bywa dobrym miejscem.

Czy dawne zauroczenie może rozkwitnąć na nowo w samotnej leśniczówce? Czy po latach poświęcenia dla rodziny można zawalczyć o siebie i nauczyć się dbać o własne szczęście? Jak pogodzić konflikt między trzema pokoleniami kobiet? Gdzie szukać oparcia na życiowym rozdrożu i co zrobić z głową pełną marzeń i obaw?

Najlepsi polscy autorzy i autorki literatury obyczajowej przygotowali antologię wyjątkowych opowiadań, które pokrzepiają i zachęcają do walki o swoje szczęście. To wzruszające teksty o miłości do innych i… siebie. O budowaniu uczucia na własnych zasadach, odnajdywaniu go po latach i odkrywaniu, czym jest głęboka bliskość z drugim człowiekiem opowiadają: Janusz L. Wiśniewski, Katarzyna Grochola, Agnieszka Krawczyk, Natasza Socha i Magdalena Kordel.

Poznaj bohaterów takich jak ty. Z krwi i kości, zmagających się z codziennością, niepewnych, tkwiących w zależnościach, które im nie służą. Ich historie prowadzą przez meandry samotności i braku wiary w siebie, ale pokazują też wyjątkowe relacje i momenty, które potrafią wywrócić całe życie do góry nogami.

Która z opowieści stanie się twoim dobrym zaklęciem?

„Wigilia z nieznajomym” – Natasza Socha (#MamaDropsaCzyta)

Read More
wigilia z nieznajomym recenzja

Natasza Socha, Wigilia z nieznajomym, Wydawnictwo Literackie 2021.
#MamaDropsaCzyta

Ciepła i mądra – prawdziwa wigilijna opowieść. Czytałam ją, śmiejąc się i wzruszając na zmianę. Bo każdy zasługuje na wigilijny cud.

Agnieszka Krawczyk

Czas oczekiwania na Boże Narodzenie często umilamy sobie lekturą książek świątecznych, które nas otulają magią jak milusi czerwony koc w renifery i Mikołaje, oddziałują terapeutycznie, poprawiając nastrój, gdy krzątanina przedświąteczna daje się nam porządnie we znaki. Staramy się bowiem, aby wszystko przygotować na czas, zgodnie z tradycją, czasem z dwoma tradycjami – wnosimy je do małżeństwa, jakoś łączymy. A potem zmęczone do bólu, z wymuszonym uśmiechem, bo radość świąteczna też jest obowiązkowa, czekamy na koniec świąt, by móc wreszcie spędzić czas tak, jak lubimy. Zatracamy duchowy wymiar świąt i zdrowe do nich podejście. Zapominamy, co jest tak naprawdę najważniejsze w tym szczególnym czasie świątecznym – Boże Narodzenie w sercu, nadzieja na nowe życie, na zmiany w życiu, które uczynią nas lepszymi. Wigilię można też obchodzić zupełnie inaczej – „całkowicie ją zlekceważyć”, bez przymusu świętowania z wymuszoną radością. Nie wszyscy bowiem lubią Boże Narodzenie, gdyż kojarzy się z bardzo przykrymi wydarzeniami i nie ma już nadziei na naprawę, odbudowę i wzmocnienie więzi rodzinnych.

Natasza Socha podarowała czytelnikom książkę o nietypowej ale jakże prawdziwej Wigilii. Bohaterowie Antonina i Marcel przeżywają kryzys małżeński, miłość się wypaliła, łączy ich jedynie mieszkanie pod jednym dachem,  roku na rok, z dnia na dzień stają się sobie coraz bardziej obcy. Zbuntowana Antonina postanowiła w Wigilię zignorować tradycję, wyjść z domu, by pobyć sama ze sobą, wsłuchać się we własne myśli, przywołać wspomnienia z przeszłości – szczęśliwe chwile z Łukaszem, którego wciąż kochała. Kobieta, która skończyła pięćdziesiątkę i zaczyna artykułować swoje potrzeby, bardzo często wzbudza sensację. Zupełnie jakby przez centrum Poznania przeszedł fioletowy słoń. Jakby nie wolno już było myśleć o sobie, o swoich emocjach, o tym, co się lubi, a czego nie, i jak bardzo chce się znowu żyć w zgodzie z samym sobą. W kawiarni dosiada się do bohaterki nieznajomy, który jak intruz przeszkadza jej w byciu samej ze sobą. On też chciał poudawać, że nie ma świąt. Życie jednak zaskoczyło bohaterów swoim pomysłem i dało wigilijnego prztyczka w nos, że niczego w życiu nie da się zaplanować. Córka trafiła niespodziewanie w Wigilię do szpitala i poprosiła rodziców, aby chociaż ten jeden dzień spędzili razem. Nie potrafili odmówić Karo.

Dlaczego wszystko zawsze się musi tak zapętlić? Zupełnie jakby nitka jej życia utkana była wyłącznie z Surkow, których w żaden sposób nie dało się rozwiązać. Dlaczego jedni ludzie widzą przed sobą tylko prostą drogę, podczas gdy jej droga składa się z samych zakrętów? I gdzie tu sprawiedliwość?

Zapowiadał się zaskakujący, nieprzewidywalny dzień, pełen spotkań z nieznajomymi, którzy mają swój przepis na Święta, a rozmowy z nimi pozwalają małżeństwu spojrzeć na siebie inaczej, niekiedy nawet z ciekawością, jakby się poznawali na nowo. Rozmowy z nimi stają się przyczynkiem do głębokich refleksji nad własnym życiem obojga, próby rozliczenia się z nim, znalezienia odpowiedzi na to, kto ponosi odpowiedzialność za nieudane życie obojga. Czy żyjąc przeszłością, romansem, tkwiąc w podwójnym życiu, nie tracimy z oczu tego, co jest na wyciągniecie ręki a jest istotne i ważne? Dlaczego tak trudno powiedzieć głośno , co go boli, jakie ma grzechy na sumieniu i się do nich przyznać? To był również zwariowany dzień, w którym bohaterowie pozwolili sobie na zrealizowanie śmiesznych pomysłów, wygłupów, wigilijnych przestępstw (źródło komizmu sytuacyjnego): kradzież bombki z choinki na rynku czy podrzucenie plastikowego kurczaczka do szopki w kościele. To było coś niezwykłego, poczuć w sobie dziecko. Marcelowi właśnie tak bardzo brakowało wspólnego śmiechu, wygłupów, niemądrych dowcipów.

W tym dziwnym wigilijnym dniu, w ich nudnym życiu ciągle coś się działo. Wigilijny cud? Czy zadzieje się coś, co odmieni ich życie? Czy można tak naprawdę uciec od Wigilii, od tradycji, od naszych przyzwyczajeń, nawyków, które przez lata nas budowały?

Wszystko wokół nas zbudowane jest z atomów, które łączą się ze sobą. Ale nie tylko z tych w czysto fizycznym ujęciu. Może to być również miłość. Tęsknota. Nadzieja.

