„Kolory życia” – Krystyna Mirek (#MamaDropaCzyta)

Read More

Krystyna Mirek, Kolor róż, Wydawnictwo Zwierciadło 2023.
II tom Sagi dworskiej
#MamaDropsaCzyta

Krystyna Mirek należy do grona moich lubionych Pisarek, z ogromną przyjemnością sięgam po jej powieści. Są bardzo życiowe, zawierają pozytywne przesłanie, poruszają trudne problemy życiowe i dają czytelnikowi nadzieję na lepsze jutro, motywują czytelniczki do walki o miłość, pokazując jej różne oblicza. Napisane są lekkim stylem i pełnym emocji, poruszającym serce językiem.

Za nami premiera „Koloru róż”, drugiego tomu bestsellerowej „Sagi dworskiej”. Fabuła sagi narodziła się z tęsknoty Pisarki za dworkami szlacheckimi. Krystyna Mirek wychowała się w tradycji dworkowej. Cykl jest inspirowany historią jej rodziny. „Saga dworska” to idealny prezent dla każdej kobiety, lektura zapewni doskonały relaks, bowiem przeniesie czytelniczki do innych czasów, do dziewiętnastowiecznego szlacheckiego dworku, poznamy jego wystrój, mieszkańców i ich wzajemne relacje, ich zajęcia, stroje, przeszłość, konwenanse, tradycje, których zbyt kurczowo się trzymano, obyczaje, wyzwania, jakie stawia przed nimi los. Co łączy tamte czasy ze współczesnymi, naszymi? Ponadczasowe jest pragnienie, marzenie o prawdziwej miłości.

Julianna Łącka piękna, rezolutna, sprytna  panna ze szlacheckiego dworu na Zasławiu nie spieszyła się do zamążpójścia, pragnęła bowiem pomagać ludziom, leczyć ich tak jak jej babcia. Posiadała dar rozpoznawania ludzkich problemów. Mimo że uchodziła za mądrą panienkę, to nie  rozumiała do końca konwenansów i się z nimi nie zgadzała. Przecież panien na wydaniu nie brakowało. I nie obchodziły jej plotki. Ona pragnęła jedynie w życiu zaznać miłości. Jednak zniecierpliwiony postawą córki i zdeterminowany sytuacją rodzinną oraz finansową lekkomyślny ojciec postanowił ją wydać za mąż. A chętnych nie brakowało.

Dominik, który wraz z parobkiem Józkiem musiał opuścić rodzinny dwór szlachecki w niezwykle dramatycznych okolicznościach, był przekonany, że już nigdy nikogo nie pokocha. Wszak jego serce „zostało zmiażdżone, stłuczone, pokrojone na kawałki”. W Zasławiu najął się jako parobek, wpadł w oko Juliannie. Był niezwykle pracowity, silny, przystojny, zbyt dumny i mądry jak na parobka. Skrywał jakąś tajemnicę. Potrafił dzięki swoim umiejętnościom, wiedzy, pracowitości i determinacji zarządzać pracą we dworze. Zdumiewał tym parobków i dziedzica. Los zabrał mu prawie wszystko. Prawie, bo nie zabrał mu umiejętności.  Dominik  również zauroczył się Julianną. Wyratuje dziewczynę z opresji i obroni wystawiony na szwank jej honor. Czy to zauroczenie przerodzi się w miłość? Czy Juliannie się uda pójść za głosem serca i czy będzie kochana i szczęśliwa? Czy spełnią się jej pragnienia? Tego dowiecie się z powieści. Od pierwszych stron wciągnie Was do świata przedstawionego i stanie się książką nieodkładaną.

Powieść urzeka barwną fabułą, zaskakującymi zwrotami akcji, intrygami, skrajnymi emocjami, chwilami dramatyzmem, świetną kreacją bohaterów. Ten barwny świat dworski został tak pięknie namalowany słowami przez Autorkę. Najbardziej spodobała mi się charyzmatyczna babcia Antonina, roztropna i zarazem romantyczna Julianna, chociaż twardo stąpająca po ziemi – ich wzajemne relacje, miłość. I…Dominik. Jego pragnienie znalezienia a właściwie zbudowania od fundamentów domu, schronienia, bezpiecznej przystani. Czy los szykuje mu dobre życie? Czy przyszłość się o niego nie upomni?

„Kolory życia” to nie jest lukrowana historia, ale pokazuje, jak wyglądało życie kobiet w tamtych czasach. Nie było ono sielanką. Większość dziewcząt marzyła o wielkiej miłości, ale zależna finansowo od rodziców, musiała się liczyć z ich wolą, z ich wyborem kandydata na męża. Nikogo nie obchodziło, czy będzie szczęśliwa w małżeństwie z rozsądku. Wielu szlachciców nie umiało się dostosować do panującej sytuacji, żyło ponad stan, często się zadłużali, nie potrafili właściwie zarządzać pracą we dworze. Ich córkom trudno się było  wyłamać z utartych, skostniałych schematów, przeciwstawić tradycji.

Bardzo dziękuję Pisarce za tę niezwykłą podróż w czasie, za barwną opowieść, która podnosi na duchu. Lektura dwóch tomów pozwoliła mi oderwać się od problemów, od szarej rzeczywistości. Bez trudu weszłam do wielowymiarowego świata przedstawionego opowieści i dałam się jej porwać. Polecam sagę z całego serca. Czekam na kolejną, trzecią część.

Tekst powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawnictwem Zwierciadło.

„Niezwykła miłość” – Krystyna Mirek (#MamaDropsaCzyta)

Read More
krysia mirek niezwykła miłość

Krystyna Mirek, Niezwykła miłość, Wydawnictwo Luna 2022.
#MamaDropsaCzyta

Krystyna Mirek należy do grona moich ulubionych pisarek, ponieważ tworzy pogodne opowieści obyczajowe, w których także porusza trudne, życiowe problemy. Zawsze jednak daje w nich nadzieję na lepsze i piękniejsze jutro. Podarowała tym razem czytelnikom pełną emocji, cudowną miłosną opowieść o niezwykłej miłości, która nas zaskakuje, pojawiając się niespodziewanie. Niezwykła jest jeszcze pod innym względem. Ale o tym za chwilę. Zapraszam na garść moich refleksji po lekturze.

Miłość czasem zaskakuje, pojawiając się tam, gdzie nikt jej się nie spodziewa. Hania o tym wiedziała. A jednak dała się zaskoczyć. Nie szukała nowej przygody, chciała tylko wyleczyć złamane serce. Bartosz ma narzeczoną. Planują ślub. Ale wciąż coś zgrzyta w tym związku. Życie gwałtownie odwróci karty, a on będzie się musiał zmierzyć z prawdą, która wydaje się nie do uwierzenia. Co się dzieje, gdy miłość pojawia się w niewłaściwym momencie? Kiedy człowiek stara się zachować w porządku, ale nie wiadomo, co to dokładnie oznacza? Gdy trzeba odgadnąć, kto mówi prawdę? Serce czy rozum? Co wybrać, gdy jedno źle podpowiada, a drugie też się myli? Czy jest trzecie wyjście?

opis wydawcy

„Niezwykła miłość” to ciekawy pomysł na fabułę, świetna kreacja bohaterów, zaskakujące zwroty akcji i trzymające czytelnika w napięciu. A to wszystko z powodu niezwykłej miłości.

Niezwykłej, bo przyszła z zaskoczenia. Niezwykłej, bo  toksycznej, niszczącej. Niezwykłej, bo świadczącej o sile sióstr. Niezwykłej, bo niespodziewanej, od pierwszego wejrzenia, trudnej, która musiała dojrzeć wśród wielu niesprzyjających okoliczności. Niezwykłej, bo warto o nią walczyć za wszelką cenę i do końca. Niezwykłej, bo wymuszonej, pod presją, nachalnej, pełnej intryg, knucia, kłamstw, tajemnic.

Wszędzie gloryfikuje się spontaniczną miłość, a taki rozumny związek oparty na sensownym przemyśleniu sprawy ma bardzo słaby marketing. Tymczasem ona teraz wyraźnie czuła, że to by się jej właśnie przydało i że z całą pewnością są na świecie osoby, które nie miałyby w jej sytuacji żadnego problemu z dokonaniem wyboru.

