Maria Paszyńska o „Dziewczynach ze Słowaka” – wywiad

Maria Paszyńska swoją powieścią oddała hołd walczącym warszawiankom. Dała wyraz swojemu patriotyzmowi. Miłości do ojczyzny, którą nazywają Polska. Miłości do ojczyzny, którą nazywają Warszawa. Wreszcie miłości do ojczyzny, którą nazywają liceum im. Juliusza Słowackiego. 

Jak przebiegały prace nad książką? Która z bohaterek jest najbliższa Autorce? Zapraszam do lektury wywiadu z Marią Paszyńską!

Kim są tytułowe dziewczyny ze Słowaka? 

Całkiem zwyczajnymi dziewczynami w różnym wieku, które w chwili próby wykazały się niecodzienną odwagą, determinacją, ofiarnością i męstwem. „ Tyle wiemy o sobie,  ile nas sprawdzono”. Dziewczęta okazały się jednostkami sprawczymi, a jednocześnie nie pozbawionymi wątpliwości, żyjącymi według zasady „bój się i działaj”. Są bohaterkami w pełnym znaczeniu tego słowa. Reprezentantkami całego pokolenia dzielnych walecznych Polek. Dziewczynami takimi jak my…

„Ta historia zbyt długo czekała na opowiedzenie”. A jak długo dojrzewała w Tobie, by wydać tak piękny, literacki owoc?

Sam proces twórczy zajął mi około roku. Początki tej powieści sięgają grudnia 2022 roku. Uczestniczyłam wówczas w obchodach setnej rocznicy nadania mojej szkole imienia Juliusza Słowackiego. Pani Dyrektor, Agata Dowgird, wygłosiła wówczas bardzo poruszające przemówienie, które zakończyła wyrażając nadzieję, że ktoś kiedyś napisze kobiecą wersję „Kamieni na Szaniec” i opowie o bohaterskich dziewczynach z liceum im. Juliusza Słowackiego w Warszawie. Nasze spojrzenia się spotkały i wiedziałam już co musi się stać. 

Jak wyglądała praca nad powieścią? Skąd czerpałaś materiały? Co było najtrudniejsze? 

Zadanie miałam o wiele łatwiejsze niż zwykle, gdyż katorżniczą pracę nad zgromadzeniem materiałów dotyczących dziewczyn wykonała pani wicedyrektor Tatiana Szott wraz z zespołem. Od lat gromadzili i porządkowali biogramy absolwentek i pracowników liceum, a ja mogłam garściami czerpać z ich wiedzy. Dodatkowo udostępniono mi dawne kroniki szkolne, pamiętniki dziewcząt, gazetki szkolne, zdjęcia. Mi pozostało jedynie przeczytać i przeanalizować ten materiał źródłowy. Najtrudniejsze natomiast było dokonanie wyboru dziewcząt, których losy opiszę dokładniej. Wierz mi, historii wartych opowiedzenia było przynajmniej kilkadziesiąt. Bardzo bardzo trudno było mi dokonać wyboru. Jest on zatem całkowicie subiektywny i ktoś inny mógłby wybrać całkiem inaczej. Wybrałam jednak te opowieści, które najmocniej mnie poruszyły.

Która z bohaterek książki jest Ci najbliższa? 

W każdej z nich odnajduję jakiś fragment siebie, ale najwięcej tych zgodnych puzzli mam zdecydowanie z Ewką Matuszewską. 

Ewka Matuszewska ps. „Mewa” była osobą niezwykle zdeterminowaną. Wyznaczała sobie jasne cele i je realizowała. Zawsze wiedziała czego chce. Po maturze zamiast od razu podjąć studia na wymarzonej medycynie, za zgodą rodziców wyjechała całkiem sama do Londynu. Dziś gap year nie jest dla nas czymś egzotycznym, lecz przed wojną był traktowany jako coś zupełnie niezrozumiałego. Przyjaciółki matki Ewki roztaczały przed nią straszne wizje przyszłego losu jej córki. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Ewka była osobą odpowiedzialną, głęboko mądrą i zdyscyplinowaną wewnętrznie. Tak jak ja kochała góry i koszykówkę. Uprawiała też  wioślarstwo. 

