„Siła miłości” – Anna Sakowicz (#MamaDropsaCzyta)

Read More
anna sakowicz siła miłości

Anna Sakowicz, Siła miłości, Wydawnictwo Luna, 2021.
#MamaDropsaCzyta

29 września miała miejsce premiera „Siły miłości”, najnowszej powieści Anny Sakowicz, która należy do grona moich ulubionych Autorek. Pisarka nie stroni od trudnych tematów, tym razem na tapet wzięła problemy, trudności i dylematy rodzin zastępczych.

Opisane wydarzenia dotyczyły częściowo życia rodziny jej przyjaciółki – silnej, wrażliwej i mądrej mamy, która podjęła wspólnie z mężem decyzję o założeniu specjalistycznej rodziny zastępczej. Po latach przeżywała dylematy: czy zrezygnować z rodzicielstwa zastępczego, czy nie. Tylko ona i mąż mogli ją podjąć, nikt z grona bliskich osób nie mógł ich w tym wyręczyć, jedynie wyrazić swoje zdanie. A to nie była łatwa decyzja. Prawdziwa Malwina dała Autorce zielone światło na opowiedzenie swojej historii, w której pojawił się Kacper, chłopiec o różnych obliczach i wielu chorobach. Ponadto temat powieści wymagał bardzo dobrego researchu: rozmowy z innymi rodzinami zastępczymi, czytanie blogów przez nie prowadzonych, studiowanie dokumentacji medycznej, sądowej i psychologicznej powieściowego Kacpra, różnych artykułów i podcastów o problemach tych rodzin. Nie było to łatwe zadanie, ale Autorka wywiązała się z niego znakomicie i podarowała swoim czytelnikom wspaniałą, pełną emocji książkę.

Dzieci… Własne, cudze, zdrowe, chore, niepełnosprawne – każde jest cudem.

Agnieszka Lis

Jestem mamą dorosłej już Córki z niepełnosprawnością ruchową i wiem, że rodzinom nie żyje się łatwo, musimy się mierzyć na co dzień z wieloma trudnościami. W małych miejscowościach jest problem z właściwą diagnozą, dostępem do rehabilitacji a i w dużych miastach osoba z niepełnosprawnością jest zmuszona korzystać najczęściej z płatnej rehabilitacji specjalistycznej. Rehabilitacja jest procesem i trwa przez całe życie. Bardzo często rodziny pozostawione są same sobie i trudno o pomoc specjalistyczną. Walka nierówna ze światem biurokracji zniechęca do  szukania pomocy. Rzadko kiedy można trafić na człowieka pełnego empatii i zrozumienia, który udzieli należytego wsparcia. To także trudny i nie zawsze wdzięczny temat do podjęcia przez Pisarzy. Czytelnicy częściej sięgają po powieści, aby zapewnić sobie doskonały relaks, odpoczynek, azyl, ucieczkę od trosk i zmartwień.

Malwina i Adam Ostrowscy, specjalistyczna rodzina zastępcza, podejmują się opieki nad kolejnym niemowlęciem, które, zgodnie z procedurami, po pewnym czasie ma trafić do adopcji. Niestety,  w wyniku badań diagnostycznych okazało się, że Kacper ma kilka chorób a zaburzenia intelektualne będą stanowiły przeszkodę w adopcji. Nikt takiego dziecka nie zechce. Mimo braku akceptacji rodzonych dzieci, bo znowu ich kosztem, Malwina z Adamem postanowili się zaopiekować ciągle płaczącym, wrzeszczącym, kwilącym niemowlęciem. Rodzice i rodzina dziecka byli również upośledzeni intelektualnie i nie poradziliby sobie z opieką. Mały od razu zarzucił kotwicę w sercu Malwiny. Absolwentka resocjalizacji lubiła wyzwania, zaparła się i postanowiła stworzyć najlepszą rodzinę zastępczą pod słońcem. Adam ją wspierał. Nie było im łatwo, bo Kacperek był bardzo absorbującym dzieckiem. Skupiona na nim zapominała o potrzebach córki nastolatki. Obiecywała, że jak tylko znajdzie się rodzina adopcyjna, to czas poświeci swoim dzieciom, które przecież kochała nad życie. Ale czy ten dzień nadejdzie?

Anna Sakowicz opisuje dwunastoletnią ciężką pracę Malwiny i Adama, bo tak można nazwać opiekę nad Kacprem, który okazał się chłopcem o różnych obliczach: niezwykle związanym z Malwiną, tulącym się i kochającym a także agresywnym, złośliwym, niszczącym, dręczącym i krzywdzącym zwierzęta oraz dzieci, czyli słabszych od siebie. Bohaterkę wspierały i podziwiały przyjaciółki, dla których chłopiec był diabłem wcielonym. Syn widział w nim małego psychopatę i obawiał się z czasem o życie rodziców. Stefania doceniała to, że rodzice stworzyli z dziećmi swoimi wspaniałe więzi, ale Kacper zagarniał ich wyłącznie dla siebie. Rodzice nie mieli absolutnie czasu dla siebie, mogli jedynie pomarzyć o urlopie, bo nikt ich nie chciał zastąpić. Dopiero po dwóch latach pojawiła się w ich życiu koordynatorka z urzędu, który powinien wspierać i współpracować z rodziną. W ciągu kilku lat segregator z dokumentacją chłopca pęczniał w szwach.

Ta historia bardzo mnie poruszyła, wywołała wiele emocji i skłoniła do przemyśleń. Anna Sakowicz pokazała jak ciocia Malwina staje się matką Kacpra, rodzi się między nimi niezwykła więź. Co prawda jeszcze wciąż nie przechodziło jej przez gardło słowo „mama”, zastępowała je bardzo wygodną protezą „mami”, ale czuła, że kocha tego chłopca jak swoje dziecko.[…] Z drugiej strony jednak docierały do niej głosy jej własnych dzieci, dopominających się większej uwagi i zainteresowania. Może w przeszłości za bardzo je rozpieściła? A Kacper był po prostu niezwykły i nieprzewidywalny. I ciągle potrzebował Malwiny, bo dla niego była wszystkim.

Jaki był Kacper zdaniem Adama? Z jednej strony to dzieciak demolka, wszystko niszczy, krzywdzi zwierzęta z jakąś niezrozumiałą radością, ale z drugiej … jak się przytuli, powie „tata”, to cała złość na niego znika. Ma najpiękniejszy uśmiech na świecie. Nie jego wina, ze nie zawsze rozumie, co jest dobre, a co złe. Po prostu taki się urodził.

