W cieniu prawa to ósma (!) książka Remigiusza Mroza, jaką przeczytałam w tym roku. Choć niektórzy zarzucają autorowi, że „wyskakuje z lodówki” (chociaż jak przystało na Mroza to powinien z zamrażalnika 😉 ), mnie to absolutnie nie przeszkadza! Wręcz przeciwnie – apetyt rośnie w miarę jedzenia i z niecierpliwością wyglądam kolejnego tomu o Joannie i Zordonie, a w kolejce do przeczytania czekają dwie części cyklu Parabellum.
Tym razem Remigiusz Mróz nie zabiera czytelników ani w góry, ani do warszawskich wieżowców, lecz do dwudziestowiecznej Galicji. Ślązak Erik Landecki rozpoczyna pracę w austro-węgierskim dworku Raisental w charakterze czyścibuta. Wierzy, że los, który do tej pory go nie rozpieszczał, wreszcie się uśmiechnął. Niestety, już pierwszej nocy dochodzi do zabójstwa – rankiem służba znajduje ciało dziedzica rodu. Podejrzenie pada oczywiście na nowego wśród pracowników Polaka, który nie cieszy się dobrą opinią. W młodości nie stronił bowiem od awantur. Chłopak utrzymuje jednak, że jest niewinny. Rozpoczyna walkę o wolność i życie, grozi mu najwyższy wymiar kary. Z pomocą przychodzą mu Sophie, narzeczona młodszego syna barona oraz jej znajomy prawnik. Gdy zbliża się proces, znikają osoby, które miały zeznawać na korzyść Erika. Na jaw wychodzą coraz mroczniejsze fakty z przeszłości bohaterów.
Zwykle Remigiusz Mróz zaskakiwał mnie zakończeniem swoich powieści. Szczególnie w przypadku cyklu o komisarzu Forście ostatnie zdania miały kluczowe znaczenie i wbijały mnie głęboko w fotel, pozostawiając ogromny niedosyt. Tym razem ostatnia, czwarta część W cieniu prawa, była, przynajmniej dla mnie, przewidywalna. Finał historii Erika nie zaskakuje. Mimo to książkę czyta się bardzo dobrze. Mróz przenosi nas do Galicji z początku ubiegłego stulecia. Przybliża zasady panujące w dworkach bogatych rodów. Obnaża rzeczywistość wielkich majątków i przepaść między klasami społeczeństwa. Po mistrzowsku splata losy postaci, stopniowo odsłaniając powiązania i kulisy kluczowych wydarzeń.
Choć tekst jest bogaty w opisy, nie nużą czytelnika. Wręcz przeciwnie, stanowią idealne uzupełnienie dialogów. Niektóre postaci czy wątki wydają się znajome z poprzednich utworów. Czytając, zastanawiałam się, czy Chyłka zastosowałaby podobną linię obrony. Podejrzewam, że jej spotkanie z majordomem Grogerem na długo zostałoby w pamięci czytelników 😉
Co prawda W cieniu prawa nie mogę nazwać moją ulubioną powieścią Remigiusza Mroza, polecam ją serdecznie. Myślę, że mieszanka historii, kryminału, romansu i momentami sagi rodzinnej spodoba się nie tylko miłośnikom konkretnych gatunków, ale także tym, którzy wciąż szukają swojego typu.
wydawnictwo: Czwarta Strona (http://czwartastrona.pl/ksiazki/w-cieniu-prawa/)
liczba stron: 536
zakupiona w e-księgarni Woblink