Anna Sakowicz, Siła miłości, Wydawnictwo Luna, 2021.
#MamaDropsaCzyta
29 września miała miejsce premiera „Siły miłości”, najnowszej powieści Anny Sakowicz, która należy do grona moich ulubionych Autorek. Pisarka nie stroni od trudnych tematów, tym razem na tapet wzięła problemy, trudności i dylematy rodzin zastępczych.
Opisane wydarzenia dotyczyły częściowo życia rodziny jej przyjaciółki – silnej, wrażliwej i mądrej mamy, która podjęła wspólnie z mężem decyzję o założeniu specjalistycznej rodziny zastępczej. Po latach przeżywała dylematy: czy zrezygnować z rodzicielstwa zastępczego, czy nie. Tylko ona i mąż mogli ją podjąć, nikt z grona bliskich osób nie mógł ich w tym wyręczyć, jedynie wyrazić swoje zdanie. A to nie była łatwa decyzja. Prawdziwa Malwina dała Autorce zielone światło na opowiedzenie swojej historii, w której pojawił się Kacper, chłopiec o różnych obliczach i wielu chorobach. Ponadto temat powieści wymagał bardzo dobrego researchu: rozmowy z innymi rodzinami zastępczymi, czytanie blogów przez nie prowadzonych, studiowanie dokumentacji medycznej, sądowej i psychologicznej powieściowego Kacpra, różnych artykułów i podcastów o problemach tych rodzin. Nie było to łatwe zadanie, ale Autorka wywiązała się z niego znakomicie i podarowała swoim czytelnikom wspaniałą, pełną emocji książkę.
Dzieci… Własne, cudze, zdrowe, chore, niepełnosprawne – każde jest cudem.
Agnieszka Lis
Jestem mamą dorosłej już Córki z niepełnosprawnością ruchową i wiem, że rodzinom nie żyje się łatwo, musimy się mierzyć na co dzień z wieloma trudnościami. W małych miejscowościach jest problem z właściwą diagnozą, dostępem do rehabilitacji a i w dużych miastach osoba z niepełnosprawnością jest zmuszona korzystać najczęściej z płatnej rehabilitacji specjalistycznej. Rehabilitacja jest procesem i trwa przez całe życie. Bardzo często rodziny pozostawione są same sobie i trudno o pomoc specjalistyczną. Walka nierówna ze światem biurokracji zniechęca do szukania pomocy. Rzadko kiedy można trafić na człowieka pełnego empatii i zrozumienia, który udzieli należytego wsparcia. To także trudny i nie zawsze wdzięczny temat do podjęcia przez Pisarzy. Czytelnicy częściej sięgają po powieści, aby zapewnić sobie doskonały relaks, odpoczynek, azyl, ucieczkę od trosk i zmartwień.
Malwina i Adam Ostrowscy, specjalistyczna rodzina zastępcza, podejmują się opieki nad kolejnym niemowlęciem, które, zgodnie z procedurami, po pewnym czasie ma trafić do adopcji. Niestety, w wyniku badań diagnostycznych okazało się, że Kacper ma kilka chorób a zaburzenia intelektualne będą stanowiły przeszkodę w adopcji. Nikt takiego dziecka nie zechce. Mimo braku akceptacji rodzonych dzieci, bo znowu ich kosztem, Malwina z Adamem postanowili się zaopiekować ciągle płaczącym, wrzeszczącym, kwilącym niemowlęciem. Rodzice i rodzina dziecka byli również upośledzeni intelektualnie i nie poradziliby sobie z opieką. Mały od razu zarzucił kotwicę w sercu Malwiny. Absolwentka resocjalizacji lubiła wyzwania, zaparła się i postanowiła stworzyć najlepszą rodzinę zastępczą pod słońcem. Adam ją wspierał. Nie było im łatwo, bo Kacperek był bardzo absorbującym dzieckiem. Skupiona na nim zapominała o potrzebach córki nastolatki. Obiecywała, że jak tylko znajdzie się rodzina adopcyjna, to czas poświeci swoim dzieciom, które przecież kochała nad życie. Ale czy ten dzień nadejdzie?
Anna Sakowicz opisuje dwunastoletnią ciężką pracę Malwiny i Adama, bo tak można nazwać opiekę nad Kacprem, który okazał się chłopcem o różnych obliczach: niezwykle związanym z Malwiną, tulącym się i kochającym a także agresywnym, złośliwym, niszczącym, dręczącym i krzywdzącym zwierzęta oraz dzieci, czyli słabszych od siebie. Bohaterkę wspierały i podziwiały przyjaciółki, dla których chłopiec był diabłem wcielonym. Syn widział w nim małego psychopatę i obawiał się z czasem o życie rodziców. Stefania doceniała to, że rodzice stworzyli z dziećmi swoimi wspaniałe więzi, ale Kacper zagarniał ich wyłącznie dla siebie. Rodzice nie mieli absolutnie czasu dla siebie, mogli jedynie pomarzyć o urlopie, bo nikt ich nie chciał zastąpić. Dopiero po dwóch latach pojawiła się w ich życiu koordynatorka z urzędu, który powinien wspierać i współpracować z rodziną. W ciągu kilku lat segregator z dokumentacją chłopca pęczniał w szwach.
Ta historia bardzo mnie poruszyła, wywołała wiele emocji i skłoniła do przemyśleń. Anna Sakowicz pokazała jak ciocia Malwina staje się matką Kacpra, rodzi się między nimi niezwykła więź. Co prawda jeszcze wciąż nie przechodziło jej przez gardło słowo „mama”, zastępowała je bardzo wygodną protezą „mami”, ale czuła, że kocha tego chłopca jak swoje dziecko.[…] Z drugiej strony jednak docierały do niej głosy jej własnych dzieci, dopominających się większej uwagi i zainteresowania. Może w przeszłości za bardzo je rozpieściła? A Kacper był po prostu niezwykły i nieprzewidywalny. I ciągle potrzebował Malwiny, bo dla niego była wszystkim.