Maciej i Stefania ciągle mieli pretensje, że odkąd Kacper pojawił się w ich domu, matka ich zaniedbywała. Jako dorośli też potrzebowali uwagi matki. Zapomnieli tym samym, że Malwina też miała swoje oczekiwania. Zdaniem Stefanii sytuacja z Kacprem wyglądała tak, jakby ktoś do ich rodzinnego gniazda podrzucił kukułcze jajo, które na dodatek właśnie próbuje się pozbyć konkurencji. Takie skojarzenia pojawiały się coraz częściej w głowie Stefanii. Tak jak w sercu Malwiny wyrzuty sumienia kontra miłość do dzieci własnych nie dawały zasnąć. Tak pięknie nazwała postawę, poświecenie Malwiny przyjaciółka: Malwa przyprawia światu taką lepszą gębę … mówiąc po gombrowiczowsku.

Gdy Kacper skończył dwanaście lat, Malwina i Adam stanęli przed dylematem: zakończyć opiekę nad Kacprem i rozwiązać rodzinę zastępczą czy nie. To niezwykłe trudny wybór jak antyczny konflikt moralny, bo każdy niósł za sobą czyjeś cierpienie. Malwina wnikliwie rozważając wszystkie „za i przeciw”, zaczęła się po raz pierwszy w życiu bać. A przecież jej siła miłości była ogromna. Jaką decyzje podjęli Adam i Malwina? A jaką decyzję podjąłby każdy z czytelników powieści? Po lekturze tej powieści miliony pytań cisną się na usta. Odpowiedź jednoznaczna jest bardzo trudna. Ja też nie wiem. Czy Anna Sakowicz wie? Zbyt łatwo oceniamy innych i stygmatyzujemy…

Anna Sakowicz wprowadziła do powieści wątek fikcyjny Liliany, która ma napisać artykuł o problemach rodzin zastępczych. Dziennikarka trafiła na historię rodziny Ostrowskich, lubiła takie wyzwania i postanowiła je doprowadzić do końca. Czy jej artykuł będzie miał napisane zakończenie? Poznając wydarzenia z życia Ostrowskich, ich relacje z przyjaciółmi, a przede wszystkim dylematy moralne, Liliana ma doskonałą okazję, aby zastanowić się nad swoją niełatwą przeszłością, problemami, rozpadającym się małżeństwem, do którego sama świadomie dążyła. Miałam taki defekt. Może to syndrom odrzuconego dziecka, które jako dorosła osoba niszczyło i odrzucało wszelkie dobro? Liliana kusiła, psuła i prowokowała do zła jak wąż biblijny. Czy poznawszy historię Ostrowskich, bohaterka odpowie na postawione przez siebie pytanie? Niełatwo będzie bohaterce ułożyć z rozsypanych puzzli obrazek. Czy uda się jej odnaleźć brakujące elementy?

Powieść czyta się lekko, mimo że nie należy do łatwych z uwagi na ogromny ładunek emocjonalny i trudną problematykę. Już sam prolog wbił mnie mocno w fotel. Kompozycja powieści sprawia, że wciąga od pierwszego rozdziału do samego końca. Przeplatają się naprzemiennie rozdziały poświęcone Liliannie (narracja pierwszoosobowa) z rozdziałami  przedstawiającymi historię Ostrowskich (narracja trzecioosobowa). Malwinę i Adama poznajemy od „dwanaście lat temu” aż do „kilka tygodni temu”. Zabieg ten wzmaga ciekawość i emocje czytelnika. A emocje są ogromne, cała paleta od złości, frustracji, bezradności po współczucie, wzruszenie, szybsze bicie serca, żal, łzy, podziw, radość. Anna Sakowicz nie ocenia, nie komentuje postępowania bohaterów. Historię rodziny poznajemy z relacji jej członków: dzieci, rodziców, przyjaciół, znajomych, sąsiadów, urzędników. To sprawia, że powieść nie jest jednoznaczna lecz wielowymiarowa, pełna dylematów natury moralnej i emocjonalnej. Czy można zmierzyć siłę miłości? Czy miłość podlega gradacji? A gdzie jest w ogóle granica miłości i czy się da ją wyznaczyć? Na każde postawione pytanie czytelnik musi sam odpowiedzieć, a nie jest to łatwe. Pisarka po mistrzowsku zagrała na mocjach czytelnika. Uświadomiła też, że tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.

Powtórzę za Agnieszką Lis: dzieci… Własne, cudze, zdrowe, chore, niepełnosprawne – każde jest cudem. Jestem o tym absolutnie przekonana jako matka dorosłej Córki z niepełnosprawnością ruchową, od której wiele się uczę. Nie zamieniłabym jej na zdrową wersję  – nigdy, mimo że nie zawsze jest łatwo. Powieść na długo zostanie w moim sercu. Polecam na długie, jesienne wieczory. To niewątpliwie jedna z najlepszych powieści obyczajowych przeczytanych przeze mnie w tym roku.

Wydawnictwu Luna dziękuję za egzemplarz recenzyjny.

„Czas grzechu” – Anna Sakowicz (#MamaDropsaCzyta)

Read More
czas grzechu sakowicz

Anna Sakowicz, Czas grzechu, Wydawnictwo Poradnia K 2020.
Jaśminowa Saga – tom I
#MamaDropsaCzyta

Miłośników sag zapraszam do zapoznania się z moją opinią, wrażeniami po lekturze pierwszego tomu „Jaśminowej sagi” Anny Sakowicz pt. „Czas grzechu”. Pomysł o napisaniu sagi z Gdańskiem w tle podsunął Autorce mąż, zakochany w tym mieście i  zaraził żonę tą miłością. Stworzenie tła historyczno-politycznego wymagało od Anny Sakowicz ogromnego trudu pracy, porządnego researchu. Konsultantem historycznym był doktor Jan Daniluk. Dla Pisarki bardzo ważni w jej twórczości są ludzie i relacje między nimi, dlatego też fabułę powieści tworzą losy rodziny introligatora gdańskiego, czyli zwykłych ludzi mieszkających w wielokulturowym mieście. Sytuacja Polaków nie była wcale łatwa.

Gdańsk to szkatułka kryjąca wewnątrz mnóstwo innych szkatułek. kiedy otworzyło się jedną, znajdowało się drugą, a potem następną i następną, jak w matrioszce, którą ojciec kupił jej na Dominiku. Chciałabym odkryć wszystkie zakamarki i tajemnice tego miasta, pomyślała.

„Czas grzechu” to epicka opowieść o rodzinie Jaśmińskich, rozgrywająca się na tle epokowych wydarzeń w jednym miejscu, choć w trzech różnych rzeczywistościach: w Danzig, w Wolnym Mieście Gdańsku i w Gdańsku. Akcja tomu pierwszego obejmuje lata 1916-1939.

