„Kontratyp” – Remigiusz Mróz

Read More
 

 

Remigiusz Mróz, Kontratyp, Wydawnictwo Czwarta Strona 2018.
Seria o Joannie Chyłce
 
Nie trzeba być ani komisarzem Forstem, ani komisarzem Zawadą, by wiedzieć, że należę do grona mrozoholików i uwielbiam powieści Remigiusza Mroza. To widać na moim Facebooku i Bookstagramie. Przyznaję, że nie jestem na bieżąco, ale wszystkie nieprzeczytane tytuły (nie)cierpliwie czekają w mojej biblioteczce. Seria o Joannie Chyłce należy do moich ulubionych historii tego autora. Gdy na półce w księgarniach pojawił się Kontratyp – ósma, i jak można się domyśleć z otwartego zakończenia oraz posłowia część cyklu, rzuciłam wszystko i rozpoczęłam lekturę. Wczoraj za jednym zamachem przeczytałam ponad 300 stron – sprawa tak mnie wciągnęła. No właśnie, sprawa… Bo rozwiązanie pewnego wątku prywatnego rozczarowało. Ale po kolei!
 
Tym razem Joanna Chyłka musi przebyć naprawdę daleką drogę, zanim znajdzie się na sali rozpraw u boku nowej klientki. Daleką i trudną – by znaleźć odpowiedzi na dręczące ją pytania, wyrusza na Annapurnę, jeden z najgroźniejszych szczytów świata. Wyrusza nie tylko po to, by znaleźć dowody na niewinność pewnej medialnej alpinistki. Walczy również o życie kilkuletniej Darii, swojej siostrzenicy.
 
Na górach nie znam się kompletnie. Kojarzę ledwie kilka nazwisk wspinaczy, a wiadomości dotyczące konkretnych wypraw, czytam dopiero wtedy, wstyd się przyznać, gdy wydarzy się tragedia. To kompletnie nie mój świat, ale Remigiusz Mróz, bez pytania, mnie do niego zabrał. Ile realizmu jest w wyprawie Chyłki na nepalski szczyt? Nie mam zielonego pojęcia. Momentami miałam wrażenie, że to literacka fantazja nie mająca jakiegokolwiek odzwierciedlenia w rzeczywistości, ale być może moja opinia wynika z kompletnej nieznajomości tematu. Ocenę wątku związanego z Annapurną zostawiam więc zawodowcom i prawdziwym pasjonatom.
 
Porwanie córki Magdaleny i pełna tajemnic ekspedycja nowej klientki, panny Kabelis, to niejedyne problemy Joanny. Mecenas wciąż czeka na wyniki badań, które wykluczą lub potwierdzą zarażenie poważną chorobą i ściga się z przeszłością – otrzymuje groźby od człowieka, który twierdzi, że oblał ją kwasem oraz powraca do jednej z pierwszych swoich spraw, o przebiegu której nikt nie chce opowiadać. Na szczęście może liczyć na wsparcie Zordona.
 
Lubię tę serię właśnie ze względu na bohaterów – Joanna Chyłka i Kordian Oryński tworzą nieszablonowy duet. Jak ogień i woda idą razem przez życie zawodowe i, co dla czytelników poprzedniego tomu nie będzie spoilerem, prywatne. Ich dialogi pełne humoru, sarkazmu i ironii to prawdziwe mistrzostwo świata. Myślę, że to właśnie dzięki tej parze Polacy tak pokochali tę bestsellerową sagę i wydaje się, że nie mają jej dość.
 