Nadchodzi grudzień, rozpoczyna się adwent a w nas pojawia się tęsknota za zapachami i smakami z przeszłości. Nawyki kształtują nasze życie. Gdy przygotowuję potrawy, łapię się na tym, że obok mnie pojawia się Mama, za którą tęsknię od piętnastu Wigilii. I to są te wzruszające chwile mojego szczęścia. Nie mogę się od tego odciąć, bo pojawia się uczucie nostalgii, które jednak może być przyjemne. Pojawiają się tęsknoty i nadzieje na to, że stanie się cos wyjątkowego. Pojawia się wiara.

Marcel i Antonina uciekli z domu, by ostentacyjnie zignorować Wigilię. Czy to im się naprawdę udało? Czy dzięki Wigilii z nieznajomymi bardziej świadomie ją przeżyli i dostali wiarę, miłość, bezinteresowność, wdzięczność, radość, zrozumienie. I cud. Czy bohaterowie znajdą wspólną drogę? Tego dowiecie się, sięgając po niezwykłą, urokliwą (mimo że bez lukru) opowieść Nataszy Sochy o tym, że miłość nie ma daty ważności. I jeszcze jedno! Pisarka nie krytykuje lecz analizuje oraz nie ironizuje, mimo zaprawienia pięknego, emocjonalnego języka powieści różnymi odmianami humoru.

Bohaterowie podzielili się z czytelnikami świątecznymi przepisami, które znajdują się na końcu powieści.

Mam nadzieję, że zachęciłam Was do sięgnięcia po tę prawdziwą wigilijną opowieść, pełną emocji, uczuć, wiary, że każdy z nas zasługuje na wigilijny cud. Książka będzie idealnym prezentem pod choinkę, bo Święta sprzyjają refleksji nad naszym życiem, by było jeszcze lepsze. Kubek aromatycznej kawy, kawałek makowca, migocząca światełkami choinka i książka Nataszy Sochy w ręku – idealny relaks świąteczny.

Wydawnictwu Literackiemu serdecznie dziękuję za egzemplarz recenzyjny.

„Dom marionetek” – Nasza Socha (#MamaDropsaCzyta)

Read More
dom marionetek natasza socha

Natasza Socha, Dom marionetek, Wydawnictwo Literackie 2021.
#MamaDropsaCzyta

1 września to dzień premiery najnowszej powieści Nataszy Sochy „Dom marionetek”. Bardzo sobie cenię książki Autorki za prawdę, ciepło, za głębokie refleksje o życiu, za ogrom emocji i uczuć często zaprawionych humorem z domieszką ironii czy sarkazmu, żeby wzmocnić przekaz. Tym razem Pisarka podarowała czytelnikom poruszającą opowieść o rodzinnych tajemnicach, toksycznych relacjach, poszukiwaniu akceptacji i bliskości oraz pragnieniu miłości, wolności. I o wybaczeniu, które w odróżnieniu od zemsty przynosi prawdziwe wyzwolenie. I o małym bezbronnym dziecku, które mieszka w każdym z nas. Jakie refleksje wywołała we mnie  powieść? Zapraszam serdecznie do lektury recenzji.

Joanna, boleśnie zdradzona przez partnera, pragnie rozpocząć nowe życie. I jej się to udaje, bowiem kilkaset kilometrów od domu rozpoczyna pracę w charakterze opiekunki pięcioletniej, rezolutnej Amelki. Bohaterka tak bardzo chciała uporządkować własne emocje, odbyć podróż w głąb siebie, znaleźć odpowiedź na nurtujące pytania: co jest dla niej ważne w życiu, a czego się tak bardzo obawia.Dom pracodawcy był piękny, otoczony urokliwym ogrodem. Leon, przystojny i bogaty prawnik, wydawał się być ciepłym i czułym człowiekiem, który z każdym dniem zaczynał się jej coraz bardziej podobać. Był mężczyzną zupełnie innym od jej partnera. Każdego dnia bohaterka odkrywała, że to jest dziwny dom, bo jego ekscentryczni mieszkańcy zachowywali się bardzo dziwnie. Jaka tajemnica kryła sie za ich dziwnymi relacjami?

Dom Leona jednak nie był przepełniony miłością. To dom marionetek. Na osobnych kondygnacjach mieszkały trzy kobiety, trzy marionetki: Leokadia, matka, Katarzyna, starsza siostra i Magdalena, żona – szmaciane lalki, które Leon trzymał za sznurki, a one tak tańczyły, jak on chciał. Przystały bowiem na pewien układ, z którego nie mogły się wyplątać. Raczej same wepchały się w ręce Leona. A on mógł wreszcie odwrócić „zwierciadło losu”. Leon wręcz po mistrzowsku władał teatrem manipulacji. Był znakomitym reżyserem tego całego spektaklu. Krok po kroku, rozdział po rozdziale, przemieszczając się w przestrzeni czasowej, poznajemy metody manipulacji Leona. Okrywamy razem z Joanną, jak do tego doszło. Jakie maski przywdziewał na twarz ten ujmujący mężczyzna o bursztynowych oczach? Co takiego wydarzyło się w życiu trzech kobiet, że zamieszkały w willi Leona i weszły bezwolnie w rolę marionetek, pozwalając sobą manipulować i zamienić życie w koszmarną bajkę, w której nie chciały brać udziału? 

Fragmenty powieści opowiadające o życiu marionetek przetykane są rozdziałami zatytułowanymi „Chłopiec”. Poznajemy w nich poruszającą, wręcz wstrząsającą historię upokarzanego, wystraszonego i bezwartościowego chłopca – za takiego uważały go matka i starsza siostra. Rany zadane w dzieciństwie nigdy się nie zagoiły i nie zabliźniły, ciągle się jątrzyły, przysparzając bólu i cierpienia, wprawiając w przerażenie. Emocje i uczucia chłopca udzielają się też czytelnikowi. Demony przeszłości ciągle powracały mimo , że był już dorosły i prowadził świetne życie.

W tej poruszającej powieści Autorka nie podaje nam gotowych odpowiedzi na milion pytań, jakie rodzą się podczas lektury. Kto miał rację? Kto mówił prawdę? Kto oszukiwał? Co skrywają w sobie te wszystkie dziwaczne rozmowy bohaterek? Ile masek ma Leon? A wszystko zaczęło się tak słodko, niewinnie – Joanna uciekła od dotychczasowego życia, pragnęła zacząć od nowa, trafiła się jej idealna praca w pięknej willi z ogrodem. Tu z pewnością znajdzie czas na uporządkowanie emocji. I bez problemu czytelnik razem z Joanną przenika do tej willi, by poznać życie bohaterów. Przygląda się teatrowi marionetek, poznaje mechanizmy, metody, gry psychologiczne reżysera, który je po mistrzowsku stosuje, wcielając swój misterny plan w życie. I udzielają mu się emocje marionetek, żal mu chłopca. Ale reżyser spektaklu tak sprytnie porusza sznurkami, że  chwilami się gubiłam w ich labiryncie. A wszystko to przez emocje…