Krystyna Mirek pokazała czytelnikom różne oblicza i niezwykłość miłości. Szczególnie uczuliła na miłość toksyczną, pełną manipulacji, pod presją. Angelika, czarny charakter, udawała osobę ciężko chorą, by zmusić Bartosza do miłości i trwania przy niej. By zmusić także rodziców do uległości wobec jej oczekiwań, żądań, nieustających pretensji, życzeń, żalów. Do czego ją  doprowadziła obsesyjna miłość? A z drugiej strony przeżywamy multum emocji, obserwując, jak jeden pocałunek, chwilowe zauroczenie może zmienić diametralnie życie bohaterów w tak „nieromantycznych czasach”. Moją sympatię zyskali od początku Hania i Bartosz. Stoczyli ogromną walkę między sercem a rozumem, dążąc do odkrycia prawdy. Daria, wspaniała siostra, z tych, co w sercu, to i na języku wprowadziła dużo pozytywnej energii na kartach powieści. Przypadł mi też do serca Radek, prawdziwy przyjaciel, któremu bohaterowie zawdzięczali odkrycie prawdy. Żal mi było bezsilnych i bezradnych już rodziców Angeliki.

Pisarka poruszyła tu szereg ważnych tematów. Czym się kierować w życiu – rozumem czy sercem. „Nie da się przecież udawać uczucia, którego nie ma”. Pokazała też, do czego może doprowadzić postępowanie obsesyjnie wręcz zakochanej bohaterki.  Jak skutecznie wyleczyć zranione serce, aby się otworzyło na miłość, która będzie najlepszym lekarstwem nawet dla lekarza. Autorka udzieliła tez odpowiedzi na nurtujące pytanie, czy mimo zranionego serca warto wciąż marzyć i uwierzyć w prawdziwą miłość, która m siłę pokonać przeciwności. I to jest piękne, że Krystyna Mirek zawsze daje nadzieję na lepsze jutro, wiarę w miłość i szczęście, w marzenia.

Z jakiegoś powodu szczęśliwy związek wciąż jest wysoko na liście ludzkich marzeń. I nawet ci, którzy mają niedobre doświadczenie, zwykle prędzej czy później próbują znowu.

Polecam z całego serca tę miłosną acz mądrą opowieść o niezwykłej miłości zwyczajnych bohaterów, których możemy spotkać na ścieżkach swojego życia. Tym zranionym pomoże wydobyć się z dołka, ukazując wartość przyjaźni i miłości. Każdy chce kochać i być kochanym! Nie wolno nam przegapić szansy, jaką daje nam życie. Warto zatem walczyć o niezwykłą miłość, bo we dwoje jest raźniej iść przez świat w naszych nieromantycznych czasach.

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Luna.

„Złoty płatek śniegu” – Krystyna Mirek (#MamaDropsaCzyta)

Read More
mirek płatek śniegu

Krystyna Mirek, Złoty płatek śniegu, Wydawnictwo Luna 2021.
#MamaDropsaCzyta

Niech każdy znajdzie złoty płatek śniegu wśród milionów białych. Bardzo rzadki. Coś najcenniejszego.

Za oknem aura zimowa, czas najwyższy zatem na recenzję zimowo-świątecznej książki. Wybrałam więc najnowszą, przepięknie wydaną powieść „Złoty płatek śniegu” Krystyny Mirek, poczytnej Pisarki, Mistrzyni lekkiego pióra, która nie ucieka od życiowych problemów i prawdy. Pomysł na tę powieść przyszedł do Autorki niespodziewanie  pewnego wiosennego dnia. W jednym z wywiadów wyznała, że jest coraz trudniej stworzyć oryginalną opowieść, która zaskoczy Czytelnika, a jednocześnie dostarczy mu wszystkiego, czego on oczekuje. To taki paradoks. Powieść świąteczna powinna być taka sama jak zawsze, bo szukamy pewnego specyficznego klimatu, a jednocześnie inna, żeby nam się nie nudziło. Jest to pewien stopień trudności. Trudności udało się pokonać – Krystyna Mirek znowu zaskakuje, wzrusza i czaruje magią grudniowych noc.

Życie nigdy nie jest doskonałe i nie będzie, na to nie ma co liczyć. Ale nie musi być idealne, żeby było piękne.

„Złoty płatek śniegu” to historia pełna ciepła, świątecznej atmosfery, podnosi na duchu, daje nadzieję, ale nie jest przesłodzona i nie ocieka lukrem jak pierniczki zdobione przez dzieci.

Akcja powieści rozgrywa się w małym miasteczku Jaworzynce, w którym na co dzień jest nudno, ale podczas świąt Bożego Narodzenia jest tak udekorowane światełkami, że „niech się Nowy Jork schowa”.

Fabułę tworzą trzy trudne historie poruszające serce. Jowita, Adam i Ignacy to przyjaciele z dzieciństwa, których połączyła niezwykła więź. Po latach się okazało, że  nie wystarczy zatrzasnąć drzwi do przeszłości, ponieważ skryty żal, bolesne wspomnienia, stare rany się odnawiają pod wpływem pewnego konkretnego wydarzenia a tajemnica uwiera i przeszkadza w normalnym życiu, podejmowaniu ważnych wyborów  czy decyzji życiowych. Należy je rozwiązać, tym bardziej, że nadarzyła się ku temu okazja: powrót Ignacego po latach i wspólna organizacja świątecznego balu charytatywnego. Czy uda się bohaterom rozprawić z przeszłością, by móc dalej żyć ze spokojnym sercem? Nie będzie to z pewnością łatwe, ale trzeba do tego dążyć. Czy prawda wyjdzie wreszcie na jaw?

Maturzystka Julia podczas pobytu na kursach przygotowawczych zakochała się w starszym od siebie studencie, którego pragnie przedstawić rodzicom. Pochodzą z dwóch różnych światów. Pewien sekret oraz strach, brak odwagi przed reakcją bogatych rodziców jedynaczki na wyznaną prawdę mocno skomplikują życie bohaterom. Ten wątek wywołał we mnie cały wachlarz emocji i uczuć. Pisarka pokazała, że w pewnych sytuacjach należy wręcz połączyć głos serca ze zdrowym rozsądkiem. Zwykle razem mogą się dobrze sprawdzić. Czy zakochani mają szansę na szczęście i prawdziwą miłość? Kto im w tym pomoże? Będziecie zaskoczeni podczas lektury.

Lidka samodzielna mama rezolutnego Kuby się zakochała, ale obiekt jej miłości nie odwzajemniał uczuć, bo je ulokował przed laty gdzie indziej. Wzajemne wysyłanie sygnałów przez bohaterów jeszcze bardziej skomplikowało ich sytuacje. On będzie musiał sobie na nowo zdefiniować miłość, bowiem do tej pory znał tylko dziwne zawikłane uczucie. Szereg zbiegów okoliczności postawił bohaterów w takiej sytuacji, że będziecie bardzo ciekawi, co wyniknie z tej przygody. Miejmy nadzieję, że uczucia otworzą im drogę do pełni szczęścia. Przed przeznaczeniem się nie ucieknie. A prawdziwa miłość zawsze ma szansę.

Bohaterowie tych wątków spotkają się w święta, na balu charytatywnym a ich losy mocno się ze sobą splotą.

Dla Krystyny Mirek, specjalistki od powieści świątecznych, to także pretekst do tego, aby nam przekazać, jak ten bezcenny czas można wykorzystać, by naprawić, zacieśnić relacje międzyludzkie, rodzinne przy świątecznym stole, podczas rodzinnych spotkań. Szczególne znaczenie mają relacje między mamą a córką – potrzeba miłości, czasu na rozmowę, uświadomienie sobie błędów i szczera chęć ich naprawy.

Krystyna Mirek zaskoczyła mnie w powieści tym, że potrafiła wejść też i w męskie buty, pisząc z męskiego punktu widzenia i obsadzając mężczyzn w rolach pierwszoplanowych. Wykreowała różnorodne, wielowymiarowe postacie i ich interesujące portrety psychologiczne. Walorem powieści jest także lekki styl oraz pełen emocji i uczuć język.

Zachęcam Was do lektury powieści, która otuli jak ciepły kocyk i dostarczy wielu emocji i uczuć, pomoże się dobrze przygotować do Świąt Bożego Narodzenia. Przecież to czas, w którym najważniejsza jest miłość, życzliwość, niesienie pomocy innym, bliskość, obecność drugiego człowieka obok nas. To powinien być szczególny, magiczny czas przesycony dobrem. Każdy z nas tego oczekuje. Niech magia świąt w nas zagości i trwa!

Wydawnictwu Luna serdecznie dziękuję za egzemplarz recenzyjny.