Mam wrażenie, że całe jej życie, tysiące małych codziennych wyborów doprowadziły ją do tego ostatecznego, który podjęła  26 września 1944. Miała wtedy zaledwie dwadzieścia pięć lat…

Gdy Maria Paszyńska słyszy słowo „patriotyzm”, myśli…

To skomplikowane pytanie. Słyszę ukryte w tym słowie znaczenie definicyjne, czyli miłość do Ojczyzny. Tyle, że określenie czym ona dokładnie jest, jak się wyraża, nie jest już takie proste. Wpaja się nam wizję miłości jako czegoś przede wszystkim wzruszającego, uskrzydlającego, wzbudzającego emocje, a ja jestem pozytywistką. Dla mnie miłość przejawia się w czynach. W codziennej pracy, budowaniu, dbaniu, zdobywaniu wiedzy, wybieraniu tego co słuszne, choć niekoniecznie wygodne, rezygnowaniu z siebie dla jakiegoś większego dobra. 

Czy ta książka jest dla Ciebie wyrazem miłości do Małej Ojczyzny, czyli Warszawy?

Każda książka, w której akcja toczy się w moim mieście jest dla mnie szczególna. Jako adopcyjne dziecko Warszawy jestem z nią mocno związana i gdy tylko mam możliwość staram się odkrywać przed innymi jej piękno, barwne i dramatyczne losyu. „Dziewczyny ze Słowaka” są jednak przede wszystkim hołdem złożonym miejscu, które przez cztery wspaniałe lata było moim drugim domem(nie ma w tym krztyny przesady!). Kochałam moje liceum i jestem szalenie wdzięczna, że dane mi było opowiedzieć fragment historii tej szkoły. Bo jak śpiewał Kaczmarski „…to w końcu jedno i to samo drzewo”. Bardzo mocno czułam tę międzypokoleniową łączność w trakcie pracy nad tą książką. Miałam wrażenie jakbym opowiadała historię kogoś bardzo bliskiego, mimo iż nigdy nie udało mi się go poznać. Jakbym opowiadała dzieje zmarłej przed moimi narodzinami babki czy ciotki. Niezwykłe doświadczenie!

Dziękuję za rozmowę!

Przeczytaj recenzję powieści „Dziewczyny ze Słowaka”

„Dziewczyny ze Słowaka” – Maria Paszyńska

Read More
dziewczyny ze słowaka 3d

Maria Paszyńska, Dziewczyny ze Słowaka, Wydawnictwo Znak 2024.

Patrzę na migający kursor od dłuższej chwili i nie wiem, od czego zacząć. Nie wiem, co napisać. 

Z jednej strony mam poczucie, że wszystko zostało napisane. Maria Paszyńska swoją powieścią oddała hołd walczącym warszawiankom. Dała wyraz swojemu patriotyzmowi. Miłości do ojczyzny, którą nazywają Polska. Miłości do ojczyzny, którą nazywają Warszawa. Wreszcie miłości do ojczyzny, którą nazywają liceum im. Juliusza Słowackiego. 

Z drugiej przecież jest jeszcze tyle do powiedzenia. Do odkrycia. Do napisania. Do przeczytania. Tyle świadectw kobiecych serc. Kobiecej historii okupowanej Warszawy i Powstania Warszawskiego. Ada, Dziunia, Ewa, Halina, Wanda – to tylko kilka z tysięcy imion, które pamiętają warszawskie ulice, barykady, piwnice, kanały…

Spora grupa dziewcząt ze Słowaka, czyli elitarnego gimnazjum i liceum imienia Juliusza Słowackiego usytuowanego przy ulicy Wawelskiej, którego była przełożoną, mieszkała niemal po sąsiedzku, na kolonii Staszica czy Lubeckiego. Były to córki urzędników państwowych różnego stopnia i inteligencji pracującej. Z dalszych części dzielnicy pochodziły te z rodzin rzemieślników i sklepikarzy. Trochę dziewcząt dojeżdżało z innych zakątków Warszawy, ale te były w mniejszości. Najliczniejszą grupę stanowiły dzieci Ochoty.