Natasza Socha oddała w ręce czytelników niesamowicie poruszającą powieść psychologiczną, jakże inną od wcześniejszych. Wykreowała prawdziwych bohaterów, z których każdy ma zalety i wady. Nikt nie jest bez winy. Poprzez ich historie życia Autorka pokazała czytelnikom, że zemsta nie może stać się głównym celem w życiu człowieka. Kat może stać się też ofiarą i nigdy nie zazna szczęścia, nie będzie gonić za marzeniami, które czynią nas wolnymi. Do pełni życia jest nam potrzebna obecność drugiego człowieka, samotność może się okazać destruktywna. Natomiast pozytywny kontakt z innymi ludźmi nas oczyszcza. Pisarka rozprawiła się też w powieści z mitami wokół przebaczenia, które jest nam potrzebne do zbudowania właściwych relacji z innymi ludźmi i do osiągnięcia szczęścia a tym samym poczucia wolności i uwolnienia od negatywnych emocji. Joanna wybaczyła i poczuła ulgę. Ja też wybaczyłam bliskiej osobie, ale nie zapomniałam. Jednak zyskałam pokój serca i zabliźnienie ran. Uwolniłam się od ciężaru złych emocji.

Polecam powieść, napisaną lekkim stylem, emocjonalnym językiem, ale poruszającą bardzo trudne tematy i niosącą duży ładunek emocjonalny. „Dom marionetek” na długo pozostanie we mnie. Może i ty jesteś taką marionetką, którą ktoś sprytnie porusza za sznurki, próbujesz je zerwać, szarpiesz się, ale to ci się nie udaje. Może lektura podpowie ci, jak się uwolnić. A może w pobliżu jest Joanna? Posłuchaj jej, ona nigdy nie będzie marionetką. Uwierz w siebie, że możesz być wolnym człowiekiem,  szczęśliwym, możesz kochać i gonić za marzeniami. Powieść daje taką nadzieję czytelnikowi.

Bardzo dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za egzemplarz recenzyjny.

„Suknia” – Jennifer Robson

Read More
suknia wydawnictwo literackie

Jennifer Robson, Suknia, Wydawnictwo Literackie 2021.

Niech nie zmylą Was tytuł i okładka. Ta książka to dużo więcej niż suknia ślubna i ceremonia stulecia. „Suknia” to opowieść o kobietach, które na zawsze pozostały w cieniu głównej bohaterki królewskiego wesela. Historia tkana z najwyższą starannością ze skrawków materiału zwanych życiem…

Bezimienne bohaterki

… czyli hafciarki, które w pocie czoła pracowały nad suknią ślubną księżniczki Elżbiety – przyszłej królowej. Drogi Ann i Miriam skrzyżowały się w powojennym Londynie, w jednym z najlepszych angielskich domów mody. Ann mieszkała w Anglii od urodzenia, Miriam przyjechała, a właściwie uciekła z Francji. Obie noszą w sercach wojenne tajemnice. Obie uczą się żyć w nowej rzeczywistości. Obie mają niesamowity talent. To one, a nie brytyjska rodzina królewska, grają pierwsze skrzypce w tej opowieści. To ich codzienność, praca, pasje są najważniejsze.

Suknia, czyli synonim kobiecości

Gdyby ktoś mnie zapytał o jedno słowo, z którym kojarzy mi się ta książka, bez wahania odpowiem: KOBIETA. To bardzo kobieca książka, nie tylko ze względu na tytułową, najważniejszą suknię XX wieku. Przyjaźń, nadzieja, poczucie misji i solidarność są siłą bohaterek. Za dnia tworzą ponadczasowe ornamenty, wieczorami, nocą i weekendami, tworzą własną teraźniejszość.  Walczą o to, co tu i teraz jest dla nich najważniejsze. Są dla siebie wzajemnie nieocenionym wsparciem w godzeniu się z bolesną przeszłością. II wojna światowa bezpośrednio dotknęła bowiem i Ann, i Miriam. Anna straciła ukochanego brata, Miriam zaś przeżyła piekło obozu. Razem podnoszą się z gruzów.

Dwa plany czasowe

Cieszy mnie, że „Suknia” to powieść, w której mamy do czynienia z dwoma planami czasowymi. Londyn lat 40. XX wieku przeplata się ze współczesnym Toronto. Babcia zostawia wnuczce niezwykły testament. Zamyka swoją historię w paczuszce ze starannie wyhaftowanymi kwiatami. Heather wyrusza w fascynującą podróż – do Anglii, do przeszłości. Czy pozna młodość ukochanej babci i odkryje wszystkie rodzinne tajemnice?

Weselna uczta…

… a danie główne? „Suknia” właśnie! Ależ to piękna powieść! Skończyłam ją czytać kilka dni temu, ale nie mogę przestać się zachwycać. To zjawiskowa kreacja z królewskiej, literackiej półki. Tkanina spleciona z prawdziwej i fikcyjnej historii, najwyższej jakości fabuły, nieoczywistych bohaterek. Ja jej nie czytałam. Ja ją pochłaniałam. Spędzałam godziny pochylona nad materiałem kreacji w domu mody, wieczorami ogrzewałam się w blasku kominku i kobiet – głównych bohaterek tej historii, by w końcu wyruszyć z wnuczką jednej z nich w daleką podróż. Nieśmiało kroczyłam królewskimi ścieżkami, choć to nie przyszła władczyni była tu najważniejsza. Elżbieta II stała się tłem dla tych, które zwykle są w jej cieniu. Jej kreacja stała się pretekstem do opowiedzenia ważnych, kobiecych historii.  Historii, które na zawsze pozostają w sercu. Historii nie końca ze szczęśliwym zakończeniem, nie do końca ukoronowanych spełnieniem. Historii takich, jakie pisze, a właściwie tka, samo życie.

„Splątane ścieżki” – Agnieszka Krawczyk

Read More
splątane ścieżki agnieszka krawczyk

Agnieszka Krawczyk, Splątane ścieżki, Wydawnictwo Literackie 2021.

Życie jest jak górski szlak: to pasmo wyzwań i prób, by osiągnąć szczęście. Jeśli uda się przezwyciężyć strach, wątpliwości i wahania – spełnią się wszystkie sny.

