Beata Agopsowicz, Herbaciane róże, Wydawnictwo eSPe 2024.
Patronat Mamy Dropsa
Tekst powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem.
Znam i bardzo sobie cenię twórczość Beaty Agopsowicz. Patronowałam jej kilku powieściom. To zawsze dla mnie ogromna radość i zaszczyt. Dzisiaj mam ogromną przyjemność podzielić się garścią refleksji po lekturze najnowszej, boskiej książki „Herbaciane róże”.
Jakże często zapominamy, że to Bóg ma plan na nasze życie, ale nam go nie narzuca i nie zmusza do niczego. Pyta o nasze plany i poprzez różne wydarzenia pokazuje nam, czy idziemy w dobrą, czy złą stronę. Pomaga nam wskazać właściwą drogę, jeśli tylko tego chcemy. On podarował człowiekowi miłość i wolność. Ks. Pawlukiewicz powiedział w jednej z homilii, że z Bogiem jest jak z GPS-em – mamy punkt początkowy i punkt końcowy, ale możemy się po drodze pogubić, więc On oblicza nam nową trasę. To nie zawsze będzie prosta droga, często kręta i wyboista, ale zawsze poprowadzi nas do Niego i do miłości. Silniejsi wspólnymi, różnorodnymi doświadczeniami jesteśmy gotowi budować nową, głęboką relację i z Bogiem, i z drugim człowiekiem.
Jak czytamy w opisie wydawcy, „Herbaciane róże” to poruszająca i pełna życiowej mądrości opowieść o zwyczajnej rodzinie, w której niezwykłej historii wiele czytelniczek i czytelników może odnaleźć siebie. Katarzyna i Krzysztof to małżeństwo z prawie trzydziestoletnim stażem wspólnego życia opartym raczej na przyzwyczajeniu i zdrowym rozsądku, gorąca miłość do nich nie przyszła, więcej ich dzieliło niż łączyło. Kasia podjęła decyzję o małżeństwie z rozsądku i ze strachu przed samotnością, a Krzysztofa zeswatali z nią rodzice. Zabrakło romantyzmu nawet podczas oświadczyn. Nawet córka Pola, która pojawiła się w ich życiu po siedmiu latach, nie zmieniła ich życia. Otoczyli ją nadmierną opieką, kontrolowali niemalże na każdym kroku, wyznaczając jej niejako ścieżkę życia. Spontaniczny wyjazd córki do Krakowa doprowadził do szeregu dramatycznych zdarzeń, wywrócił pozornie idealne życie rodziny do góry nogami, okazało się wielką fikcją od początku do końca. Skrywana przez lata tajemnica dotycząca Poli ujrzała światło dzienne.
Wtedy Bóg postawił na drodze rodziny księdza Sylwestra, który w odpowiednim momencie pojawiał się w ich domu, by porozmawiać lub za pomocą homilii docierał do ich zranionych serc. Bóg – specjalista od happy endów, łaskawy Lekarz zranionych dusz, Pocieszyciel, najlepszy i wszechmocny Ojciec. Tylko on może im pomóc, jeśli taka będzie ich wola. Dzięki rozmowom z księdzem małżonkowie poznawali swoje spojrzenie na historię ich życia. Coś nadprzyrodzonego pojawiało się w każdej wizycie.
Każdy z nas został kiedyś zraniony. Żyjemy wśród ludzi, a ludzie nie są idealni. jedni ranią nas, drugich ranimy my. Czy jest sposób, by te wszystkie zranienia zabliźnić i by te blizny nie przeszkadzały nam w życiu? My potrafimy co najwyżej przykryć je jakimś przypadkowym plastrem, ale czy to pomoże? Nie wiemy, co się do tych ran dostało, nie potrafimy ich oczyszczać. Bóg to umie. – Ksiądz z uśmiechem spojrzał na zgromadzonych w kościele, a ręką wskazał na tabernakulum.
Czy Katarzyna i Krzysztof znajdą balsam na stare i jątrzące się latami rany w ich duszach? Czy pomimo trudnych doświadczeń uratują miłość, która jest niezbędna do szczęścia?
Bezradna, samotna, obca, porzucona, totalnie rozbita Pola i lawina pytań w jej sercu. Ks. Seweryn poradził dziewczynie, żeby wyjechała, nabrała dystansu i spojrzała na wszystko z innej perspektywy, co pomoże jej zrozumieć intencje rodziców. W Krakowie poznany podczas wakacji Patryk pomoże Poli a tym samym da się jej poznać z tej właściwej strony. Zdejmie maskę, da się poznać jako młody mężczyzna, samotny, odrzucony i spragniony miłości. Chciał być dla kogoś ważny. Miał nadzieję, że znajdzie dziewczynę, która obdarzy go prawdziwą miłością. Nie chciał, by mu okazywano litość i współczucie. Doświadczenia życiowe utwierdziły go w przekonaniu, że przynosi, przyciąga wszelkie nieszczęścia. Czy to się kiedyś odmieni? Czy Pola i Patryk uwierzą w prawdziwą miłość? Czy zmienią podejście do życia?
Powieść czyta się szybko, wręcz pochłania. Akcja toczy się dwutorowo, co wzmaga ciekawość, co dalej. Pojawił się bowiem wątek Ewy i Sebastiana z 1997 roku. Jaki miał on związek z wątkiem rodziny? Emocje z każdym rozdziałem się wzmagały, zwroty akcji zaskakiwały. Każde pojawienie się wspaniałego ks. Seweryna to jak mały cud w życiu bohaterów. Z rozsypanych puzzli powoli zaczęła się wyłaniać właściwa historia rodziny, w miarę postępu zmian, czyli Bożego działania.
W każdym małżeństwie przychodzą trudniejsze chwile. Emocje, zakochanie… to wszystko mija. Zostaje zaś wola, że chce się ze sobą budować wspólnotę po to. By każdemu z małżonków, a potem także dzieci, po prostu dobrze się żyło. Małżeństwo to jest decyzja, którą świadomie trzeba podejmować każdego dnia, nawet jeśli nie jest idealne jak w filmie. Czasem wymaga to przebaczenia sobie i współmałżonkowi. Przebaczenie to jeden z takich plastrów, które Bóg nam podsuwa. Pod takim plastrem wzajemne zranienia goją się najlepiej.
Czy tego właśnie potrzebowali bohaterowie? Rodzina Bogiem silna to ta, w której wdzięczność i przebaczenie stanowią podwaliny relacji. Są potrzebne do rozwiązywania problemów, otwierania się na drugiego człowieka, zbudowania zdrowych i trwałych relacji a następnie ich zacieśniania, pielęgnowania więzi, wzajemnej miłości oraz dążenia do szczęścia. Szczera rozmowa, drobne gesty mogą zdziałać wiele. Ucieczka od problemów nic nie da, tylko stworzy nowe. Nigdy też nie wolno tracić nadziei na piękne życie.
Tytułowe herbaciane róże pojawiają się kilkakrotnie w powieści. To ulubione kwiaty żony i córki. Wręczone Kasi przez Krzysztofa wyrażały wdzięczność za trzydzieści lat wspólnego życia i prośbę o przebaczenie.
Wdzięczność i przebaczenie to dwa klucze do większości ludzkich serc. Czy do twojego także? Pamiętaj, że po każdej burzy wychodzi słońce.
On twoje życie nasyca dobrami:
Odnawia się młodość twoja jak orła.
Ps 103