Kto czytał Testament, ten wie, że Remigiusz Mróz wreszcie wysłuchał głosy tysięcy czytelników i relacja Joanny i Kordiana nie ogranicza się tylko do stosunków zawodowych. Mam jednak wrażenie, że wraz z pamiętną rozmową autorowi skończyły się pomysły na prowadzenie tego wątku. Chyłka i Zordon jako para są naprawdę uroczy (choć Kormak twierdzi, że są nie do zniesienia). Nie oczekiwałam od Remigiusza Mroza, że będą chodzić na randki do Hard Rock Cafe i spędzać namiętne noce na Saskiej Kępie – przecież to nie w ich stylu! Ale to, jak poprowadził ten wątek w Kontratypie, budzi mój sprzeciw i po części rozczarowanie. Wiem, że życie to nie bajka, a po niebie nie biegają nosorożce, ale oczekiwałam czegoś innego. Czego? Tu wychodzi marudna strona Dropsa – nie jestem w stanie sprecyzować swoich „żądań”, jednak jestem pewna jednego – końcówka ósmego tomu serii (podobnie jak poprzedniego) mnie rozczarowała. Nie o tym marzyłam dla moich ulubionych literackich bohaterów. Nie oznacza to, że ocenię książkę surowo – autor nazbierał plusików dzięki sprawie. Jej finał, zgodnie z tradycją Remigiusza Mroza, naprawdę mnie zaskoczył. To dla tych kilku ostatnich stron cały wczorajszy wieczór spędziłam na lekturze. Mimo takiego, a nie innego finału prywatnych wątków nie żałuję.
 
Jeśli jeszcze nie znacie Joanny Chyłki, koniecznie nadróbcie zaległości. To wyjątkowa postać literacka, która już wkrótce zagości na ekranach naszych komputerów. Serial na podstawie cyklu dla serwisu www.player.pl właśnie powstaje. Jestem ciekawa, jak z główną rolą poradzi sobie Magdalena Cielecka. Kto czytał, ten wie, że Chyłkę dobrze zagrać mogłaby… tylko Chyłka 😉
 
Czekając na serial i dziewiąty tom, który pewnie znów kupię jeszcze przed premierą, mam nadzieję, że Remigiusz Mróz sensownie rozwiąże ten pozostawiony w śmietniku supeł.
 
Cykl o Joannie Chyłce
Kasacja  recenzja
Zaginięcie ­– recenzja
Rewizja recenzja
Immunitet recenzja
Inwigilacja recenzja
Oskarżenie recenzja
Testament

 

„Pod skrzydłami miłości” – Izabela M. Krasińska

Read More
 

 

Izabela M. Krasińska, Pod skrzydłami miłości, Wydawnictwo Czwarta Strona, 2016.
 
Lubię powieści, które wzbudzają emocje. Historie, o których myśli się długo po odłożeniu egzemplarza na półkę. Pod skrzydłami miłości – książka otwierająca płomienną (ze względu na wątek strażacki i nie tylko) serię Izabeli M. Krasińskiej spełnia te wymagania. Z jednej strony miałam ochotę rozszarpać główną bohaterkę na strzępy (wybaczcie, ale cierpliwość Dropsa też ma swoje granice), a z drugiej byłam bardzo ciekawa finału jej relacji ze strażakiem Piotrem. Jak oceniam to literackie spotkanie? Zapraszam do czytania recenzji!
 
Marta Konarska pracuje jako ekspedientka w jednym z radomskich sklepów odzieżowych. Jest kochanką żonatego mężczyzny, którego małżeństwo, oczywiście, przeżywa kryzys i rozwód już widać na horyzoncie. Wbrew słowom i obietnicom Marka jego związek ma się fantastycznie, o czym Marta przekonuje się na własne oczy. Zderzenie z prawdą to dla niej silny cios. Roztrzęsiona wsiada za kółko i powoduje wypadek. Z rozbitego samochodu niemal w ostatniej chwili wyciąga ją strażak Piotr. Choć z racji służby wykonywał po prostu swoje obowiązki, czuje się odpowiedzialny za uratowaną dziewczynę. Marta wpada mu z oko, zresztą z wzajemnością. Czy kobieta po TAKICH przejściach i mężczyzna z TAKĄ przeszłością są w stanie stworzyć związek oparty na miłości i przede wszystkim zaufaniu?
 
Na uwagę i czytelników, i recenzenta zasługuje postać Piotra. Wydaje się, że strażak to ideał. Wiadomo – za mundurem panny sznurem (albo gęsiego jak to mawiali w Tylko mnie kochaj). W dodatku odważny pan strażak jest (według opisu i dropsowego gustu) bardzo przystojny, inteligentny, obdarzony poczuciem humoru… Ideał? Tak. Prawie tak, bo przecież nie ma ludzi bez wad. A Piotr, oprócz kilku przywar, ma też żonę. Byłą żonę. Jest rozwiedziony. Nie bez powodu. Co takiego spędza mu sen z powiek? I jemu, i Marcie? Kto ponosił winę za rozpad małżeństwa pana strażaka? Nie zdradzę. Jedno jest pewne – młodzi nie będą mieć łatwego początku.
 