„Splątane ścieżki”

Życie jest jak górski szlak. Życie to labirynt ścieżek. Życie plącze się w najmniej oczekiwanych momentach. Czasem trudno jest te supły rozwiązać, ale z dobrymi ludźmi u boku i nadzieją w sercu, można wszystko! Przypomina o tym nowa powieść jednej z moich ulubionych pisarek, Agnieszki Krawczyk. „Splątane ścieżki” to piękna, kojąca i przynosząca właśnie nadzieję historia o skomplikowanych relacjach damsko-męskich, rodzinnych i sąsiedzkich. Poznajcie miejsce akcji oraz bohaterów:

Kraków. Spokojna, zielona dzielnica i urokliwa pasmanteria prowadzona przez nieco ekscentryczną Klaudynę. To tu, w „Splątanej nitce”, co tydzień spotykają się zapalone miłośniczki i miłośnicy (!) dziergania, szydełkowania i szycia. Eliza, nauczycielka w pobliskiej szkole, majsterkowicz Szymon, apodyktyczna Małgorzata, karmiąca podwórkowe koty Ludwika i Wojtek, który pozwala niechcianym przedmiotom trafić do nowych właścicieli. Choć tworzenie rękodzieła jest ich pasją, to bliskość, szczere rozmowy i możliwość spędzenia czasu z innymi mają tu nieocenioną wartość.
Klaudyna, pomimo otwartości na swoich klientów, niechętnie opowiada o sobie. Jaki sekret skrywa? I dlaczego niespodziewany telefon od Marcelego, tajemniczego znajomego sprzed lat, wywołuje w niej niepokój, łzy i… tęsknotę?
Monika, siostrzenica Klaudyny, pracuje w telewizji i spełnia się zawodowo. Kiedy jednak okazuje się, że ukochany Jeremi, który jest jednocześnie jej szefem, oszukuje ją od dawna, jej szczęście rozsypuje się jak domek z kart. Zatrzymuje się u ciotki, by odzyskać równowagę i poukładać swoją codzienność na nowo. Czy trzydziestolatka odnajdzie w końcu szczęście, na jakie zasługuje? Prawdziwe uczucie może czekać na nią właśnie w „Splątanej nitce”…

W pasmanterii Klaudyny czas biegnie inaczej. Wolniej. Przy stole miejsce znajdują nie tylko miłośnicy robótek ręcznych, ale także życiowi rozbitkowie. „Splątana Nitka” jest dla nich portem, w którym odnajdują spokój po sztormach i koło ratunkowe. Pokrzepiają ciało dobrą herbatą, smakołykami i przede wszystkim duszę – dobrym słowem, konstruktywną krytyką i wsparciem. Miłośnicy robótek rozmawiają o wszystkim – problemach dnia codziennego, kłopotach w pracy, zawodach miłosnych. Żegnają samotność, a witają nowych przyjaciół.

Głównymi wątkami w powieści są relacje damsko-męskie – rozpadający się związek Moniki i tajemnica Klaudyny, która ściśle wiąże się z młodzieńczym uczuciem. Kobiety, choć spokrewnione, różnią się od siebie nie tylko wiekiem i co za tym idzie życiowym doświadczeniem, ale i podejściem do związków. Monika łatwo ulega, Klaudyna twardo trzyma się swojego postanowienia. Monika ślepo wierzy, Klaudyna nie chce słuchać wyjaśnień. Która z nich popełnia błąd? A może obie, na swój sposób, mają rację? Zranienia, zdrady, niedopowiedzenia – czy serca kobiet, rozbite jak puzzle na tysiące kawałków, można jeszcze poukładać w całość i wypełnić miłością? Jakie odpowiedzi na liczne pytania przyniosą splątane górskie ścieżki?

Akcja książki rozgrywa się niespiesznie aż do wyjazdu jednej z bohaterek do Zakopanego. Tam tempo przyspiesza. Serce czytelnika zaczyna bić mocniej, a strony szybciej i głośniej przekręcać. Po dawkowaniu emocji przychodzi czas na uderzenie prawdziwej lawiny. Warto dodać, że jak zawsze Pisarka dba o staranność języka – lektura tej książki to prawdziwa uczta dla miłośników polszczyzny. Rozbudowane, ale nie nudne opisy, życiowe drogowskazy ubrane w metafory i porównania, niebanalne epitety – Agnieszka Krawczyk czaruje językową codzienność.

S jak Splątana Nitka
S jak splątane ścieżki
S jak sąsiedzi i społeczności lokalne
S jak sympatia
S jak serce

W klimatycznych zakamarkach Krakowa Autorka tworzy własny alfabet. Alfabet miłości, alfabet przyjaźni, alfabet życia. Swoimi literami kreuje nietuzinkowe postaci. Uparcie plącze ich ścieżki, dbając, by każdą oświetlało słońce wiary, nadziei i miłości. Koi serca, które jak węzeł ścisnęła pandemia. Częstuje nas aromatyczną herbatą, podsuwa talerzyk ze słodkością. Świat bohaterów „Splątanych ścieżek” jest pełen ciepła i życzliwości. Ich losy, choć poplątane, dają nadzieję na to, że i nasz świat może taki być – przyjazny, budowany na solidnych fundamentach, które pozwolą więzom międzyludzkim przetrwać nie tylko dobre, ale i te złe chwile. Możesz stać się jego częścią – wystarczy sięgnąć po tę książkę i wkroczyć na krakowskie ścieżki i podążać za Klaudyną, Moniką i ich przyjaciółmi.  

„Siła rzeczy” – Roma Ligocka

Read More
siła rzeczy

Roma Ligocka, Siła rzeczy, Wydawnictwo Literackie 2021.

Ta książka do mnie przyszła sama. Nie spodziewałam się jej. Nie planowałam lektury. Przyszła. Cichutko zapukała do serca, obiecując, że czas z nią spędzony, będzie niezapomniany. Poprosiła duszę, by otworzyła się na to, co ma do opowiedzenia. Cóż mogłam zrobić? Od razu po otrzymaniu paczki zaczęłam czytać, skończyłam kolejnego dnia. Siła rzeczy – nowa książka Romy Ligockiej – to opowieść o sile i radości, które płyną z codzienności. O woli przetrwania w przededniu wojny i podczas pierwszych tygodni pandemii. Sile, którą paradoksalnie można otrzymać od tylko pozornie zwykłych rzeczy.

Ponad rok temu, w Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich, Roma Ligocka gościła swoich czytelników online, we Francji. Już wtedy zdradziła plany dotyczące „Siły rzeczy”:

„Chciałabym napisać chociaż jeszcze jedną książkę, w której zawarte byłoby zarówno doświadczenie wojny i mojej babci, tego pogodnego i spokojnego Krakowa i w ogóle świata, na który spadła katastrofa wojny. Połączyć to w jakiś sposób z moim doświadczeniem dzisiejszym, połączyć z tym, jak spadło na nas to straszne doświadczenie, bądźmy szczerzy – ono jest straszne. I jeżeli jakoś z niego wyjdziemy, to na pewno silniejsi, ale na razie musimy z niego wyjść. Połączyć te dwie rzeczy, te dwa kataklizmy w jednym życiu. Bo pierwsze doświadczenie, które opisuję, działo się w momencie, w którym się urodziłam, natomiast to, o którym piszę teraz, jest w momencie, w którym już trochę na tym świecie jestem i chciałabym jeszcze trochę na nim pobyć…” .

Roma Ligocka dla Wydawnictwa Literackiego

Udało się. Książka powstała i jest już w rękach czytelników. Czerwona, w twardej oprawie, pachnąca. Słowo pisane przeplatają zdjęcia – świadectwa końcówki lat pokoju – z archiwum prywatnego Autorki oraz fundacji i zbiorów państwowych. Podpisane, opisane, także mówią do czytelnika. Są utrwaleniem tego, co bezpowrotnie minęło. A słowo pisane? Dotyczy lat 1938-39 oraz wiosny 2020 r. Roma Ligocka wraca do historii swoich przodków – dziadków, matki, ciotek i wuja.

