„Smak wiosny” – Anna Rybkowska (#MamaDropsaCzyta)

Read More
smak wiosny rybkowska

Anna Rybkowska, Smak wiosny, Wydawnictwo Replika 2021.
Cykl: „Ślady życia”
#MamaDropsaCzyta

Wszyscy z niecierpliwością czekamy na powrót prawdziwej wiosny, aby obudzić się z marazmu zimowego i odnaleźć radość życia, które nas przytłacza trudną rzeczywistością pandemiczną i nie tylko. Dzisiaj podczas spaceru poczułam, że wystarczyło trochę słońca i przyroda od wczoraj tak się ożywiła, słychać śpiew ptaków, więcej zieloności, rozkwitły w parku tulipany, rozchyliły kwiaty, by brzęczące pszczoły mogły pracować. Nareszcie! Trzeba mi zatem zwalczyć przesilenie wiosenne i zabrać się do napisania opinii o powieściach, które czekają i wołają.

Okładka „Smaku wiosny” Anny Rybkowskiej, 2. tomu cyklu „Ślady życia”, kusi świeżą zielonością a dziewczyna z okładki w słonecznej kurtce z bukiecikiem mniszka lekarskiego w dłoniach nastraja pozytywnie. Chciałoby się tam wejść, by usiąść na trawie przed starym domem i cieszyć się wiosną, rozsmakować się w niej. Zajrzyjmy zatem, co ciekawego wydarzyło się u Bereniki w Nabokowie.

Znana czytelnikom pierwszej części pt. „Uśmiech zimy” bohaterka wciąż nie może się odnaleźć w odziedziczonym w spadku starym dworku, czuje się opuszczona, rozbita, zdołowana, udręczona, zobojętniała na wszystko, odrzucona przez mieszkańców. Najczęściej rozpamiętywała przeszłość, uciekała się od beznadziejnej teraźniejszości do wspomnień z dzieciństwa, o wszystkich mężczyznach z jej życia. Ponadto dziedziczce zaczynało brakować środków finansowych na utrzymanie starego domu, zaspokojenie swoich podstawowych potrzeb i zwierząt, które bardzo kochała. Znalezione na strychu stare krówki,  ulubione z dzieciństwa, sprawiły, że kobieta zaczęła się w szybkim tempie starzeć a czas razem z nią się cofnął. Czyżby zadziałały halucynogennie?  Jesteśmy świadkami jej licznych wizji, fabuła jak w filmie, które ją wykańczały. W Nabokowie nie było idealnej ciszy. Dom żył pełnią obecności, skrzypiąc i sygnalizując każdy ruch w swoim wnętrzu. Czy Jakub, który się niespodziewanie pojawił, pomoże Berenice wyjść z tego stanu? Czy odwiedziny rodziców i dzieci coś zmienią? Igor, syn Bruna, który ją porzucił, z trudem rozpoznał w niej dawną Berenikę. A ten chłopak swoją ciekawą, intrygującą osobowością i wesołym usposobieniem wprowadzał dużo dobrego zamieszania. Dlaczego znowu się pojawił?

W powieści „Smak wiosny” zdarzenia realne przeplatają się z wizjami bohaterki, pojawiającymi sie i znikającymi postaciami z przeszłości. Opis jej stanu permanentnego zagubienia w czasie i w przestrzeni wzbudził wiele skrajnych emocji. Ktoś bawił się jej kosztem, chciał ją jeszcze bardziej pogrążyć, przesyłał swoje myśli. Jak wartki strumień płynęły w jej głowie. Sunęły z pluskiem, były impresją, doznaniem, konkretem. Ale bez adresu nadawcy. Mogła gdybać, mniemać. Może wcale się nie znali? Bohaterka potrzebowała pomocy, ale odtrącała każdą pomocną dłoń, bo podejrzewała o litość. A tej nie potrzebowała. Wiosna nie była w stanie poprawić jej nastroju. Jej poczucie bezpieczeństwa stale się chwiało.