„Świąteczny sekret” – Krystyna Mirek (#MamaDropsaCzyta)

Read More
świąteczny sekret

Krystyna Mirek, Świąteczny sekret, Wydawnictwo Edipresse 2019.
#MamaDropsaCzyta

Książki w świątecznym klimacie pojawiają się już jesienią i przygotowują nas do intensywniejszego odczuwania świąt. W naszej rodzinie są najmilszym prezentem mikołajkowym czy gwiazdkowym. Dzięki nim możemy także przedłużyć  ten cudowny czas. Dzisiaj zamiast zimy aura wiosenno-jesienna za oknem, przyroda szaleje. Spacerując w deszczu z psem, ślizgałam się i patrzyłam na kwitnące leszczyny, bazie. By umilić sobie czas w domu, wystarczyło usiąść przy choince z herbatą w świątecznym kubku, otulić się kocem w świąteczne gwiazdki i przenieść się do zimowego, magicznego świata przedstawionego książki.

Powieść Krysi Mirek „Świąteczny sekret” ukazała się 30 października 2019 roku, a przeczytałam ją w czasie świątecznym – w Sylwestra i Nowy Rok. Dzisiaj pragnę się podzielić swoją opinią.

Bohaterką powieści jest dziewiętnastoletnia Zosia. W jej rodzinie od pokoleń kobiety zakochiwały się w przystojnych, czarujących, ale niezdolnych do prawdziwej miłości i odpowiedzialności za rodzinę mężczyznach. Bohaterka postanowiła, że nie powtórzy ich losu. Nie szukała więc miłości, bała się nawet o niej marzyć. Nie miała chłopaka, ale przyjaźniła się z Jaśkiem, pochodzącym z dobrej rodziny, uzdolnionym matematycznie i marzącym o zawodzie pilota. Był najjaśniejszym punktem jej życia. Zosia z uwagi na atmosferę panującą w jej domu nie lubiła świąt (relacje z matką były bardzo trudne i napięte, a siostry wpadały na krótko). Marzyła więc tylko o przeżyciu dobrych świąt… Podjęła więc samodzielną decyzję o przyjęciu spadku po babci w postaci starego domu na wsi…

Tuż przed świętami Bożego Narodzenia, wbrew woli matki, się tam przeprowadziła. Nie było jej łatwo na wsi, ale drewniane kredensy, stare komody, spiżarnia, piwnica były pełne przetworów domowych przygotowanych na zimę przez babcię. Bohaterka, dzięki aurze domu, poczuła się silniejsza. Miała świadomość, że ktoś „przygotował dom na przybycie nowego właściciela”. Znalazła list od babci z przesłaniem, podziękowaniem i pewna kwotą pieniędzy na zagospodarowanie, na przetrwanie pierwszych trudnych chwil. Utwierdziło ją to w przekonaniu, że mimo wyrzutów sumienia podjęła właściwą decyzję. Zaopiekuje się domem, a on ją otuli życzliwością. Mogła liczyć na pomoc sąsiada Wojciecha Łąckiego, który sam wychowywał przystojnego i czarującego syna. Maks miał zapisaną w genach po matce katastrofę, a wysiłki uczciwego ojca nie wywierały żadnego wpływu na lekkoducha. Czy Maks pojawi się na drodze Zosi? Czy bohaterce uda się uchronić przed powtórzeniem błędów babci i mamy? Czy los można odwrócić?

Krystyna Mirek poruszyła w powieści dość istotny problem nieuchronności losu, przeznaczenia. Czy można przed nim uciec? Historia Zosi zmusza też i Czytelnika do zastanowienia się nad rzeczywistością. Świąteczny, magiczny czas sprzyja przecież snuciu marzeń kojących nasze tęsknoty i refleksjom nad życiem, często zbyt wyidealizowanym. Bo przecież pragniemy, by ono się toczyło niebywale gładko. Ale Pisarka pokazała też, że owa gładkość życia może być dla niektórych nieco przerażająca. A w przypadku prawdziwej miłości nie ma łatwych rozwiązań.  Czy w tym tkwi świąteczny sekret? I jak tu nie lubić powieści świątecznych za ich niepowtarzalny klimat? Bardzo dziękuję Krysi Mirek za kolejną, mądrą powieść z przesłaniem. Gorąco zachęcam do lektury.

„Światło gwiazd” – Krystyna Mirek (#MamaDropsaCzyta)