Jak już wspomniałam, główna bohaterka wzbudzała we mnie wiele emocji. Chwilami (no dobra, dość często) wydawała mi się naiwna, infantylna, żyjąca w swoim świecie i oderwana od rzeczywistości. Taka trochę rozpieszczona jedynaczka, której cały świat ma paść do stóp, bo tak i już. Teraz, kiedy myślę o tej postaci, coraz częściej usprawiedliwiam jej sposób myślenia i postępowanie… miłością. Któż z nas nie stracił dla niej głowy, zdrowego rozsądku? Różowe okulary miewają naprawdę mocne szkła… Marta, która przez lata żyła z dala od rodziców z powodu kłótni, była wplątana w związek bez przyszłości i nierzadko słyszała słowa krytyki z ust najlepszej przyjaciółki, po prostu tęskniła za zrozumieniem i miłością. Prawdziwą. Opartą na wzajemnym zaufaniu i poczuciu bezpieczeństwa. Miłości na dobre i na złe. Tęskniła za porozumieniem dusz, a nie tylko połączeniu ciał w łóżku. Chęć schronienia się pod tytułowymi skrzydłami miłości była bardzo silna. Czy Marta spełni marzenie? Czy uda jej się zbudować relację z Piotrem? Cóż, ich związek nie będzie usłany różami. Choć płomienny, nie tylko ze względu na zawód bohatera, będzie musiał pokonać wiele przeciwności. Pokonać lub pogodzić się z nimi. Czy Marta, która dotychczas żyła jak księżniczka, będzie gotowa do poświęceń w imię miłości?
 
Pod skrzydłami miłości to powieść, którą czyta się w tempie ekspresowym. To zasługa nie tylko kreacji bohaterów, ale i języka. Izabela Krasińska używa prostego, potocznego języka. Nie stroni od wulgaryzmów. Czasem jest ich za dużo, czasem… Cóż, są chwile, gdy określenie „ty, łobuzie” to zdecydowanie za mało… Próżno w tej powieści szukać wyszukanych metafor czy porównań. Są za to emocje – prawdziwe, płynące prosto z serca bohaterów. Dialogi, które tak często możemy podsłuchać w środkach komunikacji miejskiej. Rozterki towarzyszące wielu z nas każdego dnia. Zamiast poetyckiej polszczyzny jest prawdziwy język – ludzi z krwi i kości.
 
Autorka zaprasza czytelnika do Radomia – miasta przez wielu wyśmiewanego, nieco zapomnianego, mnie kompletnie nieznanego. Zaprasza do świata bohaterów – tylko na pierwszy rzut oka nieskomplikowanych. Zaprasza do świata miłości i trudnych tematów – pracy, w której każdego dnia naraża się życie, zdrady, zaborczości w relacjach rodziców z dzieckiem, przyjaźni mimo różnic w wyznawanych wartościach… Książka wydaje się łatwa, szybka i przyjemna w odbiorze. Owszem, taka jest, ale wzbudza również wiele emocji i skłania do myślenia. Warto dodać, że każdy rozdział otwierają fragmenty piosenek francuskiego wokalisty Garou. Nie znam jego twórczości, więc było to dla mnie ciekawe doświadczenie. Kto wie, może któregoś wieczoru włączę jego playlistę na YouTubie? 😉
 
Powieść Izabeli Krasińskiej to bez wątpienia ukłon w stronę strażaków. Bohaterów dnia codziennego. Ludzi gotowych nieść pomoc we wrakach i płomieniach. Oficerów, dla których życie ludzkie ma najwyższą wartość. To, w moim odczuciu, niedoceniany literacko zawód, a właściwie powołanie. Cieszę się zatem, że Piotr nie jest kolejnym bogatym biznesmenem albo architektem.
 
Pod skrzydłami miłości to powieść, którą polecam miłośniczkom literatury obyczajowej. Książek, przy których zapomina się o całym świecie. Historii, które wciągają od pierwszej do ostatniej strony. To opowieść o poszukiwaniu miłości, szczęścia i własnej drogi. Drogi, która czasem jest na wyciągnięcie ręki, a czasem wymaga skomplikowanych manewrów, by na nią zawrócić. Ale warto. Zwłaszcza, jeśli ma się przy swoim boku anioła. I to w strażackim hełmie.
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!
 

