Izabela M. Krasińska, Pod skrzydłami miłości, Wydawnictwo Czwarta Strona, 2016.
Lubię powieści, które wzbudzają emocje. Historie, o których myśli się długo po odłożeniu egzemplarza na półkę. Pod skrzydłami miłości – książka otwierająca płomienną (ze względu na wątek strażacki i nie tylko) serię Izabeli M. Krasińskiej spełnia te wymagania. Z jednej strony miałam ochotę rozszarpać główną bohaterkę na strzępy (wybaczcie, ale cierpliwość Dropsa też ma swoje granice), a z drugiej byłam bardzo ciekawa finału jej relacji ze strażakiem Piotrem. Jak oceniam to literackie spotkanie? Zapraszam do czytania recenzji!
Marta Konarska pracuje jako ekspedientka w jednym z radomskich sklepów odzieżowych. Jest kochanką żonatego mężczyzny, którego małżeństwo, oczywiście, przeżywa kryzys i rozwód już widać na horyzoncie. Wbrew słowom i obietnicom Marka jego związek ma się fantastycznie, o czym Marta przekonuje się na własne oczy. Zderzenie z prawdą to dla niej silny cios. Roztrzęsiona wsiada za kółko i powoduje wypadek. Z rozbitego samochodu niemal w ostatniej chwili wyciąga ją strażak Piotr. Choć z racji służby wykonywał po prostu swoje obowiązki, czuje się odpowiedzialny za uratowaną dziewczynę. Marta wpada mu z oko, zresztą z wzajemnością. Czy kobieta po TAKICH przejściach i mężczyzna z TAKĄ przeszłością są w stanie stworzyć związek oparty na miłości i przede wszystkim zaufaniu?
Na uwagę i czytelników, i recenzenta zasługuje postać Piotra. Wydaje się, że strażak to ideał. Wiadomo – za mundurem panny sznurem (albo gęsiego jak to mawiali w Tylko mnie kochaj). W dodatku odważny pan strażak jest (według opisu i dropsowego gustu) bardzo przystojny, inteligentny, obdarzony poczuciem humoru… Ideał? Tak. Prawie tak, bo przecież nie ma ludzi bez wad. A Piotr, oprócz kilku przywar, ma też żonę. Byłą żonę. Jest rozwiedziony. Nie bez powodu. Co takiego spędza mu sen z powiek? I jemu, i Marcie? Kto ponosił winę za rozpad małżeństwa pana strażaka? Nie zdradzę. Jedno jest pewne – młodzi nie będą mieć łatwego początku.
Jak już wspomniałam, główna bohaterka wzbudzała we mnie wiele emocji. Chwilami (no dobra, dość często) wydawała mi się naiwna, infantylna, żyjąca w swoim świecie i oderwana od rzeczywistości. Taka trochę rozpieszczona jedynaczka, której cały świat ma paść do stóp, bo tak i już. Teraz, kiedy myślę o tej postaci, coraz częściej usprawiedliwiam jej sposób myślenia i postępowanie… miłością. Któż z nas nie stracił dla niej głowy, zdrowego rozsądku? Różowe okulary miewają naprawdę mocne szkła… Marta, która przez lata żyła z dala od rodziców z powodu kłótni, była wplątana w związek bez przyszłości i nierzadko słyszała słowa krytyki z ust najlepszej przyjaciółki, po prostu tęskniła za zrozumieniem i miłością. Prawdziwą. Opartą na wzajemnym zaufaniu i poczuciu bezpieczeństwa. Miłości na dobre i na złe. Tęskniła za porozumieniem dusz, a nie tylko połączeniu ciał w łóżku. Chęć schronienia się pod tytułowymi skrzydłami miłości była bardzo silna. Czy Marta spełni marzenie? Czy uda jej się zbudować relację z Piotrem? Cóż, ich związek nie będzie usłany różami. Choć płomienny, nie tylko ze względu na zawód bohatera, będzie musiał pokonać wiele przeciwności. Pokonać lub pogodzić się z nimi. Czy Marta, która dotychczas żyła jak księżniczka, będzie gotowa do poświęceń w imię miłości?
Pod skrzydłami miłości to powieść, którą czyta się w tempie ekspresowym. To zasługa nie tylko kreacji bohaterów, ale i języka. Izabela Krasińska używa prostego, potocznego języka. Nie stroni od wulgaryzmów. Czasem jest ich za dużo, czasem… Cóż, są chwile, gdy określenie „ty, łobuzie” to zdecydowanie za mało… Próżno w tej powieści szukać wyszukanych metafor czy porównań. Są za to emocje – prawdziwe, płynące prosto z serca bohaterów. Dialogi, które tak często możemy podsłuchać w środkach komunikacji miejskiej. Rozterki towarzyszące wielu z nas każdego dnia. Zamiast poetyckiej polszczyzny jest prawdziwy język – ludzi z krwi i kości.
Autorka zaprasza czytelnika do Radomia – miasta przez wielu wyśmiewanego, nieco zapomnianego, mnie kompletnie nieznanego. Zaprasza do świata bohaterów – tylko na pierwszy rzut oka nieskomplikowanych. Zaprasza do świata miłości i trudnych tematów – pracy, w której każdego dnia naraża się życie, zdrady, zaborczości w relacjach rodziców z dzieckiem, przyjaźni mimo różnic w wyznawanych wartościach… Książka wydaje się łatwa, szybka i przyjemna w odbiorze. Owszem, taka jest, ale wzbudza również wiele emocji i skłania do myślenia. Warto dodać, że każdy rozdział otwierają fragmenty piosenek francuskiego wokalisty Garou. Nie znam jego twórczości, więc było to dla mnie ciekawe doświadczenie. Kto wie, może któregoś wieczoru włączę jego playlistę na YouTubie? 😉
Powieść Izabeli Krasińskiej to bez wątpienia ukłon w stronę strażaków. Bohaterów dnia codziennego. Ludzi gotowych nieść pomoc we wrakach i płomieniach. Oficerów, dla których życie ludzkie ma najwyższą wartość. To, w moim odczuciu, niedoceniany literacko zawód, a właściwie powołanie. Cieszę się zatem, że Piotr nie jest kolejnym bogatym biznesmenem albo architektem.
Pod skrzydłami miłości to powieść, którą polecam miłośniczkom literatury obyczajowej. Książek, przy których zapomina się o całym świecie. Historii, które wciągają od pierwszej do ostatniej strony. To opowieść o poszukiwaniu miłości, szczęścia i własnej drogi. Drogi, która czasem jest na wyciągnięcie ręki, a czasem wymaga skomplikowanych manewrów, by na nią zawrócić. Ale warto. Zwłaszcza, jeśli ma się przy swoim boku anioła. I to w strażackim hełmie.
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!