Jest 1916 rok. Paweł, syn introligatora Antoniego i jego żony Elżbiety, ginie w wypadku pod kołami powozu. Katarzyna, Stasia, Julia i Piotr, rodzeństwo Pawła, sami muszą poradzić sobie z żałobą, bo rodzice coraz bardziej się od nich oddalają ojciec poświęca się pracy, a matka zatraca się w smutku. Antoni Jaśmiński pragnie dobrze wydać za mąż dorastające córki. Dla najstarszej znajduje syna niemieckiego antykwariusza. Czy nowoczesna i marząca o pracy w Gazecie Gdańskiej Katarzyna podda się woli ojca? I jaką cenę przyjdzie jej za to zapłacić? Co pocznie potulna Stasia, kiedy Antoni wskaże kandydata do jej ręki? Julia, której los poskąpił urody, boi się, że nigdy nie znajdzie męża. Piotr marzy o seminarium. Burzliwe losy Jaśmińskich rozgrywają się w mieście o skomplikowanej historii, w którym początek ma druga wojna światowa i w którym nie zawsze dobrze jest być Polakiem; w czasach, gdy kobiety walczą o prawa wyborcze i kiedy Europą próbuje zawładnąć ideologia faszystowska. Dzieje Jaśmińskich to porywająca opowieść o marzeniach, rodzinnych tajemnicach, o miłości i śmierci, a także o niezwykłym mieście.

Pozwólcie, że teraz nakreślę słów kilka o bohaterach powieści. Arcytrudne to zadanie, ponieważ na kartach powieści pojawiła się ich cała plejada tak świetnie wykreowanych i wielu z nich z pogłębionym rysem psychologicznym  przez Pisarkę. Jak już wcześniej wspomniałam, dzieje rodziny Jaśmińskich tworzą fabułę powieści. Antoni, miłośnik książek jest patriarchą rodu. To mąż Elżbiety i ojciec sześciorga dzieci, z których dwoje już w niebie a pozostałe to trzy córki: Katarzyna, Stanisława, Julia i syn Piotr. Elżbieta żyła w świecie urojeń, ułudy, dała córkom w posagu urodę, zatem wierzyła, że wyjdą bogato za mąż i będą żyć szczęśliwie. A potem pogrążała się coraz bardziej w depresji. Natomiast ojciec uważał, że kobieta została stworzona do roli żony i matki, do życia jak Pan Bóg przykazał. I to on będzie się rozglądał za kandydatami na mężów dla nich, nie licząc się z ich zdaniem. Najbardziej buntowniczą naturą została obdarzona najstarsza córka Katarzyna, która dzięki ciotce zdobyła wykształcenie w Warszawie, dużo czytała, była miłośniczką współczesnych książek, a zwłaszcza Zofii Nałkowskiej. Marzyła o pracy w redakcji gazety. Czy Katarzyna zrealizowała swoje marzenia? Jak ułożyło się jej życie? Stasia była zupełnym przeciwieństwem Katarzyny. Ona pragnęła wyjść za mąż, mieć dzieci, zamieszkać w ładnym domu. Uczyniła to zgodnie z wolą ojca, ale czy spotkało ją szczęście w życiu rodzinnym? Najmniej urodziwa była Julia, wykazywała się nie lada odwagą, sprytem, optymizmem i to ona postanowiła wyjść za mąż z miłości. Wyszkolona przez Stasię zajmowała się ozdabianiem starych ksiąg razem z pracowitym mężem. Okazała się mądrzejsza niż ojciec. Piotr natomiast swoje życie związał z kościołem i został księdzem… Już z tych krótkich prezentacji wynika, że trzy siostry są tak bardzo zróżnicowane pod względem osobowościowym, łączą je więzy krwi a tak wiele dzieli.

Razem z bohaterami powieści przeniknęłam do świata przedstawionego, do Gdańska z początku XX w., by odkrywać go bez końca razem z nimi podczas spacerów, zakupów, spotkań czy też randek. Świetnie została odtworzona, uchwycona niezwykła atmosfera, klimat miasta na przestrzeni lat, nawet opisane detale architektoniczne. Obrazy miasta przesuwały się w wyobraźni jak kadry z filmu. Chłonęłam je wszystkimi zmysłami, bowiem do obrazów Pisarka włączyła dźwięk-muzykę, tańce, odgłosy żyjącego miasta-bohatera, zapach potraw, ryb, napitków, morza. Ważne wydarzenia historyczne, polityczne, kulturowe są zasygnalizowane inną czcionką na początku każdego rozdziału powieści i ich ramy czasowe.

Warto podkreślić – zwłaszcza teraz, że książka Anny Sakowicz jest bardzo kobieca i prawdziwa. Autorka nie boi się trudnych tematów. Porusza ważne tematy z życia  ówczesnych kobiet: walka o prawa kobiet, rodzący się w Polsce feminizm, ale też depresja, załamanie nerwowe, zmuszanie wręcz żony do wypełniania „obowiązków małżeńskich”, przeżycia kobiety po stracie dziecka i jej potworna samotność, ukrywanie tajemnic tak bardzo ciążących na sercu, proces sumieniowy wywołany grzechem pokoleniowym, przeżywanie żałoby po stracie bliskich.

Ta książka, ze względu na wątek kryminalny, będzie idealną propozycją dla czytelników lubiących nieco mroczniejsze historie.

Niezwykle ważną wartością, motywem w powieści jest patriotyzm. W zależności od sytuacji i czasów bohaterowie inaczej ukazują miłość do ojczyzny lub… jej brak. Dzięki temu zabiegowi  Anna Sakowicz zabiera nas nie tylko w podróż w czasie po pięknym, nadmorskim mieście. Podążając za słowami, wędrujemy po zakamarkach ludzkiego serca, ludzkiego sumienia.

Ludzie zawsze będą czytać książki. A stare trzeba naprawiać. […] Ocalamy ludzką myśl.

Recenzując powieść „Czas grzechu”, nie sposób nie wspomnieć o ważnym wątku związanym z książkami. Jeden z bohaterów Antoni Jaśmiński był utalentowanym introligatorem i w swojej pracowni starym książkom nadawał znamiona dzieł sztuki, przywracał im życie, naprawiał stare okładki. Księgarze i antykwariusze przyjeżdżali do Jaśmińskiego z całych Prus Zachodnich, bo miał smykałkę do oprawiania ksiąg w skóry. Nieprzeciętny talent i zmysł artystyczny przejawiała jedna z córek Stasia, która potrafiła kopiować inicjały z manuskryptów, robić najpiękniejsze tłoczenia, okucia i złocenia oraz miała opanowaną sztukę kaligrafii. Przebywanie w pracowni, słuchanie opowieści ojca o dawnych mistrzach introligatorstwa i praca w introligatorni sprawiały dziewczynie ogromną radość. Gdy za zgodą ojca zrobiła i zaprezentowała notatnik oprawiony w brązową skórę z delikatnymi tłoczeniami i okuciami na rogach, z pięknie wymalowanymi kwiatowymi wzorami na grzbietach – ten otworzył aż usta ze zdumienia. Przekonał się bowiem o wielkim talencie córki, biegłego w sztuce artysty introligatora. Poprosił nawet o wykonanie kilku na sprzedaż.