Rozczulił mnie wątek z łyskami, szukanie dla nich pomocy, wyprawa do Ptaszarni. Pitolą, wykąpały się i aktualnie się suszą. Fajne są, maja czerwone łebki, czarne oczka i czarne nóżki. Nie wiem, co to za gatunek, pojęcia nie mam. Jeszcze nieopierzone. Takie puszyste, ciemnoszare. W powieści można też odnaleźć dużo cennych informacji, ciekawostek, przepisów dotyczących bogactwa ziół, które rosły w posiadłości Bereniki. Napotkany zielarz hobbysta, sympatyczny mężczyzna, pokazywał, objaśniał i zachęcał ją do wiosennych zbiorów.

W powieści podobała mi się barwna postać proboszcza Parazego, posługującego się gwarą podlaską, znakomitego gawędziarza, smakosza, autora wielu cennych złotych myśli. Trza być twardym, nie miętkim. Miękcy w życiu traco, bo majom wciunż mokro na twarzy, a jak nagły zamróz przydzi, to zgino od sztywnosci i zimna.(…)Sztywność ino w płodzeniu dzieci bywa pomocna. Max malował cygańskie życie, więc było to doskonałym pretekstem do opowieści o Cyganach, o ich tragicznym losie w 1942r.

Tej książki nie dało się pochłonąć w takim tempie jak w przypadku pierwszego tomu. Musiałam ją sobie „dawkować” z uwagi na styl i niezwykle plastyczny, obrazowy, bogaty w środki stylistyczne język. To była prawdziwa uczta literacka. Jak zatem smakowała? Trudno to jednoznacznie nazwać z uwagi na wiele zmieszanych smaków: realność, nadzwyczajność, irracjonalność, tajemniczość, magiczność, ezoteryczność, mroczność, depresyjność, nostalgia zaprawione czarnym humorem, komizmem, ironią, sarkazmem, bogatą metaforyką, w której sprytnie zostało ukryte drugie dno… A wszystko to  w czytelniku, podobnie jak w głównej bohaterce, wywoływało cały wachlarz emocji i uczuć. Zakończenie natomiast wywołało panikę. Wielosmakowość nie była lekka i łatwa w odbiorze, skłaniała do przemyśleń, często smutnych refleksji nad życiem, urzekała i intrygowała, rozbudzała głód czytelniczy. Teraz pozostaje czekać do lata. Czy przyniesie ono rozwiązanie chociaż niektórych tajemnic?

„Smak wiosny” to niełatwa, niezwykła, ale zdecydowanie godna polecenia lektura!

Wydawnictwu Replika dziękuje za egzemplarz do recenzji.

„Uśmiech zimy” – Anna Rybkowska (#MamaDropsaCzyta)

Read More
uśmiech zimy anna rybkowska

Anna Rybkowska, Uśmiech zimy, Wydawnictwo Replika 2020.
Cykl: „Ślady życia” – tom I
#MamaDropsaCzyta

