„Świąteczna mozaika” – Natasza Socha (#MamaDropsaCzyta)

Read More
świąteczna mozaika - recenzja

Natasza Socha, Świąteczna mozaika, Wydawnictwo Literackie 2024.

#MamaDropsaCzyta

Znowu idą święta, i znowu Natasza Socha podarowała czytelnikom chwytającą za serce, wartościową zimowo-świąteczną opowieść, z podróżą do Wenecji, o tęsknocie i nieoczekiwanych uśmiechach losu. Historia poruszy serce i otuli magią świątecznej atmosfery.

Jaśmina trzymała w dłoniach fragment mozaiki, którą znalazła podczas niedawnej wizyty na pchlim targu. Drobne, kolorowe kawałki szkła i kamienia ułożone były w precyzyjny wzór, który wydawał się częścią czegoś większego, a jednak niekompletnego. Przyglądając się mu, zdała sobie sprawę, jak bardzo przypomina jej to własne życie. Codzienność złożona z niezliczonych fragmentów, które z osobna mogły wydawać się przypadkowe i niewiele znaczące, a jednak razem tworzyły niepowtarzalny obraz. Każdy element mozaiki stanowiły wspomnienia, doświadczenia, decyzje, rozmowy, podróże, dotyk. Były wśród nich fragmenty jasne i błyszczące, ale też ciemniejsze, naznaczone bólem, strachem i stratą. Lecz właśnie te ciemne skrawki dodawały głębi i kontrastu całemu obrazowi, powodując, ze był jeszcze bardziej wyrazisty i pełny. Bez ciemnych elementów te jasne nie błyszczały tak intensywnie. I na odwrót.

Natasza Socha stworzyła literacką mozaikę, bo z jednej strony pisze lekko, obrazowo, ale i pięknie, i emocjonalnie, malując słowami historie bohaterów oraz używając do tego całej palety emocji i uczuć. Wplata też fragmenty o silnym nacechowaniu stylistycznym – obrazki poetyckie, rozbudowane metafory, które są pomocne w odczytaniu przekazu, głębszego sensu.

Bohaterką powieści jest dwudziestotrzyletnia Jaśmina, która na co dzień pracuje w cukierni Złota Klatka, z ogromną pasją piecze i dekoruje torty. Czerpie z tego ogromną satysfakcję i frajdę. A wszyscy się zachwycają. Praca jest odskocznią od problemów domowych. Mama dziewczyny pogrąża się w chorobie Alzheimera, która podstępem odbiera dobre chwile, pozostawiając lęk i niepewność. Zmiany, jakie zachodzą w mamie wprowadzają córkę w stan zniechęcenia i poczucia, że tonie razem z nią. Rodzi się poczucie winy, że nie może nic zmienić w tej skomplikowanej i przytłaczającej sytuacji. Relacje między nimi się zmieniają. 

Najbardziej boli opłakiwanie kogoś, kto jeszcze żyje, ale kto już nigdy nie ubierze z nami choinki. Nie nakarmi psa. Nie wstawi wody na herbatę. Nie upiecze ciasta. Nie zachwyci się tortem, który udekorowała córka. Dni dzielą się na te „lepsze”, kiedy matka czasem jeszcze rozpoznaje Jaśminę, chociaż prze ułamek sekundy, i na te bardzo złe, kiedy tylko krzyczy i boi się spojrzeć komukolwiek w oczy. 

I wreszcie nadszedł ten dzień, w którym córka z ojcem podjęli decyzję o oddaniu Marianny do specjalnego ośrodka. Stało się tak, jakby mama odeszła, „zabierając za sobą wszystkie wspomnienia i chowając je tak głęboko, że już nikt nigdy nie miał prawa ich znaleźć”. Jaśmina pogrążyła się w żalu, bólu, strachu, w panice, ze już straciła mamę. Choroba przyniosła chaos do domu i objęła domowników. Dziewczyna wiedziała, że musi się z tego otrząsnąć, stanąć na nogi i zacząć żyć od nowa. Powieść wnosi dużo informacji o chorobie z rozmów z lekarzami o „etapach’ odejścia mamy tak naprawdę. 

Jaśmina czuła, że podróż do Wenecji będzie idealną okazją do tego, aby wyjść ze smutku i oswoić demony, uspokoić koszmarne sny, a przede wszystkim rozwikłać górę tajemnic, by poskładać w jedno życiową mozaikę. Dlaczego Wenecja?  W znalezionym pamiętniku matki to słowo się pojawiło. Marianna marzyła, by tam pojechać. Wenecja to ulubione miasto Nataszy Sochy, była w niej kilkakrotnie. Dlatego też autorka jak przewodniczka oprowadza Jaśminę i czytelnika po tym pięknym mieście. Czy bohaterka odnajdzie w niej drogę do prawdy? Wzruszyło mnie do łez zwiedzanie miasta z pamiętnikiem mamy i  z mamą w wyobraźni, rozmowy z nią. Były też chwile, kiedy Jaśmina cieszyła się weneckim słońcem, smakiem doskonałej kawy i kanapką z tuńczykiem. „Wenecja jest to obraz, którego chyba nie da się już piękniej namalować”. 