Akcja książki rozgrywa się dwutorowo. Mamy dwie narratorki – Romę Ligocką i jej babkę, Annę.

Rok 1938. Anna Abrahamer zajmuje się domem, ogrodem, wyczekuje narodzin swojej wnuczki Romy. Latem wyrusza w pierwszą w życiu podróż na Lazurowe Wybrzeże. Jeszcze cieszy się codziennością, urokami świata, jeszcze wierzy w przyszłość swoją i swoich bliskich. Jednocześnie czuje już narastającą wokół niepewność, zbliżającą się katastrofę…
Rok 2020. Roma Ligocka, wnuczka Anny, wyrusza w podróż do Nicei. Zamierza wrócić do opowieści o swojej rodzinie, dopisać do niej ostatnie karty. Chce pójść śladami babci, napisać za nią pamiętnik, przywrócić czas, który przeminął, piękny, tajemniczy, przedwojenny… Tam
właśnie, w Nicei, zaskakuje ją pandemia i nagle jej los i losy Anny Abrahamer w zdumiewający i nieoczekiwany sposób splatają się ze sobą.

I Anna, i Roma mierzą się z realnym zagrożeniem. Dla babci zagrożenie miało symbol SS, głos Hitlera i huk wystrzałów. Dla Romy zagrożenie to wirus, który, zdaniem epidemiologów, pochłonie miliony ludzkich istnień. Dziewczynka, która po likwidacji getta ukrywała się wraz z matką przed Niemcami, to kobieta ukrywa się przed wirusem. Nie wychodzi z bezpiecznej kryjówki, choć widmo kwarantanny wydaje się nie do zniesienia. Opuszczanie nicejskiego mieszkania pod pretekstem sprawunków to jedyna nić, którą łączy ją ze znanym jej dotąd światem.

Jakże szybko ja, wychowana w getcie, dorastająca w komunizmie, uczę się nowej legalności: chodzenie z bagietką czy bochenkiem chleba jest legalne, bez bagietki już nie.

Losy Anny i Romy stają się podobne. Łączy je tęsknota za zwyczajną codziennością, tęsknota za spokojnym światem. Łączy je chęć ocalenia wspomnień. Łączy je siła rzeczy, która staje się motorem w wykonywaniu zwyczajnych czynności.

Dziś widzę, jak rzeczy z pozoru nieważne odrywają nad od smutnych myśli, dodają nam spokoju, dodają sił.

str. 158

Pamięć, więzi pokoleń – czytelnicy stają się świadkami, wręcz towarzyszami Autorki w spacerze śladami rodziny. Kroczymy Lazurowym Wybrzeżem, celebrując codzienność i wspominając czasy, które zostały brutalnie przerwane prze Zagładę. Przemierzamy Kraków – upalny, letni, zapraszający do wspólnej zabawy i relaksu na Plantach. Ale wspominamy też wydarzenia sprzed roku – marzec 2020, w którym wszyscy stanęliśmy oko w oko z zagrożeniem zdrowia i życia.

Poznaj, jak wielka może być siła rzeczy. Chwyć za rękę Annę, chwyć za rękę Romę. Rusz z nimi w wyjątkową podróż. Krocz wspomnieniami, podążaj śladami rodziny. Ocalaj od zapomnienia codzienność, celebruj to, co wydaje się stałe, bo jak wszyscy wiemy po doświadczeniu pandemii, normalność w sekundzie potrafi zamienić się w niedostępność.

„Śpiewaczka” – Maciej Klimarczyk (recenzja przedpremierowa)

Read More
śpiewaczka maciej klimarczyk wydawnictwo literackie recenzja

Maciej Klimarczyk, Śpiewaczka, Wydawnictwo Literackie 2021.

Miała być premiera. Odwołano. Gwiazda Opery aresztowana. Ale tylko ona wie, że spektakl właśnie się rozpoczął…

Jeden dzień – jedna książka? Taki wynik nie zdarza mi się zbyt często, szczególnie w normalnym tygodniu pracy i to jeszcze we wtorki – czas mojej rehabilitacji. Ale są takie powieści, które wymykają się schematom. Historie, które uniemożliwiają zaśnięcie, a ciężki poranek po zarwanej nocy potrafią zamienić w pewnego rodzaju nagrodę. Do tego grona należy debiut Macieja Klimarczyka.

Dlaczego „Śpiewaczka” tak mnie wciągnęła? Co sprawia, że jest wyjątkowa? To kryminał, thriller psychologiczny, w którym, wbrew powszechnie przyjętym „gatunkowym praktykom”, od początku wiadomo, kto i kogo zabił.

Błyskawicznie przecięła Krugerowi lewą tętnicę szyjną. Jeszcze minutę temu rozmawiali przyjaźnie i śmiali się przy kieliszku koniaku, a teraz jego oczy przybrały wyraz wielkiego zdziwienia, jakby chciał powiedzieć: Nic z tego nie rozumiem, przecież jest tak miło. Zamiast głosu wydał jednak charczący dźwięk i złapał się za krwawiącą szyję.

Zbrodnia dokonana. Musi być kara. Czy na pewno? I śledczy, i czytelnicy próbują odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego? Dlaczego największa gwiazda bydgoskiej opery sięgnęła po nóż? Dlaczego jej ofiarą stał się starszy właściciel lokalnego antykwariatu? Eliza doskonale wie, dlaczego on, dlaczego w taki sposób. Realizuje, krok po kroku, akt po akcie, swój mistrzowski plan, przypominający najwybitniejszą partyturę. Ale czy istnieje zbrodnia doskonała?

„Śpiewaczka” to trzymający w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty lektury spektakl. Główną rolę ogrywają w nim kłamstwo i manipulacja. Jako widzowie-czytelnicy zaglądamy za kulisy aresztu i szpitala psychiatrycznego. Uczestniczymy w przesłuchaniach, badaniach, analizach. Razem z panią prokurator i biegłymi psychiatrami wchodzimy w głąb ludzkiego umysłu, poznajemy jego najmroczniejsze zakamarki.

Szeroko otwarte oczy, gęsia skórka i podziw towarzyszyły mi od pierwszej do ostatniej strony. Do tej pory trudno mi uwierzyć, że trzymałam w ręku debiut. Maciej Klimarczyk pokazał, że ma wyrazisty głos. Barwę, której nie da się zapomnieć. Wchodzi na najwyższe rejestry. Psychiatra i biegły sądowy zaprasza nas na swoją solówkę. Uwodzi czytelnika od pierwszych nut. Udowadnia, że nie musi ścigać się z innymi solistami. Niebanalna konstrukcja powieści, świeże spojrzenie na gatunek zapowiadają nową gwiazdę literackich scen.