„Dziewczyny ze Słowaka” to, jak zapowiada wydawca, opowieść o przemilczanych bohaterkach. Powieść o kobietach, które swoją odwagą nie ustępowały znanym wszystkim chłopakom z „Kamieni na Szaniec”. Przed wojną były zwykłymi nastolatkami. Snuły plany o przyszłości, odpychały myśli o maturze. Podziwiały koleżanki ze starszych klas i żartowały z uczniów słynnego Batorego. Drżały przed fizyką, wyglądały potańcówek. Były takie jak ja w ich wieku. Ale ja żyłam w dobrym miejscu, w dobrym czasie. One nie. Ich życie 1 września 1939 roku zmieniło się na zawsze. Zmieniła się codzienność, zweryfikowały się plany. Zmieniły się dziewczyny. Stały się kobietami. Kobietami walczącymi. Sanitariuszkami, łączniczkami. Ich bronią była torba sanitarna, opatrunki, poczucie odpowiedzialności za pacjentów czy orientacja w stołecznych kanałach. 

Wpływ na postawy dziewczyn ze Słowaka miała kadra pedagogiczna placówki z dyrektorką na cele. W czasach pokoju kształciła dziewczęta w duchu patriotyzmu i wzajemnego szacunku. W czasach wojny zorganizowała tajne komplety i zadbała o maturę oraz pielęgnowanie marzeń o studiach. Po wojnie natomiast postarała się o powrót w znane mury. Mury, które przetrwały piekło i które miały ułatwić wejście w inny, pozornie wolny świat. Dać namiastkę normalności.

Jestem pełna podziwu dla researchu, który wykonała Maria Paszyńska. Dla jej niemal śledczego zmysłu. Dla – pozwólcie na przymrużenie oka – jej pleców, które wytrzymały godziny pochylenia nad literaturą faktu, archiwami muzeum czy pamiętnikami bohaterek. Jako absolwentka tego samego liceum czuła pewnie podwójną odpowiedzialność – odpowiedzialność autorki i uczennicy. Marysi, która chodziła tymi samymi korytarzami, co dziewczyny ze Słowaka. Pisarki, która chciała przekazać prawdę pod płaszczykiem fikcji. Historię. Świadectwo pokolenia, które nieuchronnie odchodzi.

Książka podzielona jest na trzy części. Każdy rozdział poświęciony jest jednej z kobiet. Zwieńczeniem powieści jest posłowie Marii Paszyńskiej, w którym opowiada o długiej drodze, która doprowadziła ją do napisania tej historii. O drodze, która miała dwa początki. W „Dziewczynach ze Słowaka” znajdziemy również biogramy oraz portrety bohaterek powieści. To „dowody” na istnienie postaci i zaproszenie do dalszego zgłębiania ich losów oraz innych powstańczych kobiet.  

Język, którym posługuje się Maria Paszyńska, nie jest brutalny. Nie ocieka krwią. Język jest zanurzony w prawdzie, w emocjach, w uczuciach. W wierze, w nadziei i w poczuciu bezradności, przegranej. W strachu o to, co za chwilę i w radości z kobiecego spotkania. Największe wrażenie zrobiły na mnie opisy drogi powstańców i cywili przez kanały. Natalia – jedna z Dziewczyn ze Słowaka – była ich królową. Tak, w tamtych czasach kanały miały swoją królową. Królową, która lepiej czuła się pod ziemią. W ciemności. Ukryta przed światem, wrogiem i własnymi lękami. 

Uważam, że ta książka powinna być lekturą obowiązkową w szkole ponadpodstawowej. Jako źródło wiedzy o rówieśniczkach i jako źródło wartości. Jako zachęta do poznawania nieznanych historii. Jako przedstawienie autorytetów dla młodzieży. A może nie tylko w szkole? Może my dorośli też potrzebujemy powrotu do przeszłości naszego kraju, by z jeszcze większym szacunkiem i dumą śpiewać: „Jeszcze Polska nie zginęła”? 

Marysiu, dziękuję za lekcję historii. Lekcję przyjaźni. Lekcję postaw pedagogicznych. Lekcję kobiecości. W czasach pokoju i w czasach wojny. Obyśmy tych drugich nigdy nie doświadczyli. 

I dziękuję za umieszczenie w motto fragmentu piosenki z mojego ukochanego „Czasu honoru”. Naszego ukochanego!