Nieoczekiwanym towarzyszem podróży do Wenecji był Rafał, chłopak w pomarańczowym szaliku, który emanował optymizmem, podobnie jak Luana przewodniczka, która uświadomiła Jaśminie, że Boże Narodzenie to czas cudów. Rafał pokazując dziewczynie swoja Wenecję, czarował słowami, posiadał ogromną wiedzę, lubił obserwować ludzi, wciąż się zachwycał pięknem miasta. A przede wszystkim oswajał się z Jaśminą. Wenecja obudziła w nim romantyczne struny.

Dla mnie Wenecja to żywa historia, cos jak obraz, po którym można spacerować. I zatrzymywać się od czasu do czasu, żeby westchnąć nad jej pięknem. Albo zrobić sobie krótką przerwę na aperol spritz czy antipasti. Albo rogalika z kremem pistacjowym oczywiście.

Jaśmina z kolei obserwując Wenecjan, zrozumiała, że życie nie składa się z samych doniosłych momentów, tego, co spektakularne i dramatyczne, ale tworzą je te małe, ciche chwile, które nadają mu sens i głębię. Może to właśnie w tych krótkich przebłyskach, kiedy jej matka ją rozpoznawała, śmiała się i wspominała przeszłość, kryła się prawdziwa magia? 

Czy Jaśminie w końcu udało się rozwikłać tajemnice mamy związane z nieobecnością na Wigiliach i w drugi dzień świąt w domu? Podzieliła się z Rafałem tym, co ją tak trapiło. Dlaczego mama w rozmowie z nią dodała jej pięć lat? Dziewczyna nie była nigdy na kursie ceramiki i nie podarowała mamie czerwonego wazonu. Czy znalezione zdjęcia ukryte w kartonach z butami w szafie mamy staną się kluczem do tego, jak ułożyć rozsypaną rodzinną mozaikę w całość? Dlaczego mama je ukryła? Dlaczego choroba kradnie jej mamę po kawałku i nie mogą porozmawiać o skrawkach tajemnic. A może babcia z Lublina coś dopowie? Tata nie chciał rozmawiać na ten temat. Dlaczego milczał? Tajemnice wzbudzały w bohaterce niepokój, bo nie lubiła niedokończonych opowieści, książek ze znakami zapytania. Chciała jednak mieć wpływ na swoją historię. Pragnęła wreszcie połączyć kropki. Musiała coś  z nimi zrobić, bo zaczynały ją bardzo boleć. 

Ludzie nie lubią tajemnic, bo są one jak puste miejsca w układance, które pozostawiają ich z uczuciem niepewności i braku kompletności. Jak ciemne, nieodkryte zakątki w dobrze znany pokoju. Tajemnice tworzą w głowach brzydkie dziury, które chce się koniecznie wypełnić.

Niektóre tajemnice nie chcą zostać odkryte. Bawią się w chowanego, wodzą za nos, mylą tropy. Zupełnie jakby im tylko na tym zależało, by nikt nie poznał prawdy. 

Postawa ojca Jaśminy jest intrygująca a raczej irytująca. Czy to jego milczenie jest najlepszym wyjściem z sytuacji? Czy można milczeć z miłości?

Natasza Socha jest Mistrzynią nieoczywistych zakończeń. Ta historia ma oczywiście drugie dno. I jakże trudno tu jednoznacznie ocenić postępowanie Marianny czy Krzysztofa, jej męża. Potrzebny jest do tego dystans. Zakończenie wbiło mnie w fotel. Jest jednak na tyle otwarte, że można dopisać kontynuację. Mozaika jeszcze nie była w pełni ukończona, bo nowe dodane kawałki ciągle zmieniały obraz.

Polecam Wam tę trudną, refleksyjną, wartościową powieść o tym, że nie wszystkie święta muszą być idealne, bo ludzie przeżywają różne problemy. Warto jednak dążyć do poznania prawdy, które może odmienić nasze życie. Powieść skradła moje serce, jest cudowną mozaiką literacką mimo poruszanych niezwykle trudnych problemów. Literacka podróż do Wenecji mnie zachwyciła. Dla mnie to uczta językowa! Oswojenie czytelnika z chorobą Alzheimera przy użyciu obrazków metaforycznych – coś, co trudno mi zwerbalizować, po prostu mistrzostwo świata.

Książka jest przepięknie wydana, śliczna okładka woła, żeby ją wziąć do ręki. A na końcu słodka niespodzianka – przepis na świąteczne ciasteczka cynamonowe z kardamonem i powidłami – oczywiście z przepisu Jaśminy.