Kilka godzin – tyle potrzebowałam na lekturę tej książki. To zasługa nie tylko fabuły, sposobu kreacji głównej bohaterki i ciekawych wątków. Klimarczyk pisze prosto, konkretnie. Żadnego przeciągania, żadnych zbędnych opisów. Nie trzeba rozpoczynać lektury z notatnikiem w dłoni. Akcja, choć wydaje się powolna, bo przecież rozgrywa się na przestrzeni kilku miesięcy, przyspiesza z każdą stroną. Coraz głębiej wchodzimy bowiem w psychikę głównej bohaterki i poznajemy przeszłość – nie tylko tytułowej postaci, ale i jej ofiary.

„Śpiewaczka” to thriller psychologiczny o zbrodni, która stała się wyzwaniem. O kobiecie, która nawet schodząc ze sceny, nie przestaje grać. Polecam z całego serca! Jestem pewna, że się nie zawiedziecie! Premiera 19 maja.

„Zjadacz czerni 8” – Katarzyna Grochola (#MamaDropsaCzyta)

Read More
zjadacz czerni 8

Katarzyna Grochola, Zjadacz czerni 8, Wydawnictwo Literackie 2021.
#MamaDropsaCzyta

Bóg nic nie stworzył bez przyczyny
Każde serce ma swoje zadanie

Emily Dickinson

Katarzyna Grochola jest uznana za niekwestionowaną mistrzynię polskiej literatury obyczajowej. Jej powieści cieszą się wielką popularnością wśród czytelników . 10 lutego b.r. ukazała się 14. powieść Autorki „Zjadacz czerni 8”. Równolegle z nią wyszła pierwsza w historii płyta Autorki pt. ”Moje kochanie” stworzona w duecie z mężem Stanisławem Bartosikiem, muzykiem. Wszystkie piosenki mówią o miłości. Czego zatem można się spodziewać po najnowszej powieści?

Misterna mozaika postaci, miejsc i zdarzeń. Zaskakujący splot ludzkich losów, których tylko z pozoru nic nie łączy. I ON – zjadacz czerni. I tajemnicze 8.
A o czym jest ta powieść? Nie chcemy zdradzać zbyt wiele…
W „Zjadaczu czerni 8” historie bohaterów łączą się we wzór, który dla nich pozostaje nierozpoznany, a mimo to ma sens, jak wiele sytuacji, miejsc i zdarzeń w naszym życiu. Miłość nie jest jednowymiarowa, określona i zamknięta w ramie. Nie sprowadza się tylko do tęskniących za czułym dotykiem kochanków. Jest szansą na człowieczeństwo, mimo wszystko i na przekór. I jeśli podejmiemy próbę zrozumienia drugiego człowieka, może zdarzyć się cud.
I o tym jest ta poruszająca powieść. O tęsknocie, nadziei i głębokim sensie przypadków, za które nie zawsze jesteśmy wdzięczni losowi.

Już sam tytuł brzmi tajemniczo, metaforycznie. Kim jest intrygujący zjadacz czerni? Co oznacza tajemnicze 8? Czerń wywołuje w nas skojarzenia raczej negatywne: śmierć, żałoba, smutek, grzech, zło, brak światła, samotność, strach. Zjadacz, czyli ktoś lub coś, co rozprasza, zjada nasze czarne myśli, wybiela je, wnosi światło do naszego życia, radość, spełnia marzenia i pragnienia. Może to być miłość, skoro jest to opowieść o różnych odsłonach, obliczach miłości. Liczba 8 kojarzy się z nieskończonością. Ja już wiem, byłam zaskoczona, jakkolwiek spodziewałam się tego. Nie mogę zdradzać zbyt wiele, przestrzega przed tym opis wydawcy.

Powieść jest utkana z kilku opowieści, tylko sprawia pozory opowiadań. Jak w życiu! One z kolei jak puzzle układają się w powieść o miłości, o  błyskach emocji między bohaterami, które mają sens w życiu: o pragnieniu miłości, o tęsknocie, o nadziei, o strachu wręcz potwornym lęku przed odrzuceniem, o głębokim sensie przypadków, za które nie zawsze jesteśmy wdzięczni losowi. Tak bardzo jest nam potrzebny ktoś obok, ktoś bardzo bliski, może to być przyjaciel, możemy kochać pracę, mieć pasję, która nadaje naszemu życiu sen, blask, wnosi światło. Równie dobrze mogą to być jakieś drobiazgi, detale, zwierzątko: bukiet ulubionych kwiatów, kamyk, agat noszony na szczęście, figurki jako pamiątka podróży z Włoch, filiżanka na herbatę, serwetka, na której ją stawiamy, ulubione ciasteczka, wymarzony rudy kotek. Autorka postrzega też świat w drobiazgach, małych acz wielkich gestach, chwilach, które są tak ważne.  Nic tu nie jest przypadkowe. Jak już wspomniałam, z tych wszystkich elementów ułożyła się jak z puzzli mozaika, której można nadać tytuł „Miłość”, podtytuł: człowiek, wiara, nadzieja, cud. Tak, cuda się zdarzają. Nigdy nie traćmy wiary i nadziei, że właśnie miłość czyni cuda. Ale czy tylko miłość? Ważna też jest rodzina i wzajemne więzi między jej członkami. O miłość i o relacje międzyludzkie trzeba dbać, pielęgnować, rozwijać, podsycać.

Kim są dla siebie bohaterowie? O jakie błyski emocji chodzi między nimi? Żona i mąż, ojciec i córka, matka i syn, kobieta i służąca, dziewczyna i ksiądz, córka zraniona przez ojca i geodeta, córeczka przebywająca w szpitalu tęskniąca za mamą i jej niebieski kamyczek spełniający życzenia, ksiądz tkwiący w przeszłości i prawnik, któremu śmiertelnie chory ksiądz się spowiada ze swojego życia. A między nimi miłość małżeńska, miłość kochanków, miłość matki, która dla ratowania zdrowia córki poruszy niebo i ziemię, tęsknota córki za nieżyjącym ojcem, cierpienia narzeczonego po stracie narzeczonej, niedopowiedzenia, niewyjaśnione sprawy z przeszłości, żal, pretensje, odrzucenie, zranienie, ból, brak szczerych rozmów, miłych i czułych gestów, pustka życiowa, wyrzuty sumienia dręczące przez lata, śmierć. Cały wachlarz emocji i uczuć jest wpisany w  życie człowieka, bo dopiero wtedy życie nabiera smaku, to na tym polega pełnia życia. Bohaterowie są świetnie wykreowani, są prawdziwi. Pisarka stworzyła bardzo ciekawe portrety psychologiczne postaci, żeby wydobyć ich głębię osobowości, motywy ich postępowania. Poznajemy losy różnych bohaterów, które w zaskakujących momentach łączą się ze sobą.   

Książki nie da się pochłonąć, ponieważ jest pełna metafor, zmusza czytelnika do zatrzymania się, cofnięcia kilku kartek – do refleksji nad swoim życiem, nad relacjami międzyludzkimi, nad więziami rodzinnymi, do wyciągnięcia wniosków, nauki. Przecież na swoich błędach uczymy się najlepiej. A ona pozwala uświadomić sobie właśnie nasze błędy nawet po latach, by wszystko było jasne, by zaświeciło światło i zniknęła czerń, niedopowiedzenia, złudzenia. 