„Wieczór taki jak ten” – Gabriela Gargaś

Read More
 
autor: Gabriela Gargaś
tytuł: „Wieczór taki jak ten”
Wydawnictwo Czwarta Strona

liczba stron: 376 

Wieczór taki jak ten – Gabriela Gargaś
 
Czy cukru w cukrze może być za dużo? Czy może być za dużo motywu Świąt w powieści, której akcja rozgrywa się w okolicy Bożego Narodzenia? Czy blask choinki może oślepić? Przed sięgnięciem po Wieczór taki jak ten – świąteczne „dziecko” Gabrieli Gargaś, przeczytałam kilka opinii na temat tej książki. Przyznaję, że byłam zaskoczona liczbą negatywnych komentarzy na jej temat. Wielu czytelników zarzucało Autorce przesadę – „przeświątecznienie” fabuły. Oto moje zdanie na ten temat.
 
Złote serca w Złotkowie
 
Michalina ma dwadzieścia siedem lat. Mieszka w niewielkiej, malowniczej i niezwykle klimatycznej górskiej miejscowości. Tam też wynajmuje cztery pokoje dla gości.
 

Ta noc jest wyjątkowa. Bo jaki sens ma choinka, prezenty, ta cała otoczka, kiedy w sercu mamy bałagan? Kiedy nie potrafimy zrozumieć istoty tych świątecznych dni? (s. 301)

 
Michalina chowa w swoim sercu wielki żal do ojca. Od śmierci matki sama wychowuje młodszego braciszka, a tata… Właściwie nie wiadomo, gdzie jest. Pojawia się, kiedy mu wygodnie i znika, gdy musi wziąć odpowiedzialność za najbliższych. Miśka może liczyć na pomoc ukochanej babci – właścicielki klimatycznej cukierni „Cynamonowe serca”. Gdy ich sytuacja finansowa pogarsza się, podejmują decyzję o wynajmie pokoi na okres Bożego Narodzenia. Do Złotkowa przyjeżdżają cztery różne osoby. Dzieli ich wszystko – wiek i przede wszystkim życiowe problemy, przez które trafili właśnie do domu Misi i Bartka. Nie będę Wam przybliżać sylwetek wszystkich gości. Skupię się na moim „ulubieńcu”. Artur to ekscentryczny rozwodnik z Wrocławia. Nie ma zbyt dobrych relacji z dziećmi, wydaje się być zazdrosny o prywatne sukcesy byłej żony. W dodatku szczerze nienawidzi Świąt. Drażni go podniosła atmosfera, z odrazą patrzy na wszelkie ozdoby, nie słucha świątecznych piosenek. Wydaje się więc, że przyjazd do Złotkowa był jedną z najgorszych decyzji w jego życiu. Uciekając przez magią Świąt, trafił w jej samo centrum. Ironia losu czy szansa na to, by wydarzył się bożonarodzeniowy cud…? Dzień przed wigilią w drzwiach przytulnego domu staje jeszcze jeden niezapowiedziany gość. Czy gospodyni wpuści go do środka?
 