Książkę wręcz pochłonęłam, czytało się bardzo szybko z uwagi na świetny styl, piękny i jakże bogaty język – indywidualizacja języka przy kreowaniu postaci, piękne, iście artystyczne opisy Gdańska z użyciem metafor i wyszukanych epitetów przy opisie detali architektonicznych, malowanie słowem po mistrzowsku, opisy przeżyć wewnętrznych postaci, które wywołują cały wachlarz emocji. Ta powieść jest niezwykłym połączeniem gatunków – ma znamiona powieści z historią Gdańska i Polski w tle, obyczajowej, psychologicznej, kryminalnej, romansu i dramatu. Do pewnych fragmentów, wątków wracam i będę wracać z uwagi na ich bogactwo. Wciąż noszę powieść w sercu, bowiem tak mnie urzekła i zachwyciła. 

Losy bohaterów kreowanych przez Annę Sakowicz potwierdzają, że szczęścia nie da się reglamentować a miłości zaplanować. Nie każde marzenie, pragnienie da się zrealizować, spełnić. To książka o miłości, jej rożnych aspektach. Postaci wzbudzają w czytelniku tak wiele różnych emocji i uczuć od radości poprzez wzruszenie, współczucie, ból, żal, łzy, nienawiść, wstręt. Podzieliłam się swoimi wrażeniami i wciąż odczuwam ich niedosyt. Z drugiej jednak strony, może zasygnalizowanie niektórych wątków, problemów wzbudzi w jej czytelniku ciekawość i zmotywuje do sięgnięcia po książkę. Z całego serca polecam tę niezwykłą i porywająca powieść nie tylko miłośnikom sag.

Wydawnictwu Poradnia K dziękuję bardzo za zaufanie i egzemplarz recenzencki powieści.

Pani Annie Sakowicz z całego serca gratuluję tak niezwykłej kolejnej powieści.

„Niebieskie motyle” – Anna Sakowicz (#MamaDropsaCzyta)

Read More
niebieskie motyle

Anna Sakowicz, Niebieskie motyle, Wydawnictwo Edipresse 2020.
#MamaDropsaCzyta

Za nami 23 lutego – Dzień Walki z Depresją. To okazja do lektury artykułów, których tytuły w prasie kobiecej, w Internecie przykuwają naszą uwagę i nas wołają: „Epidemia depresji”, „Dajmy sobie prawo do przeżywania smutku”, „Depresja u nastolatków” czy też „Wiosenna depresja”. Jesteśmy „narodem smutasów” i zbyt często używamy zwrotu „Mam depresję”. A przecież w życiu człowieka „radość się z troską plecie”. Nie każdy smutek jest depresją, to emocja jak każda inna, nie unikniemy go w życiu, on nas ogarnia i niejedno ma imię. Trzeba go przyjąć, zaakceptować, przeżyć, nie wolno zamieść pod dywan, bo skumulowany wróci do nas i zamieni się w depresję. I tego też trzeba być świadomym, aby w porę poszukać dobrego specjalisty. Pisarka Anna Sakowicz, której pióro bardzo cenię za poruszanie ważnych i trudnych tematów, przy okazji tego dnia poleciła Czytelnikom bardzo mądrą i niełatwą powieść „Niebieskie motyle” (premiera 12 lutego). Książka przyciąga wzrok piękną okładką – śliczna dziewczyna o rozmarzonych oczach, z lekkim uśmiechem na twarzy, dookoła fruwają niebieskie, motyle, zieleń, białe kwiatki i intrygujące, kontrastujące słowa: „Nie wszystko jest tym, czym się wydaje”. Czy zatem pozory często nas mylą? Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Edipresse Książki przeczytałam książkę i pragnę się podzielić z Czytelnikami swoją opinią.

Bohaterkami powieści są trzy siostry Mazurówny: Ania, Gosia i Matylda, które w dzieciństwie zawarły tajne przymierze po obejrzeniu filmu o trzech muszkieterach. „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” – każda powtórzyła słowa przysięgi, Ania je zapisała a siostry przypieczętowały odciskiem palca umoczonym w farbie plakatowej. Następnie rotę zakopano w pudełku w ulubionym miejscu na podwórku. Siostry Mazur zawsze razem! Czy dotrzymały słowa, idąc już osobno przez dorosłe życie po założeniu swoich rodzin? Najmłodsza Matylda (stewardesa) uciekła i zamieszkała w Londynie, Gosia (malarka) w Chełmnie, a Ania (nauczycielka) w Szczecinie. Pewnego dnia Ania zadzwoniła do Matyldy, że zniknęła Gosia. Siostry natychmiast przyjechały do Chełmna i rozpoczęły poszukiwania. Okazało się, że niewiele wiedziały o swoim życiu mimo dobrego kontaktu. Tak im się przynajmniej wydawało. Podczas poszukiwań odkrywają wiele tajemnic z życia malarki. Wszyscy się zastanawiali, czy jej zniknięcie nie jest artystycznym happeningiem.  Dlaczego na ostatnich obrazach pojawiły się niebieskie motyle? Skąd i po co motyle przyszpilone w niewielkich gablotkach? Dlaczego ostatnio malowała wszystko na niebiesko? Czy Małgorzata żyje?

Do grona sióstr dołączyła przyjaciółka Michalina, też artystka. Często podczas rozmów, które przybierały postać werbalnej walki na ringu, obrzucania się błotem Michalina dowiadywała się czegoś nowego o przyjaciółce. A z kolei siostry podczas kłótni, gdy dochodziły do głosu nagromadzone przez lata emocje, uświadamiały sobie, jak wiele jest dziur w ich wzajemnych relacjach. Do tej pory tego nie dostrzegały, do czego doprowadziła zawiść, zazdrość, niedomówienia. Anna Sakowicz wprowadziła mnie do świata bohaterek, dołączyłam do ekipy poszukującej Gosi, błądziłam z nimi w labiryncie życia, uświadamiając sobie, jak niewiele wiemy o najbliższych a pozory często mylą. Pisarka niczego nie wyjaśnia, nie komentuje, czytelnik sam będzie musiał znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytania podczas lektury. Niedomówienia, siostrzana zazdrość, tajemnice, sekrety, gra pozorów zniszczyły właściwe relacje. Żyjąc w świecie swoich problemów, bo życie wciąż zaskakuje nas swoim scenariuszem, nie dostrzegamy problemów innych. Czy taka postawa świadczy o egoizmie? A z drugiej strony czy możemy wchodzić z butami w życie prywatne, intymne innych ludzi, nawet nam bliskim. Czy to nie jest wścibstwo? Znalezione leki Gosi rzuciły inne światło na sytuację, sprowokowały do zwierzeń najstarszą siostrę. Przecież wszystkie miały problemy!

