Agnieszka Lis, „Guziki, czyli dwanaście opowieści o miłości”, Skarpa Warszawska 2021.
#MamaDropsaCzyta
Miesiąc temu miała swoją premierę siedemnasta już książka Agnieszki Lis, znanej poczytnej Pisarki, pianistki, dziennikarki i felietonistki. „Guziki, czyli dwanaście opowieści o miłości” to intrygująca opowieść o życiu, miłości, wierze w przeznaczenie i siłę ludzkiej duszy. Składa się z dwunastu historii, które łączy postać głównej bohaterki i miejsce oraz morze. Co ciekawe, każda z książek Autorki jest inna i świadczy o szerokim wachlarzu literackich środków warsztatowych. Zapraszam do lektury mojej recenzji.
Bohaterką powieści jest Jaromira, żona rybaka, mieszkająca w nadmorskich Łazach, w stuletnim domu usytuowanym tuż przy wydmie, który po remoncie stał się pensjonatem dla złamanych serc. W kuchni na starym stole zawsze stał wielki dzban z malinowym sokiem, który skutecznie chronił przed wszelakimi infekcjami. Niezwykłość tej powieści polega na tym, że jest niejednorodna i wielowymiarowa. Począwszy od stycznia 1965 r. aż do maja 2021r. co pięć lat spotkało się w pensjonacie dwanaścioro gości po przejściach, którzy znaleźli guziki. Ich opowieści o różnych odsłonach, obliczach miłości połączyła postać Jaromiry i morze. Bohaterka na wszystkie ich dramaty znajdowała radę i sposób.
Miłość i szczęście mają różne nazwy i różne potrzeby. Czasem jest niezbędne prażące słońce, a czasem słona mgła. A zwykle wystarczy po prostu serce.
Jaromira bowiem sama doświadczała dobroci świata, Boga i morza przez całe życie. Miała dom z duszą, ukochanego męża rybaka, czworo mądrych i dobrych dzieci. Mimo że morze zabrało jej Mariana, to miała swoje ulubione miejsce na brzegu morza, z którego słyszała głos męża i mądrego morza. Posiadała dar słuchania i rozmawiania z morzem, wszystko można było przegadać i tą mądrością dzieliła się z ludźmi doświadczonymi przez los a ono im podpowiadało, jak postąpić. Dziękowała za miłość, bo tylko ona miała siłę, żeby przetrwać śmierć, przekroczyć granice i zostawić po sobie samo dobro. Jaromira w najdrobniejszej rzeczy potrafiła odnaleźć magię codzienności, cieszyły ją właśnie drobne rzeczy, gesty. Wystarczyło usiąść w kuchni przy starym stole z kubkiem herbaty z sokiem malinowym, zrobionym przez wspaniałą gospodynię, i rozmawiać, rozmawiać. Czasami tylko pomilczeć, nie krytykować, nie oceniać, ale wysłuchać. Bo czasami słowa nie są potrzebne. Wystarczy drugi człowiek i świadomość, że miłość jest w życiu najważniejsza. Może to być także miłość do siebie.
Oprócz rozmów z morzem magiczną moc miały również tytułowe guziki. które zapinały problemy. Znaleziony guzik należało przechowywać i nie można było wyrzucić ani komuś oddać. Goście znajdowali rozmaite guziki: metalowe, plastikowe, pościelowe, płócienne, szklane z zatopionym kwiatkiem, szylkretowe, guziki jak klipsy. To przeświadczenie Agnieszka Lis wyniosła z domu. Jak czytamy w posłowiu, każdy guzik nosi w sobie historię jego właściciela. Jest w nim zaklęta nadzieja, zawód, radość, łzy… wszystko. Pisarka wybrała miłość. Urodzona w Koszalinie często spędzała wolne chwile nad morzem w Mielnie, Unieściu czy w Łazach. I zawsze rozmawiała z morzem, które potrafiło rozwiązać większość spraw.
A może życie to tylko… worek. Ubranie. Człowiek musi znaleźć w życiu swój guzik, choćby po to, żeby zapiąć worek z problemami i odłożyć go e niedostępne miejsce. A kiedy problemy zwietrzeją, trzeba worek wytrzepać i odświeżyć. I zapomnieć o problemach.
Powieść pochłonęłam dość szybko i na długo pozostanie w moim sercu. Niezwykle poruszające były historie bohaterów. Jaromira u schyłku swojego życia postanowiła zorganizować na plaży spotkanie wczasowiczów. Każdy z bohaterów opowiedział, jak potoczyło się dalej jego życie, jak wyzwolił się z przeszłości, co zyskał dzięki morzu i dzięki pobytowi u Jaromiry, i dzięki magicznemu guzikowi. Morze szumiało, cicho dyskutując z siedzącymi kobietami białymi falami, spokojne, usypiające. To był wzruszający, pełen magii wieczór. Musicie koniecznie się o tym sami przekonać, czytając tę cudowną opowieść o miłości. Zwyczajni bohaterowie, tacy prawdziwi, mający zalety i wady, słabości ale niezwykła jest droga do przemiany ich życia. To miłość je odmieniła.
W powieści urzekł mnie niezwykle obrazowy, plastyczny, emocjonalny język. Autorka jak wirtuoz potrafiła słowami zagrać różne melodie, stany emocjonalne morza. Ich dźwięk towarzyszył podczas lektury. Wystarczy tylko spojrzeć na okładkę i już słyszymy szum morza. W powieści każdy odnajdzie garść guzików dla siebie, garść złotych myśli, drogowskazów życiowych.
Polecam z całego serca książkę na długie, jesienne wieczory. Wygodny fotel, miękki kocyk, kubek herbaty z sokiem malinowym i z pajdą drożdżowca z kruszonką, pies, czy kot na stopach i… jesteśmy nad morzem- idealnym miejscem, żeby wyrzucić z siebie wszystko to, co nas boli, uwiera, zatruwa. Jaromira…
– Ja nie miałam tu nic do powiedzenia – zaprotestowała Jaromir. – To morze.
– Dzięki morzu – powtórzyła Jaromira.
– To nie ja – wyszeptała Jaromira.
Życie toczy się tak, jak to zapisane, a człowiek nie ma wiele do powiedzenia. Choćby nie wiem jak próbował wpływać na własną albo cudzą historię, to ludzkie powołanie i tak się odezwie.
Dziękuję z całego serca Skarpie Warszawskiej za książkę-niespodziankę.