Walorem powieści jest jej styl, kompozycja i język pełen metafor, zmuszający czytelnika do zastanowienia się nad ich sensem. Są też fragmenty nasycone humorem, ironią czy też sarkazmem, ale i poruszające oraz wzruszające aż do łez.

Zachęcam do lektury tej niezwykłej powieści o miłości i różnych błyskach emocji między bohaterami. „Zjadacz czerni 8” daje nadzieję.

Na koniec przytoczę dwa zdania z wywiadu telewizyjnego z Autorką.

– Co chciałaby Pani, żeby zostało w sercu po lekturze książki?
– Pan Bóg, tak bym chciała.

Wydawnictwu Literackiemu bardzo dziękuję za egzemplarz do recenzji.

„Śnieżna siostra” – Maja Lunde (#MamaDropsaCzyta)

Read More
śnieżna siostra

Maja Lunde, Śnieżna siostra, Wydawnictwo Literackie 2020.
#MamaDropsaCzyta

Pragnę się podzielić z Wami, drodzy Czytelnicy, moimi wrażeniami z lektury przepięknej, przepełnionej ciepłem powieści „Śnieżna siostra” pióra Mai Lunde i z zachwycającymi ilustracjami Lisy Aisato. Skandynawska opowieść wigilijna trafiła ponownie do księgarń po rocznej nieobecności. To doskonały prezent na czas Adwentu, aby w oczekiwaniu na Święta Bożego Narodzenia w każdym kolejnym dniu grudnia czytać po jednym z 24 rozdziałów tej pięknej, wzruszającej i pełnej nadziei historii o smutku, współczuciu, stracie, rodzinie, szczęściu, przyjaźni, miłości i magii Świąt.

Narratorem opowieści jest Julian, który opowiada o swojej rodzinie przeżywającej stratę najstarszej córki Juni. Zrozpaczeni, pogrążeni w żałobie rodzice nie myśleli o świętach, o dekoracjach świątecznych, prezentach. Julianowi bardzo brakowało zainteresowania ze strony rodziców, rozmów, bliskości, domowego gwaru, śmiechu. Nawet  pięcioletnia siostrzyczka Augusta, zwana Dynamitem, siedziała cichutko i cierpiała. Tak bardzo mu zależało, aby święta się odbyły mimo żałoby. W Wigilię wypadały dziesiąte urodziny chłopca. Pozostało tylko sześć dni. Czy święta w domu Juliana będą odwołane? Czy zdarzy się wigilijny cud i uśmiech zagości znowu na twarzach rodziców?

Któregoś dnia Julian poznał szaloną, gadatliwą i nade wszystko kochającą Boże Narodzenie Hedvig. Jej Villa Kvisten – dom jak z baśni o Bożym Narodzeniu, już była przygotowana na święta, każdy jej zakamarek był przystrojony. Dawało się odczuć nastrój świąteczny, zapach piernika, mandarynek, ślicznej choinki. Przy dziewczynce świat Juliana zaczyna nabierać barw, w sercu chłopca bowiem zapaliła się iskierka nadziei, że do jego domu przyjdą święta.

„Świąteczny nastrój sprawia, że serce bije odrobinę szybciej, ale nie tak szybko, żeby zrobiło się strasznie. Kiedy czujemy świąteczny nastrój, mamy ochotę otworzyć ramiona i kogoś przytulić. Śpiewamy, śmiejemy się i mamy kluchę w gardle. wszystko jednocześnie”.

W sercu Juliana rodzi się nadzieja, że z pomocą Hedvig zdoła przywrócić atmosferę świąt w swojej rodzinie. Dla niej bowiem nie ma rzeczy niemożliwych. Dziewczynka kocha śnieg, zabawy na śniegu, jazdę na łyżwach. Gdy jej opowiedział o Juni, cierpieniu rodziny, o swoich uczuciach, przyjaciółka doradziła mu, żeby to on uratował święta dla siostrzyczki, dla rodziców i dla samego siebie. Julian się dziwił, że dziewczynka była w domu zawsze sama, jedynie w jej opowieściach pojawiali się rodzice i brat, który wspaniale rysował. Ponadto podczas ich spotkań zaczyna się dziać coś dziwnego. Pojawia się i znika straszny starzec z pękiem kluczy. Rzeczywistość zaczyna się mieszać z baśniowością. Julian nie wie, że dziewczynka ukrywa przed nim pewną tajemnicę…Czy chłopcu uda się ją wyjaśnić? Kto mu w tym pomoże? Czy święta przyjdą do domu i najbliższych Juliana?

Ta niezwykła, wzruszająca do łez książka jest napisana pięknym językiem obfitującym w cudowne metafory, nadające jej poetyckości i baśniowości, wyzwalające w czytelniku mnóstwo emocji i uczuć. Stajemy obok Juliana i „walczymy” o powrót świąt do jego domu i rodziny. Trzeba w to uwierzyć i nie tracić nadziei. Każdy smutek można przecież przezwyciężyć. Niezwykłe ilustracje pomagają w przeżywaniu emocji dzieci. Dzieci inaczej niż dorośli je przeżywają. Dlatego też należy je oswajać z trudnymi tematami jak śmierć, żałoba, depresja, smutek, cierpienie, pogodzenie sie ze stratą kogoś bliskiego. Przecież w życiu każdego człowieka radosne chwile przeplatają się ze smutnymi. 

Dziś w tym szczególnie trudnym czasie ta opowieść, pachnąca świerkowymi gałązkami choinki, pierniczkami, pomarańczami, klementynkami, cynamonem i kakao, pozwoli nam odnaleźć  nastrój świąteczny. Skłoni nas, by zasiąść do świątecznego stołu z tymi, którzy są najbliżej nas i z nimi się cieszyć. Jakkolwiek będzie nam brakowało nieobecnych przy stole. Julian jest doskonałym przykładem na to, że tęsknota za siostrą, cierpienie może stać się impulsem do zmierzenia się ze swoimi słabościami i do walki z nimi, pokonania ich, do bycia szczęśliwym mimo wszystko. Naprawdę przyjdą święta! To idealny wręcz czas na cuda.

Zapraszam serdecznie do sięgnięcia po tę zachwycającą książkę, która ma formę tak lubianego przez wszystkich kalendarza adwentowego. To jedna z najpiękniej wydanych książek w naszej bibliotece domowej. Potrzebny do tego będzie kubek kakao z bitą śmietaną, klementynki, pierniczki i milutki w dotyku koc. Przygotujmy się właściwie do rodzinnego przeżycia tych najpiękniejszych w roku Świąt Bożego Narodzenia. I powiem Wam na koniec, że w książce pada śnieg i jest go pod dostatkiem, że można ulepić śnieżną siostrę, można też pojeździć na łyżwach na zamarzniętym płytkim stawie.

Wydawnictwu Literackiemu dziękuję z całego serca za egzemplarz recenzencki.