Powieść życiowymi drogowskazami pisana
 
Podczas lektury zaczęłam zaznaczać cytaty warte uwagi i zapamiętania, przepisania do mojego magicznego notesu z Małym Księciem. Po kilkudziesięciu stronach musiałam zwolnić tempo przyklejania kolorowych karteczek – właściwie na co drugiej stronie takowa powinna się znaleźć. Gabriela Gargaś, ustami bohaterów – tych młodych jak Miśka, czy tych doświadczonych przez życie jak babcia Zosia, dzieli się z Czytelnikami złotymi myślami i wskazówkami godnymi zastosowania w codziennym życiu. Często poetyckim językiem pisze o tym, co oczywiste, a o czym tak często zapominamy w codziennej gonitwie. Takich uwag, złotych myśli w powieści jest naprawdę dużo. Czy za dużo? Dla kogoś zdecydowanie tak. Już po kilkudziesięciu stronach mógłby mieć przesyt. Dla mnie… Z jednej strony w sam raz, z drugiej… Chwilami miałam wrażenie, że zamiast powieści świątecznej czytam mini życiowy poradnik. Chociaż… Czy nie po to między innymi istnieje literatura? By ustami postaci, narratora zawracać uwagę Czytelnikom na to, co najważniejsze? Myślę, że w tej kwestii każdy wypowie się indywidualnie po lekturze. To, co na pewno mi przeszkadzało, to wtrącenia narratora. Raz na jakiś czas, po opisach lub dialogach, zwraca się bezpośrednio do czytającego, zadając mu egzystencjalne pytania. Zabieg ciekawy, przyznaję, ale wytrącał mnie z rytmu, z przebiegu akcji. Szczerze mówiąc, ciekawa losów bohaterów, zamiast poświęcić chwilę na refleksję, po prostu szłam dalej, a chyba nie o to Autorce chodziło.
 
Czas cudów w grudniowe wieczory – wieczory takie jak ten
 

 

 

Wieczór taki jak ten to powieść pełna świątecznego klimatu. Niepowtarzalnego i pełnego magii. Na każdej stronie książki czuć zbliżające się Boże Narodzenie. Wydaje się, że akcja powieści rozgrywa się w świątecznym miasteczku. Na każdym rogu (i w każdym sklepie) na bohaterów (i Czytelników) czekają elfy czy Mikołaj. Domy i ogrody uginają się od świątecznych ozdób, a z głośników płyną kolędy lub charakterystyczne dla okresu Bożego Narodzenia piosenki. Pachną pierniki i gałązki choinek. Anioły zostawiają pióra, dając znać o swojej obecności. Bajka? Może. Mnie się podobała i przeczytałam ją w trzy wieczory. Bo za takimi historiami tęsknię – historiami pełnymi cudów i uczuć. Bo takie historie, mimo banalności czy przewidywalności, przy choince „smakują mi” naprawdę wyjątkowo. Dlaczego więc odmawiać sobie świątecznej słodyczy…?   

 

Dziękuję Wam za obecność w 2017 roku! Życzę Wszystkim udanego Sylwestra. Spędźcie go tak, jak lubicie najbardziej – na hucznej imprezie lub w domowym zaciszu. A w Nowym Roku cieszcie się zdrowiem i spełniajcie marzenia. I oczywiście dużo czytajcie!  

„Oskarżenie” – Remigiusz Mróz (recenzja przedpremierowa!)

Read More
 
Joanna Chyłka.
(…)
– Jezus Maria…
– Nie, naprawdę Chyłka.
 
Joanna Chyłka powróciła. Kordian Oryński powrócił. Powrócił też stary znajomy, który przewraca ich życie do góry nogami.
 
Oskarżenie szósty tom bestsellerowej serii Remigiusza Mroza
 
Mijają cztery lata od serii brutalnych zabójstw młodych chłopców. Sprawcę, legendę „Solidarności”, ujęto i skazano. Choć dowody zebrane przez śledczych były nie do podważenia, Joanna otrzymuje list od żony skazańca. Łucja Tesarewicz twierdzi, że ma dowody na niewinność męża. Dzień po rozmowie z prawniczką ciało żony opozycjonisty zostaje znalezione w mieszkaniu. Okazuje się, że to dopiero początek jednej z najtrudniejszych spraw w karierze Chyłki. 
 
Huragan Tadeusz
 
Pojawienie się opozycjonisty Tadeusza Tesarewicza wywołuje prawdziwy huragan w życiu bohaterów. Materiał DNA jednej z jego ofiar zostaje znaleziony w miejscu innego przestępstwa. Zmartwychwstanie? Pomyłka? Nie. Maciej nigdy nie został zgwałcony ani nie zginął. Kto zatem leży w grobie? Komu zależało, by Maciek zniknął na kilka lat i dlaczego wrócił akurat teraz? W dodatku organy ścigania zaczynają interesować się Zordonem. Akt oskarżenia, areszt… Joanna i Kordian wiedzą, że to nieprzypadek. Zagadki mnożą się z każdym dniem, a w ich rozwiązaniu może pomóc tylko jedna osoba…
 
A po Mrozie przychodzi… kac
 
W przeciwieństwie do Chyłki nie przepadam za alkoholem, więc męczy mnie tylko, albo aż, kac książkowy. Oskarżenie przeczytałam na trzy podejścia. Niedługie, dynamiczne opisy, niebanalne dialogi sprzyjają szybkiej lekturze. Warto podkreślić, że ta część trzyma poziom poprzednich również jeśli chodzi o dialogi głównych bohaterów. W rozmowach Joanny i Kordiana, ale i innych postaci, nie brakuje moich ulubionych słownych przepychanek
 
Joanna i Kordian czy Chyłka kontra Zordon?
 