– Słuchaj, a jak to jest, kiedy ma się depresję? – spytałam.
– Nie wiem – odparła. – dopiero się poznajemy(…)
– Jak to możliwe, że dopadło właśnie ciebie? Nie leżysz przecież, jesteś aktywna.
– A co ty myślałaś, że depresje się ma od leżenia?
– Yhym – mruknęłam. – W filmach zawsze się wtedy leży.

(…) wydaje mi się, że depresja jest jak kameleon, nie wiem, jaką formę przybierze za chwilę, a dodatkowo ciągle towarzyszy jej niepokój, jakby ona nie mogła bez niego istnieć. To jest taki irracjonalny lęk, sama nie wiesz, dlaczego się boisz, choć to cię kompletnie paraliżuje. (…) a samotność? Masz takie poczucie, że ze wszystkim jesteś sama?- spytałam. – tak, nawet jak masz wokół siebie ludzi, to wewnątrz czujesz się samotna. Jesteś jak kamyk pośrodku oceanu. Leżysz na dnie i przez tafle wody oglądasz świat, a koło ciebie przepływa życie. I nawet czasami ani cię to grzeje, ani ziębi.(…) Masz poczucie, że nawaliłaś, że jesteś słaba i jeżeli nie dajesz rady, to znaczy, że jesteś do niczego. A inni jeszcze dołożą ci, że nie doceniasz tego, co masz, że użalasz się nad sobą i nie potrafisz wziąć się w garść(…) 

Jest to bardzo przytłaczające, tłamsi, gasi nawet małe promyki radości. Anna Sakowicz porusza trudny ale jakże ważny temat, na który odpowiedź usiłują znaleźć siostry. Czy im się to uda? Czy w końcu prawdziwa rozmowa i wzajemne wsparcie uzdrowią ich relacje? Jakie jeszcze tajemnice wyjdą na jaw? Zakończenie historii jest niezwykle zaskakujące. Anna Sakowicz napisała bardzo interesującą książkę, którą trudno zaszufladkować pod względem gatunkowym. Jest to powieść psychologiczna z elementami obyczajowej, kryminalnej, są sytuacje dramatyczne jak i opisane z humorem. Dlatego też czyta się z dreszczykiem emocji. Ukazała w niej ciekawe portrety psychologiczne bohaterów. Narratorką jest tu najmłodsza siostra Matylda. Początek i koniec jak klamra spina opis sytuacji z dzieciństwa – nocne spisywanie tekstu tajnej przysięgi, udokumentowanie tego „pieczęcią”. Powieść czyta się bardzo szybko, jak dobry kryminał, a chwilami nawet thriller. Jest podzielona na rozdziały, z których każdy rozpoczyna parafraza fragmentów „Boskiej komedii” Dantego, dodają one dramatyzmu. Myślę, że podzielę zdanie niejednej Czytelniczki, że we wzajemnych relacjach siostrzanych, małżeńskich, przyjacielskich czy partnerskich bardzo ważna jest szczera rozmowa, bo pozory mogą mylić, częsty kontakt, wzajemne wsparcie, pielęgnowanie więzi. Depresja nie powinna być tematem tabu, w porę zdiagnozowana daje ogromna szansę na wyleczenie. Tak jak do tanga trzeba dwojga, tak dwie strony musza wyrazić chęć do rozmowy, nie może ona być monologiem jednej strony, bo druga zbudowała mur, lub stwarza pozory.

Wydawnictwu Edipresse Książki dziękuję serdecznie za egzemplarz powieści do recenzji.

„Dogonić miłość” – Anna Sakowicz (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Anna Sakowicz, Dogonić szczęście, Wydawnictwo Edipresse 2019.
#MamaDropsaCzyta
 
24 kwietnia 2019 roku miała swoją premierę wyczekiwana przeze mnie książka Anny Sakowicz „Dogonić szczęście”, 2. część „Planu Agaty”. Poznajemy w niej dalsze losy dwóch zwariowanych sióstr Żółtaszek.
 
Agata, starsza z nich, próbuje realizować kolejne punkty planu. Chce być jak Bridges Jones, czyli w ciągu trzech lat schudnąć, znaleźć księcia z bajki i urodzić dziecko. Ku jej wielkiemu zaskoczeniu a radości reszty rodziny już w kilka miesięcy zrealizowała dwa punkty planu. Spodziewała się dziecka, więc cały trud odchudzania poszedł na marne. Najgorzej było z księciem z bajki! Co prawda był ten jedyny, ale to nie on był ojcem dziecka tylko były chłopak, z którym poszła na wesele… Oczekiwanie na dziecko zbliża ich do siebie – przyszły tata staje na wysokości zadanie. Ale… Tu sytuacja się skomplikowała, ponieważ znowu między Emilem a Agatą ktoś się pojawił. Kim była ta osoba? Czy istotnie stanowiła zagrożenie dla związku? Wreszcie – co z miłością – realizacją ważnego punktu planu Agaty? O tym się dowiecie, sięgając po książkę.
 
Co słychać u młodszej siostry Poli? Dziewczyna jak zwykle wzięła sprawy w swoje ręce. Dopuściła się z koleżanką aktu wandalizmu, tj. przebiła gwoźdźmi opony w aucie byłego chłopaka Anety. Groźba kary jej nie przerażała. Okazało się, że sprawa została nagłośniona w gazecie. Nie ma tego złego, żeby na dobre nie wyszło. Incydent przyczynił się do tego, że Pola po burzliwej dyskusji z rodzicami uzyskała zgodę na usuniecie parasola ochronnego, przecięcie pępowiny, czyli na samodzielne zamieszkanie. A jak nie dam rady?, pomyślała. Zawsze przecież mogła liczyć na pomoc rodziców i siostry.
 