„Dziewczyny ze Słowaka” Marii Paszyńskiej – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Osoby interesujące się II wojną światową oraz powstaniem warszawskim
  • Czytelnicy powieści historycznych
  • Czytelniczki powieści kobiecych

„Kochanka nazistów” – Maria Paszyńska

Read More
"Kochanka nazistów" - Maria Paszyńska

Maria Paszyńska, Kochanka nazistów, Wydawnictwo Filia 2024.

Fotosy z serialu „Czas honoru” pochodzą z serwisu Pinterest.

Mam wrażenie, że losy kobiet, które działały w podziemiu podczas drugiej wojny światowej, w fabularnych publikacjach ograniczają ich role do łączniczki i sanitariuszki. Owszem, to były ważne służby, a każde, nawet najmniejsze włączenie się w działalność Armii Krajowej dla Sprawy miało sens. Cieszę się, że w najnowszej powieści Maria Paszyńska pochyliła się nad nieco inną funkcją. Oddała głos bohaterkom zanurzonym w tajemnicy i podwójnej tożsamości. Inspirując się prawdziwymi wydarzeniami, stworzyła literacką bohaterkę, Mariannę.

Marianna Jurasz, wielbicielka szachów i matematyki, wstępuje do konspiracji. Jej talenty, uroda i niezwykły charakter sprawiają, że zostaje wysłana przez dowódców AK na niebezpieczną misję.

Dla Ojczyzny Marianna porzuca cały znany sobie świat, by zostać agentką głębokiego wywiadu Armii Krajowej.

Skazana na samotność młodziutka dziewczyna zaczyna toczyć niebezpieczną grę, w której stawką jest nie tylko Sprawa, lecz także życie tych, których kocha. Grę, która szybko obnaży okrucieństwo wojny, zatrze granice między przyjaciółmi i wrogami. Grę, w której Marianna może stać się pionkiem przesuwanym po planszy przez potężniejsze siły…

Ależ to była lektura! Co chwila poruszała inne strony w moim sercu. Początek – wzruszał i rozczulał. Pierwsza miłość, pierwsze randki, deklaracje wspólnej przyszłości – niedawno sama to przeżywałam, a postać Janka, przypominała mi w zachowaniu i podejściu do życia mojego Ukochanego. Uśmiechałam się do czytnika i dyskretnie obcierałam łzy wzruszenia.

Kolejne rozdziały, które otworzyła wojna, były już inne. Pełne mroku niewiadomego jutra, dymu spalonych marzeń i pogrzebanej młodości. Ze strony na stronę akcja przyspieszała tak, jak przyspieszało i zmieniało się życie Marianny. Chwile uniesienia przeplatały się z brutalnością. Czuły dotyk zastępowały tortury. Rozmowy nad partią szachów zamieniały się w przesłuchania do utraty przytomności.

Praca w wywiadzie wielu z nas kojarzy się z szybkim samochodami, bronią i bliskimi spotkaniami z płcią przeciwną – James Bond przez lata budował taki wizerunek. Nigdy nie zapomnę wywiadu z Vincentem V. Severskim – polskim oficerem wywiadu i autorem powieści szpiegowskich. Powiedział, że szpieg musi mieć mocne… nogi, żeby uciekać. Maria Paszyńska zwraca uwagę na jeszcze kilka cech czy umiejętności. Logiczne myślenie, przewidywanie przeszłości, wyczuwanie drugiego człowieka i zagrożenia jednocześnie pozwalają na jak najlepsze pełnienie służby. Ważne jest też, by się wyłączyć. Zapomnieć o tęsknotach, pozostawionych w ruinach Warszawy miłościach i przyjaźniach. Trzeba żyć tożsamością wykreowanej osoby. Modlić się, myśleć, mówić w jej języku. By się nie zdradzić. By nie zdradzić Sprawy.

Myślę, że ta powieść to doskonały punkt wyjścia dla tych, którzy chcą dowiedzieć się więcej na temat działania polskich agentek wywiadu okresu II wojny światowej. Opisy przygotowania do powierzonej misji czy późniejszych przesłuchań oraz procesu politycznego mogą zachęcić do sięgnięcia po wspomnienia czy pamiętniki tamtych dni. Autorka dzieli się bibliografią i wskazuje na nazwiska bohaterek podziemia, których historia zainspirowała ją do stworzenia powieści.