Read More
Krystyna Mirek, Światło gwiazd, Wydawnictwo Edipresse 2019.
Seria „Willa pod Kasztanem”
#MamaDropsaCzyta
Droga do szczęścia czasem bywa krucha, ale zawsze warto jej szukać.
Mój pobyt w Willi pod Kasztanem dobiegł końca. Ostatnia część bestsellerowej sagi Krystyny Mirek „Światło gwiazd” już przeczytana, a właściwie pochłonięta. Z żalem rozstaję się z bohaterami, mając nadzieję, że po pewnym czasie pisarka zajrzy do Willi, żeby nam znowu opowiedzieć o życiu jej mieszkańców. Zawsze marzyłam, żeby zamieszkać w pięknym domu ze wspaniałym ogrodem. Jednak to marzenie się nie spełniło, bowiem inne sprawy, wartości stały się ważniejsze. Lektura tej znakomitej sagi potwierdziła słuszność moich, a właściwie naszych wyborów, że „sztuka polega na tym, żeby znaleźć własną willę pod kasztanem. Każdy ją gdzieś ma”. I moja rodzina – Mąż, dorosłe Dzieci – też ją znalazła i o nią dba. A nie było łatwo! Zapraszam więc do lektury recenzji ostatniej już części serii. Czy zawikłane rodzinne relacje udało się wyprostować babci Kalinie – Strażniczce domowego ogniska? Kto zostanie w willi pod kasztanem? Czy i tym razem Kalina sobie poradzi?
Kalina zatrzymała się. Dzień był wyjątkowo piękny. Jeden z nielicznych i słonecznych w ostatnim tygodniu. Lato się skończyło i coraz częściej niebo zasnuwało się chmurami, a na ogród spadały strugi deszczu. Przyłożyła na chwilę jabłko do twarzy. Wspaniale pachniało, choć było szorstkie i dużo mniej atrakcyjne niż te, które – idealnie równe i okrągłe – można teraz kupić na targu.
W ogrodzie babci Kaliny nawet jesienią jest pięknie. Pachnie jabłkami, różami a w domu pyszną szarlotką z cynamonem, która jest dobra na wszystko. To doskonałe miejsce na refleksje o życiu, o bliskich  i kochanych osobach, których dobro stawiała zawsze ponad swoje. Kalina zawsze była do tego skłonna.  
W tej części powieści pisarka rozbudowała wątek Doroty Mirskiej, wdowy po Mariuszu, matki trojga dorosłych dzieci, która zawsze była gotowa, aby z troski, miłości wyrzec się czegoś, a nawet się poświęcić.  Syn Konstanty był kiedyś zaręczony z Magdą, przyszywaną wnuczką Kaliny. Małżeństwo Doroty nie było szczęśliwe, czuła się niekochana, wręcz wykorzystywana przez męża i dzieci jako zwykła gospodyni domowa, narzędzie do osiągania celu, „jak dobra aplikacja do obliczania podatku”. Kontrahenci męża bardzo lubili przygotowane na domowe spotkania niezwykle smaczne i zdrowe kolacje. Z czasem przestała walczyć o szczęście. Czuła się samotna i nieszczęśliwa. Nikt już nie potrzebował jej kolacji, dzieci nie pomyślały o pracy dla matki w firmie rodzinnej, bowiem kojarzyła się im tylko i wyłącznie z domem. Dorota podporządkowała swoje życie jednemu celowi: wychować dzieci na bardzo dobrych ludzi. Ceniła sobie znajomość a potem przyjaźń z Kaliną. Podczas podróży pociągiem do Warszawy poznała przystojnego naukowca, astrofizyka, który ją zauroczył i pragnął kontynuować znajomość. Fajnie się im rozmawiało. Tomasz, patrzący na świat z kosmicznej perspektywy, okazał się bardzo uczuciowym mężczyzną, za którym Dorota tęskniła. Ale decyzja matki o pozostaniu w Warszawie doprowadziła do kłótni z synem Kajetanem a z czasem i z córką. A kolacja z miłym mężczyzną wywołała ogromne niezadowolenie i awanturę z dziećmi. To był dopiero początek piekła, jakie Kajetan, jakże podobny do ojca,  zgotował matce. Jak potoczą się dalej losy Doroty i Tomasza? Czy rady Kaliny i Tomasza pomogą Dorocie podjąć życiową decyzję ? Jakie problemy Kajetana ujrzą światło dzienne? Czy dzieci wyciągną właściwą lekcję ze swoich błędów życiowych?
A w życiu innych bohaterów powieści  pojawi się też wiele zawirowań. Bartek, ulubiony przyszywany wnuk Kaliny, poluje na miłość. W zdobywaniu serca Ani będzie przekraczać kolejne granice. Babcia była jego najlepszą powiernicą. Uczyła go, że w miłości nacisk szkodzi, ale szkodzi też brak starania. Posłuchał jej i przestał już skakać z kwiatka na kwiatek. I nie mógł już znieść dystansowania przez Anię. Jakże trudna była ta miłość. Wymagała cierpliwości, taktu, czasu. Na szczęście praca w salonie dawała mu dużo satysfakcji, przyniosła sukcesy, przyuczał młodych sprzedawców, zyskując ich przychylność. Z czasem przekonał się, że nie jest obojętny Ani, lubiła rozmawiać z nim, zaczęła mu ufać, dobrze się czuła w jego towarzystwie, uwielbiała niespodzianki, wyprawy, ekscytujące przygody. Ale zawsze coś lub ktoś im przeszkadzał w najważniejszej rozmowie życia. Czy Bartek zdobył się wreszcie na odwagę i oświadczył się Ani?
Bianka i Michał, szczęśliwi małżonkowie, są gośćmi w domu, ponieważ odkąd zamieszkały w nim ich matki, zniknął spokój. Patrycja i Iwona dawały się wszystkim we znaki. Kalina miała dość ich kłótni i obietnic o wyprowadzce. Babcia marzyła, żeby wnuczka przejęła stery w domu. Jak dobrze, że mogła się schronić u Ludwika, uwielbiali spędzać wspólnie czas w ogrodzie. jakże pięknie, subtelnie pisarka opisała ich miłość. Gdy młodzi zaskoczyli ją decyzją o wyprowadzce do Krakowa, Kalina postanowiła poważnie porozmawiać  z synowymi. I osiągnęła swój cel.  W domu zapanował spokój i słychać było tykanie zegara. Od czasu do czasu sielską atmosferę zakłócał płacz kota przygarniętego przez Antka, który zamieszkał na piętrze.
A co u Magdy? Postanowiła już nie ukrywać się ze swoimi uczuciami i dopisać „piękny happy end”, jak w komediach romantycznych, do historii jej i Antka. Od dzieciństwa pokochała willę pod kasztanem, babcię Kalinę i marzyła o zamieszkaniu w niej z Antkiem. Czy pozostało w Antku coś jeszcze z miłości do niej?
Dodam tylko, że zakończenie powieści mocno mnie zaskoczyło. Może kiedyś pojawi się jej kolejna część? Kto wie? Krystyna Mirek tak  poprowadziła fabułę, że byłam razem z bohaterami, przeżywałam ich różnorodne emocje, udzielały mi się ich nastroje, rozterki. Pisarka uświadomiła mi również, że wszyscy popełniamy błędy. Ważne, aby je zauważyć, naprawić i wyciągnąć z nich wnioski na przyszłość. w budowaniu relacji rodzinnych ogromną rolę odgrywa szczera rozmowa. Każdy człowiek ma prawo do miłości, bo ona ma moc.
Dziękuję pisarce za kreacje Babci Kaliny, do której w powieści każdy w potrzebie może przyjść, rozgościć się w przytulnej i pełnej ciepła kuchni, przy dobrym cieście i herbacie porozmawiać, wypłakać się, podzielić radością a nawet się pośmiać. Młodzi ludzie, i nie tylko, potrzebują dziś autorytetów. Mnie ta postać koiła tęsknotę za Mamą, z którą zawsze i o wszystkim mogłam porozmawiać. Jej drożdżowiec czy szarlotka z cynamonem też były pyszne.
Powieść jest napisana lekkim piórem, pięknym językiem pełnym emocji, zaprawionym humorem. Akcja toczy się wartko i zwroty akcji dodają jej tempa.
I na koniec powtórzę za Konstantym, że „sztuka polega na tym, żeby znaleźć własną willę pod kasztanem. Każdy ją gdzieś ma”. To świetna jesienna opowieść na coraz dłuższe wieczory. Z całego serca polecam.
Wydawnictwu Edipresse bardzo dziękuję za egzemplarz do recenzji.
Tych, którzy marzą o własnym egzemplarzu, zapraszam do udziału w konkursie. Wystarczy mieć konto na Facebooku – szczegóły znajdziecie TUTAJ.

„Na strunach światła” – Krystyna Mirek (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Krystyna Mirek, Na strunach światła, Wydawnictwo Edipresse 2019.
#MamaDropsaCzyta
 
Krystyna Mirek, mistrzyni lekkiego pióra, w powieści Na strunach światła zaprosiła czytelników tym razem wiosną do Willi pod kasztanem na obrzeżach Krakowa – pachnącego drożdżowym ciastem królestwa babci Kaliny. „Piękna willa pod kasztanem w ostatnich miesiącach ożyła i rozkwitała jak ogród, który ją otaczał”. Aromat ciasta zwabiał bowiem do domu miłość. Co słychać u bohaterów?
 
Babci, w domu pełnym gwaru młodych ludzi, jakby ubyło lat a przybyło energii i wigoru. Miała się dla kogo krzątać, gotować i ze wszystkim świetnie dawała sobie radę. Wizytówką posesji był piękny i zadbany ogród, w pielęgnacji którego chętnie pomagali chłopcy. W willi zadomowił się już Antek, szczęśliwy z posiadania przyrodniej siostry Bianki, oddał młodym małżonkom piętro. Byli na etapie meblowania nowego mieszkania. Antek, cierpiący na samotność w dzieciństwie i po przejściach miłosnych w młodości, cieszył się szczęściem siostry. „Bianka była jedynym jasnym punktem, struną światła w otaczającym go mroku. Ona i babcia”. Bianka – „kobieta. Absolutnie fascynująca i równie zagadkowa […]”- ta delikatna dziewczyna o łagodnych oczach i miłym uśmiechu błyskawicznie pokazała Michałowi, czym jest prawdziwe szczęście. Michał , sąsiad babci Kaliny, był typem samotnika, opiekował się młodszym rodzeństwem, jego dzień wypełniały obowiązki domowe i praca komputerowca. Nie wierzył absolutnie w miłość, towarzyszący mu strach odebrał mu pełnię szczęścia. Mimo wysiłków nie potrafił go pokonać. Udało się to ślicznej Biance. Czy małżonkowie będą szczęśliwi w nowym mieszkaniu pod dachem babci Kaliny?
 