Zastanawiacie się, jak rozwinęła się znajomość Poli z Robertem? Chyba jednak nie zaiskrzyło między nimi… Natomiast wokół bohaterki zaczął pojawiać się policjant, który ją przesłuchiwał. Mało tego okazał się sąsiadem w nowym bloku. Znajomość zaczęła się rozwijać…
 

Pierwszy raz od śmierci Pawła poczuła, że to może być ktoś bardzo ważny w jej życiu, choć bała się coraz bardziej. Czy będzie dla niego wystarczająco atrakcyjna? Czy wózek nie zniekształci jej kobiecości? (…) Jestem kobietą. Jestem seksowną kobietą”.

 
Jak potoczą się dalsze losy sióstr? Czy dogonią miłość i znajdą szczęście, na które, zakładając się, postawiły aż całe trzy złote? Zachęcam do sięgnięcia po książkę!
 
Anna Sakowicz napisała fantastyczną powieść, którą się pochłania dzięki lekkiemu stylowi, świetnemu językowi z dużą dozą humoru. Bohaterki – zwariowane siostry Żółtaszek, wspaniale wykreowane. Pisarka pokazała nam siłę dwóch sióstr, mocną więź, miłość siostrzaną, która jest lekiem na doskwierające im problemy: samotność, tęsknotę za miłością, szczęściem. mimo lekkiego stylu książka porusza poważne problemy, skłaniające nas do pewnych przemyśleń, refleksji. Ze względów osobistych ujął mnie problem osób z niepełnosprawnością. Dziękuję Pisarce za postać Poli. Wózek inwalidzki nie jest przeszkodą do tego, żeby w życiu dogonić szczęście, miłość. Potrzebna jest mocna wiara, optymizm, wsparcie rodziny, przyjaciół, marzenia, pasje. Wtedy żyje się „normalnie”, ale są i chwile, kiedy dopada smutek, lęk. Pola żyła w świetnie usytuowanej rodzinie, mogła liczyć na pomoc rodziców w każdej sytuacji. Nie zaznała tego Basia, koleżanka Poli, też na wózku, bez pracy, bez żadnych szans na poprawę swojego losu. Ale od czego się ma przyjaciół? Agata napisała doskonały artykuł, dziewczyny postarały się o pomoc finansową w urzędzie, fundacji i los Basi się odmienił. Przestała być więźniem w swoim mieszkaniu na piętrze. Wózek także nie może być więzieniem, bo naturalną potrzebą człowieka jest poczucie wolności. W całej tej cholernej niepełnosprawności mamy cholerne szczęście. W realu nie jest tak różowo, ale powieść napełnia optymizmem. Przyjaciele mogą odmienić życie osoby z niepełnosprawnością. Poruszył mnie bardzo problem nadopiekuńczej mamy, bowiem i mnie on dotyczy. Ta nadopiekuńczość, moim skromnym zdaniem, wynika z miłości, troski, chęci pomocy dziecku, chęci stworzenia „normalnego” życia. Bo miłość może wszystko, może i góry przenosić, napełnić mocą w walce z trudnościami , ograniczeniami codziennymi. Bo niepełnosprawne nogi nie równają się niepełnosprawnemu mózgowi  – i my rodzice jesteśmy tego świadomi. A posiadaczki niepełnosprawnych nóg mają problemy ze znalezieniem pracy, rozwojem pasji, spełnianiem marzeń, pogonią za miłością i szczęściem, bo nie są świadomi tego ci, którzy mogą wpłynąć na poprawę ich sytuacji. Obraz strajkujących osób z niepełnosprawnością i ich rodziców mam wciąż pod powiekami. Nie można tych osób postrzegać przez pryzmat ich niepełnosprawności. Są to wspaniali ludzie, od których możemy się wiele nauczyć. Jako dumna mama wspaniałej Córki z niepełnosprawnością bardzo dziękuję Pisarce za rewelacyjną powieść.
 
I na koniec jeszcze cytat o sile miłości: 
 

A miłość chyba jednak czasami ma moc trotylu. -Zaśmiała się ze swojej metafory. – Wysadza w powietrze wszystkie przeszkody. (…) Miłość to najpiękniejsze, co się może w życiu przydarzyć. Bierz to uczucie pełnymi garściami i nie zastanawiaj się, co będzie jutro!

 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz powieści!

 

„Postawić na szczęście” – Anna Sakowicz (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Anna Sakowicz, Postawić na szczęście, Wydawnictwo Edipresse 2018.
# MamaDropsaCzyta
 
Anna Sakowicz zachwyciła mnie książką Na dnie duszy. Niecierpliwie czekałam na  następną książkę Pisarki. A jest nią Postawić na szczęście, 1.t Planu Agaty. 
 
Tytułowa bohaterka, trzydziestosiedmioletnia dziennikarka, chce być jak Bridget Jones, ponieważ pełniejsza figura była jej utrapieniem od wielu lat. Nie udało się jej ukryć pod żadnymi workowatymi ubraniami. Nie wychodziło też  jej z facetami, ciągle trafiała na samych dupków. A ciotki ciągle jej przypominały, że zegar tyka… Ten cholerny zegar. Wymyśliła więc niezły plan: rok na schudnięcie, rok na złowienie faceta i rok na urodzenie dziecka, żeby wyrobić się do czterdziechy. Założyła się  z młodszą siostrą Polą, że w ciągu trzech lat to się jej  uda. Pola aż trzy złote postawiła na szczęście Agaty – złotówka za każdy zrealizowany punkt. Z powodu braku etatu w gazecie Agata zajmowała  się blogowaniem, pisząc o mało atrakcyjnych pracach. Była więc już babcią klozetową, operatorem karuzeli, petsitterką i woźną w szkole. Agata Żółtaszek chciała pokazać, że żadna praca nie hańbi a w każdej są wzloty i upadki. Jej popularność w sieci rosła, hejterów przybywało, stała się także rozpoznawalna. Pisała też dwa felietony w miesiącu do gazety.
 
Należy podkreślić, że Agatę łączy bardzo silna więź z Polą, lubią ze sobą spędzać czas. Pola po wypadku motocyklowym w wieku piętnastu lat porusza się na wózku inwalidzkim. Ale to zawzięta dziewczyna, więc po przełamaniu kryzysów i zwycięskiej walce z depresją była samodzielna, skończyła szkołę i studia, stała się wziętym grafikiem. Świetnie dawała sobie radę w życiu, zawsze aktywna – odkryła sport dla siebie, pełna pasji i życia. Żadnej taryfy ulgowej, żadnej litości! Agata dzięki siostrze nauczyła się większej empatii do osób niepełnosprawnych.
 