Książkę czyta się szybko. To zasługa nie tylko świetnie prowadzonej fabuły, ciekawości, ale także języka. Pióro Marii Paszyńskiej to dowód na to, że można o wojnie można pisać pięknym językiem, oddając jednocześnie brutalność i nadzieję, które nieprzerwanie towarzyszyły Polakom w codzienności. Świat poznajemy z perspektywy Marianny. Marianny zakochanej, Marianny tęskniącej, Marianny walczącej. Na naszych oczach dokonuje się przemiana z podlotka w prawdziwą bohaterkę gotową do największych poświęceń.

„Kochanka nazistów” rozczula miłością i zaskakuje brutalnością. Wzrusza i wywołuje drżenie serca. Każe wziąć kilka głębszych oddechów. Pokazuje zarówno romantyczne obrazy lata ’39, jak i brutalność niemieckich oraz komunistycznych więzień.

Postać Marianny to także przypomnienie, że życie nigdy nie jest czarno-białe, zwłaszcza podczas wojny, kiedy wybór jednostki decyduje o losie tysięcy. Postać Marianny to także przypomnienie, że ludzie są naczyniem wypełnianym zarówno przez dobro, jak i zło. Co przyjmujemy do serca w większych ilościach? To nie zawsze zależy od nas. Zwłaszcza, gdy walczymy dla Sprawy, pozostając wiernym przysiędze.

„Kochanka nazistów” Marii Paszyńskiej – kto powinien sięgnąć po tę książkę?

  • Miłośnicy powieści z historią w tle
  • Osoby szukające inspiracji do poznawania literatury faktu – pamiętników czy wspomnień
  • Romantyczne dusze, które nie omijają fragmentów osnutych mrokiem wojennej zawieruchy
  • Czytelniczki książek szpiegowskich
  • Widzowie „Czasu honoru” i „Zatoki szpiegów”

„Listy do Gestapo” – Maria Paszyńska (recenzja przedpremierowa)

Read More
listy do gestapo recenzja

Janów Lubelski, 30.09.2022 r.

Szanowna Mario Paszyńska!

               Znamy się nie od dzisiaj, znamy nie tylko lekturowo. Spokojnie mogłabym zacząć ten list epitetem „droga” lub „kochana”, wiem, że nie miałabyś nic przeciwko. A jednak po przeczytaniu listów Zuzanny nie potrafię inaczej. Takim pisarkom jak Ty należy się ogromny szacunek. Takim kobietom jak Ty należy się ogromny szacunek. Jesteś wyjątkowym człowiekiem, który pisze wyjątkowe książki.

               Znamy się nie od dzisiaj. Nasze drogi skrzyżowały się kilka lat temu na Stadionie Narodowym. Przekazywałam pozdrowienia od Mamy, „nasza” Ewelina – rzeszowska łączniczka – zrobiła nam pamiątkowe zdjęcie. Na kolejnych Targach Książki spotkałyśmy się przelotnie. Wszystko zmieniło się, takie mam wrażenie, w zeszłym roku. Przyjechałaś do Rzeszowa, miasta, z którego Ewelina wyjechała do stolicy i stała się jeszcze bardziej Twoja. Z pasją – jak zawsze – odpowiadałaś na pytania w bibliotece. Z pasją – jak zawsze – konsumowałaś ze mną pizzę i coś pysznego w szklance. Rozmowom nie było końca, były zapowiedzią kolejnego spotkania.

               Kilka tygodni później ugościłaś mnie w swoim domu. Przyjęłaś mnie, jakby to był kolejny wspólny obiad, jakbym miała u Ciebie swoją filiżankę. Czułam się tak dobrze, tak ciepło. A jednocześnie wyjątkowo. Roztaczasz wokół siebie wyjątkową aurę, Mario. Jesteś pełną ciepła gospodynią. Mistrzynią języka kulinarnej miłości. Rozpieściłaś moje podniebienie tureckimi przysmakami, pakując zapasy na podróż i rzeszowskie, jesienne dni. Z uśmiechem patrzyłam na więzi łączące Cię z mężem i dziećmi, Waszą miłość, troskę, bezpieczeństwo, jakim się wzajemnie obdarzacie. Kiedy oni pojawiali się na horyzoncie, znikał cały świat.