Moją szczególną sympatię wzbudziła w powieści nieśmiała Magda, żyjąca na życiowym zakręcie, ciesząca się szczęściem brata i jego ślicznej żony. Bała się wyprowadzki, potrzebowała bowiem w swoim dorosłym życiu zaopiekowania. Była przecież ukochaną siostrzyczką Michała do chwili pojawienia się Bianki. Była również kobietą po przejściach miłosnych i nic nie zapowiadało miłych zwrotów akcji w jej samotnym życiu. Potrzebowała przyjaciela, żeby przegonić smutek i strach ze swojego życia. Czy udało się jej spełnić to marzenie? Ciekawie skonstruowaną postacią w powieści jest Bartek, młodszy brat Magdy i Michała. Pragnął stabilizacji, ale nie mógł usiedzieć na miejscu. Miał piękne marzenia: pogodzić pracę, obowiązki domowe i wskrzesić do życia zaniedbany od lat ogród, który miał mu zapewnić tak potrzebny spokój i symbolizować piękne życie. Lubił trudne wyzwania i podchodził do nich ambicjonalnie. Bartek zakochał się nieszczęśliwie , lecz to była zakazana miłość i nie mógł się z nią zdradzić. Dlatego rzucił się w wir pracy. Oczywiście nie był z tym wszystkim sam, w pracach ogrodowych wspierała go silna grupa przyjaciół, bliskich. A najbardziej babcia Kalina, której złote myśli miały charakter wręcz uzdrawiający. Chorujesz. Można to tak porównać, bo czasem miłość bardzo przypomina lotny wirus. Bywa prawdziwie niebezpieczna. Ale ty dzielnie walczysz i czas przyniesie ci uzdrowienie. Tylko na to pozwól. To babcia, podchodząca do wszystkiego spokojnie,  dostrzegła w tym skrzywdzonym przez życie chłopcu ogromny potencjał. Nie spodziewała się po nim ani nieetycznych czynów, ani niewierności. I też uwierzyła jak on, że piękno ogrodu przyciągnie do niego inne piękno. Bartek musiał odnaleźć swoją własną drogę. Czy ziściły się marzenia  bohatera? Czy ogród spełnił swoją symboliczną funkcję? Jakie nie lada wyzwanie przygotowało mu życie? W pełnej ciepła i pachnącej ciastem drożdżowym kuchni babci Kaliny pojawił się po latach niespodziewany gość, nazywana Królową Śniegu, matka Antka. „Wizyta Iwony była jak powiew przymrozku w wiosenny dzień”. „Niczym kobra polująca na swój łup hipnotyzowała wzrokiem wyłącznie Kalinę”. I od razu bez żadnych skrupułów, w obecności syna, weszła na ścieżkę wojenną z Kaliną, domagając się jako wdowa praw do majątku. Antek, który już zapuścił na dobre korzenie w willi pod kasztanem, pokochał swoją siostrę i polubił jej matkę, uświadomił sobie, że przed nim bardzo trudne zadanie – rozmowa z matką. „To kobieta, która najczęściej myśli o sobie. Pielęgnuje swoje żale i krzywdy, nie umie wybaczać i nigdy nie ma sobie nic do zarzucenia. Zawsze tylko innym. Potrafi też być mściwa”. W domu pojawiła się Bianka, miała tu zamieszkać ze swoim mężem, a Iwona nie mogła tego zaakceptować: córka kochanki męża w wili pod kasztanem! Poczuła się też zdradzona jako matka – syn zamieszkał u babci. Wizyta Iwony u Patrycji, kochanki, również bojowo nastawiła matkę Bianki do stoczenia kolejnej bitwy w trwającej od lat wojnie kobiet. Tylko dlaczego za ten konflikt miały zapłacić najwyższą cenę dorosłe dzieci? Bianka i Antek stali się kartą przetargową w walce dwóch skłóconych kobiet! Ta sytuacja przysparzała babci Kalinie zmartwień, żalu i cierpień. Ale jednak znalazł się ktoś, kto przejrzał Iwonę na wylot i udzielił jej życiowej lekcji. Czy wyciągnęła z niej właściwe wnioski? Do willi pod kasztanem przyjechała w odwiedziny do Bianki matka. I podjęła decyzję o zamieszkaniu, by móc zaopiekować się córką. Co ją zmusiło do pozostania w willi? Dlaczego Patrycja wprawiła w zdumienie Kalinę? Mimo modlitw Kaliny, by dom znów tętnił życiem, obfitość gości w domu była nieco przerażająca. Bohaterka nie spodziewała się, czym życie ją znowu zaskoczy i jakie przygotuje dla niej wyzwanie. Ale czego się nie robi dla domowego miru! Ponadto Kalina przeczuwała, że czeka ją coś wyjątkowego, a raczej ktoś wyjątkowy, dla kogo i ona stanie się struną światła wśród ciemności. Kto okazał się bratnią duszą dla Kaliny? Czy w willi pod kasztanem znowu zamieszkają: szczęście, spokój, życzliwość i miłość? Jak bohaterowie poradzą sobie z nowymi wyzwaniami? I jak wreszcie potoczą się dalej ich losy? Zapraszam serdecznie do sięgnięcia po książkę. Ja z niecierpliwością czekam na kolejny tom serii. Mam nadzieję, że może w życiu Magdy i Antka też pojawi się ktoś, kto diametralnie odmieni ich życie.
 
Jak każdą książkę Pisarki i tę pochłonęłam. W 3. części serii „Willa pod Kasztanem” emocje bohaterów są najważniejsze. Właśnie o nich  Pisarka tak ciekawie opowiedziała w jednym z wywiadów na Niestatystyczny.pl: „Emocje to wielka potęga, zwłaszcza miłość”(…) Piszę o miłości, bo to wielka siła, a także fundament, na którym można zbudować każde marzenie”. Na strunach światła to powieść o miłości, szczęściu, przyjaźni, tęsknocie za marzeniami. Każdy człowiek, bez względu na wiek, ma przecież do nich prawo. Stąd w powieści pojawiła się cała plejada bohaterów w młodym, średnim i starszym wieku. A wśród nich na plan pierwszy wysunęła się Babcia Kalina – autorytet i skarb w rodzinie, dobra dusza, kobieta z niezwykle cenną misją. Każdy może wejść do jej cieplej kuchni, dostać kawałek drożdżowego placka i kubek pysznej herbaty, by sprzyjającej atmosferze wypłakać się, wyżalić, wygadać , poprosić o pomoc, o radę. Ona cierpliwie wysłucha i udzieli cennych wskazówek. Pomoże przywrócić ład i porządek w życiu w sercach bliskich ludzi. A kiedy wydaje się, że trochę ją to wszystko zaczyna przerastać, znajdzie i dla siebie bratnią duszę, która ją doenergetyzuje i także udzieli wsparcia. Powieść jest napisana lekkim stylem, pięknym językiem są opisane przeżycia wewnętrzne bohaterów. Ich emocje i mnie się udzielały podczas lektury. Atutem tej książki bez wątpienia są: wciągająca fabuła, zwroty akcji, ciekawie skonstruowani bohaterowie, którzy budzą wiele emocji. Wydawało mi się, że jestem wśród nich i razem z babcią pijemy herbatę w zaciszu jej pięknego ogrodu. Polecam książkę na wakacyjny czas. Pamiętaj Czytelniczko: „Stąpaj ostrożnie, wszędzie są emocje!” – przeczytała gdzieś Kalina.
 
Wydawnictwu bardzo dziękuje za egzemplarz do recenzji.

 

„Tam, gdzie serce twoje” – Krystyna Mirek

Read More
 

 

Krystyna Mirek, Tam, gdzie serce twoje, Wydawnictwo Filia 2019.
 
Mistrzyni kompromisu, która w końcu krzyczy: „dość”. Niewierny mąż, wyrodny ojciec, zgorzkniały, zamknięty na świat. Te dwie postaci łączy polskie wybrzeże. I klimatyczna powieść o sztormach ludzkich uczuć – Tam, gdzie serce twoje.
 
Laura ma dość. Ma dość męża, znanego i cenionego lekarza. Teściów, którzy wydają się reżyserami jej życia. Ma dość jednej kreski na teście ciążowym, wyrzutów pełnych spojrzeń i niewypowiedzianych oskarżeń. W środku nocy postanawia zmienić swoje życie. Zostawić za sobą to, co stare – niepewność, brak zrozumienia, miłości… Wyrusza w podróż z sąsiadem. Docierają nad morze. Czy pobyt nad Bałtykiem okaże się dla Laury łaskawy? Czy odzyska dawną radość życia i dopuści do głosu własne serce? Czy jej mąż zdecyduje się zrzucić ojcowski klosz w imię miłości, zanim będzie za późno? Odpowiedzi na te pytania da Wam lektura powieści.
 
Krystyna Mirek kolejny raz wykreowała bohaterkę, z którą mogą się identyfikować setki czytelniczek. Samotność w tłumie, przytłoczenie, brak poczucia własnej wartości… Laura straciła własną osobowość. Stała się ozdobą męża, który przez lata, z pomocą swoich rodziców, skutecznie ją tłamsił i poniżał. Na szczęście przyszedł moment, w którym wewnętrzny krzyk był zbyt głośny, zbyt silny. Laura zdobyła się na odwagę. Opuściła elegancki dom, zostawiła męża. Zrezygnowała z pozornie idealnego życia. Och, jak my ludzie uwielbiamy oceniać po pozorach. Żona doktora – pewnie jej nic nie brakuje? Ma piękny dom, pieniądze, weszła do wpływowej rodziny… A przecież w życiu nie chodzi o nazwisko, liczbę zer na koncie czy wyposażenie salonu. Tego, o co w życiu chodzi, Laurze zabrakło. I brakuje wielu kobietom, którym z punktu widzenia sąsiadów czy znajomych można tylko zazdrościć.
 
Na uwagę czytelnika zasługuje również postać Alfreda, łowcy bursztynu. W imię honoru, dumy, źle pojmowanych zasad i wartości poświęcił rodzinne szczęście w imię… No właśnie, czy jest coś, co powinno być ważniejsze od kochającej żony i rosnących dzieci? Czy mężczyzna naprawi błędy młodości zanim będzie za późno?
 