Jaki był Kacper zdaniem Adama? Z jednej strony to dzieciak demolka, wszystko niszczy, krzywdzi zwierzęta z jakąś niezrozumiałą radością, ale z drugiej … jak się przytuli, powie „tata”, to cała złość na niego znika. Ma najpiękniejszy uśmiech na świecie. Nie jego wina, ze nie zawsze rozumie, co jest dobre, a co złe. Po prostu taki się urodził.
Maciej i Stefania ciągle mieli pretensje, że odkąd Kacper pojawił się w ich domu, matka ich zaniedbywała. Jako dorośli też potrzebowali uwagi matki. Zapomnieli tym samym, że Malwina też miała swoje oczekiwania. Zdaniem Stefanii sytuacja z Kacprem wyglądała tak, jakby ktoś do ich rodzinnego gniazda podrzucił kukułcze jajo, które na dodatek właśnie próbuje się pozbyć konkurencji. Takie skojarzenia pojawiały się coraz częściej w głowie Stefanii. Tak jak w sercu Malwiny wyrzuty sumienia kontra miłość do dzieci własnych nie dawały zasnąć. Tak pięknie nazwała postawę, poświecenie Malwiny przyjaciółka: Malwa przyprawia światu taką lepszą gębę … mówiąc po gombrowiczowsku.
Gdy Kacper skończył dwanaście lat, Malwina i Adam stanęli przed dylematem: zakończyć opiekę nad Kacprem i rozwiązać rodzinę zastępczą czy nie. To niezwykłe trudny wybór jak antyczny konflikt moralny, bo każdy niósł za sobą czyjeś cierpienie. Malwina wnikliwie rozważając wszystkie „za i przeciw”, zaczęła się po raz pierwszy w życiu bać. A przecież jej siła miłości była ogromna. Jaką decyzje podjęli Adam i Malwina? A jaką decyzję podjąłby każdy z czytelników powieści? Po lekturze tej powieści miliony pytań cisną się na usta. Odpowiedź jednoznaczna jest bardzo trudna. Ja też nie wiem. Czy Anna Sakowicz wie? Zbyt łatwo oceniamy innych i stygmatyzujemy…
Anna Sakowicz wprowadziła do powieści wątek fikcyjny Liliany, która ma napisać artykuł o problemach rodzin zastępczych. Dziennikarka trafiła na historię rodziny Ostrowskich, lubiła takie wyzwania i postanowiła je doprowadzić do końca. Czy jej artykuł będzie miał napisane zakończenie? Poznając wydarzenia z życia Ostrowskich, ich relacje z przyjaciółmi, a przede wszystkim dylematy moralne, Liliana ma doskonałą okazję, aby zastanowić się nad swoją niełatwą przeszłością, problemami, rozpadającym się małżeństwem, do którego sama świadomie dążyła. Miałam taki defekt. Może to syndrom odrzuconego dziecka, które jako dorosła osoba niszczyło i odrzucało wszelkie dobro? Liliana kusiła, psuła i prowokowała do zła jak wąż biblijny. Czy poznawszy historię Ostrowskich, bohaterka odpowie na postawione przez siebie pytanie? Niełatwo będzie bohaterce ułożyć z rozsypanych puzzli obrazek. Czy uda się jej odnaleźć brakujące elementy?
Powieść czyta się lekko, mimo że nie należy do łatwych z uwagi na ogromny ładunek emocjonalny i trudną problematykę. Już sam prolog wbił mnie mocno w fotel. Kompozycja powieści sprawia, że wciąga od pierwszego rozdziału do samego końca. Przeplatają się naprzemiennie rozdziały poświęcone Liliannie (narracja pierwszoosobowa) z rozdziałami przedstawiającymi historię Ostrowskich (narracja trzecioosobowa). Malwinę i Adama poznajemy od „dwanaście lat temu” aż do „kilka tygodni temu”. Zabieg ten wzmaga ciekawość i emocje czytelnika. A emocje są ogromne, cała paleta od złości, frustracji, bezradności po współczucie, wzruszenie, szybsze bicie serca, żal, łzy, podziw, radość. Anna Sakowicz nie ocenia, nie komentuje postępowania bohaterów. Historię rodziny poznajemy z relacji jej członków: dzieci, rodziców, przyjaciół, znajomych, sąsiadów, urzędników. To sprawia, że powieść nie jest jednoznaczna lecz wielowymiarowa, pełna dylematów natury moralnej i emocjonalnej. Czy można zmierzyć siłę miłości? Czy miłość podlega gradacji? A gdzie jest w ogóle granica miłości i czy się da ją wyznaczyć? Na każde postawione pytanie czytelnik musi sam odpowiedzieć, a nie jest to łatwe. Pisarka po mistrzowsku zagrała na mocjach czytelnika. Uświadomiła też, że tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.
Powtórzę za Agnieszką Lis: dzieci… Własne, cudze, zdrowe, chore, niepełnosprawne – każde jest cudem. Jestem o tym absolutnie przekonana jako matka dorosłej Córki z niepełnosprawnością ruchową, od której wiele się uczę. Nie zamieniłabym jej na zdrową wersję – nigdy, mimo że nie zawsze jest łatwo. Powieść na długo zostanie w moim sercu. Polecam na długie, jesienne wieczory. To niewątpliwie jedna z najlepszych powieści obyczajowych przeczytanych przeze mnie w tym roku.
Wydawnictwu Luna dziękuję za egzemplarz recenzyjny.