               Z zachwytem chłonęłam Twoje słowa w naszych dyskusjach – o literaturze, o aktualnościach społecznych, o kulturze. Masz ogromną wiedzę. Masz w sobie ogromną pokorę i własne zdanie wyrażasz tak, by nikogo nie urazić, by nie pokazać wyższości, bo jej w Tobie nie ma. Masz w sobie ogromny szacunek do człowieka i do słowa…

Słowa mają potężną moc, o wiele potężniejszą, niż się wydaje. Mogą dawać życie i zabijać jak ostrze noża.

„Listy do Gestapo”

               To cytat z Twojej najnowszej powieści, „Listy do Gestapo”. Właśnie skończyłam lekturę. Właśnie skończyłam dawkować sobie Twoje słowa. Niczym kompozytorka zapisałaś je na wielolinii książkowych stronic, by podarować nam wspaniałą literacką melodię. Słowa, które zostały zaklęte w listach Zuzanny. Kobiety silnej jak stal. Kobiety delikatnej jak kwiat. Kobiety, która rozkwitała i umierała. Wielokrotnie. Z bliskimi. Z miastem. Z własnym sumieniem.

Ojciec powiedział mi kiedyś, że każdemu człowiekowi  przeznaczona jest jakaś melodia.

– Na świecie jest ich tak dużo. Skąd będę wiedziała, która jest moja? – dopytywałam, ale on tylko uśmiechnął się tajemniczo.

– Będziesz wiedziała – odparł po prostu. – Każdy rozpozna tę melodię. Gdy ją usłyszysz, po prostu to poczujesz. Ta muzyka już w tobie jest. Od zawsze.

Miał rację: od razu ją rozpoznałam.

„Listy do Gestapo”

               „Listy do Gestapo” mają formę listów. Nie mogłam więc inaczej podzielić się z Tobą, Mario, i czytelnikami mojego bloga refleksjami po ich lekturze. To było bardzo prywatne, intymne wręcz. Przecież korespondencja powinna trafiać tylko do rąk adresata. Do jego oczu, do jego serca, do jego duszy. Ty podzieliłaś się korespondencją Zuzanny do Tadeusza z innymi, z nami, Twoimi Przyjaciółmi po drugiej stronie kartek. Opowiedziałaś historię, która mogła wydarzyć się naprawdę. Historię miłości i zdrady. Historię pożądania i braku zaufania. Historię beztroskiego lata i piekła wojny.

               O czym jest ta powieść? O kobiecie. O jej wyborach – codziennych i tych, które zaważyły na przyszłości wielu ludzi. O pierwszych spotkaniach, stąd moje powroty do naszych pierwszych rozmów, kolacji, obiadów. O muzyce, która grała w jej duszy. Raz ta muzyka była kojąca. Raz pełna młodzieńczej skoczności. Raz przepełniona miłością. Raz mroczna wręcz. To powieść o miłości – do mężczyzny, do rodziców, do córki. To powieść o nienawiści – do mężczyzny, do kobiety, do osoby, którą widzi się w lustrze i dnie szklanki wypełnionej alkoholem. To powieść o mieście, które upada i podnosi się – dosłownie – z gruzów.

               Gdzie pojawia się miłość, tam blisko do nienawiści. Gdzie do pokoju wchodzi zazdrość, za nią czai się zdrada. Skumulowałaś, Mario, te wartości, uczucia, emocje w sercu Zuzanny. W jej domu. W jej życiu. W życiu jej córki, która dopiero się dowie. I podejmie decyzję. I wybierze – miłość, nienawiść. Wybaczenie lub potępienie.

               Dziękuję Ci, Mario, za tę kompozycję. Za wzruszenia, których mi dostarczała. Za strach, który pojawiał się w moim sercu. Za lekcję historii, bo przecież cenisz sobie prawdę i gromadziłaś materiały źródłowe. Potem tylko czekałaś na TEN moment. I się doczekałaś. Słowa zaczęły się kreślić w Twoim sercu. Melodia, nuta po nucie, zapisywała pięciolinię Twojej duszy. Napisałaś listy i wysłałaś je do nas.

Dziękuję.