Uwielbiam Bałtyk, dlatego cieszę się, że w tej powieści Autorka zabrała i bohaterów, i czytelników właśnie nad polskie morze. Podążając na postaciami, słyszałam szum morza, rozkoszowałam się miękkim piachem. Podziwiałam zachody słońca i bursztyny. Morze koiło serce Laury. Powieść pisana jest prostym, jednak poruszającym wyobraźnię językiem. Kolejne strony przewraca się niespostrzeżenie.
 
Historie Krystyny Mirek zawsze zostawiają ślad w moim sercu. Bo Pisarka kreuje bohaterów z krwi i kości, ludzi takich jak my. Kobiety borykające się z problemami codzienności. Mężczyzn, dla których opinia społeczeństwa, honor i duma są ważniejsze od najbliższych… Czytając kolejne powieści, mam wrażenie, że każda z kobiecych postaci stworzonych przez Panią Krysię ma w sobie cząstkę mnie. Autorka za każdym razem daje nadzieję – na to, że coś może się zmienić, na to, że będzie lepiej. Wiara, nadzieja i miłość – te cnoty są także słowami kluczowymi twórczości Mirek. Bohaterom dają je inne postaci – aniołowie, którzy stają na ich drodze. Błażej, Orzeszek, właściciel pensjonatu, nowa szefowa – aniołowie czekali na Laurę tuż za płotem i pomogli jej dotrzeć do przystani serca. Laura z ich pomocą dobiła do bezpiecznego portu.
 
Jeszcze nie znałam daty premiery, a już czułam, że ta powieść będzie wyjątkowa i bliska mojemu sercu. Przypadek? Nie! Krystyna Mirek sprawiła mi prawdziwą niespodziankę. Jeden z bohaterów powieści – psiak głównej postaci – nosi imię Drops. I tak jak mój szczekający towarzysz w życie naszej rodziny, wnosi w życie bohaterki miłość, bezinteresowne oddanie, wierność. Miękka sierść i szorstki język pomagają ukoić smutki, a merdający ogon rozwiewa troski. To bardzo, bardzo miłe, zwłaszcza, że jak zaznaczyła Autorka w podziękowaniach, to właśnie imię mojego psa i moje pseudonim w internetowym książkowym świecie, było dla niej inspiracją. Drops&Drops kłaniają się w pas (ewentualnie w ogon 😉 )!
 
Tęsknota za miłością, zrozumieniem, ciepłem. Za słowem otuchy, za roziskrzonym spojrzeniem, za poczuciem, że jest się dla kogoś całym światem. Na drugim brzegu czeka prawdziwa przyjaźń, zainteresowanie, wyciągnięta dłoń, chęć zmian i zadośćuczynienia. Zachęcam Was do wybrania się w niezwykłą podróż z Krystyną Mirek i jej bohaterami. Wspólnie dobijecie do portu. Tam, gdzie Wasze serca…
 
Autorce i Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz!

 

„Miłość z błękitnego nieba” – Krystyna Mirek (recenzja przedpremierowa!)

Read More
 

 

Krystyna Mirek, Miłość z błękitnego nieba, Wydawnictwo Edipresse 2019.
 
Miłość z błękitnego nieba to powieść jednej z moich ulubionych pisarek – Krystyny Mirek. Autorka ma na swoim koncie kilka bestsellerów, Polki uwielbiają jej pełne ciepła i miłości historie. Najbliższa premiera to idealna propozycja na Walentynki (i nie tylko) dla romantyczek i marzycielek, wielbicielek filmów o miłości i historii, przy których można się uśmiechnąć, wzruszyć i… zatrzymać. By pomyśleć nad własnym życiem i dokonanymi wyborami.
 
Motyw stary jak świat? Schemat wykorzystywany w tysiącach powieści? Nie! Krystyna Mirek to pisarka, która maluje słowem. W jej książkach nie ma więc mowy o nudzie czy przewidywalności. Nie oszczędza bohaterów, nakładając na ich barki bolesne wspomnienia czy ciężkie przeżycia. Tak jest i tym razem.
 
Angelika wraca do Krakowa po kilkunastu latach nieobecności. Pewna siebie profesjonalistka, przedstawicielka niemieckiej firmy ma dokończyć pozornie proste negocjacje z klientem – polską firmą informatyczną. Wydaje się, że rozmowy i podpisanie umowy to formalność. Dziewczyna nie wie, że trafiła na godnego siebie przeciwnika. Daniel, szef przedsiębiorstwa, z łatwością owija sobie dziewczyny wokół palca, zostawiając po sobie przyjemne wspomnienia, biżuterię z bursztynowym drobiazgiem i złamane serce. Negocjatorka ma dołączyć do jego długiej listy, a krótki romans wydaje się szansą na negocjację warunków. I ona, i on nie wiedzą, że los i magiczna lutowa noc szykują  dla nich coś wyjątkowego…
 
 Miłość z błękitnego nieba to nie tylko miłość damsko-męska. Bardzo ważną rolę w powieści odgrywa dzieciństwo głównej bohaterki – to wydarzenia rozgrywające się w krakowskiej kamienicy ukształtowały ją i skłoniły do podjęcia takich a nie innych wyborów. Ojca nie znała, a matka była uzależniona od alkoholu i mężczyzn. Angelika od najmłodszych lat odpowiadała więc nie tylko za siebie, ale i za dwójkę młodszego rodzeństwa – Małgosię i Piotra. Stypendium za zachodnią granicą wydaje się szansą jedną na milion. Jakie konsekwencje dla relacji z matką i rodzeństwem będzie miał wybór Angeliki? Czy zerwane więzi da się odbudować? Czy mimo traumatycznych przeżyć otworzy się na miłość i bliskość?
 
Ciekawy jest również wątek Mateusza – najlepszego przyjaciela i nieoficjalnego wspólnika Daniela. Rozwodnik, ojciec dwójki dzieci nie ma kontaktu z pociechami, a intrygi żony zmuszają go (i jego szefa przy okazji) do zatajania dochodów. Mateusz o wszystko wini byłą żonę, ale i tym razem wina leży po obu stronach… Jak bardzo w rodzinnym konflikcie, w którym cierpią przede wszystkim kilkuletnie dzieci, zawinił przystojny informatyk? Czy odważy się schować dumę do kieszeni, zanim będzie za późno?
 
Krystyna Mirek kolejny raz uwiodła mnie językiem. Na kartach powieści próżno szukać kleconych na kolanie dialog. Czytelnik dostaje piękną polszczyznę – zarówno w opisach, jak i w rozmowach bohaterów. Rozbudowane opisy – wspomnienia i chwile zadumy postaci, skłaniają do refleksji i wykonania rachunku sumienia. Każde zdanie jest dopracowane. Szkoda, że to nie norma we współczesnych powieściach obyczajowych.
 
Miłość z błękitnego nieba… Muszę przyznać, że jeszcze przed rozpoczęciem lektury moją uwagę, oprócz pięknej okładki, przykuł właśnie, a może przede wszystkim tytuł. Myślałam, że nawiązuje do popularnej piosenki. Fragmentów przeboju w książce nie znalazłam. Za to, razem z bohaterami, dużo latałam. Co błękitne niebo ma wspólnego z tą historią? Przekonajcie się sami!
 
Jeśli lubicie książki o miłości, ta powieść jest dla Was! Pochłania się ją jednym tchem – mnie wystarczyła sobota i niedzielny poranek. Wciąga jak film, jak dobry serial. Nie pożałujecie!
 
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!

 

„Tylko jeden wieczór” – Krystyna Mirek (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Krystyna Mirek, Tylko jeden wieczór, Wydawnictwo Edipresse 2018.
#MamaDropsaCzyta
 
 
Od dawna jestem wierną fanką powieści Krystyny Mirek, którą poznałam na spotkaniu autorskim w Nisku. Bardzo mnie ucieszyła jej najnowsza , świąteczna powieść, która ukazała się na zakończenie roku pisarskiego. Podobnie jak Autorka lubię je czytać tuż przed Świętami  i zaraz po – przy choince z kubkiem dobrej herbaty czy kawy i kawałkiem pysznego ciasta. Wprawdzie ten jeden wyjątkowy, wigilijny wieczór już za nami, ale problematyka powieści , wyjątkowa historia pełna emocji i ciepła sprawia, że ona długo żyje w nas. Można ją czytać przecież i teraz, kiedy za oknem pada śnieg, prawdziwa zima przed nami a choinka zaprasza, by usiąść przy niej i w jej blasku się zaczytać.
 