Przed nami święta Bożego Narodzenia, spędźmy je jak najlepiej z bliskimi, wynieśmy ze spotkań rodzinnych tylko mile wspomnienia, których nie będziemy zmuszeni ukrywać gdzieś w szafie, tylko zapragniemy dołożyć jako kolejne kawałki do naszej rodzinnej mozaiki.

„Opiekunka marzeń” – Agnieszka Krawczyk

Read More
opiekunka marzeń 3d

Agnieszka Krawczyk, Opiekunka marzeń, Wydawnictwo Literackie 2024.

Współpraca reklamowa z wydawcą.

Kiedy zobaczyłam w mediach społecznościowych zapowiedź tej powieści, pomyślałam: „Przecież Agnieszka Krawczyk jest moją opiekunką marzeń! Moich marzeń”. Kiedy w mojej głowie pojawiło się marzenie, by wydać powieść obyczajową, zwróciłam się do Agnieszki. Moja śmiałość miała swoje źródło w naszej relacji. Od lat łączy nas grupa literacka Czary Codzienności – kącik czytelników Agnieszki Krawczyk. Miejsce na Facebooku, które wspólnie administrujemy, do którego serdecznie zapraszamy!

Wysłałam Agnieszce fragmenty mojej prozy. Ostatecznie nakładem Wydawnictwa Dragon ukazała się inna historia, ale ta część tekstu się w niej znalazła. Opis powitania morza… Później Agnieszka wspierała mnie na etapie przeróżnych formalności. Odwiedziła mnie także na Targach Książki w Krakowie, co wywołało w moim sercu ogromne wzruszenie. I wdzięczność, że jest w moim życiu taka Opiekunka Marzeń… 

A kim jest bohaterka powieści Agnieszki o takim samym tytule?

Tak, ludzie są jak rośliny, a relacje – jak ogrodnictwo. Świat to wielki ogród, czasami wyglądający na zachwaszczony i nieurodzajny ugór, wypaloną słońcem pustynię, a czasem na rajską oazę, pełną śpiewu ptaków i wszelkiego innego życia.

Mika prowadzi firmę ogrodniczą. Im bardziej poznaje ludzi, tym bardziej wydaje się kochać rośliny. Pielęgnacja kwiatów czy aranżacja przydomowych oranżerii to nie tylko sadzenie, podlewanie czy przycinanie zbyt długich pędów. To podążanie za głosem natury, słuchanie potrzeb kwiatów oraz drzew. Przy okazji Mika poznaje potrzeby właścicieli ogrodów. A właściwie potrzeby i tajemnice, które głęboko skrywają. Tęsknota za bliskimi, brak akceptacji przez rówieśników, małżeńskie rozterki… Mika angażuje się nie tylko w podlewanie gleby. Jej troska zaczyna obejmować także właścicieli kwiatów. Tak jak usuwa chwasty z ogrodów, tak stara się wyrzucić chwasty z ich serc. Co, jeśli ktoś tego nie chce i zamyka się na pomoc w pielęgnacji dobra, wdzięczności i uważności?

Mika, podobnie jak jej klienci, skrywa w sercu tajemnicę. Przykrywa ją skorupą, a właściwie przysypuje korą, angażując się w pracę i życie obcych ludzi. Los jednak się o nią upomina i stawia na jej drodze dwóch mężczyzn. Który okaże się chwastem, a z którym ma szansę na kwitnącą przyszłość?

Agnieszka Krawczyk kolekcjonuje wydania „Tajemniczego ogrodu”, to jedna z jej ulubionych książek. Miłość do tego utworu i miłość do roślin widać na każdej stronie powieści „Opiekunka marzeń”. Autorka bierze czytelnika za rękę i wprowadza go do starannie zaaranżowanego ogrodu słów. Zwraca uwagę na siłę miłości, która przezwycięży każdą suszę. Pokazuje negatywny wpływ obojętności, która prowadzi do usychania serca i duszy. Przyjaźń niczym deszcz obmywa i daje szansę na nowe otwarcie. 

Metafory i porównania nawiązujące do roślin i ogrodu znajdziemy nie tylko w treści rozdziałów, ale i w ich tytułach. Każda z trzydziestu części ma swój tytuł, zapowiadający przebieg zdarzeń. Praca z roślinami, ucieczka przed przeszłością, przyjaźń i rodząca się miłość – ciekawych wątków w powieści nie brakuje! Agnieszka Krawczyk staranną polszczyzną, z poetyckimi akcentami, projektuje ogród życia głównej bohaterki, jej klientów i przyjaciół. A także wrogów. Lektura była przyjemnością dla serca i oka kolekcjonującego językowe okazy.

„Opiekunka marzeń” czeka na kolejnych podopiecznych, by pomóc im znaleźć ścieżkę do spełnienia pragnień. Jesteście gotowi na wspólną podróż?

„Opiekunka marzeń” Agnieszki Krawczyk – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Wielbicielki pióra Autorki
  • Ogrodnicy i amatorzy ogrodnictwa
  • Miłośnicy „Tajemniczego ogrodu”