Zapraszam do lektury recenzji powieści Anny Rybkowskiej „Uśmiech zimy”. To pierwsza część cyklu na podobieństwo czterech pór roku – „Ślady życia”. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Autorki i już wiem, że nieostatnie. Okładka przyciąga uwagę i sugeruje, że to będzie kolejna powieść obyczajowa, lekka, świąteczna, przypominająca lukrowane pierniczki. Natomiast opis Wydawcy i „polecajki” pisarek i blogerek sugerują absolutnie co innego, bowiem Autorka poruszyła w niej trudne tematy, wywołujące cały wachlarz emocji i uczuć. Stąd nauczka, że nie ocenia się książki li tylko po okładce. Jak już wspomniałam to pierwsze moje literackie spotkanie z Autorką, więc zaczęłam od lektury wywiadów na temat jej twórczości. Uwielbiam oglądać zdjęcia pani Anny, bowiem odzwierciedlają jej artystyczną duszę i zamiłowanie do natury. „Uśmiech zimy” – czy zima może się uśmiechać? Patrzę za okno, akurat zimowa aura zagościła, dużo śniegu, mróz, słońce, śnieg skrzy się w słońcu, więcej światła – czy to tak uśmiecha się zima? Uroczo, ale tylko przez okno, wróciłam ze spaceru z psem, opatulona, z czerwonym nosem. Nie lubię zimy, żadnych sportów zimowych. Tęsknię już za wiosną. A Anna Rybkowska  bardzo lubi zimę, zwłaszcza taką prawdziwą, mroźną i śnieżną. Tytuł w kontekście powieści nabrał metaforycznego znaczenia. Ale o tym później. Zapraszam zatem do lektury mojej opinii.

Zaczynam od najskromniejszej w naturze zimy. Monochromatycznej, spokojnej, z ciemnością i zimnem, wyobcowaniem, jakiego doznaje sama Berenika; nudą i wyhamowaniem na kształt hibernacji –  przeczytałam w jednym z wywiadów z Autorką.

Bohaterką powieści jest Berenika Popielewska, rozwódka, matka dwojga dorosłych już dzieci, opiekująca sie schorowanymi rodzicami, związana z Bruno, dość tajemniczym typem. Wiodła dość monotonne, nie ukonczyła studiów, imała sie różnych zajęć, które jej przynosiły małe pieniądze. Zmuszona była w pewnym momencie życia, po rozwodzie, zamieszkać z rodzicami. Nie umiała nawiązać i utrzymać właściwych relacji ze swoimi dziećmi, stąd ciągle musiała znosić ich pretensje i żale. Nie miała też wsparcia w partnerze, który był takim wolnym ptakiem, alkoholikiem mimo terapii, zarejestrowanym w Mopsie a stać go było na podróże, bo pracował jako ghostwriter. Prowadził dwutorowy tryb życia, tkwiły w nim dwie osobowości- tyrana, wrednego typa i obieżyświata, znakomitego gawędziarza o talencie pisarskim. Miał kilka nieudanych związków z kobietami. Absolutnie nie zasłużył na miłość Bereniki. Do tego wszystkiego bohaterka miała też na głowie zafiksowaną ciotkę Walerkę, którą prześladowały duchy. Oj, potrafiła wszystkim dookoła uprzykrzyć życie! Denerwowała mnie Berenika swoją bezradnością, że nie próbowała nic zmienić w swoim życiu, miałam ochotę nią potrząsnąć. Do bohaterki uśmiechnęła się niespodziewanie zima, bowiem otrzymała spadek po znanym artyście malarzu, Maksymilianie Styksie – posiadłość w maleńkiej podlaskiej wsi Naboków. Musiała spełnić tylko jeden warunek; zamieszkać tam na rok. Oprócz tego dostała tajemniczego pendrive’a z zapiskami i nagraniami malarza na każdy dzień roku. Niełatwa to będzie lektura. Zaskoczona postanowiła dokonać zmiany w swoim życiu i  wyjechać na zasypane śniegiem Podlasie. We dworze akcja toczy się dynamiczniej, zaskakuje swoimi zwrotami, napięciem, tajemnicą z przeszłości do odkrycia. Powróciła do bohaterki bolesna, koszmarna przeszłość, wspomnienia a młodości. maks był wykładowca a ona studentką, jego modelką i nie tylko. Intrygowało ją, dlaczego kochanek  zapisał jej spadek – podziękowanie, nagroda czy kara? Co zrobić? Sprzedać dom i uciekać ze wsi, czy pozostać, by uzyskać odpowiedź na to pytanie.  Darczyńca przewidział w zapisie pieniądze na utrzymanie domu, miała też do dyspozycji auto. Dwór okazał się niezwykły, działy się tu dziwne rzeczy: jedne przedmioty znikały, inne się pojawiały a pod lasem snuły się niepokojące cienie. Berenice wydawało sie, że ktoś ja nieustannie obserwuje. wspomnę jeszcze o porzuconych i okaleczonych kotach oraz psie, przywiązanym do drzewa w lesie. Otaczający las dodawał mroczności temu wszystkiemu. A przecież miała tu znaleźć spokój. Każdy dzień wnosił coś nowego, niezwykle odkrycia i te rewelacje na temat spadku bardzo ją przytłaczały. Autorka wprowadziła do świata przedstawionego ciekawie wykreowane postacie ze wsi: sołtysa i jego żonę, weterynarza, prawnika, lekarza, botanika, działacza społecznego (stowarzyszenie starych pierników), sympatycznego staruszka i gawędziarza, który opowiedział historie dworu jego gospodynię, Jakuba ekonoma, policjanta, starego Kulawika zwanego Bołtunem. W relacjach Maksa pojawiły sie ciekawe anegdoty na ich temat. Poznajemy zwyczaje, potrawy, język a właściwie gwarę  podlaską. Przeżywamy z bohaterami wigilię i Święta Bożego Narodzenia. Wszystko dzieje się tak jak w filmie. Berenika mimo samotności miała kontakty z rodziną telefoniczną i internetową. Coraz częściej tęskniła za dawnym życiem nawet katem u rodziców. Czy bohaterka wytrwa w postanowieniu, czy wróci do Poznania?