„Godzina zagubionych słów” – Natasza Socha (#MamaDropsaCzyta)

Read More
godzina zagubionych słów natasza socha

Natasza Socha, Godzina zagubionych słów, Wydawnictwo Literackie 2020 r.
#MamaDropsaCzyta

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego miałam możliwość lektury najnowszej książki Nataszy Sochy „Godzina zagubionych słów”, której premiera odbyła 28 października 2020 r. Pisarka należy do grona moich ulubionych. To książka świąteczna, mimo że nie pachnie piernikami, choinką ani też potrawami wigilijnymi czy też świątecznymi. Przecież święta nie polegają tylko na tym…

Pisarka pragnie nam uświadomić, że to powinien być czas, który ofiarujemy naszym bliskim, by po prostu z nimi być, rozmawiać, zacieśniać więzi i umacniać nasze relacje. To także czas,  aby zastanowić się nad sobą,  co zrobiliśmy źle, co nam nie wyszło i jak to zmienić na lepsze, dokonać rachunku sumienia, zdobyć się na tak trudny gest wybaczenia. To ważne, aby móc spojrzeć na siebie inaczej – bez wyrzutów sumienia, bez niepewności, bez niedomówień, bez strachu i złych emocji. Jakże dużo nam może dać rozmowa, dobieranie odpowiednich słów z pozytywnym przekazem, odpowiednim znaczeniem, o uczuciach, emocjach, o bolączkach, o szczęściu, aby nie zapętlić się w nieodpowiednich słowach, aby one nas zbliżały do siebie a nie dzieliły.   

Czy godzina wystarczy, by przebaczyć, pokochać, zrozumieć? Historia, która pozwala odnaleźć nadzieję i dostrzec, że szczęście jest na wyciągnięcie ręki!

Katarzyna, Marcin, Anna, Aleksy i Fabian, Borys – z pozoru nie łączy ich nic. Mijają się, kupując kwiaty w okolicznej kwiaciarni, zajadając kanapki w pobliskim barze i zamawiając espresso w kameralnej kawiarni. Mimo że każdy z nich ma swoją historię, troski i głęboko skrywane tajemnice, połączył ich magiczny dzień, w którym dostali od losu wyjątkową szansę. Czy odważą się z niej skorzystać? Niekiedy jedna rozmowa potrafi zmienić wszystko, a przedświąteczny wieczór, to najlepszy czas, by ją odbyć. „Kocham cię”, „przepraszam”, „tęskniłem za tobą”, „jesteś dla mnie ważna” – te słowa miały nigdy nie zostać wypowiedziane. Jednak jest taki okres w roku, kiedy nawet najbardziej niemożliwe rzeczy stają się realne. Wystarczy w nie uwierzyć!

Powieść urzekła mnie swoją mądrością, jest pełna złotych myśli, pięknych drogowskazów życiowych. Składa się z pięciu opowieści, których bohaterami są Katarzyna, Marcin, Anna, Aleks i Fabi oraz Borys. Każda historia ma bardzo ciekawą konstrukcje fabularną. Bohaterowie otrzymują od bliskich, których wśród nich już nie ma, cenny dar – „godzinę zagubionych słów”, czyli godzinę rozmowy o tym, co zostało niedopowiedziane, przemilczane, niewyjaśnione do końca, co było złe w relacjach między nimi, co sobie odpuścili, co ich poróżniło, spowodowało deficyt bliskości i rozmów. Ten dar w przededniu świąt wiele zmienia, naprawia, buduje, wyjaśnia, umacnia, napawa nadzieją i wiarą, doprowadzając do pogodzenia się, wzajemnej akceptacji, podjęcia dobrych decyzji i wyborów. W ich sercach gości spokój  i harmonia, a padający śnieg tworzy bajkową scenografię brakującej godziny. Wszak jutro Wigilia! Wszystkie te godziny łączy… ławka, często metalowa, czarna, trochę odrapana. Z każdej historii płynie dla nas rzeka cennych cytatów, które tak bardzo mogą się nam przydać w różnych sytuacjach życiowych. przenieśmy je więc do naszych serc. A przed nami święta, więc doskonała okazja, aby rozmawiać ze sobą, odnajdywać zagubione słowa i naprawiać relacje.

Zafascynowały mnie historie bohaterów, ich kreacje, zachwycił styl i świetny język powieści pełen metafor, epitetów, cudnych fraz, ale nienapompowanych sztucznie. Gra słów, tylko pozornie nieoczywista, sprawiała, że zatrzymywałam się nad fragmentem tekstu, odnajdywałam zagubione słowa, łączyłam je, zastanawiałam się nad przesłaniem, , stawały się oczywiste a wyzwalały tyle emocji i to specyficzne dla Pisarki poczucie humoru. Natasza Socha po mistrzowsku operuje językiem.

Książkę odebrałam bardzo osobiście. Czytając, czułam się tak, jakby Pani Natasza znała pewne fakty z mojego życia. Poruszana problematyka dotyczyła moich tęsknot, marzeń, pragnienia spędzenia takiej magicznej godziny z kochanymi osobami, z którymi już nigdy się nie spotkam. Tyle przecież zostało niewypowiedzianych słów, wyznań, pytań, przemilczeń…

Polecam z całego serca tę piękną i wzruszającą powieść z mądrym przekazem na długie jesienne wieczory. Rozmawiajmy ze sobą, nie przemilczajmy tego, o czym powinno się mówić. Coraz bliżej święta…

Na koniec kilka pięknych cytatów:  

Tak jak dźwięki układają się w utwór muzyczny, kolorowe punkty na płótnie w obraz, tak słowa wywołują emocje mają określoną wartość i znaczenie. Nie można bez nich żyć. Owszem, zdarza się, że nie trafiają w sedno, czasem są tylko wydmuszkami, ale jednak wypełniają codzienność. Nadają jej jakiś sens i na swój sposób są po prostu niezbędne. Czy można żyć bez słów?

Miłość jest elementem życia. Nie ta wielka, pompatyczna i przepełniona uniesieniem, lecz ta, na którą składają się brakujące kawałki drugiej osoby. W zasadzie nie ma ludzi kompletnych. Człowiek jest pełen dziur, niedomówień i niedokończonych fragmentów, które wypełnić może tylko odpowiedni człowiek. On też ma swoje brakujące odpryski i szuka kogoś, kto je załata. Kiedy te dwie osoby w końcu się spotkają, układanka jest wreszcie gotowa.

Miłość to często spotkanie dwóch samotności.

Przeszłość należy zakopać gdzieś w odludnym miejscu, a z teraźniejszości wyciskać tyle, żeby przyszłość była już tylko piękna.

Przeznaczenie jest w jakimś sensie powiązane ze świadomymi wyborami, że jedno wynika z drugiego. Przeznaczenie jest czymś w rodzaju scenariusza, z którym przychodzimy na świat, ale to, jak będą wyglądały jego poszczególne odcinki, zależy tylko od nas.

Bardzo dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za egzemplarz książki do recenzji.

Pisarce dziękuję mimo wielu wzruszeń aż do łez za nadzieję i wiarę oraz śmiech poprzez łzy.