Wielu z niecierpliwością oczekuje kolejnych części serii ze względu na relację Chyłki i Oryńskiego. Czytelnicy, zwłaszcza czytelniczki, liczą na przełom. Remigiusz Mróz dawkował napięcie. Ustami Chyłki, z charakterystyczną dla niej ironią i złośliwością maskującą uczucia, odwlekał wyczekiwane momenty. Co przygotował dla swoich fanów w VI tomie serii? Nie zdradzę, ale jednego możecie być pewni – zaskoczenie to drugie imię autora.
 
Oskarżenie Remigiusza Mroza – czy warto było czekać?
 
Oskarżenie skończyłam wczoraj. Nadal nie wiem, co myśleć. Z jednej strony mam pretensje do autora za to, kogo i dlaczego posadził na ławie oskarżonych. Za powrót do przeszłości. Za taką a nie inną perspektywę przyszłości dla bohaterów. Muszę przyznać, że przez około pięćset stron oskarżałam (tytuł zobowiązuje ;)) Pana Remigiusza o brak pomysłu na rozwiązanie pewnych wątków, co doprowadziło do takich a nie innych wydarzeń i kreacji postaci. Pod koniec książki mój żal zniknął. Wróciłam do początku – nie tylko powieści, ale i serii. I dlatego nie wiem, co myśleć. Czy traktować Oskarżenie jako początek końca serii, czy jako zamknięcie pewnego etapu w życiu bohaterów? Zaintrygował mnie Pan, Panie Remigiuszu. VII tomu nie mogę się doczekać bardziej niż tego. Mam nadzieję, że premiera najpóźniej wiosną. Chyba nie będzie Pan nas dłużej torturował, prawda? Pozwólcie, że recenzję zakończę jednym z moich ulubionych cytatów z tej powieści. Chyłka, jak zwykle, dobrze gada:
 

[Książki] Dają mi władzę – ciągnęła Chyłka. Sama decyduję, jak wyglądają postaci, jak się zachowują i tak dalej. W filmie czy serialu reżyser mnie z tego odziera. Pieprzę taki układ.  

 
tytuł: „Oskarżenie”
autor: Remigiusz Mróz
wydawnictwo: Czwarta Strona
liczba stron: 560
premiera: 27.09.2017 r.
 
Książkę kupiłam na stronie wydawnictwa.

 

Recenzje poprzednich tomów serii – kliknij w tytuł, by przeczytać: Kasacja Zaginięcie Rewizja Immunitet Inwigilacja 

„Inwigilacja” – Remigiusz Mróz


Jak daleko posunie się władza, by chronić obywateli? Jak daleko posunie się obywatel, by okazać swój sprzeciw? Do czego gotowy jest Kordian, by ratować swoją karierę? Ja już wiem. Lektura Inwigilacji za mną!