W chwili gdy poznajemy bohaterki, ich rodzice wybierają się za wielką wodę, do Kalifornii, świętować czterdziestą rocznicę ślubu a one postanawiają zorganizować jakiś kilkudniowy wypad do leśniczówki w Wirtach na Kociewiu, która okazała się istnym rajem. Dom pachniał drewnem i skórami. Podłogi przyjemnie skrzypiały, a wnętrze było urządzone w starym stylu.(…) Stary dom ewidentnie miał duszę i czuć ją było na każdym kroku. Agata odnosiła wrażenie, że słyszy westchnięcia i pomrukiwania historii. Dom do niej mówił, nie potrafiła tylko odczytać znaczenia tego przekazu. Dziewczyny aż zaniemówiły z wrażenia. Odpoczynek postanowiły połączyć z pracą, której efektem miał być album o arboteum ze zdjęciami Poli i opisami Agaty. Polę szczególnie zaintrygowała miejscowa legenda o założycielu arboteum  i jego synu do tego stopnia, że chciała koniecznie zwiedzić piwnicę leśniczówki, aby poszukać śladów z mrocznej przeszłości. Jak się skończyło nocne buszowanie Poli, miłośniczki tajemnic i niewyjaśnionych historii, po obcej piwnicy? Czy dokonała sensacyjnego odkrycia? Jak się zachował Andrzej, właściciel leśniczówki?
 
Agacie z kolei zakłócił odpoczynek Emil, eks chłopak, który zaczął do niej wydzwaniać, dręczony wyrzutami sumienia po ich rozstaniu. Postanowiła się więc z nim spotkać. Emil zaprosił Agatę jako osobę towarzyszącą na wesele brata. Chciał w ten sposób uniknąć lawiny pytań ze strony ciotek o dziewczynę. Agata doskonale go rozumiała, bo sama miała z tym problem. Nienawidziła tego wypytywania o życie prywatne. Postanowili zatem wybrać się jako kumple. I od tej decyzji sprawy mocno się zagmatwają… Siostry wpadną w tarapaty. Dlaczego wesele okaże się „totalnym absurdem”? Kto pojawił się w życiu Agaty?  Co wynikło z prowadzonego śledztwa dziennikarskiego? Jak udało się spotkanie Poli z Robertem? Skąd u Poli kac moralny? Agata chciała być jak Bridget, co z tego w końcu wyszło… Zachęcam gorąco do sięgnięcia po książkę Anny Sakowicz, którą czyta się lekko, pochłania wręcz błyskawicznie.
 
Postawić na szczęście to powieść napisana lekkim stylem, pięknym językiem zaprawionym humorem, dowcipem. Cudownie namalowane słowami Kociewie. Akcja książki toczy się wartko – przygody, perypetie bohaterek, tarapaty, tajemnica, niewyjaśniona historia do rozwikłania. Postaci świetnie wykreowane. To bardzo ciekawa opowieść o sile rodziny, jej ogromnej roli w życiu osoby z niepełnosprawnością. Tak mało się dzisiaj mówi o problemie niepełnosprawności, o marzeniach, pragnieniach osób z niepełnosprawnością. Pola, ładna dziewczyna o licznych pasjach, samodzielna marzy o miłości, o seksie. Kocha koszykówkę, uwielbia szybką jazdę autem, lubi fotografować, jest miłośniczką przyrody. Znała swoją wartość. Nienawidziła cholernej litości, z jaką obcy patrzyli na nią na wózku. Wózek był dla niej środkiem do przemieszczania się. Nie uważała się za chorą ani wybrakowaną. Siostry nie mogły bez siebie żyć, łączy je piękna więź. Każda z nich miała swojego bzika. Z powodów osobistych bardzo dziękuję Pisarce za postać Poli –  za oswojenie problemów, tęsknot osób z niepełnosprawnością, które pragną normalnie żyć. Tak po prostu. Od nich przecież możemy wiele czerpać. Autorka poruszyła w powieści problem hejtu , zmory naszych czasów. Podpowiedziała, jak sobie z nim radzić w życiu blogerskim i nie tylko.
 
Leśniczówka i arboteum w Wirtach istnieją naprawdę. Anna Sakowicz miała tam spotkanie z czytelnikami, czytałam relację i zachwycałam się zdjęciami.
 
Z niecierpliwością będę czekać na 2.t. powieści z serii Plan Agaty.
 

„Na dnie duszy” – Anna Sakowicz (#MamaDropsaCzyta)

Read More
 

 

Anna Sakowicz, Na dnie duszy, Wydawnictwo Edipresse 2018.
 
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Anny Sakowicz. Zainteresował mnie opis książki. Lubię powieści wielopokoleniowe, dzięki którym mogę odbyć podróż w głąb mojej rodziny, w głąb siebie. I już wiem, że wrócę do wcześniejszych powieści autorki.
 
Ta intrygująca opowieść pochłonie cię bez reszty i zadziwi niejeden raz! Bo dla każdego ta sama przeszłość wygląda inaczej…
 
Już sam tytuł intryguje, bowiem na dnie duszy zwykle skrywa się jakiś sekret, uczucia, coś, o czym nie chce się mówić głośno, rozpowiadać, rozgłaszać. Co zatem przechowują w najgłębszych wspomnieniach i co przeżywają w skrytości bohaterki powieści Rozalia-babka, Donata-matka i Inga – córka? Na końcu dodałabym jeszcze Ewę, córkę Ingi.
 
Ta pozornie zwyczajna historia zaczyna się, gdy do Ingi dotarła wiadomość o śmierci Babci Rozalii, która uruchomiła wspomnienia z dzieciństwa. Inga bowiem nigdy nie była zbyt emocjonalnie związana z babcią typem policjanta i dyktatora, ponieważ próbowała się wtrącać we wszystko, kontrolując życie rodzinne. Była zbyt oschła dla wnuków, wymagająca, nie lubiła się z córką. Obie miały bardzo trudną przeszłość. Podczas porządkowania rzeczy Rozalii znaleziono testament. Zmarła zapisała córce mieszkanie w ramach przeprosin, zaleciła jej zapisanie się na terapię z powodu nerwicy natręctw, a swoje dzienniki przekazała Indze. Wyznała też, że urodziła bliźnięta. Syna Adasia oddała do adopcji i obarczyła rodzinę zadaniem, aby go odnaleźć, by przekazać mu list. Inga każdą wolną chwilę poświęcała na lekturę zapisków babci, aby dowiedzieć się czegoś więcej o Adasiu. Sprawa ta przerosła wszystkich. Dlaczego Rozalia nie zabrała tej tajemnicy do grobu? Dlaczego nie ukryła jej na dnie swojej duszy? Do poszukiwań Adama pod presją chciwej żony Iwony włączył się Paweł, zawistny brat Ingi – postać świetnie wykreowana przez pisarkę. Rozalia wiedziała o tym i zza grobu zorganizowała podchody. Paweł przyprowadził do domu rzekomego Adama, z którym siostra bliźniaczka nie poczuła żadnej więzi i  uciekła się do sztuczki ze zdjęciem. Do listu dla Adama dołączony był …kluczyk do skrytki bankowej w Olsztynie. Jaki finał  miała historia z Adamem? Co znalazła Donata w tej skrytce? Co podczas poszukiwań bliźniaka udało się odnaleźć rodzinie? Odsyłam do powieści, aby poznać przeszłość i wszystkie mądrości życiowe Rozalii Zdunek z domu Więcek przekazane rodzinie.
 