Z miłością,
Paulina Molicka


Maria Paszyńska, Listy do Gestapo, Wydawnictwo Książnica 2022.
Premiera: 12 października

Tekst powstał we współpracy reklamowej z Wydawnictwem Książnica.  

„Cuda codzienności” – Maria Paszyńska

Read More
paszyńska cuda codzienności

Maria Paszyńska, Cuda codzienności, Wydawnictwo Książnica 2021.

Jako osoba prowadząca blog i otrzymująca książki od wydawnictw (w tym przypadku Wydawnictwa Książnica) jestem zobowiązana do promocji tytułu w okresie premiery. Ale czasem włącza mi się tryb czytelnika, bo przecież w obcowaniu z książką najważniejsze jest… czytanie. Zapominam o blogu, o standardach marketingowych, o tym, że według badań, premierowy tytuł żyje na rynku mniej więcej miesiąc, góra trzy. I postanawiam rozkoszować się lekturą z dala od zasięgów. Tak się stało tym razem. „Cuda codzienności” towarzyszyły mi w wigilijny wieczór i Boże Narodzenie. Czułam, że tak musi być. Miałam rację. Postąpiłam zgodnie z zegarem, według którego żyją bohaterowie tej historii..

W wigilijną noc 1863 roku, w lubelskiej wsi przychodzi na świat chłopiec o niezwykłych niebieskich oczach. Jego los wydaje się przesądzony – będzie jednym z milionów chłopów w nieistniejącej na mapie Rzeczpospolitej. Lecz w sercu dorastającego Macieja rodzi się marzenie – chciałby sam napisać historię swojego życia…
Czas przemija, jedna wojna przechodzi w drugą, państwa znikają i pojawiają się na mapach. Szalejące w Europie wichry historii nie omijają ani małej wioski, ani wielkiego miasta, o którym skrycie śni Maciej. W tym niespokojnym świecie jedynym, czego może uchwycić się człowiek, jest dłoń drugiego człowieka, a prawdziwym cudem codzienności pozostaje niezmiennie rodzina.

opis Wydawcy

Akcja powieści rozgrywa się na przełomie XIX i XX wieku, a punktem wyjścia do rozważań w kolejnych rozdziałach jest właśnie 24 grudnia. Tego dnia rodzi się główny bohater. Tego dnia rodzi się jego miłość do ukochanej żony. Tego dnia decyduje się spełnić największe marzenie. Tego dnia kocha jeszcze mocniej… Bo tak jak w życiu, tak i w tej historii, dzień wigilii to dzień miłości, wybaczania, spotkań. To dzień tęsknoty za tymi, którzy nie mogą zasiąść z nami przy świątecznym stole. To dzień, w którym najważniejsza jest rodzina – osoby, z którymi wiążą nas więzy krwi lub przyjaciele. To dzień cudów, które promieniują na pozostałe tygodnie w roku.

W swojej najnowszej książce Maria Paszyńska przypomina zabieganym, że cuda towarzyszą nam w codzienności. Nie „wysługuje się” jednak narratorem wszechwiedzącym. To bohaterowie dają świadectwo i mobilizują do działania. Wigilia, okres świąteczny, to moment, kiedy się zatrzymujemy i wyostrzamy wzrok właśnie na to, co najważniejsze. Otwieramy szerzej serca na drugiego człowieka, jego potrzeby. Sami śmielej wizualizujemy cele i marzenia. Dostrzegamy drobne gesty, wyznania, obecność. Doświadczamy Cudu Miłości. Napełnieni dobrem i światłem wyruszamy w dalszą podróż przez codzienne życie.

Fundamentem tej historii jest bez wątpienia rodzina, z którą wychodzi się dobrze nie tylko na zdjęciu. Wspólne trwanie, towarzyszenie i wiara w realizację celów. Rodzina trzyma się razem. Niezależnie, czy w małej wsi, czy w wielkim mieście, jest portem, gdzie każdy znajdzie spokój, ciepło, wsparcie. Latarnią morską, której światło widać z daleka.