Bohaterką powieści Tylko jeden wieczór jest znana aktorka Amelia Diamond, a prywatnie Sylwia Nowak, uwielbiana przez tysiące kobiet, które zazdrościły jej urody, sławy, kochającego męża, wspaniałych dzieci, bogactwa. Do świata medialnego weszła przebojem i cieszyła się ogromną popularnością. To główna rola w serialu Trzecia miłość wyniosła ją na szczyty popularności i przyniosła wielki sukces finansowy. Amelia wcieliła się w  rolę mocno wyidealizowanej kobiety, wymyślonej przez scenarzystów i budowała swój wizerunek zgodnie z wizją z serialu. Zresztą taką postać i piękną, medialną bajkę pokochali widzowie. Zbliżające się Święta Bożego Narodzenia to dla Amelii piękny i ważny, rodzinny czas. Bohaterkę poznajemy w chwili, gdy przygotowuje się z niezwykła starannością do ważnego wywiadu, na który czekała dwa lata. w dniu nagrania dołączył do Amelii mąż z dziećmi, którzy dekorowali pierniki zamówione w pobliskiej piekarni. Udawali, że je upiekli, wspólnie ozdabiali i świetnie się przy tym bawili, sprawiając wrażenie cudownej rodziny. Dla aktorki bowiem najważniejsza była rodzina: mąż i dzieci. Opowiadała więc z pasją o tym, jak rodzina przygotowuje się do Świąt. To szczególny czas wypełniony miłością. Sesja udała się świetnie. A co się działo po jej zakończeniu, gdy tylko zgasły światła…?
 
W prawdziwym życiu Sylwia Nowak nie miała scenariusza, nie była bowiem doskonałą Anią Janeczko z serialu. W prawdziwym życiu nic nie było takie proste – ani relacje z dziećmi, do których serc nie znalazła odpowiedniej drogi, ani relacje z mężem Wojciechem, który jej już nie wspierał. Na co dzień dziećmi zajmowała się opiekunka, zresztą bardzo dyskretna. „Życie rozdawało karty na swoich warunkach, gotowe zaskoczyć każdego. Pieniądze nie zawsze pomogą. Zwłaszcza jeśli się nie ma wokół bliskich ludzi”. Niespodziewanie zmarła  siostra Sylwii, z którą na co dzień nie utrzymywała kontaktu i wyniknął problem ze znalezieniem pustego miejsca w planie dnia aktorki, aby ustalić godzinę pogrzebu. Amelii zależało jedynie na tym, aby dziennikarze się o tym nie dowiedzieli. Nikt nic nie wie – to jedyna dobra wiadomość. Aktorka bowiem nigdy za dużo nie opowiadała o rodzinie. Nie potrzebowała rysy na wizerunku silnej kobiety i rewelacyjnej aktorki. Po śmierci Marty miała się zaopiekować jej córką Julią, którą zaraz po Świętach planowała wysłać do dyskretnej szkoły z internatem i poszukać jej ojca. Od pięciu lat Sylwia nie kontaktowała się ze swoją siostrą Martą, pokłóciły się, nie miała pojęcia o jej śmiertelnej chorobie. I chociaż bardzo ją dręczyły wyrzuty sumienia, nie zdradziła się  przed pracownikami i asystentką. Czy dziennikarze mimo wszystko dowiedzieli się o pogrzebie Marty? A przed nimi  to tylko jeden wieczór, wigilia (…) to tylko zwykłe rodzinne święta. Czy ta rodzina jeszcze istniała? Czy Sylwia słusznie obawiała się pobytu Julki w jej domu podczas świąt? Jedyną osobą w pracy, przed którą się otwierała i oczekiwała wsparcia i porad była pani Zosia, niesamowicie ciepła osoba, sprzątaczka. Wszyscy  bardzo ją lubili za  ciepłe słowa, szczerość, otwartość, mądrość, pociechę.  W jej rodzinie od początku wszyscy wszystkiego uczyli się razem: miłości, życia, rodzicielstwa. Wychowali razem z mężem troje dzieci. Zosia znajdowała zawsze ciepłe słowa i pocieszenie w domu, gdzie od lat gościł spokój, wewnętrzne zadowolenie, miłość. Przez lata celebrowali z mężem codzienne zwyczaje. To zwyczajna rodzina ze zwyczajnymi problemami, które zawsze wspólnie rozwiązywali, kierując się mądrym sercem. i dlatego byli tak niezwykłymi bohaterami. Gdy syn Marcin znalazł się w poważnych tarapatach, Zosia odpowiednio zareagowała – do miłości włączyła mądrość, żeby wyzwolić w synu siłę do wyjścia z kłopotów, do walki o rodzinę. Każde doświadczenie mogło czegoś nauczyć. A rozwaga zawsze wskazana. „Na zaufaniu i szacunku opierają się wszystkie związki, każdy ich aspekt. Kiedy braknie tych dwóch wartości, relacja sypie się bardzo szybko”.
 
Przed bohaterami obydwu wątków Wigilia, Boże Narodzenie – ten szczególny czas pełen magii, radości, miłości, wybaczenia, wzajemnego zrozumienia, refleksji, przemyśleń. To najbardziej rodzinne święta w roku. A przecież cuda się zdarzają. Jak przebiegła kolacja wigilijna u bohaterów powieści? Czy aktorka zrozumiała wreszcie, co w życiu jest najważniejsze a czego należy się wystrzegać? Czy poczuła prawdziwą magię świąt? A czy Marcin uratował swoją rodzinę?  Czy udało mu się rozwiązać problem z Jurkiem? Czego nauczyło go to doświadczenie? A jakiego ważnego odkrycia dokonała Zosia?
 

„W ciągu życia istnieje wiele nowych początków. Ile się chce. człowiek sam ustala ich liczbę. zawsze można się podnieść i zacząć od nowa. Nawet kilka razy w ciągu jednego dnia. Zawrócić ze złej drogi, zmienić zdanie, zawód, miejsce zamieszkania, przyjaciół, nawyki. Nikt nie może człowiekowi tego zabronić. Tylko on sam”.

 
Powieść bardzo mi się podobała. Czytało się ją lekko i szybko. Wiem, że z uwagi na jej przesłanie, będę do niej wracać, kiedy zabraknie mi siły do rozwiązywania problemów. To magia Świat sprawiła, że żal mi było Sylwii i  znalazłam usprawiedliwienie dla jej postępowania jako Amelii Diamond.  Tylko jeden wieczór stał się aż jednym wieczorem wigilijnym, w którym bohaterowie uświadamiają sobie, co jest w życiu najważniejsze i że każdy błąd można naprawić.
 

„Ale nie każdemu jest łatwo w ten piękny czas. Problemy stają się bardziej widoczne, a braki mocniej bolą. na każda ranę jest jednak plasterek, trzeba tylko dobrze zaopatrzonej apteki, jaką jest mądre serce”.  

 
Nie można stawać szczęściu na drodze. Zawsze trzeba mieć nadzieję.  I na tym polega swoisty fenomen tej świątecznej opowieści    wyjątkowej, pełnej miłości i ciepła.
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!

 

„Szczęście za horyzontem” – Krystyna Mirek (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 Krystyna Mirek, Szczęście za horyzontem, Wydawnictwo Edipresse 2018.

 
Spalone mosty to najlepszy w życiu start.
Za horyzontem wielka korona gór…
 
Uwielbiamy rodzinnie piosenki Budki Suflera, towarzyszą nam we wspólnej drodze przez życie już 34. rok a nawet dłużej. Wers piosenki zamieszczony w opisie sprawił, że niecierpliwie czekałam na książkę, aby przekonać się, czy czasem spalone mosty to najlepszy początek… Jak zawsze każda nowa książka Krystyny Mirek bardzo mnie cieszy.
 