Co tak naprawdę kryło się na dnie duszy Rozalii?
 
Rozalia została wychowana w patriarchacie, nauczono ją bezwzględnego posłuszeństwa, poddańczego wręcz stosunku wobec mężczyzn, mimo to zawsze stawiała na swoim, chociaż ojciec zmuszał ją do posłuszeństwa ciężką ręką i postronkiem. W dzieciństwie była świadkiem traumatycznego wydarzenia, które odbiło się na jej charakterze, życiu. Ojciec wydał ją za Juliana Konopkę – oszusta , cwaniaka, babiarza, który szybko znalazł się w więzieniu. A Rozalia była w ciąży. Nienawidziła go, całe życie mu złorzeczyła. Uważała, że wszystko zło dzieje się przez niego. Urodziła córkę Donatę, podjęła pracę a dziecko zawiozła do rodziców. Usiłowała wykrzesać z siebie choć odrobinę miłości do córki. Ale ciężko jej było, bo każdy we wsi gadał, że Rozalia bękarta urodziła, a panna z dzieckiem wstyd ściągała na rodzinę. Życie odmieniło się jej, gdy wyszła po raz drugi za mąż za Aleksandra Zdunka – który stał się prawdziwym, wymarzonym ojcem dla Donaty, zamieszkali na wsi, a po pewnym czasie przeprowadzili się do Stargardu. Przestała więc być czarną owcą w rodzinie jako mężatka. Przeżyła swojego męża a pod koniec życia postanowiła z pomocą nauczycielki spisać dzienniki, w których przekazała rodzinie to, co ukryła na dnie swojej duszy oraz pewne drogowskazy życiowe. Obawiała się, czy to aby nie za późno? Przecież płynie w nich krew tego skurczybyka Konopki. Przytoczę tylko jedną z nich: nie wszystko złoto, co się świeci, są ważniejsze i lepsze rzeczy. Na przykład dobra wodzianka. Przepis na tę zupę zamieszczony jest w powieści. Babcia Rozalia, jak to określił jej zięć, całkiem mądrze wymyśliła to wszystko. Rodzina musiała wyciągnąć z tego lekcję. Wszystkiego się dowiecie, sięgając po książkę.
 
Donata tak bardzo spragniona matczynej miłości, ciągle upokarzana przez matkę, bo była podobna do swojego ojca Juliana Konopki, jesteś jak ten skurczybyk Konopka, złodziejskie nasienie – dokuczano jej zewsząd. Przez cale życie miała żal do matki, żyła przeszłością. Jedynie przyjaźnie były nastawione do niej Żydówki siostry Gradowe, sąsiadki, ale wyjechały do Izraela. Marzyła o miłości matczynej i o kochającym ojcu. To drugie marzenie się spełniło, bowiem odnalazła ojca w osobie Aleksandra, którego rannego przyprowadziła do matki, by mu opatrzyła rany. Matka z Aleksandrem przeprowadzili się na wieś, a Donatę posłali do szkoły zawodowej z internatem. Ukończyła tez wieczorówkę i zdała maturę. Poznała Staszka, za którego później wyszła za mąż. Mieli dwoje dzieci Ingę i Pawła. Nadal w życiu dorosłym relacje matki z córką były trudne. Matka w Pawle dopatrzyła się podobieństwa do Konopki, to jest jak skaza, będzie się przewijać przez następne pokolenia. Donacie przez prawie całe życie dokuczała nerwica natręctw, miała bzika na punkcie czystych rąk. Miała też wyrzuty sumienia, że wychowana twardą ręką i bez miłości nie była dobrą matką. Dopiero po śmierci Rozalii Donata z Ingą wyjaśniły sobie wszystko. Szukały razem w przeszłości dobrych wspomnień, oglądały stare fotografie, spacerowały, rozmawiały i rozmawiały. Jak gdyby nadrabiały stracony czas. Wzruszyły mnie gesty miłości matki z córką i te słowa Ingi dodające matce otuchy: jestem pewna , że cię kochała. Nie umiała tylko tego okazać, pewnie wściekała się na wszystko wokół, a to odbijało się rykoszetem o ciebie. Wiesz, czasami myślę, że miłość składa się też z milczenia albo nawet przemilczenia. Oczywiście pod warunkiem, że wiemy, co chcemy przemilczeć i dlaczego. I ten niezmiernie wymowny gest wybaczenia matce Rozalii na jej grobem. Inga bowiem jako dorosła kobieta wciąż potrzebowała ciepła matki. Pragnęła, by odnalazła spokój i przestała z lękiem oglądać się za siebie, a wreszcie śmiało spojrzała w przyszłość.
 
Na dnie duszy to niezwykle interesująca i intrygująca powieść. Niesamowicie poruszyła struny mojej duszy. Skłoniła do refleksji, przemyśleń, do wspomnień, do podróży w głąb siebie, w głąb rodziny. Powieść jest podzielona na rozdziały zatytułowane: Współczesność i Donata (Przeszłość) – to wszystko się ze sobą splata, przenika, wywiera piętno na życiu bohaterów. Książka uświadomiła, że tak wiele możemy skrywać na dnie duszy. I każdy coś tam skrywa. Ale czy warto? Trzeba się z tym zmierzyć, chociaż nie jest to łatwe. Trudno bowiem uwolnić się od procesu sumieniowego. Najbardziej cenimy sobie święty spokój, bo po co się narażać na konflikt. I tworzy się takie zamknięte a czasem nawet kwadratowe koło. Trzeba to wszystko wydobyć na wierzch, pozbyć się, żeby zaznać spokoju. Wybaczanie jest szalenie trudną sztuką. Trzeba ją posiąść. I tu z pomocą przychodzą nam świetnie wykreowani przez Annę Sakowicz bohaterowie. Trzeba będzie czasu, by wszyscy ponownie nabrali do siebie zaufania, przypomnieli sobie o bezwarunkowej miłości, którą przecież się darzyli. Dobra wodzianka nie jest zła… O rodzinę zawsze trzeba walczyć!
 
Wydawnictwu dziękuję za egzemplarz do recenzji!