„Uśmiech zimy” – powieść na jeden mroźny wieczór

To niesamowicie wciągająca książka, pochłonęłam ją bardzo szybko, ale wciąż wracałam do jej fragmentów. Lektura bowiem była dla mnie ucztą językową. Autorka urzekła mnie swoim sposobem pisania, stylem, władaniem językiem, znajomością gwary podlaskiej, wrażliwością, dostarczając różnorodnych doznań. Język niezwykle plastyczny, obrazowy, bogaty w różnorodne środki stylistyczne, tworzące klimat powieści. Stworzyła ciekawą plejadę bohaterów – autentycznych, z krwi i kości, stosując indywidualizację postaci. Nie ma tu postaci idealnych, każda ma jakaś słabości, wady, nałogi, uzależnienia. Berenika ma duszę artystyczną, jej oczyma patrzymy na świat przedstawiony, stąd powieść jest niezwykle klimatyczna, mimo że bohaterka wywołuje w nas całą gamę emocji.

Anna Rybkowska zaczarowała świat słowem, oddając w nasze ręce powieść o życiu, o trudnych wyborach życiowych, o tym, jak podjęte decyzje wpływają na nasze życie, jak trudno się odciąć i uwolnić od demonów przeszłości. Nie da się o nich zapomnieć. To również powieść o różnych obliczach, barwach i odcieniach miłości, o przyjaźni, o relacjach rodzinnych, o strachu przed samotnością i wreszcie o nadziei, której nie można utracić. Wywołuje w czytelniku ogrom emocji i uczuć. Trudno ją nazwać typową powieścią obyczajową, to raczej mix gatunkowy, bowiem trochę tu obyczajowej, szczypta dramatu, nieco thrillera, trochę wątku romansowego, odrobina humoru, nawet czarnego. Walorem powieści są także świetnie skonstruowane dialogi, których tworzenie jest nie lada sztuką.

Polecam powieść na zimowe wieczory. A ja czekam niecierpliwie na kolejną wiosenną część, której okładka urzekła mnie już  zielonością. Jakie tajemnice i ślady życia, dawnego życia odnajdziemy z bohaterami? czy Berenika znajdzie odpowiedź na nurtujące ją pytanie. Mam nadzieję, że wiosenny opis dworu i okolicy zapadnie w serca czytelników.

Wydawnictwu Replika dziękuję na egzemplarz do recenzji.