Główni bohaterowie Justyna i Janek pochodzą z dwóch światów. Justyna żyła w luksusach, miała świetną pracę, towarzystwo, pasje, marzenia, ulubione rozrywki. Była szczęśliwa, miała partnera Sławka, z którym wynajmowali apartament. Niczego im nie brakowało. Czekali na narodziny bliźniąt. Właściwie to ona pragnęła dziecka. I nagle, w ułamku sekundy zawalił się jej świat. Justyna wracała do domu ze spotkania z koleżankami. Jechała szybko, cała w skowronkach po udanej imprezie, na której wypiła dwie lampki wina, by zapomnieć o znoszonej z ogromnym trudem ciąży. Doszło do tragedii, a ogromne poczucie winy rozrywało serce zrozpaczonej kobiety. Wpadła w depresję, zobojętniała dla świata, Sławek się wyprowadził, bo miał dość. Postanowił zacząć nowe życie. Justyna chciała wyjechać, odwiedzić po 10 latach babcię, opowiedzieć jej o wszystkim. Była skłócona z rodzicami, zawsze najlepiej się dogadywała z babcią. Uważała mamę za zimną kobietę pozbawioną uczuć marzeń, pasji, ambicji. Jak można się cieszyć z siedzenia w domu, gotowania, sprzątania, prania? To zbyt monotonne dla Justyny. Wyprowadziła się więc z Warszawy. Dobrze, ze jesteś – powitała ją babcia. Wysłuchała zrozpaczonej wnuczki, ale cuda to nie jej działka. Poradziła, że poczucie winy może zmniejszyć tylko zadośćuczynienie – pokuta, kara, która komuś przyniesie coś wartościowego, wielkie dobro. Wybór padł na rodzinę – zaniedbanego mężczyznę z trojgiem biednych dzieci, którą przypadkiem spotkała po drodze w sklepie. Należało ją tylko odnaleźć.
 
Janek Małecki po śmierci żony sam zajmował się wychowaniem trojga dzieci. Nie zawsze mu to wychodziło, ponieważ od rana do nocy pracował. Mimo to znajdował się w niezwykle trudnej sytuacji finansowej, większość pensji pochłaniały  długi z przeszłości. Stąd też w biednym domu często gościł głód. Rodzina żyła bardzo skromnie. Dzieci sprawiały wrażenie bardzo zaniedbanych. Same sobą się opiekowały. Najstarszy Wiktor miał za dużo obowiązków domowych, często zaniedbywał szkołę. Wieczorem padał na twarz zmęczony. Bardzo chciał, by ktoś im pomógł. By zdarzył się cud. Sam przecież był dzieckiem. Babcia niechętnie im pomagała. Zresztą dzieci nie czuły się z nią bezpieczne. Tę rodzinę w sklepie spotkała Justyna. Los sam postawił na jej drodze rozwiązanie, zdobyła wiec adres od ekspedientki i postanowiła być przez dwa lata służącą, pokorną, pracowitą, wyrozumiałą i serdeczną. Każda z tych cech kojarzyła się jej z najgorszymi aspektami codzienności. Z kurami domowymi, straconym życiem i przegraną. Rodzina ta była dla niej tylko pokutą, lekiem, aby zagłuszyć skowyt duszy, nieugaszoną tęsknotę. Udało się jej dzięki dzieciom przekonać Janka, aby zgodził się na jej pomoc w opiece nad dziećmi i prowadzeniu domu. Najmłodszy Leoś był chory i szczególnie potrzebował kogoś. I odtąd każdy dzień Justyny wypełniony był ciężką, fizyczną pracą związaną z zaprowadzeniem ładu w domu, nakarmieniem dzieci, zajęciem się nimi w bardzo trudnych warunkach. Jedynym bonusem były dla niej piękne wschody i zachody słońca i zapierająca dech w piersiach panorama rozciągająca się wokół domu. Góry mieniły się najpiękniejszymi kolorami jesieni. W trudnych momentach sięgała wzrokiem za horyzont, bowiem znalazła się po jego drugiej stronie. A nie było to łatwe. Znalazła też ulubione miejsce w zapuszczonym ogrodzie – kamienną ławeczkę, skąd mogła patrzeć na góry. Z czasem poczuła, że to miejsce ją pociągało. Zaczęła marzyć o pięknym owocowym sadzie, w którym drzewa będą rosnąć i owocować zgodnie ze swoją naturą.  Justyna i Janek spotkali się w momencie, w którym każde z nich sięgnęło dna i nie wiedziało, jak się od niego odbić. Czy to tylko przypadek sprawił, że się spotkali? Z czasem ten najgorszy ojciec świata z okropną i odpychającą miną potrafi odczuwać i mówić o swoich marzeniach. To kłopoty, zmartwienia go przytłaczały. Dzięki Justynie nie stracił dzieci, ale bał się, że któregoś dnia ona odejdzie. Dzieliło ich wszystko, pochodzili z innych światów. A zderzenie tych odmiennych światów sprawiło, że  ich życie na zawsze się odmieniło. Dla Justyny do niedawna szczęściem było błogie lenistwo na egzotycznej plaży, zawodowe wyzwania, rozwój osobisty. A teraz ta ławeczka kamienna zarośnięta chwastami to dla niej najlepsza terapia, czuła satysfakcję ze spełnionej pracy i w jej sercu pojawiło się uczucie, że znajduje się we właściwym miejscu. Szczęście wśród chwastów!             
 
Czuła się bardzo dobrze. Dzięki niej rodzina Janka najtrudniejsze chwile miała już za sobą. Za rodzeństwem ciągnęła się zła opinia, bo dzieci chodziły do szkoły zaniedbane, nieprzygotowane, najstarszy syn Wiktor z trudem uzyskiwał promocję do następnej klasy, córka Emilka miała kłopoty z nauką, ojciec rzadko pojawiał się na wywiadówkach, czteroletni Leoś nie lubił przedszkola, był chorowity. Wiele zmieniły rozmowy z Jankiem, który w pełni był świadom swojej biedy – głodnych, brudnych, zaniedbanych dzieci, mających ogromne problemy z nauką. Nie mógł rzucić pracy. Był wykończony, poddał się. A gdyby jeszcze stracił dzieci, już nigdy by się nie odbił od dna. Rozmowa z Justyną go oczyściła, zmieniła. Okazał się wrażliwym, kochającym i mądrym życiowo mężczyzną, mimo że cierpiał z miłości do dzieci. Podczas tych wspólnych rozmów można było dostrzec między bohaterami podobieństwo dusz.
 
Wieczór był piękny. Ostatnie tchnienie ciepłej jesieni. pachniały zioła. Księżyc jasno oświetlał łagodne zbocza gór. Natura robiła wszystko, co w jej mocy, by dwoje młodych ludzi poczuło naturalny instynkt, który nakazuje łączyć się, kochać, czasem nawet nie znosić nawzajem, ale być razem. ta magia wciąż działała całkiem sprawnie.
 
Justynę cieszyła pełna zadań matczyna rzeczywistość, odzyskała równowagę psychiczną, pojawiły się nawet motyle w brzuchu. Czy to właśnie była miłość? Janek był pełen podziwu dla Justyny, widząc uśmiechnięte i szczęśliwe dzieci. a one odpłacały jej wdzięcznością.  To, że nie krytykowała go, nie oceniała, potrafiła wysłuchać, dać szansę , sprawiło, że i on odważył się zmienić pracę. Postanowił przestać żyć byle jak, bo czasem spalone mosty to najlepszy w życiu start, jak w piosence jego ulubionej Budki Suflera. Czy udało mu się znaleźć nową pracę? Kto pojawił się we wsi, by zburzyć spokój Justyny? czy spełnią się marzenia Justyny? Czy w  domu Janka pojawi się wreszcie to obiecywane tyle razy szczęście ?
 
Życie jest niczym górska rzeka. Potrafi się toczyć leniwie i przewidywalnie, łagodnie błyskając w słońcu gładką powierzchnią wody, ale  umie też nieźle przyspieszyć z powodu gwałtownych opadów i tworzyć głębokie wiry, o jakie nikt jej nie podejrzewał. Podobnie jest z codziennością. Czasem w ciągu kilku dni dzieje się więcej niż przez lata. (…) Cisza górskiej okolicy sprzyjała refleksji…
 
Oto garść moich refleksji po lekturze. To istotnie niezwykła historia, w której Pisarka pokazuje, jak bardzo można się pomylić, sądząc po pozorach. Warto też marzyć, aby nasze życie nabrało blasku. Należy też odważnie ruszyć za horyzont, wytężyć wzrok, by dostrzec to, czego nam najbardziej brakuje. W związku ważna jest rozmowa. Nie należy oceniać, krytykować, ale słuchać i dawać szansę.   Akceptacja i zrozumienie dodaje każdej ze stron skrzydeł. I nad tym muszę popracować! Są takie chwile, że nie można odpuścić, ale trzeba reagować błyskawicznie i mądrze. Krystyna Mirek nie ocenia bohaterów, przedstawia ich trudny los, zmuszając nas do refleksji, przeżywania feerii uczuć i emocji. A lekki styl mimo trudnego problemu sprawia, że powieść się pochłania. Człowieka może zrozumieć tylko drugi człowiek – to ważne przesłanie.
 
Ratujmy, co się da
Obróćmy jeszcze raz
Kalejdoskop