Z niecierpliwością czekałam na V tom popularnej serii prawniczej. Byłam ciekawa sprawy, jakiej podejmie się mój ulubiony literacki duet i przede wszystkim prywatnych losów tej pary.
Remigiusz Mróz znów porusza trudne i aktualne tematy polityczne. Pisze o terrorystach, zamachach i zagrożeniu. Tym razem Chyłka i Oryński wkraczają w nieprzewidywalny świat służb specjalnych. Chłopak, który kilkanaście lat temu zaginął podczas egzotycznych wakacji, odnajduje się na jednym ze stołecznych osiedli. Zmienił imię i nazwisko, przeszedł na islam oraz uparcie twierdzi, że nie ma nic wspólnego z zaginionym. Drogi jego oraz Chyłki krzyżują się w chwili, gdy pojawiają się zarzuty, że przygotowuje zamach terrorystyczny. Fahad uparcie twierdzi, że jest niewinny, a jedyny powód, dla którego służby wzięły go na celownik, to wyznawana wiara.   
Kiedy życie rzuca ci kłody pod nogi, zacznij budować z nich schody. Zajdziesz wysoko.
Joanna, choć niechętnie, podejmuje się sprawy. Mimo że zasłynęła obroną pewnego Roma, nadal jest znana z niechęci do obcych. I przede wszystkim nie jest pewna, czy jej nowy klient w istocie nie planuje zamachu. W dodatku i ona, i Oryński zaczynają zastanawiać się nad rolą służb w procesie – mają wątpliwości co do sposobu pozyskania dowodów. Oliwy do ognia dolewa kradzież iks piątki (tak, TEJ iks piątki). Niecodzienne są także kłopoty Kormaka z ustaleniem przeszłości oskarżonego. Wszystko wskazuje na to, że ktoś pomógł mu w zatarciu wszystkich śladów.
Warto dodać, że w sądzie Chyłka i Zordon muszą stawić czoła „prokuratorskiemu odpowiednikowi Joanny”. Prokurator Olgierd Paderborn ma poczucie misji, zacięcie do rywalizacji i, podobnie jak pracownicy kancelarii Żelazny&McVay, czasem nie przebiera w środkach. Szykuje się więc ostre starcie, z którego tylko jedna strona wyjdzie cało i w glorii i chwale.
Cichaj, Zordon. Zanim nas skompromitujesz.
Ogromnie cieszy mnie fakt, że w Inwigilacji autor sporo miejsca poświęcił relacjom Joanny i Kordiana. Mentorka i aplikant pracują ramię w ramię. Wydaje się, że nie rozstają się ani na chwilę, starając się jednocześnie obronić klienta i odkryć jego prawdziwą tożsamość oraz cel, dla którego wrócił do Polski. W dodatku obronę Fahada Oryński musi połączyć z nauką do egzaminu adwokackiego. Na szczęście (lub nie) może liczyć na wsparcie swojej byłej patronki.
W rozmowach duetu znów nie brakuje moich ulubionych słownych przepychanek – ironicznych, złośliwych, a zarazem motywujących, pełnych troski o życie zawodowe i… prywatne kancelaryjnego partnera. Warto podkreślić, że ta część trzyma poziom poprzednich również pod względem językowym – prawniczy żargon staje się zrozumiały dla każdego czytelnika. Niedługie, dynamiczne opisy, a także niebanalne dialogi sprzyjają szybkiemu
czytaniu.
Myślę, że po lekturze Immunitetu wielu pytało: „Co z tą ciążą, panie Remigiuszu?”. Ja pytałam i chyba to był główny powód, dla którego zdecydowałam się na wcześniejsze kupno Inwigilacji. Znam już odpowiedź, ale nie zdradzę. Joanna w charakterystycznym dla siebie stylu robi to wielokrotnie na kartach powieści.
Remigiusz Mróz przyzwyczaił mnie do zaskakujących zakończeń. Do ostatnich zdań, które dosłownie miażdżyły. Do finałów, które pozostawiały czytelnika z ogromnym niedosytem, niepokojem i wręcz wymagały natychmiastowego wydania kolejnej części cyklu. Koniec Inwigilacji wywołał u mnie mieszane uczucia. Spodziewałam się większych emocji, większego „boom”. Owszem, zakończenie szokuje, budzi strach o losy bohaterów, ale nie byłam zaskoczona tak, jak przy okazji lektury poprzednich tomów. Wydaje mi się, że w pewnym sensie jest konsekwencją tego, co wydarzyło się na sali sądowej. I jakoś wierzyć mi się nie chce, że Kormak się nie myli i że autor skrzywdzi postaci. Chociaż… Kto wie, może początek VI tomu mnie zaskoczy?
Mimo mieszanych uczuć wywołanych finałem tomu, Inwigilację gorąco polecam. W moim prywatnym rankingu zdetronizował Immunitet i „wskoczył” na drugie miejsce. Odpalajcie rydwany ognia i 15 marca biegnijcie do księgarni. Naprawdę warto! 

seria: prawnicza/Joanna Chyłka
wydawnictwo: Czwarta Strona
premiera: 15.03.2017 r.