Fundamentem tej historii jest słowo. Maria Paszyńska maluje nie tylko rodzinne obrazy. Bierze czytelnika za rękę i prowadzi go przez dróżki i drogi przełomu XIX i XX wieku. Zabiera na wieś, pokazuje miasto. Zasiada za stołami, smakuje wigilijnych potraw przygotowanych przez gospodynie. Przybliża, nie tylko świąteczne, obyczaje i zasady panujące w domach i chatach Polaków mieszkających pod zaborami, dając wyraz swojej rozległej wiedzy i pasji do gromadzenia informacji. Edukuje kulturowo a także historycznie, włączając bohaterów w walkę na frontach I wojny światowej.

„Cuda codzienności” to przepiękna, wzruszająca opowieść o tym, co w życiu najważniejsze: miłości, rodzinie i Świetle, które rodzi się nie tylko w wigilijną noc. Jeśli potrafimy kochać i mamy kogo kochać codziennie możemy doświadczać Cudu.

Serdecznie polecam – albo na kolejne święta, by otulić się blaskiem choinki, albo na pozostałe dni okresu Bożego Narodzenia.

Skoro kolędy możemy śpiewać do 2 lutego, to dlaczego nie możemy czytać tak pięknej „pieśni o narodzeniu” Pana, człowieka i miłości?

Tekst powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Książnica.

„Czas białych nocy” – Maria Paszyńska

Read More
czas białych nocy maria paszyńska recenzja

Opowiem Wam pewną historię…

Dziewczyna siedziała na parapecie. Opierając plecy o miękkie poduchy, wyglądała przez duże okno, wychodzące na podwórze. Po trawie, wśród kolorowych, jesiennych liści biegali dziewczyna i chłopak. A może kobieta i mężczyzna…? Z daleka trudno było oszacować ich wiek…

Trzymali się za ręce. Mocno. Biegli przed siebie, nie oglądając się. Nie przystawali, by kalkulować. Uśmiechali się do siebie i patrzyli sobie w oczy z miłością i czułością. Z oddaniem. Z ufnością – taką, o której dorośli zapominają, a pielęgnują tylko dzieci. W pewnym momencie zerwał się wiatr. Mocny, silny. Dziewczyna się zachwiała, upadła, zaraz po niej chłopak. Nie mogli się podnieść. Wiatr był silniejszy. Ze wschodu. Zapowiadał burzę…

Chwilę trwało, zanim stanęli na nogi. Nie od razu chwycili się za ręce. Szukali się dłońmi jakby po omacku. Łapali powietrze. Udało się! Na nowo się złączyli! Ale zaraz… Dziewczyna siedząca na parapecie zerwała się z miejsca. Jest tylko on. Gdzie ona?

Maria Paszyńska, „Czas białych nocy”, Wydawnictwo Książnica 2020.
Cykl: „Wiatr ze Wschodu”

Dziewczyną siedzącą na parapecie byłam ja. Świat za oknem? To moja wyobraźnia malowana pędzlem talentu i wiedzy Marii Paszyńskiej. „Czas białych nocy” otwiera cykl „Wiatr ze Wschodu”. Otwiera też nowy etap w moim czytelniczym życiu. Bo oto do moich rąk trafiła powieść, którą przytulam do serca. Powieść, która trafiła mnie prosto w serce. Historia miłości mimo wszystko. Niemożliwej do spełnienia, a pokonującej wszelkie granice. Wielka namiętność w czasach wielkiej rewolucji. Uczucie czyste, piękne w szponach tragizmu kreowanego przez polityków.

Ta książka jest piękna. Po prostu piękna. I zachłanna. Nie liczy się nic – tylko Anastazja, Kazimierz. Ich miłość. Ich przyjaciele i wrogowie. XX wiek – pachnący wolnością, naznaczony krwią i wojną. Tuląc egzemplarz, czule gładząc kartki, zamawiam drugi tom. I znowu usiądę przed oknem wyobraźni, które otworzy Maria – malarka wzruszeń i niedosytu. Rzeźbiarka słowa:

„Słowa są bardzo ważne, kto wie, czy nie najważniejsze w kreacji rzeczywistości”.

cytat pochodzi z powieści „Czas białych nocy”

Dziękuję, Marysiu za Twoją uważność na obrazy w Twojej wyobraźni. Za słowa, które stworzyły rzeczywistość bohaterów i pozwoliły mi im towarzyszyć. Ta książka zostawiła we mnie ślad. Cóż zrobić, to moja nowa miłość…