„Spadkobierca” – Aleksandra Rak

spadkobierca rak recenzja

Aleksandra Rak, Spadkobierca, Wydawnictwo Flow 2023.
cykl „Szept anioła”

Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Flow

Szept anioła to najpiękniejsza muzyka, dar, obok którego nie możesz przejść obojętnie.

Wyobrażam sobie, że wcale nie jestem w moim domu, na kwiatowej narzucie, oparta o poduszki. Wcale nie piję kawy z ulubionego kubka i nie jem upieczonych własnoręcznie jagodzianek. Wyobrażam sobie, że siedzę na rozgrzanym piasku, a woda Bałtyku delikatnie obmywa mi stopy. Mam przymknięte oczy, ale mimo to widzę w oddali gmach latarni. Choć jest jasno, jej światło jest doskonale widoczne… Choć szumi morze, doskonale słyszę szept…

Ten wpis rozpoczęłam od fragmentu powieści „Spadkobierca” Aleksandry Rak. Wybór cytatu jest nieprzypadkowy. „Szept anioła” to nazwa cyklu, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Flow. „Szept anioła” – czyli seria książek – to naprawdę dar, obok którego nie można przejść obojętnie. To najpiękniejsze, co może wziąć do ręki czytelnik powieści obyczajowych. Powieści o miłości, przyjaźni, zdradzie, rodzinnych tajemnicach, kłótniach… Powieści o życiu.

„Spadkobierca” to trzecia i ostatnia część cyklu. Ostatnia wizyta w Płotkach. Ostatnie drożdżowe zjedzone u Bogusi, ostatnie spotkanie z kotem w ogrodzie Eleonory, ostatnie listy przyniesione przez Huberta… Ostatnie spotkanie z ludźmi, których naprawdę polubiłam. Aleksandra Rak stworzyła miejsce, które przyciąga. Zachwyca swoją łagodnością i kusi szeptem. Wystarczy wsłuchać się w wiatr… Aleksandra Rak stworzyła postaci, w których każdy można odnaleźć cząstkę siebie. Postaci z wadami i zaletami. Postaci z przeszłością, które nie do końca potrafią odnaleźć się w teraźniejszości. Postaci z krwi i kości. Są tak bardzo podobne do naszych sąsiadów, znajomych z pracy, członków rodziny, do nas samych – może dlatego tak ciężko się z nimi rozstać…?

Trzecia część cyklu „Szept anioła” to zamknięcie historii znanych nam z „Latarnika” i „Posłańca”. To odpowiedzi na pytania, które zadajemy sobie od pierwszych stron serii. To szept, że wiara i nadzieja są z nami do końca. To szept, że każdy z nas ma u boku anioła…

Anioły nie spadają z nieba. Są blisko nas i w milczeniu czekają na chwilę, gdy będą potrzebne. Cierpliwe, powściągliwe, opanowane. Zmagają się z ogromem emocji i cierpienia, wzniecają ledwie się tlącą iskrę nadziei. Rozdmuchują ją, aż wypełni całe serce i człowiek na nowo zrozumie, że to jeszcze nie jest koniec jego świata.

Tak jak w poprzednich częściach, tak i tym razem zachwyca mnie troska o każdy detal – i językowy , i graficzny. Aleksandra Rak szepce do nas bez zbędnego moralizowania, choć w książce nie brakuje cennych życiowych drogowskazów. Powoli, za rękę, prostymi, ale płynącymi z serca słowami, prowadzi nas przez plażę, latarnię, ulicę Pomorską czy Jastrowo. Zaglądamy do domów bohaterów, wzruszając się do łez lub śmiejąc się razem z nimi. Autorka w prowadzeniu fabuły dba o równowagę. Są i chwile smutku, zadumy, są i chwile śmiechu. Bo czy można się nie uśmiechnąć, odwiedzając Lucynkę i Pana Wójta…?

Olu, dziękuję za Twój szept. Dziękuję za historię bez lukru. Dziękuję za anielskie skrzydła, pod które wzięłaś swoich bohaterów i czytelników. Lektura tego cyklu była prawdziwą przyjemnością, ucztą wręcz. I inspiracją – do życia i czujności. By nigdy nie przegapić anioła i okazji do tego, by dla kogoś stać się latarnią.